Przejdź do treści

Miłość wygasła, pozostał kredyt. „Taka sytuacja jest źródłem wielu nieszczęść i tragedii” – mówi psycholożka Paulina Koszut

Paulina Koszut / fot. archiwum prywatne
Paulina Koszut / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Jest wiele par, które trwają w związku tylko dlatego, że nie stać ich na to, aby samodzielnie spłacać kredyt. Żyją „razem”, choć w rzeczywistości nic, poza tym wspólnym kredytem, ich już nie łączy. Prowadzą osobne życia i czują się więźniami we własnym domu. Taka sytuacja jest źródłem wielu nieszczęść i tragedii – mówi psycholożka Paulina Koszut.

 

Klaudia Kierzkowska: Dla większości temat do zmartwień, jednak wiele par zadłużenie łączy. Kredyt może mieć właściwości zbliżające?

Paulina Koszut: Może, ale najbardziej na tym początkowym etapie, kiedy partnerów łączy wspólny cel i podobna wizja. Te same plany, marzenia i poglądy sprawiają, że partnerzy patrzą w tym samym kierunku. Wspólne cele wzmacniają związek. Już sam etap „przed wzięciem kredytu” wymaga rozmów, współpracy, wspólnych działań, wspólnie spędzonego czasu, co bardzo zbliża i jednoczy. Kiedy już otrzymamy kredyt, łączy nas wspólne zobowiązanie finansowe, które jest silnym czynnikiem budującym trwałość związku.

Dlaczego?

To wymaga od obojga partnerów odpowiedzialności za siebie nawzajem i dużej współpracy. Ale sytuacja może ulec zmianie, w momencie, kiedy romantyczne uczucie wygasa, a kredyt staje się jedynym spoiwem, jedyną rzeczą, która łączy ze sobą dwoje ludzi. Wtedy z jednej strony kredyt „łączy”, a z drugiej bardzo dzieli – staje się źródłem frustracji i wzajemnych pretensji.

Wspólny kredyt jest często wymieniany w jednym szeregu dziećmi, jako przeszkoda w spokojnym rozstaniu…

Moim zdaniem są to dwa zupełnie różne obszary. Dziecko najczęściej jednoczy, ale też nie zawsze. Niekiedy pojawienie się dziecka uwypukla niezgodności między rodzicami. Jednak w większości przypadków narodziny nowego członka rodziny to budowanie więzi, poczucie odpowiedzialności, a także szereg emocji, które towarzyszą młodym rodzicom – od radości, dumy po niepokój i złość. Wspólne wychowywanie dziecka, odpowiedzialność za nie i za siebie nawzajem, angażuje i spaja ze sobą członków rodziny emocjonalnie.

Kredyt „wiąże” partnerów na innym poziomie. Tutaj jest mniej emocji, a więcej kwestii prawnych, finansowych, bytowych. Kredyt to zobowiązanie i umowa, której zerwanie wiąże się z wieloma konsekwencjami i kosztami, na które wiele osób nie jest w stanie, albo nie potrafi sobie pozwolić. Trwanie w takim związku, tylko ze względu na kredyt, może budzić u partnerów złość, frustrację, rozczarowanie i poczucie beznadziei, co w efekcie rodzi kłótnie. Partnerzy zaczynają robić sobie „na złość”, co może nawet doprowadzić do przemocy, również psychicznej lub ekonomicznej.

Tak źle i tak niedobrze.

W przypadku, gdy rozstanie wiąże się z ogromną stratą finansową, czasem też utratą dotychczasowego domu/mieszkania, staje się kalkulacją. Często osoby tkwią w takich związkach wbrew temu, co czują. Kredyt jest jednym z najważniejszych czynników, które powodują, że związek się formalnie nie rozwiązuje. Jest wiele par, które trwają w związku tylko dlatego, że nie stać ich na to, aby samodzielnie spłacać kredyt. Żyją „razem”, choć w rzeczywistości nic, poza tym wspólnym kredytem, ich już nie łączy. Prowadzą osobne życia i czują się więźniami we własnym domu. Taka sytuacja jest źródłem wielu nieszczęść i tragedii.

Chyba jest trochę tak, że boimy się samotnego spłacania, obawiamy się, że nie damy rady?

Dokładnie, to najczęstsza przyczyna. Zwłaszcza teraz, kiedy raty kredytu wzrosły nawet dwukrotnie, samodzielne spłacanie zadłużenia staje się dla wielu niemożliwe. Taka sytuacja jest niezwykle trudna dla osób, które dotychczas nie miały swoich dochodów, bo ich rola w związku była inna. Wizja zmiany swojego życia o 180 stopni – podjęcie pracy, rozpoczęcie życia „samemu” i wzięcie większej odpowiedzialności za finanse i swój byt, jest niezwykle trudna. Jednak warto szukać rozwiązań, nawet takich, które początkowo będą wiązać się ze stratą finansową. W ogólnym i długofalowym rozrachunku spokój i wolność okazują się zwykle cenniejsze. Analiza wszystkich dostępnych rozwiązań, wyznaczenie planu i chęć porozumienia z partnerem są tutaj najważniejsze.

Jak więc potraktować wspólne zadłużenie się, by kwestie finansowe nie były przyczyną emocjonalnych nieporozumień?

Kredyt ma być narzędziem do spełnienia wspólnych marzeń i celów, ale tak, jak nie powinno się podejmować decyzji o wspólnym dziecku, jako czymś, co ma wzmocnić związek, tak nie powinno się podchodzić do kredytu jako rozwiązania wszystkich problemów. Także tych finansowych. Decyzja o kredycie powinna być podjęta po dokładnej, chłodnej analizie wszystkich czynników, zwłaszcza czarnych scenariuszy. Czasami warto też pomyśleć także o ewentualnym rozstaniu. Postarajmy się maksymalnie zabezpieczyć na przyszłość. To decyzja, przy której podjęciu należy kierować się rozumem, a nie sercem.

Kredyt nie musi nas związać do końca życia?

Nie, jeśli podejdziemy do sprawy rozsądnie, z planem i kiedy będziemy ze sobą współpracować. Dużo zależy również od tego, na jakie ustępstwa jesteśmy w stanie się zgodzić, jakie rozwiązania są możliwe i w jaki sposób komunikujemy się z partnerem. Jeśli obie osoby skupiają się na swoim żalu i wolą utrudniać sobie nawzajem życie, zamiast poszukać kompromisu – będzie to utrudnione. Warto też dbać o siebie, o swoją niezależność finansową, swoje zdrowie psychiczne, budować grupę wsparcia i korzystać ze wsparcia specjalistów zwłaszcza w dziedzinie finansów – to na pewno ułatwi wyjście z trudnej sytuacji kredytowej.

Jeśli jesteśmy w związku, nie dlatego, że chcemy, ale dlatego, że musimy, no bo wspólny kredyt… to jest to bardzo obciążające psychicznie, a często wręcz powoduje cierpienie. W takim związku zwykle nie ma już żadnych pozytywnych emocji. Interakcje często kończą się wzajemnym obwinianiem, kontrolowaniem lub unikaniem. Przebywanie w domu, który powinien być azylem, miejscem odpoczynku i spokoju – staje się więzieniem, z którego chciałoby się jak najszybciej uciec.

A co w przypadku, gdy jesteśmy za sobą tylko „dla kredytu”?

Wszystko uzależnione jest od podejścia i osobowości obojga partnerów. Jeśli uda im się wypracować taki model funkcjonowania, że czują się w nim dobrze, to nie nam to oceniać. Kredyt nie jest jednak wystarczającym czynnikiem, który sprawi, że związek będzie szczęśliwy i satysfakcjonujący. Zadłużenie finansowe nie naprawi nam relacji, nie odbuduje tego, co zepsuliśmy. Powinniśmy się wiązać z ludźmi, których lubimy, szanujemy, którzy wyznają podobne wartości, z którymi lubimy spędzać czas, którzy dzielą z nami radości i smutki. Z tymi, którzy nas pociągają i których jesteśmy ciekawi. Jeśli jesteśmy z kimś tylko dlatego, że mamy wspólne zobowiązanie finansowe albo razem mamy dużą zdolność kredytową, to moim zdaniem jest to zdecydowanie za mało.

A może zdarzyć się też tak, że to dzięki wspólnym obciążeniom ponownie pojawi się między partnerami uczucie?

Nie możemy tego wykluczać. Jednak w tym przypadku na pewno nie jestem optymistką. Jeśli uczucie było i zaczęło wygasać, to wspólny kredyt raczej nie będzie czynnikiem, który to uczucie przywróci. On może być jedynie czynnikiem, który sprawi, że parze będzie zależało na tym, aby związek utrzymać. Jednak sama decyzja o „byciu razem” może nie wystarczyć. Tutaj trzeba wspólnej pracy nad związkiem, nad komunikacją, czułością, bliskością i nad wspólnymi celami. Przede wszystkim trzeba zacząć od wspólnego spędzania czasu i rozmów, rozmów, rozmów – komunikowanie swoich potrzeb i poznanie potrzeb partnera jest kluczowe. Wykazanie zainteresowania drugą osobą, wspólne zainteresowania i bliskość fizyczna mogą być bardzo pomocne.

Jak powinniśmy postąpić, gdy chcielibyśmy się rozstać, ale z powodu wspólnego kredytu boimy się?

Jeśli już nie ma szansy na utrzymanie związku, bo uczucie po prostu wygasło i wszystkie dotychczasowe próby zakończyły się niepowodzeniem, należałoby spojrzeć na swoją obecną sytuację „z lotu ptaka”. Powinniśmy wyobrazić sobie siebie już po podjęciu tej decyzji i przygotować plan działania. Dobrze jest odpowiedzieć sobie na pytania: Ile pieniędzy potrzebuję, aby utrzymać siebie (ewentualnie dzieci) i spłacić swoje zobowiązania? W jaki sposób mogę te pieniądze zarobić? Gdzie będę mieszkać? Na jakie wsparcie ze strony bliskich mogę liczyć? Jak będzie wyglądała wspólna opieka nad dziećmi?

Moim zdaniem warto też skorzystać z pomocy specjalistów: doradcy finansowego lub psychologa, którzy pomogą nam przejść przez ten trudny czas i cały proces. Przygotowanie planu i determinacja w jego realizacji są kluczowe, ułatwiają rozmowy z partnerem i osiągnięcie kompromisu.

 

Paulina Koszutpsycholog kliniczny, psychoterapeuta psychodynamiczny, coach. Działa w sieci jako @polski_psycholog_de. Na swoich profilach społecznościowych szerzy wiedzę na temat zdrowia psychicznego, zachęca do dbania o siebie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?