„Uwielbiam dzieci i to, co robię, to jest dla tych dzieci, co już chodzą po ziemi i dla tych, które przyjdą na świat. Ale sama nie chcę mieć dziecka. W jakim świecie miałoby żyć?” – mówi Monika Sadkowska, działaczka na rzecz klimatu i praw obywatelskich
Monika Sadkowska – ekoaktywistka, kiedyś aktorka i kulturoznawczyni, dziś działaczka na rzecz klimatu i praw obywatelskich. Nie chce mieć dzieci, chociaż je uwielbia. Nadszedł zły klimat na macierzyństwo i ten społeczny i dosłowny.
Ewa Kaleta: Jak się zaczęła twoja historia z klimatem?
Monika Sadkowska: 10 lat temu coś do mnie dotarło, zapytałam naukowca, starszego mężczyznę, o zmiany klimatyczne. Dostałam od niego odpowiedz: „Klimat zmieniał się zawsze”. Machnęłam ręką. Uznałam, że jest autorytetem i przecież się zna. Zaufałam poukładanej formułce, którą wygłosił.
Potem grałam w spektaklu o zmianach klimatycznych, byłam zajęta rolą, byłam aktorką ignorantką, byłam oklaskiwana, ale temat spektaklu mnie nie poruszył. Sztuka nie zawsze zmienia świat…
Do aktywizmu trafiłam poprzez gniew. Trafiła do mnie kampania informacyjna na temat umów inwestycyjnych, które maja chronić tak zwany „wolny handel”, a które są skokiem na prawa obywatelskie i są próbą spieniężenia kolejnych obszarów życia ludzi i natury.
Jak ta wiedza z pola ekologii, praw obywatelskich na ciebie wpłynęła?
To bardzo dynamiczna dziedzina wiedzy. To taka sinusoida. Może na początek powiem, że zawsze chciałam mieć ciekawe życie i przyznaje, że właśnie takie mam. Świadomość tego, co się dzieje z klimatem sprawiła, że cieszę się życiem, nie marudzę, nie wkurzam się, że jest taka, czy inna pogoda, cieszę się ze jest. Cieszę się, że jestem najedzona, mam ciekawą pracę, że poznaję ciekawych ludzi.
”Uwielbiam dzieci i to co robię, to jest dla tych dzieci co już chodzą po ziemi i dla tych, które tak jak twoje, przyjdą na świat. Kiedy patrzę na młodych aktywistów, to myślę, że oni są prawdziwą siłą, bo walczą dla siebie i swojej przyszłości”
Kocham każdy moment, dużo więcej się śmieję od kiedy wiem, że przyszłość nie jest taka różowa.
A lęk? Depresja? Świadomość nadchodzących zmian?
Na początku to są głównie trudne emocje. Potem przychodzi ciągle nowa wiedza, która jest modyfikacją wcześniej zdobytych informacji. Nigdy nie zapomnę, kiedy do mnie docierało, że owad albo roślina na którą patrzę, to gatunek na który został wydany wyrok. Jeśli gatunek jest zagrożony, nie znaczy że zawsze będzie zagrożony, nie, zagrożenie ma to do siebie, że w pewnym momencie się realizuje, nadchodzi i mówi: „Koniec zabawy”.
Nigdy wcześniej nie doceniałam przyrody, tak jak teraz. Czuję ogromną wdzięczność do niej, bo zawdzięczam jej swoją egzystencję.
Trudne emocje doprowadzają do rezygnacji. Dobry jest gniew, bo jest energią do działania. Za jednymi zmianami nadchodzą kolejne, np.: przejście na weganizm, zmiany trybu życia. Czasem dla przyjaciół to, co robimy jest niezrozumiałe, szczególnie jeśli zależy im na konsumowaniu i nie zastanawianiu się nad konsekwencjami. Więc jeśli się zmieniasz, to może okazać się, że nie pasujesz do dawnych znajomych.
Poczułaś to na własnej skórze, została odrzucona za swój ekologiczny aktywizm?
Nie jestem taką osobą, której inni mieliby odwagę mówić, co ma robić czy jakoś wygłaszać swoje sądy.
Z niektórymi ludźmi rozeszły nam się ścieżki. Wiesz, ja uważam, że każdy ma prawo szukać swojego szczęścia, ja moje widzę w aktywizmie. Czasem pojawiają się ludzie i znikają. Niektórzy znajomi długo mnie wspierali, ale w pewnym momencie mieli już dość tematu końca świata, też to rozumiem. Nie palę mostów. Przychodzą różni ludzie na różny okres czasu i też nie mam pretensji, czasem ktoś wpadnie i wymyśli fajne hasło i znika. Cieszę się z tego, że wpadł bo może bez niego, nie mielibyśmy dobrego hasła.
Jeśli w pewnym momencie ktoś czuje aktywizm to jest za dużo i przeszkadza mu to w zdobywaniu szczęścia, to kim ja jestem żeby mówić mu co ma robić?
Aktywizm kojarzy się z gniewem, sprzeciwem, buntem. To trudne emocje, czy to znaczy, że jesteś ciągle w takich emocjach?
Generalnie aktywiści dzielą się na dwa plemiona, są motywowani złością albo miłością. Niektórzy czują gniew i chcą walczyć z niesprawiedliwością, a inni widzą w naturze harmonię i chcą ją za wszelką cenę chronić. Bardzo potrzebna nam jest społeczność, bo ci którzy są przeciążeni goryczą mogą spotykać tych z przesłaniem miłości. Najgorsza jest obojętność.
To wszystko doprowadziło cię do decyzji żeby, nie mieć dzieci?
Uwielbiam dzieci i to co robię, to jest dla tych dzieci co już chodzą po ziemi i dla tych, które tak jak twoje, przyjdą na świat. Kiedy patrzę na młodych aktywistów, to myślę, że oni są prawdziwą siłą, bo walczą dla siebie i swojej przyszłości. Nikt im nie powie, że zarabiają na tym.
Wracając do dzieci, w moim kraju nie ma dobrych warunków dla matek. Od tej świadomości się zaczęło. Gdybym urodziła dziecko, musiałabym być zdana na przyszłego męża. Zaczęłam sobie zadawać pytania, jaka jest rola matki w świecie, zaczęłam się zastanawiać, czy ja jestem w stanie zapewnić godne życie mojemu dziecku, w turbo kapitalizmie. Wartości rodzinne są u nas głównie deklarowane, ale to tylko deklaracje – ten kraj nie wspiera rodziców adekwatnie do odpowiedzialności i trudów, jakie przyjmują na siebie. Rodzic, to jak zawód zaufania publicznego – całemu społeczeństwu powinno zależeć na tym, żeby wychowywali dzieci na ludzi, dla których ważniejsze jest coś więcej, niż desperackie zarobienie pieniędzy w jednym miejscu i wydanie w ich innym. Sprowadzanie wszystkiego do pieniędzy pozbawia nasze życie trójwymiarowości i wystawia nas na wyzysk. Byłam zaręczona i stanęłam przed bardzo poważnymi pytaniami o przyszłość, już nie tylko moją, ale i świata dla mojego dziecka. W jakim świecie miałoby żyć moje dziecko? Także w kontekście zmiany klimatu.
”Uważam, że to naturalne, że jeśli się miało szczęśliwe dzieciństwo, to chce się przekazać to szczęście dalej. Co ja mogę powiedzieć, jeśli ktoś chce pomnażać szczęście na świecie w ten sposób? Dlaczego miałabym się wymądrzać i dawać rady?”
Czy to jest poświęcenie? Czy to altruizm z twojej strony?
Nie widzę innego tak mocno angażującego mnie działania. Być może altruistyczne z mojej strony jest wspieranie Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Czasem sobie myślę, że wyjadę do innego kraju, który na serio przygotowuje się na nieuchronne kłopoty związane ze zmianą klimatu. Dlaczego nie? Niech zostaną tutaj w tym kraju, wypierającym wiedzę o groźnych faktach, ludzie, którzy wypierają fakty? Po co mam im tutaj psuć nastrój? Ale wtedy sobie myślę: „To nie jest moja zasługa, że jestem białą kobietą, z prawami wyborczymi i wykształceniem. Pewne szanse przypadkiem dostałam i jestem bardzo uprzywilejowana”. Dlatego wykorzystam te okoliczności, żeby zrobić jak najwięcej, bo ci, co mają gorzej z powodu zmian klimatu – mają za mało jedzenia, wody czy wszystko, co mieli zniszczył tajfun, nie mogą działać w tej sprawie tak skutecznie, jak ja.
Rozumiem te idee, ale jak to się przekłada na twoje wieczory? Na twoje osobiste potrzeby? Jak się realizujesz jako kobieta w ramach aktywizmu?
Mam bardzo ciekawe życie. Jestem egoistką – spełniam swoją potrzebę ratowania świata, żeby dzieci, które nie są moje, miały gdzie bezpiecznie żyć. Nie miałam nigdy potrzeby, żeby mieć dziecko. Jak to brzmi, „mieć” dziecko! Jakby to było o posiadaniu. O kobietach, które nie chcą rodzić dzieci mówi się, że są egoistkami. Jeśli egoizm to pójście za własną potrzebą, czym w takim razie jest urodzenie dziecka, jeśli czuje się taką potrzebę? Czy nie egoizmem? Zwłaszcza, że na Ziemi naprawdę nie potrzeba więcej ludzi. Prawie 30 proc. masy lądowych kręgowców na świecie to ludzie, prawie 70 proc. to zwierzęta hodowane na jedzenie dla ludzi. Klika procent to te słynne dzikie zwierzęta. Więc gdzie jest ten egoizm?
Moja indywidualność jest dla mnie bardzo ważna. Zależność finansowa, trudność w znalezieniu pracy po urodzeniu dziecka, to sprawiło, że to macierzyństwo się oddaliło. Musiałabym borykać się z miejscem w żłobku, potem w przedszkolu, potem jest problem z miejscem w szkole, potem studia, które kosztują, a potem jeszcze często okazuje się, że dla młodych nie ma pracy. Nie chcę tak, nie chce, żeby chory system układał mi życie. Mam 39 lat i to już jest wiek, kiedy wiele razy usłyszało się od ludzi, od społeczeństwa, że to ostatni dzwonek na dziecko. Społeczeństwo oczekuje, ale nie daje zasobów.
”Jestem egoistką – spełniam swoją potrzebę ratowania świata, żeby dzieci, które nie są moje, miały gdzie bezpiecznie żyć. Nie miałam nigdy potrzeby, żeby mieć dziecko”
Uważasz, że kobiety nie powinny rodzić dzieci ze względu na trudności społeczne i zmian klimatyczne?
Nie chcę odpowiadać na takie pytanie. Nie będę mówić ludziom co mają robić, bo sama tego nie lubię. Uważam, że to naturalne, że jeśli się miało szczęśliwe dzieciństwo, to chce się przekazać to szczęście dalej. Co ja mogę powiedzieć, jeśli ktoś chce pomnażać szczęście na świecie w ten sposób? Dlaczego miałabym się wymądrzać i dawać rady? To jest bardzo ważna decyzja – jej konsekwencje poniosą podejmujący decyzję i ich dziecko. Mnie nic do tego.
Kiedy czyta się artykuły o zmianach klimatycznych, można się naprawdę wystraszyć. Tym bardziej jeśli ma się dziecko, właśnie się je urodziło albo za chwilę się urodzi. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji?
Dobrze jest zdawać sobie sprawę, co się dzieje na świecie. Najlepiej jest też w odpowiedzi na to działać. Strach, poczucie bezradności, to trudne emocje i działanie je rozpuszcza. Można wejść w organizacje, dawać wsparcie. Można powiedzieć – „Mam dzieci, więc nie mam czasu na aktywizm”, a można – „Mam dzieci i właśnie dlatego, będę działać aktywistycznie”. Obie odpowiedzi są logiczne. Prawda? Wychowywanie dzieci najlepiej jak się da, też jest aktywizmem i może się zamienić, w pewnym momencie, w zmienianie świata w najlepszy jak się da – dla swoich dzieci. Oba modele działania można łączyć albo stosować być naprzemiennie. Mogę przez jakiś czas być w domu z dzieckiem, a potem z nim iść na protest, pokazać mu, że jestem silna, rozumiem świat, razem z nim domagać się i egzekwować pozytywne zmiany.
Polecamy
Wodę w butelkach zostawmy na czas kryzysu. W innych wypadkach to tylko chwyt marketingowy
Wyższe opłaty za marnowanie żywności. Resort rolnictwa szykuje zmiany. „Przepis obejmuje wszystkie placówki”
Gdzie wyrzucać blistry i opakowania po lekach? Nie popełniaj tego błędu
Na rynku w Łęcznej usmażył jajecznicę. Miał do dyspozycji tylko patelnię, jajka i rozgrzane płyty chodnikowe
się ten artykuł?