Przejdź do treści

„Inwazja Rosji sprawiła, że u osób, które przeżyły II wojnę światową, trauma wraca ze zdwojoną siłą. Czują się tak, jakby wszystko przeżywały od nowa” — mówi psychotraumatolożka Dorota Kraskowska

Dorota Kraskowska: Wojna w Ukrainie sprawia, że trauma u osób, które przeżyły II wojnę światową, wraca ze zdwojoną siłą. Czują się tak, jakby wszystko przeżywali na nowo
Dorota Kraskowska: Wojna w Ukrainie sprawia, że trauma u osób, które przeżyły II wojnę światową, wraca ze zdwojoną siłą. Czują się tak, jakby wszystko przeżywali na nowo / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

— Jedna z moich klientek opowiadała mi ostatnio, że jej babcia zareagowała na dźwięk syren płynący z telewizora bardzo silnym wzburzeniem. Zaczęła płakać i chciała natychmiast schować się w piwnicy. W stanie pobudzenia nie docierało do niej tłumaczenie bliskich, że u nas wojny nie ma, że to, co słyszała, to była relacja z Ukrainy — mówi w rozmowie z Hello Zdrowie Dorota Kraskowska, psycholożka i psychotraumatolożka z Centrum Terapii Dialog. Ekspertka opowiada nam, jak osoby starsze, które przeżyły II wojnę światową, reagują na inwazję Rosji w Ukrainie i co możemy zrobić, żeby je wesprzeć.

 

Ewelina Kaczmarczyk: Wanda Traczyk-Stawska, żołnierka AK, która walczyła w Powstaniu Warszawskim, niedawno w jednym z wywiadów powiedziała, że żałuje, że wcześniej nie umarła, bo teraz musi patrzeć na to, co dzieje się w Ukrainie, i wszystkie trudne emocje znów wracają. Trudno o mocniejszy przekaz z ust osoby, która przeżyła II wojnę światową. 

Dorota Kraskowska: Tak silne reakcje na to, co się teraz dzieje, są absolutnie zrozumiałe, bo osoby, które pamiętają czasy II wojny światowej, na obecną sytuację nakładają swoje traumatyczne wydarzenia z przeszłości. To jest trochę tak, jakby pootwierały się w nich głębokie szuflady, które były pozamykane przez wiele dekad. Zawierają one wspomnienia z przeszłości, chowane przez lata rany, bolesne doświadczenia i przeżycia, o których chcieliby już zapomnieć. Obecna sytuacja sprawia, że to wszystko powraca ze zdwojoną siłą, zabierając poczucie bezpieczeństwa i kontroli.

Jakie bodźce mogą sprawić, że te pozamykane szuflady się otworzą?

W obecnej sytuacji wyzwalaczy, tzw. triggerów, może być bardzo wiele. Chociażby nagły, niespodziewany dźwięk, odgłos samolotu, dzwony kościelne czy pukanie do drzwi. Takim bodźcem otwierającym ponownie zagojone już rany może być nawet to, że w domu jest włączony telewizor i ciągle widzimy  relacje z bombardowanych ukraińskich miast. Z odbiornika słychać na przykład wyjące syreny, które ostrzegają przed nalotami dźwięk, który automatycznie może przenieść człowieka w czasie. Jedna klientka opowiadała mi ostatnio, że jej babcia zareagowała na niego bardzo silnym wzburzeniem. Zaczęła płakać i chciała natychmiast schować się w piwnicy. W stanie pobudzenia nie docierało do niej tłumaczenie bliskich, że u nas wojny nie ma, że to, co słyszała, to była relacja z wydarzeń za naszą wschodnią granicą. W jej głowie i ciele uruchomił się cały cykl reakcji na sytuację zagrażającą życiu napięcie mięśni, szybkie bicie serca, przyspieszony oddech, drżenie ciała. Cały organizm natychmiast w odpowiedzi na odgłosy płynące z telewizora przygotował się do gwałtownej reakcji obronnej, w tym wypadku do ucieczki.

Ci, którzy przeżyli wojnę, w przeciwieństwie do pokoleń powojennych, po prostu wiedzą, z czym ona się wiąże. Patrząc na osoby, które teraz są ostrzeliwane i uciekają z Ukrainy, przypominają sobie swoje przeżycia, na przykład to, że jako dzieci też uciekali przed wojną, widzieli śmierć bliskich, chowali się w schronach. To wszystko jest dla osób starszych niezwykle trudne i powoduje, że ich traumy ponownie są bardzo, bardzo żywe. Wspomnienia wracają z taką siłą, jakby to wszystko działo się przed chwilą. Wszystko dlatego, że mózg ma ograniczoną zdolność różnicowania między wyobrażeniem minionej traumy a doświadczeniem traumy. Wspomnienie traumatycznego doświadczenia wywołane triggerem skutkuje równie silnymi reakcjami emocjonalnymi i fizycznymi, jak wydarzenie wojenne sprzed kilku dekad.

Osoby pamiętające wojnę wiedzą, że przetrwają tylko ci sprytni, zaradni, przygotowani, aktywni. Dlatego w sytuacji zagrożenia mogą odczuwać silną potrzebę działania – robić zapasy żywieniowe, wypłacać oszczędności w banku, pakować najpotrzebniejsze rzeczy na wypadek ucieczki

Co czują w takiej chwili osoby, u których trauma powraca?

Osoby, które przeżywają tak silny stres, przeżywają całą kaskadę emocji. Na pierwsze miejsce wybija się ogromny, wszechogarniający strach przed śmiercią, głodem, chorobami, tułaczką, stratą bliskich. Oprócz tego pojawiają się: niepokój, poczucie winy, żal, smutek, apatia, drażliwość. Takie osoby czasami są też agresywne, mają poczucie obojętności, chłodu. Są mniej zainteresowane codziennymi sprawami, wycofane. Ponowne odtwarzanie traumy wiąże się z powracającymi, intensywnymi wspomnieniami, koszmarami sennymi i flashbackami, czyli intruzywnymi wspomnieniami nagłym poczuciem, jakby zdarzenie miało miejsce na nowo. Trauma wojenna pozostawiła trwały ślad w psychice osób starszych. Wojna niszczy resztki poczucia bezpieczeństwa, które miały, i powoduje, że ponownie czują ogromne zagrożenie.

Jak próbują sobie z tym poradzić?

Na poziomie fizycznym osoba zagrożona przygotowuje się do reakcji obronnej – a zareagować może na trzy sposoby: walką, ucieczką albo zamrożeniem. Źrenice u takich osób są rozszerzone, akcja serca przyśpieszona, naczynia krwionośne zwężone, a praca wszystkich „niepotrzebnych” w tej sytuacji układów organizmu zwalnia. Takie osoby charakteryzuje też nadmierna ostrożność. Objawy silnej reakcji stresowej na poziomie poznawczym to z kolei natrętne myśli i obsesyjne planowanie, nadmierna koncentracja na informacjach o wojnie. Niektóre reakcje osób, które przeżyły koszmar wojny, mogą wydać się niezrozumiałe dla bliskich, np. zaprzeczanie temu, co się obecnie dzieje, bagatelizowanie sytuacji, unikanie rozmów. To mechanizm obronny, który pozwala poradzić sobie z natłokiem myśli w trudnej sytuacji i ze znanym sprzed lat wszechogarniającym uczuciem strachu, zagrożeniem i brakiem kontroli.

Osoby pamiętające wojnę wiedzą, że przetrwają tylko ci sprytni, zaradni, przygotowani, aktywni. Dlatego w sytuacji zagrożenia mogą odczuwać silną potrzebę działania – robić zapasy żywieniowe, wypłacać oszczędności z banku, pakować najpotrzebniejsze rzeczy na wypadek ucieczki. Ale możemy spotkać się również z zupełnie odmiennym podejściem, kiedy starsza osoba w reakcji na obecne wydarzenia wycofuje się, traci poczucie sensu życia, poddaje się i czeka na wojnę, bo według niej atak na Polskę „to tylko kwestia czasu”.

Transmisja międzypokoleniowa traumy rozpoczyna się już w okresie życia płodowego, kiedy na rozwój dziecka wpływają hormony stresu wydzielane przez matkę doświadczającą traumatycznych wydarzeń

Osobom starszym chyba w ogóle ciężej jest sobie poradzić z trudnymi, niespodziewanymi wydarzeniami.

Seniorzy z racji swoich doświadczeń wojennych z przeszłości i całego bagażu związanego z historią życia inaczej przyjmują trudne sytuacje niż młodsze pokolenia. Nie tylko z powodu swoich doświadczeń historycznych, ale również dlatego, że z racji wieku mogą mieć obniżoną odporność psychiczną i mniejsze siły fizyczne, więc brak im wystarczających zasobów, aby poradzić sobie z nowym zagrożeniem. W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się osoby samotne, które są bardziej narażone na stres.

Dodatkowo występujące w tym wieku różnego rodzaju zaburzenia funkcji poznawczych (np. kłopoty z pamięcią i rozwiązywaniem problemów) mogą niekorzystnie wpływać na trzeźwą ocenę sytuacji czy wybór odpowiednich źródeł informacji. To wszystko sprawia, że starszym osobom trudniej wypracować adaptacyjne mechanizmy radzenia sobie po raz kolejny z traumą wojenną.

W kontekście traum często mówi się też o przekazywaniu ich kolejnym pokoleniom. Teraz możemy to „na własne oczy” obserwować w Ukrainie, gdzie wiele kobiet chowa się w schronach, w których kiedyś chowały się ich matki. Jak dziecko osoby, która doświadczyła traumy wojennej, może zareagować na wojnę w Ukrainie?

To, o czym pani mówi, to trauma transgeneracyjna. Mówimy, że traumę po przodkach można dziedziczyć, ponieważ ich przeżycia pozostawiają w nas trwałe ślady. Pokolenie powojenne przesiąknięte jest opowieściami swoich rodziców o wojnie. W konsekwencji nawet kolejne generacje mogą stać się bardziej wrażliwe na działanie różnego rodzaju czynników stresowych, lęków i sytuacji kryzysowych. Transmisja międzypokoleniowa traumy rozpoczyna się już w okresie życia płodowego, kiedy na rozwój dziecka wpływają hormony stresu wydzielane przez matkę doświadczającą traumatycznych wydarzeń. To tak, jakbyśmy mieli lęk przodków, którzy przeżyli wojnę, zapisany w genach.

Osoby, które dziś borykają się z lękiem związanym z wojną w Ukrainie, mogą mieć poczucie, że „to wszystko jest takie realne, jakby działo się ponownie”.  Jak mówi prof. Jadwiga Jośko-Ochojska, kierownik Zakładu Medycyny i Epidemiologii Środowiskowej na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, oprócz genów dziedziczymy również pozagenowo pamięć o lęku, a „cierpiący rodzice uwrażliwiają swoje dzieci na działanie różnych czynników stresowych, z którymi one spotykają się w późniejszym życiu”. Relacje wojenne babć i dziadków, które słyszeli nasi rodzice, a potem ich dzieci, skutecznie zakotwiczają w kolejnych pokoleniach, które czasów wojennych nie zaznały. Pamięć wojny żyje w nas wszystkich, skutecznie podsycana przez edukację, rodzinę, literaturę i sztukę.

Marta Daraszkiewicz-Kalupa, psychoedukatorka /fot. archiwum prywatne

Widzi pani to również w swoim gabinecie?

Wzrost poziomu lęku u moich pacjentów był widoczny już dwa tygodnie przed wybuchem wojny w Ukrainie. Przychodziły osoby z bardzo różnych pokoleń i wszyscy odczuwali niepokój. Był on spotęgowany nie tylko przez to, co słyszeliśmy z mediów, ale też właśnie przez opowieści rodzinne. Często u moich pacjentów, i starszych, i młodszych, powtarzało się przekonanie, że świat jest niebezpieczny i zły, że nie poradzimy sobie z przeciwnościami losu, że historia się powtarza, a my nie wyciągnęliśmy z niej wniosków. Mówiły to osoby, które nie doświadczyły wojny, ale powtarzały historie zasłyszane od swoich rodziców i dziadków. Powrót traumy wojennej może dotyczyć więc również dzieci i wnuków osób, które przez nią przeszły. Dziedziczą one nieprzepracowane wydarzenia traumatyczne swoich bliskich.

Czy u każdego, kto doświadczył traumy wojennej w przeszłości albo została mu „przekazana”, ona teraz powróci?

Nie, nie u każdego. O retraumatyzacji mówimy wtedy, kiedy nowe traumatyczne wydarzenie nakłada się na to poprzednie, które nie jest w pełni przepracowane. Nieprzepracowane wydarzenia to takie, które nie zostały zintegrowane w jednolity ślad pamięciowy. W konsekwencji człowiek narażony jest na ciągłe przeżywanie reakcji pourazowych, szczególnie w sytuacji, kiedy działają silne stresory, czyli bodźce wywołujące stres tak jak teraz.

Osoby, które lepiej radzą sobie z trudnymi wydarzeniami, presją i kryzysem, prawdopodobnie traumy nie doświadczą. U takich osób mówimy o zdolności adaptacyjnego reagowania na przeciwności losu. Mają one cechę, którą nazywamy rezyliencją, czyli psychiczną elastyczność i odporność oraz umiejętność przystosowania się do życia mimo niekorzystnych warunków.

Skąd ta odporność się bierze?

Jest wiele czynników, które decydują o tym, że jedna osoba jest odporniejsza psychicznie od innych. Może to być zarówno coś, z czym się rodzimy, jak i coś, co nabywamy w trakcie życia, dopasowując się do zmieniających się okoliczności. To, czy ktoś lepiej reaguje na trudności, zależy od zasobów wewnętrznych, do których zaliczamy takie kompetencje psychiczne, jak: zdolność do współczucia i uczenia się, uważność, motywacja, odwaga, wiara w siebie, spokój, szczodrość. Ale równie ważne są czynniki zewnętrzne, społeczne i finansowe, które często warunkują to, czy ktoś ma dostęp do pomocy medycznej, prawnej czy psychologicznej.

Osoba doświadczająca wzrostu potraumatycznego nie myśli w kategoriach „dlaczego spotkało mnie takie nieszczęście”. Potrafi nadać nowy sens trudnym wydarzeniom i wykorzystać je, żeby zmienić swoje życie

A możliwy jest też taki scenariusz, że osoby starsze, czy to w Ukrainie, czy w Polsce, wyszły z traumy wojennej silniejsze i łatwiej im sobie z nią poradzić teraz, gdy powraca?

Jest takie ludowe porzekadło: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nie należę do zwolenników tego przekazu. Zdecydowanie bardziej wolę jego zmienioną wersję: co nas nie zabije, to może nas wzmocnić. Osoby doświadczające umiarkowanego poziomu trudnych wydarzeń mogą lepiej reagować na traumy z niedalekiej przeszłości. Może to pozytywnie wpłynąć na ich późniejsze funkcjonowanie, np. poprzez to, że wzmacniają się ich zdolności adaptacyjne i odporność psychiczna.

U osób, które wyszły z traumy silniejsze, mamy do czynienia ze zjawiskiem zwanym wzrostem potraumatycznym. Polega ono na tym, że po trudnym wydarzeniu doświadczają one pozytywnych zmian w wielu aspektach swojego życia. Ich relacje są głębsze, życie psychiczne i duchowe staje się bogatsze, zwiększa się poczucie własnej siły, wzrasta koncentracja na życiu tu i teraz. Osoba doświadczająca wzrostu potraumatycznego nie myśli w kategoriach „dlaczego spotkało mnie takie nieszczęście”. Potrafi nadać nowy sens trudnym wydarzeniom i wykorzystać je, żeby zmienić swoje życie.

Czy to będzie też szansa na pewnego rodzaju przewartościowanie tego, co jest ważne w życiu?

Jak najbardziej tak. Właśnie takie pozytywne przewartościowanie życia możemy obserwować u starszych osób, które doświadczyły traumy wojennej. Często zmienia im się cały kod wartości i priorytety, w większym stopniu doceniają życie.

Przykładem niesamowitego wzrostu po traumatycznych przeżyciach jest Victor Frankl, austriacki psychiatra, autor niezwykłej książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, który przez 5 lat był więźniem obozów koncentracyjnych, m.in. w Auschwitz. Przez cały ten czas znajdował nowe powody do życia, choć tak ekstremalnie trudne doświadczenia mogłyby spowodować, że powrót do normalnego, zdrowego funkcjonowania nigdy nie będzie już możliwy. Frankl był twórcą słynnej metody terapeutycznej zwanej logoterapią, która opiera się na tym, że to człowiek ostatecznie decyduje, czy w danej sytuacji zachowa się przyzwoicie, czy nie, a czynniki zewnętrzne nie są w stanie odebrać mu wolności wyboru. To człowiek, który jest dowodem na to, że ekstremalnie trudne doświadczenia wojenne nie są w stanie złamać niezgłębionych pokładów sił psychicznych tkwiących w człowieku. Ale trzeba pamiętać o tym, że każdy ma swoje granice. Gdy wydarzeń traumatycznych jest za dużo w zbyt krótkim albo zbyt długim czasie, dochodzi do silnej reakcji pourazowej zwanej PTSD, czyli zespołu stresu pourazowego. Wiąże się to z silnym pobudzeniem, natrętnymi myślami, lękiem i niepokojem. Często również objawami PTSD są ataki paniki, unikanie podobnych sytuacji czy trudności w zdystansowaniu się do przeżytych wydarzeń.

„Ludzie są specjalistami w różnych dziedzinach, a jednocześnie często są najmniejszymi specjalistami od samych siebie” /fot. Getty Images

Wiele osób, które przeżyły II wojnę światową, wciąż się z nimi zmaga.

Niestety, skala zniszczeń, jakie II wojna światowa wyrządziła w psychice osób, które ją przeżyły, jest ogromna. Z badania przeprowadzonego w 2014 roku przez zespół prof. Mai Lis-Turlejskiej z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że trauma u takich osób z biegiem lat, zamiast się zmniejszać, rośnie. Uczestniczyło w nim 96 osób – 59 kobiet i 37 mężczyzn w wieku 70-96 lat urodzonych przed 1945 rokiem. Aż 32,3 proc. badanych spełniło kryteria diagnostyczne PTSD wg DSM-IV. Kolejna kwestia jest taka, że niestety procent osób, które przeżyły wojnę i borykają się z objawami PTSD, jest w Polsce wyższy niż w krajach zachodnich. Na przykład w Holandii stres pourazowy zdiagnozowano jedynie u 4,9 proc. ludności cywilnej.

W tej chwili seniorzy są jeszcze bardziej narażeni na silny stres ze względu na dużą liczbę triggerów wyzwalających stare traumy. Dlatego z wielką troską i uwagą należy teraz zadbać o osoby starsze.

Jak możemy to zrobić? 

Stwórzmy im bezpieczne miejsce – przestrzeń, w której będą zaopiekowane i wysłuchane. Na tyle, na ile jest to możliwe w obecnej sytuacji, przekierujmy  uwagę naszych bliskich na codzienne sytuacje, rzeczy do wykonania tu i teraz. Spacery, zakupy, rozmowa, obecność – to wszystko pomoże przywrócić poczucie bezpieczeństwa i zredukować lęk dotyczący przyszłości. Możemy starać się również zniwelować niepokój, odwołując się do innych trudnych sytuacji życiowych, w których nasi seniorzy dobrze sobie poradzili. Przypomnijmy im też, jak często byli dla nas wsparciem i pomogli nam uporać się z różnymi trudnościami.

Równocześnie nie traktujmy osób starszych jak dzieci. Nie bagatelizujmy tego, że się boją, wracają do wspomnień z przeszłości i na ich podstawie podejmują różnego rodzaju działania, które dla nas mogą wydawać się przesadne, niepotrzebne czy nieracjonalne. Wysłuchajmy ich, wspierajmy, okażmy zrozumienie i szacunek.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: