Przejdź do treści

Nadia uciekła z Czernihowa dwa dni przed atakiem. „Nasza wojna się nie kończy”

Czernichów 2022
Nadia uciekła z Czernihowa dwa dni przed atakiem / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

W czwartek (03.03.2022) na Czernihów, miasto na północy Ukrainy położone blisko białoruskiej granicy, spadły rosyjskie bomby. Tamtejsze służby ratownicze przekazały informację o 33 ofiarach. Kiedy w Czernihowie płonęły szkoły i budynki mieszkalne, Nadia, dziennikarka ukraińskiej telewizji publicznej, była już w Polsce, w drodze do Warszawy. Z Czernihowa wyjechała z córką Sofią dwa dni wcześniej. – Wielu moich przyjaciół od kilku godzin siedzi w schronach. Słyszą wybuchy i zaczyna im brakować jedzenia – relacjonuje Nadia.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Co czułaś, kiedy przekraczałaś polską granicę w Rawie Ruskiej?

Nadia: Ulgę, że jesteśmy na miejscu, ale i zmęczenie. Przez niecałe dwa dni pokonałyśmy 800 kilometrów. Ja z moją 9-letnią córką i moja znajoma Katia, podróżująca z dwiema córeczkami – 7- i 8-latką. Wcześniej się nie znałyśmy. Ja poszukiwałam transportu, a ona chciała przedostać się do Polski. Kiedy pojawił się spokojniejszy moment, zabrałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyłyśmy w stronę Kijowa, a później do Rawy Ruskiej.

Dwie kobiety z trojgiem dzieci – podróż na pewno była wyzwaniem.

Odległość z Czernihowa do Kijowa wynosi 130 km. Po drodze w kilku samochodach eksplodowały bomby. Na szczęście nie spotkało nas nic złego. Było nam wszystko jedno. Dziewczynki dużo spały, są wykończone. My z Katią też byłyśmy zmęczone. Zatrzymałyśmy się na odpoczynek w Winnicy, na wschodnim Podolu. Tam schroniłyśmy się na noc dzięki pomocy wolontariuszy. Następnie wyruszyłyśmy do Rawy. Granicę przekroczyłyśmy bez problemu, nawet nie było specjalnie długiej kolejki samochodów. Jeszcze w poniedziałek ludzie czekali w autach całą dobę. Natomiast widziałyśmy mnóstwo naszych rodaków, zmierzających do Polski pieszo. Dziś dowiedziałam się, że droga do Rawy nie jest już bezpieczna.

Dlaczego wcześniej nie wyjechałaś z Czernihowa?

Drogi były zaminowane, nie można było uciec z miasta. Na początku panował chaos i strach. Ludzie zostawiali samochody na ulicach, wszędzie były miny. Przez sześć dni ukrywaliśmy się w dużej piwnicy, w której nie było toalety. Było tam prawie 500 osób, od małych dzieci po mocno schorowane starsze osoby, bez dostępu do lekarstw. Czasem ktoś podejmował ryzyko i wychodził do sklepu po najpotrzebniejsze produkty, bo nie mieliśmy jedzenia. Najgorsze było czekanie. Nie wiedzieliśmy, ile czasu tam spędzimy. W nocy nie spaliśmy, tylko nasłuchiwaliśmy, czy są bombardowania. Eksplozja nastąpiła m.in. w szpitalu dla chorych na raka. Przejmujący był płacz małych dzieci. Gdy jedno zaczynało płakać, dołączały do niego kolejne.

Reszta twojej rodziny jest bezpieczna?

Moi rodzice mieszkają 100 km od Czernihowa, w małej wsi, gdzie żyje około 100 osób. Tam nie ma wojny, na razie jest spokojnie. Zresztą, nawet nie mieliby jak wyjechać, bo droga do mojej rodzinnej miejscowości została odcięta.

Jaki macie plan?

Katia zamierza znaleźć dla swojej rodziny miejsce w Warszawie. Ja jadę do przyjaciół, którzy mieszkają pod Szczecinem. Poznałam ich, gdy 4 lata temu pracowałam w Amazonie. Nie wiem, co będzie i jak długo tu zostanę. Na razie najważniejsze jest to, aby przetrwać. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze kilka tygodni temu wiodłam normalne życie, moja córka chodziła do szkoły, a ja pracowałam w telewizji.

Jakie wieści płyną od twoich znajomych, którzy zostali na miejscu?

Dziś Czernichów został ostrzelany. Znajomi pisali do mnie, że słyszeli huk bomb. Uszkodziły one wiele budynków, w tym szpitale, szkoły i wiele budynków mieszkalnych. Mówi się, że podobne straty miasto poniosło w 1941 roku, podczas nazistowskich bombardowań. Obecnie armia rosyjska popełnia te same zbrodnie przeciwko ludzkości. Nasza wojna się nie kończy. Zostaliśmy zaatakowani i musimy bronić naszych ziem. Kochamy naszą Ukrainę. To jak miłość do matki.

 

Nadia – ma 34 lata, mieszka w Czernihowie, dziennikarka ukraińskiej telewizji publicznej.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: