Przejdź do treści

Tomasz Waleczko: Łatwiej jest zostać w zapiekłej złości z poczuciem racji, niż wybaczyć. Ale to nam się w ogóle nie opłaca

Tomasz Waleczko / archiwum prywatne
Tomasz Waleczko / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Jeżeli nie jesteśmy pewni, czy komuś wybaczyliśmy, albo mamy problem z uznaniem jakiejś swojej dawnej krzywdy, możemy spojrzeć, jakie emocje się w nas rodzą, kiedy wspominamy dane wydarzenia czy daną osobę. Jeśli nadal są one silne, destabilizujące, a pretensji na poziomie myśli w nas nie ma, to może warto, żeby się pojawiły, by w końcu tą swoją krzywdę wydobyć na światło dzienne, przeżyć ją, odżałować siebie i dopiero wtedy pomyśleć “rozumiem, dlaczego tak się działo, odpuszczam” – mówi Tomasz Waleczko, trener Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

 

Ewa Bukowiecka-Janik: Wybaczanie ma dobrą sławę. Kojarzy się z pojednaniem, akceptacją sytuacji, swoich doświadczeń. Wybaczenie to zawsze słuszny krok?

Tomasz Waleczko: Wybaczanie to dobrowolne, intencjonalne odpuszczenie i jednocześnie zaprzestanie zwracania uwagi na to, co osoba, której wybaczamy, robi. W języku angielskim wybaczenie znaczy zapomnienie, z kolei w starożytnej Grecji – puszczenie wolno, żeby to, co mamy wybaczyć, nie trwało. I ten ostatni składnik wybaczenia wydaje mi się psychologicznie najważniejszy – co wybaczenie daje mi, a nie osobie, której wybaczam.

W tym kontekście przebaczanie jest bardzo ważne i powinno nastąpić zawsze, bo kiedy nie umiemy czegoś odpuścić, to z tym żyjemy. To jest najtrudniejsze psychologicznie, to jest moja zadra, mój resentyment, przez który nie potrafię dalej funkcjonować. Przeciwieństwem przebaczenia jest przytrzymanie się przy czymś, pozostanie w zajadłości. W etycznym sensie wybaczanie jest odpuszczaniem wrogom win, w psychologicznym uwalnianie siebie. W psychologicznych badaniach Boba Enrighta wykazano silny związek wybaczenia z nadzieją, że można będzie żyć inaczej i w efekcie z redukcją stresu.

Ale wybaczać można też głupio i mądrze.

Co to znaczy?

Możemy puścić krzywdę wolno i powiedzieć sobie: 'Rozumiem, że ten człowiek się nie zmieni. Nie mam pretensji, bo być może on ma z czymś kłopot, ale nie chcę już mieć z nim nic do czynienia’. To będzie mądre wybaczanie. Głupio wybaczać znaczy naiwnie wierzyć, że już więcej nie zostanę skrzywdzony.

Myślę, że kwestia wybaczenia przy jednoczesnym zerwaniu relacji to częsty dylemat osób dorosłych, które zostały skrzywdzone przez rodziców. Z jednej strony chcą mieć z nimi relację, bo to dalej ich rodzice, z drugiej jest im trudno usiąść przy wigilijnym stole i podzielić się opłatkiem.

Tu się pojawia pytanie, co chcemy osiągnąć. Czy chcemy wybaczyć, by samemu już nie męczyć się z dawnymi krzywdami, czy liczymy na skruchę z drugiej strony, zmianę postawy i pojednanie.

Jeśli nie wybaczyliśmy rodzicom i każdego roku przed Świętami mamy ten sam dylemat – jechać czy nie jechać – to każdego roku przeżywamy swoje krzywdy od nowa. Czujemy się samotni, odrzuceni, mamy w sobie złość i wokół tych uczuć kręci się cały nasz przedświąteczny czas. Jeśli odwiedzimy rodziców, znów wysłuchamy wszystkich przykrych komentarzy i nie mamy w sobie tej otwartości na przebaczenie, to pogorszymy i relację, i swój stan. Bo przecież trwanie w złości i krzywdzie wpływa na nasz układ nerwowy, na nasze zdrowie. W takiej sytuacji na pewno lepiej dla nas, jeśli zostaniemy w domu.

Sławomir Prusakowski, psycholog, trener i ekspert SWPS

Jeśli nie jesteśmy w stanie przebaczyć, nie potrafimy też pogodzić się z tym, że rodzice się nie zmienią, musimy poszukać rozwiązania, które nie będzie pogarszało sytuacji. Natomiast warto też pomyśleć o tym, co mogę zrobić, żeby przebaczyć. Warto wziąć za to odpowiedzialność. Zapytać samego siebie, czego potrzebuję, by rodzicom wybaczyć, nawet jeśli mielibyśmy się z nimi nie spotykać. Bo ta krzywda i tak w nas żyje i nas podtruwa. Łatwiej jest zostać w zapiekłej złości z poczuciem racji, ale to nam się w ogóle nie opłaca.

Są badania, które pokazują, że przebaczenie obniża się ciśnienie krwi, cholesterol, napięcie mięśniowe. Spada ryzyko depresji. Wybaczając innym, robimy sobie lepiej. Kiedy przejdziemy przez ten proces, może się okazać, że przedświąteczny czas przestanie być dla nas taki trudny i przykry. Warto zawalczyć o swoją gotowość do przebaczenia. O refleksję, empatię i nadzieję na przyszłość dla siebie, nawet jeśli nie ma nadziei na naprawę relacji.

Łatwo powiedzieć, kiedy krzywda jest potężna.

To prawda, wybaczenie, zwłaszcza kiedy po drugiej strony nie ma skruchy, kiedy krzywda, jaką nam zadano jest olbrzymia, jest ekstremalnie trudnym procesem. Ale to nie oznacza, że wybaczyć się nie da.

Np. kobiety pozostające w sytuacji przemocy domowej, będą głupio wybaczać, jeśli nadal będą się narażały na krzywdę. Mądrze wybaczą, jeśli puszczą tę krzywdę wolno, ale też zadbają o swoje granice, bezpieczeństwo, zdrowie, poszukują wsparcia. Trwanie w naiwnej wierze, że to był ostatni raz, uniemożliwia zmianę swojej sytuacji. Dlatego jest to głupie wybaczanie. W osobie, która mądrze wybacza, może się zrodzić nawet współczucie wobec sprawcy – kiedy spojrzymy z jej perspektywy i dostrzeżemy, że przemocowość wynika z cierpienia, zagubienia, niemocy. Natomiast to współczucie, bardzo kontrowersyjne w tym kontekście, nie kłóci się z tym, by od tego człowieka odejść. Może ono towarzyszyć współczuciu sobie.

Żeby nastąpiło przebaczanie po pierwsze musimy sobie uzmysłowić, że dzieje nam się krzywda. Po drugie zobaczyć, że to poczucie krzywdy niszczy nam życie. Potem potrzebujemy zrozumieć czyjeś motywy. Zrozumienie nie równa się akceptacji czy zgodzie, ale pozwala przestać rozpamiętywać swoją krzywdę. Pozwala w jakiś sposób ruszyć w dalszą drogę. Odzyskać swoją własną siłę, niezależnie od doznanej krzywdy. Dzięki temu rana zaczyna się zabliźniać, a my zaczynamy podążać własną niezależną od drugiej osoby drogą.

Są takie historie, w których ludzie przebaczają komuś po wielu wielu latach pod wpływem jakiegoś impulsu. Np. rozpadają się kolejne moje związki i w końcu dochodzę do wniosku, że przyczyną jest moja pielęgnowana przez lata krzywda, którą zadał mi mój pierwszy partner, o którym nie myślałam nigdy jako oprawcy. I dopiero jak przepracuję tę krzywdę, uznam swój ból, mogę przebaczyć i zbudować trwały dobry związek. Dlaczego tak się dzieje?

Powodów może być wiele, ale ogólnie rzecz ujmując, konfrontowanie się ze swoją krzywdą, z bólem i cierpieniem jest bardzo trudne. Czasem tak trudne, że łatwiej to zepchnąć, zbanalizować i w swoich oczach usprawiedliwiać oprawcę, albo brać winę za swoje krzywdy na siebie. Tłumaczenie sobie, że zasłużyłem.

To się często dzieje w związkach z osobami uzależnionymi, one często nie radząc sobie ze swoim nałogiem, zwalają winę na przykład na najbliższych, a ci z czasem zaczynają w to wierzyć. Zwłaszcza jeśli w dzieciństwie nauczono ich, że to przeze mnie tata krzyczy, albo pije i bije.

Trzymając się rozróżnienia na wybaczanie głupie i mądre: jeśli codziennie wybaczamy, np. czyjeś picie, mimo że przez to cierpimy, ale wmawiamy sobie, że to nasza wina albo że alkoholizm to choroba i chory nie ma na nią wpływu, to jest to głupie wybaczanie. Mądrym wybaczeniem będzie powiedzenie – to, co robisz mnie krzywdzi, rozumiem, że jesteś chory i może nie umiesz inaczej, ale ja nie zgadzam się na takie traktowanie, bo to, co ja czuję jest dla mnie ważniejsze niż twoje motywy. Możemy wybaczyć w sensie moralnym – rozumiem, że pijesz, jesteś chory, bardzo ci współczuję – ale nie wybaczyć w sensie psychologicznym.

Żeby nastąpiło przebaczanie po pierwsze musimy sobie uzmysłowić, że dzieje nam się krzywda. Po drugie zobaczyć, że to poczucie krzywdy niszczy nam życie. Potem potrzebujemy zrozumieć czyjeś motywy. Zrozumienie nie równa się akceptacji czy zgody, ale pozwala iść dalej

Moralne wybaczanie jest trochę inne, bo w nim ważny jest drugi człowiek. W psychologicznym wybaczeniu chodzi o nas, o nasz spokój i naszą korzyść. Kiedy wybaczamy tylko w sensie moralnym, możemy uwikłać się w sytuacji, w której nie będziemy mieć pretensji do drugiej strony, będzie nam się wydawało, że wybaczyliśmy, a jednocześnie ciągle będziemy cierpieć, nie będziemy mogli sobie z tą krzywdą poradzić.

Jeżeli nie jesteśmy pewni, czy komuś wybaczyliśmy albo mamy problem z uznaniem jakiejś swojej dawnej krzywdy, możemy spojrzeć, jakie emocje się w nas rodzą, kiedy wspominamy dane wydarzenia czy daną osobę. Jeśli nadal są one silne, destabilizujące, a pretensji na poziomie myśli w nas nie ma, to może warto, żeby się pojawiły, by w końcu tą swoją krzywdę wydobyć na światło dzienne, przeżyć ją, odżałować siebie i dopiero wtedy pomyśleć: “rozumiem, dlaczego tak się działo, odpuszczam”.

Zna pan taki termin jak radykalne wybaczanie? Polega ono na tym, że w jednym momencie koncentrujemy wszystkie swoje krzywdy, również te największe i puszczamy je wolno. Wybaczamy wszystko wszystkim, bezwzględnie, by się uwolnić i iść dalej.

Znam tę metodę. Ja bym proponował codzienne mądre wybaczanie, zamiast radykalnego. Abstrahując już od tego, czy w ogóle da się doprowadzić siebie do takiego stanu, w którym nagle wszystko puszczamy. Radykalne wybaczanie to jedna z tych metod, które bardzo obiecująco brzmią – jednym “trikiem” usuwam wszystkie swoje krzywdy. Magiczne sztuczki są bardziej kuszące, niż wchodzenie w długie, bolesne, pracochłonne procesy, natomiast mogą być niebezpieczne, a na pewno nieskuteczne. Czasem pojedyncze spotkanie, wydarzenie, uwolnienie emocjonalne może być początkiem drogi.

Mówiąc o codziennym wybaczaniu, mam na myśli sytuację, w której codziennie skonfrontujemy się z jakąś swoją krzywdą, która nam się tu i teraz przydarzyła, pochylimy się nad nią, zadbamy o siebie, spojrzymy na motywy drugiej osoby ze zrozumieniem i zrobimy coś, by się zabezpieczyć. Jeśli w związku codziennie zdarzają nam się jakieś sprzeczki, kłótnie, to idąc ścieżką mądrego przebaczenia, jesteśmy w stanie codziennie budować dobrą relację, codziennie dokładać do niej cegiełkę. Pielęgnując żal i krzywdy, psujemy tę relację, bo prędzej czy później czara goryczy się przepełni. Stosując codzienne mądre wybaczanie, nie doprowadzimy do sytuacji, w której poczujemy potrzebę radykalnego wybaczania.

Natomiast potrafię sobie wyobrazić, że po takie intensywne obiecujące metody sięgają osoby, które żyją z ogromną krzywdą i kompletnie nie wiedzą, jak w ten proces przebaczenia w ogóle wejść.

Praca z krzywdą, traumą czy doświadczeniem przemocy wymaga ogromnej delikatności. Formalne, dobre jakościowo wspieranie ludzi w kryzysach ma swoje warunki brzegowe. Po pierwsze, jest dobrowolne, czyli ani trener, coach, czy terapeuta nie narzuca nam, co mamy zrobić, jakiej techniki użyć czy czegoś dokonać. Nie może też mówić klientowi, że jest już na coś gotowy. To klient musi sam świadomie stwierdzić, na co się decyduje i na co jest gotowy, musi określić, czego chce, a czego na pewno nie chce.

Druga sprawa to dostępne metody. Mamy metody psychoterapeutyczne, a w ramach nich różne nurty, mamy przykładowo szamanizm, bioenergoterapię, suplementację, tworzenie zdrowych przestrzeni, również szeroką ofertę rozwojową (różnie realizowaną): coaching, mentoring, tutoring. Ludzie będą wybierać różne rzeczy, w zależności od tego, na co w danej chwili czują się gotowi, i to jest trzecia rzecz – z jaką intencją wybierają metody pomocowe. Powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jestem gotowy do długiej pracy, w jaki sposób coś intensywnego i krótkiego miałoby spowodować przełom w moim życiu. Czy nie jest tak, że chciałbym, żeby coś z zewnątrz za mnie zadziałało w sposób magiczny. Powstaje pytanie, czy będzie to trwała zmiana i jakim kosztem – co z resztą mojego życia, wartości.

Co pomaga wybaczyć, jeśli nie ma szans na skruchę z drugiej strony?

Są techniki, które polegają na pracy z pustym krzesłem, czyli inscenizujemy sytuację rozmowy z tym, któremu mamy wybaczyć. Jest też pisanie listu, które jest bardzo uwalniające, stosuje się tę technikę również, kiedy potrzebujemy wybaczyć samemu sobie.
Wybaczenie samemu sobie wydaje mi się trudniejsze niż wybaczenie innym.
Żeby wybaczyć samemu sobie potrzebne jest poczucie własnej wartości. Bo bazowo poczucie własnej wartości to wiara, że mam wpływ na rzeczywistość. Jeśli nie mamy tej wiary, to nie mamy jednocześnie nadziei, że nasz stan, nasza sytuacja może się jakoś poprawić.

Są badania, które pokazują, że przebaczenie obniża się ciśnienie krwi, cholesterol, napięcie mięśniowe. Spada ryzyko depresji. Wybaczając innym, robimy sobie lepiej

Powiedzmy, że popełniliśmy jakiś błąd, zawaliliśmy ważny temat i kompletnie nie wierzymy, że jesteśmy w stanie coś z tym zrobić. Im dłużej będziemy pluć sobie w brodę, zamiast działać, tym większe będzie nasze poczucie winy i pretensje do siebie. Ale jeżeli wierzę, że mam wpływ na sytuację, to wybaczę sobie i naprawię swój błąd.

Nie wybaczając sobie, pozbawiamy się wolności. Wybaczanie w sensie moralnym czy etycznym to danie szansy drugiej stronie. W odniesieniu do siebie – to danie sobie szansy. Jeśli nie jesteśmy dla siebie ważni, sami siebie oceniamy bardzo krytycznie, negatywnie się do siebie samych odnosimy, trudno nam będzie dać sobie szansę.

Skąd się bierze umiejętność wybaczania samemu sobie? Są osoby, którym to przychodzi lekko, a innym z trudem albo wcale.

Dziecko od początku swojego życia kocha mamę na 100 procent, mama jest idealna. Potem dorasta i próbuje wolności. Na chwilę się oddala, robi coś po swojemu i ma wyrzuty sumienia, że zrobiło coś wbrew idealnej mamie, boi się jej, ale mama wybacza i przyjmuje je do siebie. To są takie mikroutraty i mikroprzebaczenia, które powtarzając się, kształtują w człowieku gotowość do wybaczania zarówno sobie, jak i innym. Kształtuje się poczucie, że mogę sobie ufać, że zasługuję na to zaufanie, że nie muszę być uległy, mogę robić po swojemu, a jednocześnie mieć z ludźmi bliskie relacje. To wszystko sprawia, że w dorosłym życiu mamy nadzieję, że nawet jeśli popełnimy błąd, to możemy go naprawić. Nie wymuszamy na sobie perfekcji, czy posłuszeństwa, tylko dajemy sobie kredyt zaufania, wybaczamy i idziemy dalej. Bez umiejętności wybaczania trudno jest dobrze żyć.

To jest pewien ideał. Ale rodzice często karcą za to „odchodzenie”, krytykują.

Tak, natomiast to nie oznacza, że jako dorośli jesteśmy skazani na nieumiejętność wybaczania. I że nie da się tym rodzicom wybaczyć. Możemy nigdy z nimi nie zbudować dobrej relacji, nie musi nastąpić rozmowa, w niektórych sytuacjach może być ona zbyt trudna do przeprowadzenia. Ale możemy wewnętrznie pogodzić się z tym, że oni tacy byli, są i będą na zawsze. To przykre, to źródło moich krzywd, ale ja to już zostawiam. Przestaję karmić swoją złość i swoje kompleksy, jestem gotowy myśleć o tym, jak ma wyglądać moje życie z tym, co mam dobrego.

Kiedy myślimy o tych dramatyzmach w przebaczaniu: „jak mógłbym przebaczyć w takiej sytuacji?!”, włącza nam się mózg gadzi, a nie boski. To powoduje, że zawężamy się do ataku albo do obrony i nie umiemy sobie nawet wyobrazić sytuacji przebaczenia. Najpierw trzeba przyjrzeć się swojej narracji na ten temat. Podobnie jest z narracją wokół Świąt. Niektórzy mówią, że Święta są fałszywe, nadmuchane i sztuczne. A to nie Święta takie są, tylko my je takimi czynimy, a ta narracja to nakręca.

Ludzie czasem wierzą, że Święta to magiczny czas, w którym samo się coś zmieni.

Samo się nie zmieni. To – na szczęście – my coś możemy zmienić. Bo jesteśmy sprawczy. Każdy z nas. Zamiast zarzucać Święta różnymi abstrakcyjnymi pretensjami, można potraktować je jako inspirację. Mogą być światełkiem. Dla wielu osób – i nie ma w tym nic złego – cały rok jest po to, by dobrze przeżyć Święta, bo tak bardzo są dla nich ważne. To może być ukoronowanie tego, w jakich relacjach żyjemy.

 


Tomasz Waleczko, trener II st. PTP, jego główny obszar działalności to szkolenia z zakresu umiejętności interpersonalnych. Prowadzi treningi interpersonalne, zwiększające umiejętności komunikacji, rozumienia i wyrażania emocji, budowania lepszych relacji z ludźmi

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: