Przejdź do treści

„Szwedki przecierały oczy, jak im powiedziałam, że u nas każdy sika przed wyjściem z domu”. Architektka o tym, że pojęcie „smyczy moczowej” wciąż w Polsce obowiązuje

Toalety publiczne stawią problem w polskiej przestrzeni miejskiej \źródło:pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Celowo piję mniej płynów niż zwykle, aby uniknąć konieczności szukania miejsc z ogólnodostępną toaletą„, „Mam stwardnienie rozsiane i nie zawsze udaje mi się wysikać na zapas„, „Aktualnie, w 7. miesiącu ciąży, czasem samo wyjście z mieszkania poprzedzone jest kilkoma wejściami do toalety” – internautki żywo zareagowały na temat wykluczenia kobiet ze sfery publicznej w związku z brakiem toalet. Bo mimo XXI wieku i rozwoju technologicznego, dostęp do toalety w przestrzeni publicznej wciąż nie jest czymś oczywistym. Problem ten opisała Magdalena Milert, architektka i urbanistka na swoim profilu na Instagramie. 

Potty Priority, czyli równy i sprawiedliwy dostęp

Na początku wpisu Magdalena Milert wyjaśnia pojęcie smyczy moczowej. Pochodzi ono z wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii i określa niemożność w tamtym czasie podróżowania kobiet na duże odległości. Dlaczego? Bo nie było wtedy publicznych toalet dla kobiet. Wyjście z domu na dłużej było wyzwaniem, a podróż jeszcze większym. Trzeba było zaplanować trasę tak, żeby móc gdzieś skorzystać z toalety. Dlatego kobiety podróżowały niedaleko domów bliskich i przyjaciół. Były trzymane na smyczy pęcherza.

Jak przytacza Magdalena Milert, kobiety pierwszych udogodnień doczekały się w 1852 roku, kiedy otwarto pierwszą publiczną toaletę w Londynie. Rok wcześniej na wystawie w londyńskim Pałacu Kryształowym pojawiły się tzw. małpie szafy, czyli pierwsze spłukujące wodę toalety publiczne, które miały zarówno udogodnienia dla mężczyzn, jak i dla kobiet. I choć w latach 20. i 30. XX wieku toalet w przestrzeni publicznej było już wiele, to jednak wciąż mniej dla kobiet.

A przecież – jak zauważa autorka wpisu – to kobiety spędzają więcej czasu w toaletach, tak samo jak częściej dotykają je infekcje dróg moczowych i nietrzymanie moczu. To kobiety zachodzą w ciążę i miesiączkują, co oznacza, że częściej potrzebują skorzystać z łazienki. Osoby starsze to także głównie kobiety.

Brak publicznych toalet dla kobiet odzwierciedla ich wykluczenie ze sfery publicznej w epoce wiktoriańskiej. W tym okresie, po opuszczeniu domu rodziców, od kobiet oczekiwano kontynuowania kariery gospodyni domowej i żony. Dlatego bezpieczne i prywatne toalety publiczne były rzadko dostępne dla kobiet. Alternatywy nie było, bo szybki sik w krzakach często kończył się molestowaniem, gdy mężczyźni próbowali 'zajrzeć’ etc.”- opisuje.

I zauważa, że ryzyko molestowania seksualnego nadal jest wysokie: w Indiach sięga nawet 50 proc.

Mimo XXI wieku smycze te nadal obowiązują. Magdalena Milert przytacza dane z Banku Światowego z 2017 r. , z których wynika, że ponad 500 mln kobiet nie ma dostępu do urządzeń sanitarnych, aby skorzystać z toalety lub zadbać o higienę podczas miesiączki. Smycz moczowa przywiązuje także do domów osoby z problemami zdrowotnymi, które potrzebują mieć dostęp do toalety od ręki.

„Dlatego tak ważny jest Potty Priority, czyli postulat równego i sprawiedliwego dostępu do publicznych toalet dla kobiet i mężczyzn w przestrzeni publicznej” – podkreśla.

„Mam stwardnienie rozsiane i nie zawsze udaje mi się wysikać na zapas”

Na koniec autorka wpisu poprosiła internautki, aby w komentarzach opowiedziały na pytanie, na ile są uwięzione na smyczy moczowej. Okazało się, że brak dostępu do toalety jest dla wielu ogromnym problem:

„Ostatnio dużo podróżuję i złapałam się na tym, że celowo piję mniej płynów niż zwykle, aby uniknąć konieczności szukania miejsc z ogólnodostępną toaletą. Absurdem jest dla mnie płatność za skorzystanie z toalety np. na dworcu głównym PKP we Wrocławiu i to aż 4 zł”

„Jestem młoda, zdrowa, sprawna i żyję w 2023 roku. Czytając o planowaniu trasy, pomyślałam o tym, że w dniu kilkugodzinnej podróży nie piję rano żadnych płynów, a w trakcie samej podróży zdecydowanie za mało”

„Dochodzę do wniosku, że brak toalet przyczynia się nie tylko do ograniczenia życia społecznego i swobody przemieszczania, ale też do niezdrowego odwodnienia organizmu”

„’Wychodzimy! To ja się jeszcze tylko wysikam’ – wiecie, że to nie jest normalne? Szwedki przecierały oczy, jak im powiedziałam, że u nas każdy sika przed wyjściem z domu”

Mam stwardnienie rozsiane i nie zawsze udaje mi się wysikać na zapas (a przecież w ogóle się nie powinno tego robić, bo to niezdrowe) i potem jest mocny stres albo i kapitulacja, gdzieś w krzakach. Mam nadzieję, że w przestrzeni publicznej pojawi się więcej toalet, a te w sklepach będą lepiej dostępne i oznaczone”

Aktualnie, w 7. miesiącu ciąży, czasem samo wyjście z mieszkania poprzedzone jest kilkoma wejściami do toalety. A na mieście to chyba sikałam już we wszystkich możliwych knajpach po drodze do pracy”

„Chodząc kiedyś dużo na piechotę, najczęściej z pracy do domu (ok. 2h spaceru) miałam wyznaczone trzy toalety po drodze. Dawało mi to poczucie komfortu, a nawet bezpieczeństwa…”

Magdalena Milert – kim jest?

Magdalena Milert to architektka i urbanistka. Na swoim profilu @pieing opowiada o gospodarce przestrzennej, architekturze, urbanistyce oraz psychologii i przestrzeni. Obserwuje ją 70 tys. osób.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Magdalena Milert (@pieing)

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: