Przejdź do treści

„Często słyszę od pasażerów, że jestem odważna i przebojowa. To zawód, w którym nie ma wielu kobiet” – mówi taksówkarka Anna Milczarczyk

Anna Milczarczyk / archiwum prywatne
Anna Milczarczyk / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Zazwyczaj reakcje są bardzo podobne: „ojejku, jadę z panią”, „jak fajnie, kobitka za kierownicą”. Niemalże zawsze słyszę standardowe pytanie, czy się nie boję w tych czasach jeździć taksówką i czy da się z tego wyżyć – opowiada Anna Milczarczyk, taksówkarka z Warszawy.

 

Klaudia Kierzkowska: Kiedy została pani kierowczynią taksówki?

Anna Milczarczyk: Przygodę z taksówką zaczęłam rok temu. Wszystko za sprawą mojego chłopaka, który również jest taksówkarzem. Wcześniej pracowałam w gastronomii, była to naprawdę ciężka i wyczerpująca praca. Spędzałam w niej po 13 godzin dziennie. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie myślałam, że kiedykolwiek będę prowadzić auto – nie miałam nawet prawa jazdy. Nie planowałam tego zmieniać, nie chciałam uczyć się jeździć samochodem. Dopiero mój partner zmotywował mnie do zmian.

Zapisałam się na kurs, zdałam egzamin. I to właśnie wtedy zrodził się pomysł kupienia drugiego samochodu i spróbowania swoich sił w nowej pracy. Zaryzykowałam. Choć miałam dużo obaw, pomyślałam, że jeśli nie odnajdę się za kierownicą, sprzedam samochód i wymyślę coś innego. Niestety, okazało się, że zgodnie z zobowiązującym prawem, by zostać taksówkarką, muszę mieć prawo jazdy od minimum 8 miesięcy. Poczekałam i po raz drugi udałam się do urzędu, gdzie przeszłam wszystkie wymagane formalności. Choć byłam pełna obaw, okazało się, że zarobkowa jazda samochodem jest naprawdę dla mnie, sprawia mi wielką przyjemność. Samochody stały się moim hobby.

Są potrzebne jakieś szczególne cechy charakteru, by się odnaleźć w tej pracy?

Mam wrażenie, że nie jest to praca dla każdego. Taksówkarz ma stały kontakt z ludźmi, rzadko kiedy jest sam. Codziennie zawożę do celu kilkanaście osób, czasami jest ich jeszcze więcej. Jedni są mili, drudzy zdecydowanie mniej. Każdy ma swoje lepsze i gorsze dni, swoje smutki i radości. Taksówkarz to taki trochę spowiednik, który musi umieć słuchać. Bardzo ważna jest empatia i stanowczość, trzeba uważać, żeby nikt nie wszedł nam na głowę.

Dla taksówkarza jazda samochodem nie może być smutnym obowiązkiem. Trzeba to po prostu lubić, bo w przeciwnym razie szybko się zmęczymy i będziemy mieli po prostu dość. Ważne jest skupienie i opanowanie, bo sytuacje zdarzają się naprawdę różne. Ktoś zajedzie nam drogę albo podjedzie niezgodnie z przepisami, my nie możemy przekląć ani się zdenerwować, bo przecież mamy klienta na pokładzie. Powinniśmy wykazać się dużym spokojem, a nie rzucać inwektywami.

Ostatnią kwestią jest samodyscyplina – my, „kierowcy taxi” sami ustalamy sobie godziny pracy. Nikt nam nie mówi – pracujesz od 8 do 16. Jesteśmy w pracy, kiedy chcemy, co z jednej strony jest ogromnym plusem. Wstaję, na spokojnie piję kawę, bez pośpiechu jem śniadanie i dopiero idę do pracy. W trakcie pracy można robić niezliczoną liczbę przerw, dzięki czemu możemy gdzieś podjechać, coś załatwić. Nikt nas z tego nie rozlicza. Sama jestem swoją szefową i dysponentką swojego czasu.

Większość osób kierujących taksówką to mężczyźni. Jak została pani przyjęta przez męskie grono?

Choć niektórzy panowie dziwią się, gdy zobaczą mnie za kierownicą, to zawsze są w stosunku do mnie mili i życzliwi. Pamiętam jednak pewną niemiłą sytuację, która przydarzyła mi się jakiś czas temu na dworcu w Warszawie. Zawiozłam klienta na dworzec, tam kończył się kurs. Pasażer zapłacił, wysiadł, a ja podjechałam na postój taksówek znajdujący się pod dworcem. Stanęłam ostatnia w kolejce, tak żeby nikomu „nie zabierać” klientów. Czekałam na kolejny kurs. I właśnie wtedy podjechał kolejny samochód z firmy przewozowej. Podszedł do mnie dobrze zbudowany mężczyzna, zapukał w szybę. Krzyczał i przeklinał, że nie mam prawa tu stać, że zabieram mu pracę. W pierwszej chwili pomyślałam, że może postój ten został przypisany do konkretnej korporacji, jednak na tabliczce nie było żadnego oznaczenia – był to postój dla każdego. Podeszłam do pana i zapytałam, dlaczego się tak zachował. Niestety zachowywał się jeszcze gorzej. Przestraszyłam się i odjechałam.

Spotkała się pani z dyskryminacją?

Na szczęście oprócz wspomnianej sytuacji nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego. Często słyszę od pasażerów, że jestem odważna i przebojowa. Komplementują mnie, że dobrze jeżdżę. Muszę jednak przyznać, że zanim zaczęłam pracę jako kierowca taksówki, miałam dużo obaw i wątpliwości.

Zazwyczaj reakcje klientów są bardzo podobne: „ojejku, jadę z panią”, „jak fajnie, kobitka za kierownicą”. Niemalże zawsze słyszę standardowe pytanie, czy się nie boję w tych czasach jeździć taksówką i czy da się z tego wyżyć. Odpowiadam klientom żartobliwie, że nie ma się czego bać, bo najczęściej wożę osoby do lekarza, pracy albo do znajomych. Czasami żartuję „a to powinnam się pani/pana bać?”. Zdecydowana większość klientów jest naprawdę sympatyczna i życzliwa, rzadko kiedy do mojej taksówki wsiadają osoby, do których lepiej się nie odzywać.

Taksówkarz powinien być miły, opanowany. Wiadomo jednak, że zdarzają się różni klienci. Zdarzyło się komuś wyprowadzić panią z równowagi?

Zawsze staram się być opanowana, cierpliwa i spokojna. Taki mam charakter. Staram się, by nawet najgorsze sytuacje na drodze nie wyprowadziły mnie z równowagi. Wolę ugryźć się w język, niż pokazać, że coś mnie zdenerwowało lub coś mi się nie spodobało.

Jechała kiedyś pani z agresywnym, pijanym pasażerem?

Oczywiście, kilka razy wiozłam pijanych panów, którzy wracali z imprezy. Ale choć byli pod wpływem alkoholu, byli mili i kulturalni, a nie agresywni. Zdarzyło się także, że pasażer kurs traktował jako terapię. Opowiadał o swoim życiu, problemach, narzekał na swoją kobietę. Jak się wtedy zachowuję? Daję się wygadać, słucham i przytakuję. Czasami sama zagaduję, by pasażer nie zasnął.

Najczęściej z moich usług korzystają osoby starsze, samotne, które na co dzień nie mają z kim rozmawiać. Kiedy wsiadają do taksówki, a za kierownicą widzą kobietę, zaczynają mówić. Rozumiem i słucham. Daję się wygadać, bo wiem, że nawet te kilka minut kontaktu z drugim człowiekiem jest dla nich naprawdę istotne.

Jaki jest najpopularniejszy typ pasażera?

Korporacja, w której pracuję, jest na rynku od ponad 20 lat. Ma swoich stałych klientów, którzy zawsze korzystają z jej usług. Najczęściej z moich usług korzystają osoby starsze, samotne, które na co dzień nie mają z kim rozmawiać. Kiedy wsiadają do taksówki, a za kierownicą widzą kobietę, zaczynają mówić. Rozumiem i słucham. Daję się wygadać, bo wiem, że nawet te kilka minut kontaktu z drugim człowiekiem jest dla nich naprawdę istotne.

Zastanawiam się, czy kiedy pracuje pani w nocy, czuję pani lęk?

Nie zdecydowałam się na pracę w nocy, jeżdżę tylko w dzień. Nie odważyłabym się na nocne kierowanie taksówką. Nigdy nie mamy pewności, w jakim stanie będzie pasażer, który zamówi kurs. Wiem, że zdarzają się różne nieprzyjemne sytuacje, dlatego nie chciałabym się niepotrzebnie narażać. Kiedy pracowałam w gastronomii, spędzałam w pracy 13-14 godzin. Pracowałam wieczorami, nocami, o nieludzkich porach dnia. To był naprawdę bardzo ciężki kawałek chleba. Zmieniłam pracę nie dlatego, żeby znowu tak ciężko pracować w nocy. Zazdrościłam mojemu partnerowi, że pracuje tyle, ile chce i kiedy chce. Obecnie najczęściej pracuję w godzinach 7-15, czyli można powiedzieć, że jak na etacie.

Zdarzyło się, że jakiś mężczyzna z panią flirtował?

Miałam parę razy taką sytuację. Niektóre z nich były nawet trochę niezręczne. Raz otrzymałam propozycję pójścia na kawę. Zawsze odpowiadam, że jestem zajęta i od razu zaczynamy rozmawiać o czymś innym. Jednak patrząc z perspektywy roku mojej pracy w korporacji, tylko garstka klientów zaczynała flirty. Naszymi stałymi klientami są najczęściej ludzie starsi, którym podrywy nie są w głowie, jednak miła rozmowa jak najbardziej.

W branży taksówkarskiej pracuje coraz więcej kobiet. Wyczuwalna jest kobieca solidarność?

Z tego, co wiem, na legalnych taksówkach nie pracuje wcale tak dużo kobiet. W całej naszej korporacji pracują tylko cztery kobiety, także to naprawdę niewiele. Być może na nielegalnych przewozach kobiet zatrudnionych jest więcej. Niestety zdarza się też i tak, że panie te nie mają uprawnień, by kierować taksówką. A czy wyczuwalna jest kobieca solidarność? Bardzo bym chciała, abyśmy my, kobiety, się wspierały. Jednak w dzisiejszych czasach trudno o taką prawdziwą solidarność, a na drodze na pewno nie jest ona wyczuwalna. Współczesne kobiety mają dużo męskich cech charakteru, często są bardzo zawistne. Zdarza się, że kobiety kierujące samochodem nie wpuszczą, nie ustąpią drugiemu kierowcy. Często odwracają głowy w drugą stronę i udają, że nie widzą, jakby specjalnie przyspieszają.

Z jakimi największymi wyzwaniami przyszło się pani zmierzyć w pracy?

Choć może się wydawać, że praca taksówkarza jest spokojna i bezproblemowa, to jednak rzeczywistość potrafi czasami zaskoczyć. Największym wyzwaniem jest znajomość miasta – o ile główne ulice poszczególnych dzielnic każdemu taksówkarzowi są doskonale znane, to te mniejsze potrafią zaskoczyć. Oczywiście korzystam z różnego rodzaju map i nawigacji w telefonie, ale i one potrafią być czasami zawodne. Zdarza się, że jakaś ulica jest zamknięta, nie da się dojechać do celu. I co wtedy? Liczy się taka intuicyjna znajomość miasta, umiejętność „kombinowania” i niepoddawania się. Z tej strony droga jest nieprzejezdna, spróbujemy na około. Niestety w Warszawie jest bardzo dużo remontów, co nie ułatwia taksówkarzowi pracy.

Często dużym wyzwaniem okazuje się umiejętność rozmawiania z ludźmi. Niektórzy mają bardzo specyficzny sposób bycia, inni opowiadają wszystkie swoje historie życiowe. Trzeba umieć rozmawiać, a przynajmniej słuchać. Nie wypada być mrukiem i gburem. To jednak praca polegająca na kontakcie z żywym człowiekiem, który wsiada do auta ze swoim nastrojem, historią, a jednocześnie jest klientem, dzięki któremu zarabiamy. Trzeba umieć to ze sobą pogodzić.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: