Przejdź do treści

Małgorzata Kożuchowska: „Lata brania na siebie 'bęcków’ osłabiły moje poczucie wartości”

Małgorzata Kożuchowska przyznała, że nieustanna krytyka bardzo wpłynęła na jej samoocenę - na zdjęciu pozuje w króstkich wyprostowanych blond włosach, delikatnie uśmiecha się, ma na sobie czarną kreację na ramiączkach z wycięciami HelloZdrowie
Małgorzata Kożuchowska podkreśla, że "nigdy nie jest za późno, żeby zadbać o jakość naszego życia i przede wszystkim o siebie"/ Zdjęcie: MW Media
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Stres, notoryczne niewyspanie, brak czasu dla przyjaciół (…) A jednocześnie próba bycia dobrą mamą, żoną i opiekuńczą córką. W pewnym momencie poczułam, że naczynie, z którego tak hojnie dawałam, zaczyna się opróżniać. Muszę je uzupełnić, coś dostać” – przyznała Małgorzata Kożuchowska. Aktorka w najnowszym wywiadzie otworzyła się na temat godzenia wielu ról i wynikających z tego konsekwencji. Przyszedł moment, że musiała pójść po pomoc, by zadbać również o swój dobrostan.

„Potrzebowałam przewartościowania”

Małgorzata Kożuchowska w najnowszym wywiadzie dla „Twojego Stylu” powiedziała, że przez lata mierzyła się z krytyką, która dotykała każdej sfery jej życia. „Dostawało mi się za to, co mówię, w co wierzę, jak wyglądam, ile zarabiam, za późne macierzyństwo i za role oczywiście też…” – wymieniła. Aktorka dodała, że to mocno wpłynęło na jej samoocenę. W pewnym momencie poczuła, że potrzebuje wsparcia, by odbudować na nowo swoją pewność siebie i cieszyć się z własnych osiągnięć.

„Miewałam poczucie niesprawiedliwości. Długo sobie z tym radziłam, byłam optymistką. Ale lata brania na siebie 'bęcków’ osłabiły moje poczucie własnej wartości. Potrzebowałam się wzmocnić, uwierzyć na nowo w swoje mocne strony” – wyjaśniła.

52-latka podkreśliła, że lubi porównanie aktorów i sportowców. „Od nas i od nich oczekuje się wyników, tego, że będziemy wzbudzać emocje, inspirować do wysiłku. Jednak ze sportowcami pracuje sztab trenerów, psychologów, lekarzy itd. Pomagają wrócić do formy po wysiłku, przygotowują na porażki i radzenie sobie z sukcesem. My takiego zaplecza nie mamy. Odczuwałam ten brak – mówiła Kożuchowska.

W wywiadzie przyznała, że pandemia była okresem, kiedy musiała „gwałtownie wyhamować”, co było dość szokujące dla aktywnej dotąd zawodowo aktorki, ale jednocześnie znalazła przestrzeń, by móc z dystansem spojrzeć na to, co robi, kim się otacza i co chce dalej osiągnąć. Zrozumiała, że musi coś w swoim życiu zmienić. „Potrzebowałam przewartościowania. Czekała mnie praca nad sobą” – zaznaczyła.

Ta praca dotyczyła też zadbania o własne potrzeby, bo dotąd – co podkreśliła w rozmowie – stawiała głównie na zaspokajanie potrzeb innych. „Uprawiając mój piękny zawód, wkręciłam się w nieustające dawanie. Spełniałam oczekiwania innych, próbowałam nikogo nie rozczarować. Wydawało mi się, że to moja karma” – zaznaczyła. Co nie pozostało bez znaczenia na jakość jej życia.

„Stres, notoryczne niewyspanie, brak czasu dla przyjaciół, odpowiedzialność za słupki oglądalności, za sukces projektu lub jego brak… A jednocześnie próba bycia dobrą mamą, żoną i opiekuńczą córką. W pewnym momencie poczułam, że naczynie, z którego tak hojnie dawałam, zaczyna się opróżniać. Muszę je uzupełnić, coś dostać” – dodała.

Magda Mołek / zdj. Łukasz Sokół

Jestem dojrzałą mamą ośmiolatka

Zdecydowała się pójść po pomoc. W wywiadzie przyznała, że trenerka i coach pomogli jej się wzmocnić. Po siedmioletniej przerwie w teatrze wróciła  na scenę w tytułowej roli „Matki Joanny od Aniołów” Iwaszkiewicza w reżyserii Wojciecha Farugi. Choć – jak zaznaczyła – odradzano jej ten powrót. „Zaufałam sobie, posłuchałam intuicji. Zaryzykowałam” – podsumowała.

Małgorzata Kożuchowska wyznała, że dzięki późniejszemu macierzyństwu, za które wielokrotnie była krytykowana, zmienił się jej stosunek do wychowywania dzieci. „Mam 52 lata i wiem, że zmiana podejścia nie mówi o braku konsekwencji” – zaznaczyła. Za przykład podała relację z synem.

Jestem dojrzałą mamą ośmiolatka. Miałam czas, żeby doświadczyć zmiany w podejściu do wychowania. Moje pokolenie słyszało: masz słuchać dorosłych, nie dyskutuj. Ja pytam Jasia o jego emocje, chcę, żeby nauczył się nazywać to, co czuje” – wyjaśniła.

Aktorka powiedziała, że kiedy jej syn ma problemy, złości się na coś (np. na tabliczkę mnożenia), ona stara się dawać mu czas na przepracowanie emocji, wykonanie samodzielnej pracy nad sobą. „Bo kiedy w jego wieku zachowywałam się analogicznie, mój tata przychodził do mnie za wcześnie. Mój gniew jeszcze buzował, nie byłam gotowa na jego przeprosiny. Potem były ciche dni i na koniec to ja musiałam przepraszać” – wyznała.

W poście, który opublikowała na swoim profilu na Instagramie przyznała, że „nigdy nie jest za późno, żeby zadbać o jakość naszego życia i przede wszystkim o siebie”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: