Przejdź do treści

„Bieganie po górach to doświadczenie totalne. Ciało ma dobry trening, dusza piękne widoki, a głowa radość, satysfakcję i poczucie spełnienia” – mówi Magda Ziaja-Żebracka, organizatorka festiwalu biegowego Tatra Fest

fot. Ariel Wojciechowski
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Bieg po górach to piękna sprawa – nie dość, że masz porządny trening, to jeszcze możesz go realizować wśród zachwycających krajobrazów na łonie dzikiej natury. Oczywiście, że biegi górskie są dla osób, które uprawiają ten sport. Natomiast do próbowania zachęcam każdego, bo obcowanie z górami może mieć przeróżne formy – mówi Magdalena Ziaja-Żebracka, dziewczyna z gór, mama i organizatorka festiwalu biegowego Tatra Fest w Zakopanem.

 

Ewa Bukowiecka-Janik: Zakopane to miasto, które ludzie znają głównie z Krupówek, a Tatry z ogromu turystów. To raczej nie kojarzy się z okolicznościami, w których można poczuć i pokochać góry…

Magdalena Ziaja-Żebracka: Wiem, że panuje takie przekonanie, i je rozumiem. Myślę jednak, że Tatry oferują znacznie więcej. Chociaż Tatry kojarzą się wielu osobom głównie z Morskim Okiem i Doliną Kościeliską, jest bardzo wielu turystów, którzy stawiają na wyzwania sportowe i poznawanie Tatr z mniej oczywistej perspektywy. Naprawdę sporo jest w Tatrach mniej popularnych szlaków wybieranych przez osoby szukające spokoju, oddechu i kontaktu z przyrodą.

Spokój i oddech podczas biegania?

No jasne, dla osób, które trenują biegi górskie, takie doświadczenie totalnie czyści głowę. Do tej pory organizowaliśmy jeden bieg na rok lub na dwa lata, ponieważ organizacja imprez na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego wymaga specjalnego pozwolenia. Teraz dostaliśmy pozwolenie na organizację imprezy każdego roku, więc postanowiliśmy stworzyć nową imprezę biegową Tatra Fest, która odbędzie w dniach 24-25 czerwca. Udało nam się również zdobyć licencję na Puchar Świata w biegach górskich WMRA. To wielki zaszczyt i cieszy mnie bardzo, że tak prestiżowa organizacja dołączyła do nas.

Kto bierze udział w tak nietypowych zawodach górskich? Tylko harpagany?

Profesjonaliści też, ale jednak głównie amatorzy. Mamy 3 dystanse dla dorosłych. Jeden to 10 km Tatra Cross. Drugi to Tatra Race Run – Chód Tatrzański na 24 km. To druga nasza edycja tej imprezy, a trzecia w ogóle, ponieważ jest to impreza zainspirowana pierwszym biegiem górskim w Polsce, który odbywał się w Polsce niemal 100 lat temu — w 1925 roku, pod nazwą Chód Tatrzański.

Góry to mój lek na stres. Totalnie czyszczą mi głowę. Dla mnie znaleźć czas, by pójść w góry, to świętość

Wow! Czy to oznacza, że odtworzyliście tę pierwotną trasę?

Tak, na tyle, na ile jest to w dzisiejszych realiach możliwe. Chód Tatrzański przebiegał w końcowej części górskiej po trasie, której już nie ma, ale poza tymi odcinkami odtworzony jest absolutnie wiernie. I to jest właśnie Puchar Świata WMRA (World Mountain Running Association) Silver Label. Co ciekawe, wtedy, w 1925 roku, bieg nie został dobrze przyjęty i nie kontynuowano idei wydarzenia.

Trzeci, najdłuższy nasz dystans, to Tatra Fest Bieg. Ma 65 km i jest jednym z najtrudniejszych biegów górskich ultra w Polsce. Przepiękny bieg – przez granie, wśród cudnych widoków. Stratuje bardzo wcześnie rano, dla niektórych kończy się „w południe”, ale są tacy, którzy dobiegają do mety późno w nocy.

65 km od rana do południa?! Po górach?!

Tak, mamy takich asów. A jeszcze weź pod uwagę, że ten bieg ma 5000 m przewyższenia, czyli tak, jakbyś 5 razy wbiegła na Kasprowy. To będzie szósta edycja tego wydarzenia.

Jako osoba, która biegaczy obserwuje z ławki albo kocyka na trawie, przychylam się do opinii sprzed stu lat, że to szalone.

A jednak staje się modne – na szczęście, bo jest bardzo potrzebne.

Tak?

Tak uważam. Bieg po górach to piękna sprawa – nie dość, że masz porządny trening, to jeszcze otaczają cię zachwycające krajobrazy na łonie dzikiej natury. Oczywiście, że takie biegi są dla osób, które uprawiają ten sport. Natomiast do próbowania zachęcam każdego. Bo wcale nie jest tak, że obcowanie z górami musi mieć dla nas jakąś jedną konkretną formę, np. wyłącznie kontemplacyjną.

Są osoby, które wybierają kontemplacyjne spacery, inni z kolei wycieczki edukacyjne, a jeszcze inni dynamikę i wysiłek. Ale te aktywności się nie wykluczają wzajemnie. Można taki bieg traktować jak formę sportu, a dla relaksu spacerować. Ponadto każda z nich ma miejsce w górach.

fot. Ariel Wojciechowski

Co poza treningiem w fajnych okolicznościach daje bieganie po górach?

To jest pytanie o to, co w ogóle daje nam sport. Każdy może mieć na to swoją odpowiedź.

A jaka jest twoja? Bo też biegałaś po górach, prawda?

Tak, dawniej dużo biegałam, startowałam trochę w zawodach, w szczególności w skialpiniźmie, teraz już nie startuję, ale biegam nadal. Dla mnie to ogromna satysfakcja, mega frajda. Musisz się skupić na pokonywaniu trasy, co totalnie pomaga odciąć się od bodźców tych „z dołu”. Trochę jak powrót do siebie samej. To jest też strzał endorfin i poprawa nastroju. Poza tym te cudowne widoki… To jest dwa w jednym – nie wyobrażam sobie tego samego efektu po przebiegnięciu kilku kilometrów na bieżni w siłowni.

No tak, jak biegniesz po bieżni, nie musisz uważać na to, jak stawiasz nogę i czy na pewno nie zgubiłaś trasy.

Dokładnie. To jest też wysiłek dla umysłu, bardzo wysoka uważność. Jesteś tu i teraz. Myślę, że to głównie dzięki temu biegi po górach są tak regenerujące i odstresowujące.

Co się dzieje w głowie podczas biegu?

Uważność! Po prostu. Na dłuższych dystansach trzeba umiejętnie rozłożyć siły, co wymaga znajomości swojego ciała. Trzeba być też czujnym na głód i pragnienie. Kiedy to już masz, taki bieg to obok wysiłku wielka przyjemność. To jest doświadczenie totalne i całościowe.

To jest też wysiłek dla umysłu, bardzo wysoka uważność. Jesteś tu i teraz. Myślę, że to głównie dzięki temu biegi po górach są tak regenerujące i odstresowujące

Da się zamienić asfalt na góry?

Na pewno nie na takiej zasadzie, że „dziś” świetnie pobiegniesz maraton, a „jutro” będziesz mistrzem biegu górskiego. To jest zupełnie innego rodzaju specyfika treningu. Biegacze górscy, którzy mieszkają w miastach, mają treningi uzupełniające, ale biegać przyjeżdżają często w góry. Z pewnością popularniejsze są biegi asfaltowe, w maratonach startują tysiące osób, a w biegach górskich na jednym dystansie kilkaset.

 

Skąd ten pomysł?

Uznałam, że przecież lokalizacja tego festiwalu w najpiękniejszych górach Polski daje nam nieograniczone i unikatowe możliwości, żeby poza doświadczaniem gór na wielkim ekranie czy na pięknych fotografiach i poprzez słuchanie opowieści o nich, po prostu być w górach, zachwycić się i zarazić się pasją. A to jest dla mnie ważne – by dzielić się zachwytem i tego zachwytu szukać. Cały czas mam potrzebę, siłę i chęć, by zarażać ludzi swoją pasją do gór.

fot. Ariel Wojciechowski

Co ci dają góry? I to, że w nich mieszkasz.

Góry to mój lek na stres. Totalnie czyszczą głowę. Dla mnie znaleźć czas, by pójść w góry, to świętość. Kiedy jestem wysoko w górach albo patrzę na nie, będąc niżej na biegówkach, zostawiam za sobą wszystko, co mnie martwi i stresuje. To pozwala mi odetchnąć, zrobić trzy kroki do tyłu i zobaczyć „mój świat” w szerszej perspektywie. Góry mi to właśnie dają i to potrafi się wydarzyć nawet w czasie godzinnego biegu.

Kultura fizyczna ma ogromny wpływ na jakość życia i na to, jacy w ogóle jesteśmy. Ludzie wokół mnie są kolorowi i uśmiechnięci, pełni życia i tylko czekają na okno pogodowe, które pozwoli, by wyjść. To też jest niezwykłe, bo sprawia, że żyjesz blisko z naturą. Mieszkańcy Zakopanego to ludzie bardzo aktywni sportowo, w większości uprawiają aktywności górskie. Jedni są bardziej zaangażowani, inni mniej, ale bardzo duża część mieszkańców swój styl życia wiąże z górami.

Wiele osób, które trenują czy ćwiczą, robią sobie plany dnia czy tygodnia, które bardziej przypominają reżim, niż dobre życie…

Bo trzeba odróżnić reżim od dyscypliny. Dyscypliny, która oparta jest na twoim wewnętrznym barometrze. Jeśli dorastasz w kulturze fizycznej, to twoja głowa podpowiada ci, kiedy ciało potrzebuje ruchu. Tego można się nauczyć, ale od początku nie warto traktować wysiłku jak zadania do odhaczenia, tylko wartości, która poprawia jakość twojego życia.

Czyli stosunek do ciała i do zdrowia też się zmienia.

Oczywiście. Przede wszystkim znasz swoje ciało, jego możliwości, wiesz, jak nie zrobić sobie krzywdy, a jedynie sobie pomóc. To się mocno wiąże ze zdrowiem i szacunkiem do siebie. W życiu dyscyplina zaczerpnięta ze sportu też się bardzo przydaje. Potrafisz się motywować, po prostu wejść w jakieś działanie. Nie zawsze chodzisz jak w zegarku, nie o to chodzi, ale masz narzędzia, żeby być świetnie zorganizowaną i uporządkowaną osobą. No i masz super efekty, co daje ogrom satysfakcji, bo dzięki temu „łapiesz” różne rzeczy i życie nabiera kolorów.

Skąd w tobie ta moc?

Nie wiem! (śmiech) Kocham góry, urodziłam się tu, ale nie mogę powiedzieć, że wyniosłam to z domu. Natomiast zawsze otaczałam się ludźmi aktywnymi w górach – ekscytowało mnie to. Taka umiejętność pokonywania gór szybciej, inaczej, przy okazji testując swoje możliwości. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, dlaczego góry. Mieszkam tu niemal całe życie i ten wybór, kiedy wchodziłam w dorosłość, był dla mnie oczywisty.

Nie lubię marnowania czasu i zawsze zapełniam sobie dzień masą działań. Uwielbiam działać, robić różne rzeczy i myślę, że to dzięki pasji mam na to siłę. Jeśli czujesz, że to, co robisz, ma większy sens, to starasz się i ciągle się rozwijasz. To jest dla mnie piękne w życiu. Nie znoszę odtwarzać, chcę kreować, to mnie napędza i bardzo wyraża.

Ostatnio dużo się zmieniło w moim życiu i w Warszawie jestem jednak bardzo często.  Odbywam kurs w The Center for Leadership, który założył prof. Cezary Wójcik. To jeden z najlepiej ocenianych programów rozwoju przywództwa w Europie, prowadzonego we współpracy z najbardziej prestiżowymi instytucjami edukacyjnymi na świecie – w tym z Uniwersytetem Harvarda. To instytucja legenda, jednocząca i kształcąca osoby, które chcą systemowo zmieniać rzeczywistość w Polsce i szkolić najlepszych liderów w kraju.

Jeśli dorastasz w kulturze fizycznej, to twoja głowa podpowiada ci, kiedy ciało potrzebuje ruchu. Tego można się nauczyć, ale od początku nie warto traktować wysiłku jak zadania do odhaczenia, tylko wartości, która poprawia jakość twojego życia

W tym wszystkim jest jeszcze macierzyństwo, które szczególnie na początku jest dla kobiecego ciała dużym wyzwaniem. Tobie się jednak udaje.

Staram się (śmiech).

Chodzisz z dziećmi po górach?

Chodzę, uwielbiam to. Latem jeździmy na rowerach z dziećmi, jeszcze kiedy mogły siedzieć w wózku, ciągnęłam je w przyczepce za rowerem albo biegałam z nimi. W zimie bardzo często chodziliśmy na skitury z tą przyczepką. Kiedy dzieci były mniejsze, wciągałam je w wózku na górę, a teraz ciągnę je na nartach. Na końcu czeka nas cudowny zjazd. Mamy totalną frajdę i wielką satysfakcję z takich małych eskapad górskich. Jestem z tego powodu bardzo dumna i szczęśliwa, bo widzę, jak cieszy to moje dzieci i jak łapią górskiego bakcyla. Piękne to jest – patrzeć, jak twoje dzieci dorastają z tą samą miłością i pasją, którą ty czujesz. Mam nadzieje, że góry już z nimi zostaną i wiem, że to będzie część ich tożsamości.

Na górskich szlakach spotkałam wiele dzieci, które bardzo narzekały na to, że bolą je nogi i one nigdzie nie idą.

Moje też tak mają! Ale kiedy docierają do założonego celu, szybko zapominają o swoim zmęczeniu i zaczynają cieszyć się tym, gdzie są. Teraz jest już o wiele łatwiej, bo skupiają się na celu. Niedawno byliśmy na nartach na Hali Kondratowej, umęczyliśmy się okrutnie, ale kiedy dotarliśmy, mój syn się rozejrzał, zobaczył jakieś zbocze i mówi: mamo, idę tam zjechać. Bawiliśmy się doskonale, na zjeździe jest zawsze przednia zabawa.

Nie boisz się? Góry bywają niebezpieczne.

Pewnie, że się czasem boję, ale oswajam to i małymi krokami uczę dzieci bezpieczeństwa. Jedno z moich dzieci jest bardzo żywiołowe, ma ognisty temperament i jest nieco nieusłuchane, więc musiałam skrupulatnie dobierać cele, kiedy chodzimy w komplecie – unikać ekspozycji. W zeszłym roku jednak udało się nam pójść na kilka fajnych wypraw górskich z moim synkiem (córcia jeszcze jest za mała), m.in. na Giewont czy na Kopę Kondracką. Ależ to była satysfakcja i frajda! Często wracamy do tych wypraw i planujemy już kolejne! Widzę, że dzieci faktycznie łapią tego górskiego bakcyla. To mnie cieszy najbardziej.

A chodzisz czasem po górach bez celu? Ja to bardzo lubię, tylko wziąć mapę papierową, żeby się nie zgubić, i iść tam, gdzie ci się akurat spodoba.

To jest przepiękne doświadczenie, dawniej miałam ich sporo, teraz jak idę w góry, to zawsze bardzo celowo, bo mam mało czasu. Bezcelowość wędrówki po górach to doskonały cel i życie naprawdę się odmienia, gdy możesz to robić po pracy. Ważne jest, by nasz wolny czas był jakościowy. W Tatrach ta jakość jest dosłownie na tacy. Także w kontekście biegania czy uprawiania wspinaczki.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: