Przejdź do treści

„Udowodniłam sobie, że potrafię zrobić coś, co wydawało mi się wcześniej nieosiągalne. To, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną, nie ma żadnego znaczenia” – mówi surferka Iwona Kapcia

Iwona Kapcia
Iwona Kapcia / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Surfing to sport ekstremalny, dlatego starannie musimy wybierać dni, w których decydujemy się łapać falę. Patrzymy na wiatr, wielkość fal, zwracamy uwagę na to, czy mamy przypływ, czy odpływ. Nigdy nie powinniśmy być zbyt pewni siebie. Z pokorą musimy podchodzić do tego, co robimy na wodzie – opowiada Iwona Kapcia, surferka i projektantka mody eko. 

 

Klaudia Kierzkowska: Co sprawiło, że zakochała się pani w surfingu?

Iwona Kapcia: Moja siostra od wielu lat mieszka w Nowej Zelandii. Niespełna 10 lat temu zaprosiła mnie do siebie. Pewnego dnia z samego rana poszłyśmy na plażę, gdzie pokazała mi, jak zaawansowani surferzy radzą sobie z wodą. Nie ukrywam, byłam zachwycona. Zobaczyłam kobiety, mężczyzn w różnym wieku, na deskach różnej długości, którzy „bawili się” i cieszyli kontaktem z wodą. Pierwszy raz widziałam surferów na żywo, wcześniej jedynie mignęły mi przed oczami krótkie fragmenty w telewizji. Surferzy z wielką gracją ślizgali się po falach, nie wykonywali żadnych trudnych akrobacji. Cieszyli się chwilą, sportem, wodą. Bardzo chciałam spróbować. Po powrocie do domu, do Stanów Zjednoczonych, zaczęłam szukać szkół surfowania, okazało się, że wybór jest naprawdę duży.

To była miłość od pierwszego wejrzenia?

Jak najbardziej. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na żywo, w naturalnym habitacie osoby surfujące po falach, totalnie się zakochałam. Nie wiedziałam, czy będę umieć odnaleźć się w tym sporcie, ale postanowiłam zaryzykować. Nigdy nie uprawiałam regularnie sportu, nie byłam osobą atletyczną. Zazwyczaj ćwiczenia i sport po prostu mnie nudziły. W tym przypadku było inaczej. Od samego początku byłam bardzo zafascynowana wodną przygodą.

Surfing to trudny sport? Tylko dla wytrwałych?

Tak, zdecydowanie. Trudny i dla bardzo wytrwałych osób. Chcę jednak podkreślić, że swoją przygodę z surfingiem zaczęłam, mając 36 lat. Nie byłam wysportowana, na siłowni bywałam kilka razy w roku, kiedy postanawiałam sobie, że się za siebie wezmę. Po czym okazywało się, że ćwiczenia w zamkniętym pomieszczeniu bardzo mnie nudzą. Na taśmie na bieżni czułam się jak chomik w kółku.

Iwona Kapcia / archiwum prywatne

Iwona Kapcia / archiwum prywatne

Surfingu najlepiej uczyć się od dziecka, jednak jeśli ma się tylko chęci, można tak naprawdę zacząć w każdym wieku. Oczywiście nie mam zamiaru startować w profesjonalnych zawodach – chociaż nigdy nic nie wiadomo. Samo cieszenie się sportem i osiąganie z roku na rok pewnych postępów jak najbardziej jest możliwe. Do surfowania się nie zmuszam. Bardzo to lubię.

Po rozpoczęciu nauki z surfowaniem przeprowadziłam się do miejsca w Stanach Zjednoczonych, które umożliwia mi regularne, oczywiście w miarę możliwości czasowych, surfowanie. Po dwóch minutach spaceru jestem nad wodą. Wytrwałość jest niezbędna. Nie będę ukrywać, że przez pierwszych parę lat porażki zdarzają się częściej niż sukcesy. Często słyszę od osób, które zaczęły surfować w późniejszym okresie życia, że dopiero po 10 latach czują się bardziej zorientowane w tym sporcie i pewniejsze siebie. To prawda.

Od pierwszego wejścia na deskę i popłynięcia na fali moje życie całkowicie się zmieniło. Adrenalina i endorfiny, które wytwarzają się podczas ślizgania po falach, są dla mnie warte każdego wysiłku. Tego trzeba po prostu spróbować.

Gdzie surfowanie sprawia największą przyjemność?

Wszędzie gdzie można surfować! Surfowałam w Nowym Jorku, w Północnej Karolinie, w wielu miejscach w Kalifornii, w Peru, Nowej Zelandii. Chciałabym spróbować na Bałtyku. W niektórych miejscach warunki są lepsze, fala ma lepszy kształt, ale na ogół we wszystkich miejscach, w których można surfować, panuje dobra atmosfera. Surfowanie sprawia mi tak wielką przyjemność, że doceniam możliwość surfowania w każdym miejscu na Ziemi. Na desce czuję się niebywale. Jestem spełniona i szczęśliwa.

Od pierwszego wejścia na deskę i popłynięcia na fali moje życie całkowicie się zmieniło. Adrenalina i endorfiny, które wytwarzają się podczas ślizgania po falach, są dla mnie warte każdego wysiłku

Pamięta pani najtrudniejszy moment, jaki spotkał panią w wodzie?

Surfing to sport ekstremalny, dlatego starannie musimy wybierać dni, w których decydujemy się łapać falę. Patrzymy na wiatr, wielkość fal, zwracamy uwagę na to, czy mamy przypływ, czy odpływ. Nigdy nie powinniśmy być zbyt pewni siebie. Z pokorą musimy podchodzić do tego, co robimy na wodzie. Zawsze trzeba pamiętać, że na oceanie wszystko się może wydarzyć. Szacunek do matki natury jest tutaj naprawdę istotny. Nawet w najładniejszy i najspokojniejszy dzień może dojść do wypadku. Możemy źle zeskoczyć z deski, deska może nas uderzyć – szczególnie na początku przygody z surfowaniem.

Pamiętam, wyszłam kiedyś ze znajomymi, którzy radzili sobie o wiele lepiej ode mnie, na pohuraganowe fale, które są dużo większe i bardziej „brutalne”. Chciałam sobie udowodnić, że jestem już na takim poziomie, że mogę na te fale spokojnie wejść. Wypłynęłam, kiedy przyszły większe fale, wpadłam pod wodę, a kiedy chciałam zaczerpnąć powietrza, przykryła mnie druga fala. Przytrzymało mnie pod wodą, jedna fala za drugą łamała się nad moją głową. Zaczęło mi brakować powietrza, zaczęłam panikować, jednak na szczęście udało mi się wejść na deskę i dopłynąć do brzegu. Pół godziny siedziałam na piasku, łapałam powietrze i próbowałam się uspokoić. Surfując, trzeba być bardzo uważnym. Nie można przeceniać swoich umiejętności.

Zastanawiam się, czy surfing wpłynął na pani postrzeganie siebie, na samoocenę czy poczucie własnej wartości

Zdecydowanie tak. Miał ogromny wpływ. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę surfować. Sama sobie zaimponowałam. Nie przypuszczałam, że będę miała taką możliwość, że będę mieszkać tuż przy plaży. O wszystkim w pewnym sensie zdecydował przypadek. Gdyby moja siostra nie zabrała mnie nad wodę i nie pokazała, jak wygląda ten sport, nie byłabym tu, gdzie jestem teraz.

Wodę uwielbiałam od zawsze, ale o surfingu jako osoba urodzona i wychowana w Krakowie nigdy nie myślałam. Kiedy zaczęłam surfować, zauważyłam, że robię postępy, że daję radę – zaczęłam wierzyć w siebie. Nigdy specjalnie żaden sport mnie nie fascynował, moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Teraz naprawdę mogę się nią pochwalić. Odkryłam, że potrafię o siebie dbać, dzięki czemu mam nadzieję, że będę dłużej cieszyć się zdrowiem, dobrą kondycją i samopoczuciem.

Surfuję średnio przynajmniej raz w tygodniu, latem częściej, w zimę rzadziej. W Kalifornii warunki niemalże codziennie są świetne. Zrobiłam coś, co myślałam, że jest poza moim zasięgiem. Zobaczyłam, że jeśli to mogę zrobić, to na pewno potrafię też więcej. Odważyłam się i założyłam swoją firmę, w której produkuję ekologiczne stroje kąpielowe dla kobiet aktywnych w wodzie. Nabrałam dużo większej pewności siebie. Zawsze byłam dość nieśmiała, nie lubiłam występować przed grupą osób, rola lidera nie była dla mnie.

Można powiedzieć, że surfowanie pomaga pokonać walkę ze strachem, przełamać pewne bariery?

Tak, oczywiście. Znam osoby, które podczas nauki surfowania musiały pokonać naprawdę duży strach przed wodą. Im więcej ćwiczymy, im częściej wychodzimy na fale, tym bardziej przestaje nas to przerażać. Jednak niektóre osoby mają tak głęboko zakorzeniony strach, że mimo największych chęci nie odnajdą się w surfingu. Nigdy nie bałam się wody, zawsze ją lubiłam. Jednak sama nauka surfowania, ten ciągły kontakt z wodą pomógł mi przełamać inne bariery i lęki, z którymi się zmagałam.

Kiedy zaczęłam surfować, zauważyłam, że robię postępy, że daję radę – zaczęłam wierzyć w siebie. Odkryłam, że potrafię o siebie dbać, dzięki czemu mam nadzieję, że będę dłużej cieszyć się zdrowiem, dobrą kondycją i samopoczuciem

Zdarzyło się pani żałować, że rozpoczęła pani przygodę z takim, a nie innym sportem?

Nigdy! Niedawno zaczęłam uprawiać snowboarding, który jest również sportem deskowym. Odnajduję się również w jodze, ale to surfing jest moim ulubionym sportem. Jestem szczęśliwa, że moje dorosłe życie potoczyło się tak, a nie inaczej.

Rzuciła pani wcześniejszą pracę, w pełni zaangażowała się w surfing i rozpoczęła produkować ekologiczną markę strojów kąpielowych dla kobiet lubiących aktywność wodną. Skąd pomysł?

Im dłużej przebywałam wśród natury, tym bardziej zaczęło mnie boleć spędzanie ogromnej ilości czasu w biurze, przed komputerem. Do pracy dojeżdżałam 75 minut. Zrozumiałam, że marnuję swoje życie, że coś tracę, coś mi ucieka. Czułam się ograniczona. Surfować mogłam tylko w weekendy, gdzie w wodzie jest najwięcej osób, a warunki nie zawsze dobre. Już wcześniej myślałam, by przejść na swoje, a surfing jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził.

Jestem projektantką mody, od zawsze miałam ekologiczne podejście do tego, w jaki sposób żyję, co kupię, jakie produkty wybieram. W miarę upływu lat zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak bardzo moja profesja zanieczyszcza środowisko. Walka o to, by jak najtaniej wyprodukować produkt, nie patrząc na ekologiczne koszty, zaczęła mnie naprawdę boleć. Co więcej, kostiumy kąpielowe, w których surfowałam, były mało funkcjonalne. Z roku na rok powstaje coraz więcej marek dedykowanych osobom aktywnym w wodzie. 6 lat temu, kiedy zaczynałam przygodę z własną firmą, wybór takich strojów kąpielowych był naprawdę niewielki, a zwłaszcza jeśli chodzi o wersje ekologiczne.

Surfowanie to sport bardziej dla mężczyzn czy nie ma to większego znaczenia?

Nie ma to żadnego znaczenia. Owszem, mężczyźni mają wrodzone predyspozycje do uprawiania surfingu – są silni, czasem wytrwalsi. Często, jeśli myślimy o surfingu, widzimy młodą osobę na krótkiej desce (short bording). Mamy jednak też long bording – to zupełnie inny styl, bardziej spokojny, mniej agresywny i trochę łatwiejszy. Na dłuższej i grubszej desce łatwiej złapać falę, to takie tańczenie na falach. Short bording jest bardziej agresywny, pojawia się dużo więcej ruchów i akrobacji. Kobieta ma wybór. Niektóre panie są rewelacyjne w obydwu stylach, niektóre wybierają jeden z nich. Wszystko jest kwestią chęci i talentu.

Jak rozpocząć przygodę z surfowaniem? Co poradziłaby pani osobom, które chcą, ale boją się spróbować?

Polecam branie lekcji. Początkowo nie warto próbować na własną rękę. Doskonałym pomysłem jest wykupienie wycieczki surf camp czy obozu organizowanego w przepięknym miejscu. Można wykupić pakiet indywidualnych lekcji, nawiązać kontakt z instruktorem. Ćwiczenia i wytrwałość są kluczem do sukcesu.

 

Iwona Kapcia – wychowała się i urodziła w Krakowie. Studiowała w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie oraz na Akademii Sztuk Pięknych na kierunku konserwacji zabytków. W Stanach Zjednoczonych rozpoczęła swoją prawdziwą przygodę z modą. Po kilku latach założyła własną firmę Anowi Surfwear i rozpoczęła produkcję ekologicznych kolekcji strojów kąpielowych dla kobiet aktywnych w wodzie

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: