Przejdź do treści

„Po wybuchu wojny chciałam zadzwonić do ukraińskich znajomych, ale co miałabym im powiedzieć?”. Rozmowa z Saszą Bajek, Rosjanką w Polsce

Sasza Bajek / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Aleksandra (Sasza) Bajek od 6 lat mieszka w kraju nad Wisłą, założyła tutaj rodzinę, pracuje w międzynarodowej korporacji, prowadzi również kanał na YouTube „Rosjanka w Polsce”. Jest też jedną z osób, które zdecydowanie sprzeciwiają się rosyjskiemu atakowi na Ukrainę i nie popierają polityki Władimira Putina. Naszą rozmówczynię zapytałam, co czują niepopierający agresji na kraj naszych wschodnich sąsiadów Rosjanie (nie tylko) w Polsce.

 

Anna Sierant: Jak trafiłaś do Polski i co sprawiło, że zostałaś tu na dłużej? Czy wcześniej planowałaś tu przyjechać, czy zadecydował o tym raczej przypadek?

Aleksandra (Sasza) Bajek: Na studiach bardzo zależało mi na tym, by wyjechać gdzieś na wymianę. Szczerze mówiąc, nie myślałam konkretnie o Polsce, w moich planach były też m.in. Czechy, ale tego wyjazdu nie udało się zrealizować. Wtedy pomyślałam, że pojadę właśnie do Polski: jest blisko Czech, moi rodzice bardzo ciepło wypowiadali się o obu tych krajach. Już gdy tutaj przyjechałam, poznałam chłopaka – Polaka, więc gdy przyszedł czas, by wrócić do Rosji i znów pojawiła się możliwość wyjazdu, już nie było innego wyjścia niż przyjechać ponownie do Polski. Chciałam wrócić do ukochanego, który teraz jest moim mężem. Potem urodziła się nasza córka, znalazłam tutaj pracę i tak od 6 już lat mieszkam w Polsce.

A czy zauważyłaś zmianę w podejściu do Ciebie Polaków (np. w komentarzach pod twoimi filmami na YouTube) po tym, jak wybuchła wojna? Czy zauważasz wzrost antyrosyjskich nastrojów w Polsce?

Takie komentarze zawsze się zdarzały, chociaż ogromna większość jest zazwyczaj pozytywna. Teraz widać, że rzeczywiście teraz tych negatywnych wpisów jest więcej. Nie wiem, jaką część z nich tworzą tzw. ruskie trolle, a ile jest od „zwykłych” użytkowników. Tych, którzy swój strach przed tym, co robi Putin, swoją nienawiść do niego, wyrzucili w Internecie właśnie pod moimi filmami, nie zastanawiając się nawet, co ja myślę o jego działaniach. Wystarczył sam fakt, że pochodzę z Rosji.

Jak sobie radzisz z takimi komentarzami?

Nie potrafię się nimi nie przejmować i nie wiem, czy tak się da. Już nawet wcześniej, z 5-6 lat temu, gdy słyszałam jakąś krytykę władz Rosji, w moim przekonaniu również zupełnie uzasadnioną, z którą się zgadzałam, to i tak w pewnym stopniu było mi przykro. To mimo wszystko trochę inaczej, gdy sama krytykujesz swój kraj, a inaczej, gdy ktoś obcy powie dokładnie to samo. Odczuwasz to trochę jak krytykę wobec siebie, choć nie robisz nic złego.

Uważam jednocześnie, że Ukraińcy mają prawo nienawidzić Rosji, a nawet Rosjan, bo jakie emocje mają się pojawiać, gdy twoja ojczyzna zostaje zaatakowana, twoje miasto jest bombardowane i tracisz rodzinę? Niewyobrażalnie mi przykro, że to mój kraj jest agresorem, który robi takie rzeczy. Na początku prawie cały czas płakałam, czytałam mnóstwo informacji o wojnie. Chciałam odezwać się do moich przyjaciół z Ukrainy, ale nie wiedziałam, co mam im powiedzieć. Rozmawiałam też z kolegami i koleżankami z Rosji – mieli takie samo poczucie: chcieli zadzwonić, napisać, ale nie mogli znaleźć odpowiednich słów. Bo co możesz w takiej sytuacji powiedzieć? Że przepraszasz? Z jednej strony to mało, a z drugiej – bierzesz na siebie odpowiedzialność za nie swoją decyzję. Co miałoby być wybaczone konkretnie tobie? Powiedzieć, że ci przykro? To za mało, gdy słyszysz, że w miejscowości twojej koleżanki Rosjanie strzelali do ludzi.

W końcu poszłam do psycholożki, z którą doszłyśmy do wniosku, że w tym przypadku jestem tak naprawdę po trzech różnych stronach: jako Rosjanka w Polsce boję się, co może mnie spotkać z powodu mojego pochodzenia, w Rosji nie ma dla mnie miejsca – nie popieram władzy, jestem zdrajczynią, moja ojczyzna mnie nie chce i nie akceptuje. Z trzeciej strony mieszkam w Polsce i jak wielu jej mieszkańców obawiałam i obawiam się, czy ten konflikt nie obejmie również tego kraju. To taka suma wszystkich strachów.

Jak zareagowałaś w pierwszej chwili na wieść o wybuchu wojny, czy spodziewałaś się, że rzeczywiście do niej dojdzie?

W Internecie, zwłaszcza na YouTube, pojawiały się co prawda informacje, że wojska rosyjskie są tuż przy granicy Ukrainy, ale początkowo podchodziłam do tego: „Co wy gadacie, jaka wojna? Wojny nie będzie”. Potem czytałam na ten temat więcej, rozmawiałam ze znajomymi, ale nikt, łącznie ze mną, nie chciał w to uwierzyć. Na 24 lutego miałam zaplanowany wywiad, w którym miałam mówić właśnie o tych nastrojach związanych z wojną. Rano o 7 obudziła mnie moja córeczka, a jako że wieczorem dzień wcześniej wrzuciłam na swoim kanale nowy film, zaczęłam czytać komentarze – tak jak zawsze to robię. A tam: „Zaczęło się, Rosja zaatakowała!”. Czytałam to i świat mi się zawalił, to była rozpacz. Powiedziałam o tym mężowi, zobaczył, w jakim jestem stanie, razem odprowadziliśmy dziecko do żłobka, kupiłam tabletki na uspokojenie, trochę opanowałam emocje. Zastanawiałam się, co ja powiem w tym wywiadzie, czy w ogóle na niego iść? Jednocześnie zależało mi, by ludzie wiedzieli, że Putin to nie cały naród. 24 lutego straciłam swoją tożsamość, zapomniałam o osiągnięciach rosyjskiej kultury, o jej historii, czułam przede wszystkim wstyd.

W Polsce po wybuchu wojny wiele osób dziwi się, że Rosjanie nie wychodzą na ulice (lub nie wychodzą na nie tłumnie), nie mówią głośno, że sprzeciwiają się temu, co robi Putin. Dlaczego tak jest?

Jedni Putinowi ufają, drudzy nie protestują, bo się boją, a jeszcze kolejnym jest tak łatwiej i wygodniej. Niestety wielu osobom towarzyszy przekonanie, że w tym kraju nic się nie zmieni. Że jak wyjdą na ulicę nawet z białą kartką bez żadnego napisu, to i tak zostaną wsadzeni do więzienia na 15 lat. Każdy ma inną sytuację: ktoś zajmuje się chorymi rodzicami i jest jedynym opiekunem, ktoś inny ma małe dzieci i nie jest gotowy, by pójść do więzienia, chce widzieć, jak dorastają. Gdy przez lata głosujesz na opozycję, a twoje głosy są później wyjmowane z urny przez członków komisji wyborczej, tracisz nadzieję.

Wielu Polaków mówi mi, że w Polsce jest tak samo, ale to jednak absolutnie nie jest to samo. Nawet jeśli jesteś przeciwko władzy, masz prawo protestować, masz prawo wywiesić w oknie symbol Strajku Kobiet czy tęczową flagę. Sąsiedzi na ciebie nie doniosą, władza nie włamie się do twojego domu i nie trafisz na kilkanaście lat do więzienia. W Rosji nie można wywieszać ukraińskiej flagi w oknie, nie można sobie przyczepić wstążeczki w jej kolorach do kurtki.

Na 24 lutego miałam zaplanowany wywiad, w którym miałam mówić właśnie o tych nastrojach związanych z wojną. (...) Nie chciałam odwoływać tej rozmowy, bo zależało mi, by ludzie wiedzieli, że Putin to nie cały naród. 24 lutego straciłam swoją tożsamość, zapomniałam o osiągnięciach rosyjskiej kultury, o jej historii, czułam przede wszystkim wstyd

Jakie metody stosuje rosyjska władza, by przekonać do siebie nie tylko Rosjan, ale i propagować dezinformację na całym świecie?

Te techniki są przeróżne, wszystko zależy od tego, jaki cel chcesz osiągnąć. W obecnej sytuacji niektóre trolle piszą treści… antyrosyjskie. Że „Rosja jest największym złem świata” czy „wszyscy Rosjanie są winni, nienawidzę ich”. Co to ma na celu? Zniechęcenie właśnie tych przeciwnych Putinowi Rosjan do działania, utrzymanie ich w marazmie, poczuciu beznadziei. Bo ten ktoś myśli: przecież popieram demokrację, protestuję, a oskarża się mnie o to, że jestem złym człowiekiem, że jestem winny. Taka osoba traci zapał do buntu, to skuteczny sposób, by część ludzi skutecznie do niego zniechęcić.

Z kolei w Polsce, np. na moim osiedlowym forum, pojawiają się wpisy przeciwko Ukraińcom. Że przez nich jest drożej, że zabierają Polakom miejsca pracy, że mają wszystko za darmo. To są posty kopiuj-wklej, osoby, które je dodają, najczęściej nawet nie pomyślą, co dokładnie przekazują w świat. Warto być na takie treści uważnym. Sama znałam w Rosji dziewczynę, która pracowała jako ruski troll – znała francuski, była wykształcona, teraz mieszka właśnie we Francji. Dlaczego to robiła? W tamtym czasie gdzie indziej trudno było jej zarobić więcej, znaleźć inną pracę, a tu siadała przed komputerem i pisała, co jej kazali…

A co sądzisz o komentarzach, które wskazują na odpowiedzialność zbiorową wszystkich Rosjan?

Dla tej wojny nie ma żadnego usprawiedliwienia, ale też nie uważam, że każdy Rosjanin jest winny. Że przez to, gdzie się urodziłeś, ponosisz odpowiedzialność. Swojej ojczyzny, swoich rodziców nie można przecież wybrać. Ja się na to nie zgadzam, staram się odejść od tego przekonania, które tkwi we mnie od początku wojny: że ja też jestem winna.

Komuś, kto nie mieszka w Rosji, trudno sobie tę dyktaturę wyobrazić, to, że ludzie są jeńcami reżimu. Nie uważam, że np. hydraulik z małego miasteczka jest bardziej odpowiedzialny za to, co się dzieje niż zachodni politycy, którzy teoretycznie powinni mieć więcej oleju w głowie. A przez lata zamykali oczy na to, co robi Putin, podpisywali z nim kolejne kontrakty. Byłam w Rosji, gdy zajęła Krym i powiem szczerze, że sankcje, które wtedy na nasz kraj naniesiono, były śmieszne. W ogóle nieodczuwalne. Zachód dalej pozwalał kupować rosyjskim politykom, oligarchom kolejne nieruchomości, wieść super życie np. we Włoszech. Czemu Niemcy czy Francja na to pozwalały? Kto ponosi większą odpowiedzialność? Nie chcę nikogo konkretnego obarczać winą, ale gdy ktoś mi mówi, że to tylko ja jako Rosjanka jestem winna, coś mi się nie zgadza.

Dla tej wojny nie ma żadnego usprawiedliwienia, ale też nie uważam, że każdy Rosjanin jest winny. Że przez to, gdzie się urodziłeś, ponosisz odpowiedzialność. Swojej ojczyzny, swoich rodziców nie można przecież wybrać

Co twoim zdaniem, najtrudniej zrozumieć Polakom, mieszkańcom innych krajów europejskich, którzy o Rosji wyłącznie czytają lub słuchają, ale nigdy tam nie byli, nie mają tam rodziny?

Na pewno nie zdają sobie sprawy z atmosfery, która w Rosji od lat panuje. Z tego przekonania, że „jesteśmy my kontra świat, NATO, Zachód, USA”. Reżim od wielu lat próbuje jednoczyć ludzi wokół władzy, która jako jedyna ma się troszczyć o rosyjskie interesy. Putin miał łatwe zadanie na początku i to mu pomogło: objął władzę po Jelcynie, z którego z Rosji się śmiano: że pijak, że nieskuteczny. Tymczasem na początku rządów Putina wzrosły ceny ropy, wzrosły też zarobki. Ludzie widzieli, że się polepszało, więc nie podchodzili tak krytycznie do tego, że działania prezydenta z etyką miały niewiele wspólnego. Utrwaliło się przekonanie, że jeśli nie on, to kto? A przecież nikt nie powinien być u władzy przez 20 lat. Mowa nie tylko o Putinie, ale wszystkich politykach mniej więcej w jego wieku, którzy zasiedzieli się na swoich stołkach i łatwo władzy i pieniędzy nie oddadzą.

Uważasz, że w najbliższych latach coś się w Rosji zmieni?

Tego nie wiem, ale wiem, że trzeba mówić o tym, jak wygląda sytuacja w Rosji. Dlatego, teraz gdy chwilowo nie mam sił robić kolejnych filmów, cieszę się, że mogę udzielać na ten temat wywiadów. Że ktoś je spisze i w świat poniesie się wiadomość, że nie wszyscy Rosjanie popierają Putina i rosyjski atak na Ukrainę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: