„Jeśli chcemy coś zmienić, to nie emocjami, a ciężką pracą” – zauważa aktywistka Julia Maciocha
Czy Polska to dobry kraj dla kobiet? Julia Maciocha nie ma najmniejszych wątpliwości, że nie. – Polska aktualnie to nie jest kraj dobry dla nikogo. Ale są tutaj dobrzy ludzie – mówi prezeska Parady Równości, feministka, którą media nazwały „wonder woman polskiego aktywizmu”.
Ewa Podsiadły-Natorska: Wściekłe wyszłyśmy na ulice, zaprotestowałyśmy przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego i odbieraniu nam praw. Marsze w wielu miastach odbywają się nadal, ale temat aborcji wyraźnie przycichł. Co dalej?
Julia Maciocha: Od początku nikt się nie oszukiwał, że będziemy co tydzień wychodzić tysiącami na ulice. Może i mogłoby być to możliwe, gdyby nie pandemia, choć raczej wątpię. Na marsze i strajki ludzie przychodzą pod wpływem silnych emocji. A gdy przestają w nich uczestniczyć, to nie tak, że nagle nie chcą się jakimiś sprawami zajmować albo z dnia na dzień zmienili poglądy. My po prostu nie jesteśmy w stanie funkcjonować na co dzień na tak wysokich emocjach, to wypala. Znajdujemy się w sytuacji pandemii, siedzimy w domu, mamy ograniczone kontakty społeczne, tracimy pracę – siłą rzeczy pojawia się mnóstwo różnych uczuć, obaw o przyszłość, lęk o rodzinę. I pomyśl, że do tego dochodzi odbieranie nam elementarnych praw. Ludzie przyszli na protest, wykrzyczeli swoją złość, ale poza tym mają tysiące innych emocji, na które protest nie jest odpowiedzią.
Co dalej? Obawiam się, że tego nikt nie wie, zwłaszcza że wśród strajkujących zaczęły pojawiać się konflikty: część żąda aborcji na życzenie, część oprotestowała tylko wyrok Trybunału. Również politycy, podłączając się pod strajki, chcieli w ten sposób zbijać kapitał polityczny, a tylko wzbudzili zamęt. Moim zdaniem już nie tędy droga.
To którędy?
Jeśli chcemy coś zmienić, to emocjom musi towarzyszyć merytoryka. Edukacja. Na to trzeba położyć większe siły.
Masz na myśli polityków? Ich chcesz edukować?
Zupełnie nie. Strajki oczywiście są ważne, a niekiedy wręcz niezbędne. Zdarłam sobie gardło na demonstracjach, na których było 50 osób, a efekt był żaden. Bardzo więc cieszy mnie, że ludzie chcą protestować. Na Ursynowie, gdzie mieszkam, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego matki zrobiły własny marsz – z wózkami. Przeszły w ciągu dnia wokół dzielnicy, by w ten sposób wyrazić swoje zdanie. To było niesamowite. Nie mam więc absolutnie na myśli merytorycznych rozmów z władzą, bo to się nie wydarzy. Mam na myśli edukację i merytoryczną pracę u podstaw.
Siłą napędową strajków stało się najmłodsze pokolenie, które musiało wyedukować się samo, bez naszego udziału. Poza Grupą Edukatorów Seksualnych „Ponton”, która działa przy Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, nie ma w Polsce organizacji, która od wielu lat prowadzi szeroko zakrojoną edukację seksualną. Na temat „sexedu” w szkołach nawet ma co się wypowiadać. Młodych wyedukował internet w świetle liberalnego prawa aborcyjnego. I teraz musimy wyedukować w tym zakresie resztę społeczeństwa, które nie miało edukacji seksualnej w szkołach i które zapomniało, że w PRL-u robiło aborcję.
”Młodych wyedukował internet w świetle liberalnego prawa aborcyjnego. I teraz musimy wyedukować w tym zakresie resztę społeczeństwa, które nie miało edukacji seksualnej w szkołach i które zapomniało, że w PRL-u robiło aborcję”
Od czego to wszystko powinno się zacząć?
Przede wszystkim ludzie powinni zacząć głosować zgodnie ze swoimi przekonaniami. No bo jakim cudem 50 proc. osób w Polsce głosuje na partię rządzącą, która jest ZA zaostrzeniem prawa aborcyjnego, jeżeli 90 proc. jest PRZECIWKO zaostrzeniu prawa aborcyjnego?! Ludzie idą na dziwne kompromisy. Nie wczytują się w programy przedstawiane przez partie, kieruje nimi sentyment, chęć wzbogacenia się kosztem podstawowych praw. Mówią, że wybierają jakąś partię polityczną, bo np. ma dobry program gospodarczy, ale to nieprawda. Najważniejszy jest światopogląd, z którym się utożsamiamy. 50 proc. Polek i Polaków popiera związki partnerskie dla par jednopłciowych! Kierunek myśli młodych osób jest wolnościowy i równościowy. Ja temu pokoleniu tego zazdroszczę. Bo to jest pokolenie wychowane może i ze smartfonem w ręce, ale przede wszystkim z wiedzą na żądanie.
To jak dotrzeć do starszego pokolenia?
To zadanie dla wielu specjalistów: socjologów, naukowców, zwłaszcza podejmujących kwestię szerzenia wiedzy itp. Jest duży problem w Polsce; Eurobarometr z 2014 roku wykazał, że połowa Polek i Polaków zadeklarowała, że głównie czerpie wiedzę z telewizji. A przecież wiemy, jak ta telewizja teraz wygląda. Tylko 29 proc. stwierdziło, że wierzy naukowcom. To jest przerażające! Już dziś przybywa antyszczepionkowców czy osób, które nie wierzą w ocieplenie klimatu. Grupy radykalnie prawicowe na tych ludziach będą zbijały kapitał polityczny. My niestety nie szanujemy ludzi, którzy mają nas edukować. Przypomnij sobie tylko komentarze pod adresem nauczycieli – kiedy strajkowali w 2019 roku czy teraz, gdy muszą nauczać zdalnie. Potrzebni są specjaliści, którzy dostosują przekaz do polskiego społeczeństwa, które wierzy telewizji, mało czyta i nie wierzy nauce.
Czyli praca u podstaw?
Tak, chociaż ja nie umniejszam wagi strajków. One są ważne i potrzebne. Kilka lat temu, kiedy żądałyśmy legalnej aborcji, stojąc pod Sejmem, była nas garstka. Teraz na ulice wychodzą tłumy. Ale ten ruch, jak wspomniałam, napędzany jest emocjami. A emocje w końcu się wypalają, więc ważne, by zostało po nich coś więcej.
Jest wiele spraw ważnych dla Polek i Polaków, o których mogłybyśmy porozmawiać. Niedawno Polska przodowała w rankingu homofobii. Przypominam sobie Paradę Równości. Takie wydarzenia to jasny sygnał dla społeczeństwa, że osoby LGBT są obok nas – i nie są tylko ideologią, jak twierdzą niektórzy.
Zgadzam się. Parada Równości oraz Marsze Równości osobom, które w nich uczestniczą, dają ogromne poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa. Dużo osób pisze do nas, że im tego brakuje w tym roku.
Bo w tym roku z powodu pandemii Parada Równości się nie odbyła.
W tym roku faktycznie nie tylko nie było naszej parady, ale z powodu pandemii prawie nie było marszy w ogóle. Sezon marszowy, który trwa w Polsce od kwietnia do października, w tym roku nie zaistniał. W 2017 roku mieliśmy 7 marszy w całej Polsce łącznie z paradą. A w 2019 roku marszy było już 28! Nie ma w naszym kraju województwa, w którym taki marsz by się nie odbył. W zeszłym roku nasza parada zgromadziła więcej osób niż Marsz Niepodległości. Społeczeństwo obywatelskie uczy się, dorasta, na marszach przybywa osób. To jest bardzo budujące, totalnie ekstra! Z drugiej strony przemoc skierowana do uczestników parady i marszów równości rośnie. Grupy, które w nas uderzają, czują się przez władzę zachęcane.
Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie.
Nie, nie. Sęk w tym, że Parada Równości to ogromne przedsięwzięcie na kilkadziesiąt tysięcy osób. Przygotowania do niej trwają 10 miesięcy. W tym roku zdecydowały względy bezpieczeństwa sanitarnego, choć coraz więcej osób chce w strajkach i marszach uczestniczyć. Podjęliśmy jednak decyzję, że w przyszłym roku w czerwcu Parada Równości się odbędzie. Odwołujemy tylko towarzyszące jej Miasteczko Równości – nie z powodu koronawirusa, a rosnącej przemocy względem osób LGBT. Nie jesteśmy w stanie jednego dnia zorganizować dwóch dużych wydarzeń, które trzeba jeszcze fizycznie zabezpieczyć. Ze względu na sytuację epidemiologiczną ciężko nam też zrobić nabór do wolontariatu. Nie jest więc lekko, przed nami wiele wyzwań.
Natomiast plus pandemii – jeśli w ogóle można mówić o plusach – jest taki, że to, co robimy on-line, zaczęło docierać do szerszej grupy osób. Warsztaty, grupy wsparcia, występy Drag Queens zaczęły docierać do osób, które mieszkają w małych miejscowościach, a które z różnych przyczyn nie mogły przyjechać na marsze czy inne eventy w dużych ośrodkach. Choć pamiętaj też, że niektórzy ludzie LGBT ciągle siedzą w szafie.
”Problem jest taki, że my wciąż w zapętleniu powtarzamy, że Polak to rasista, homofob. Ale statystyki to jedno, a prawda bywa zupełnie inna. Mnóstwo ludzi ma równościowe poglądy i chce, żeby innym w tym kraju żyło się dobrze”
Boją się uczestniczyć w paradzie i marszach równości?
Oczywiście. Dlatego to jest bardzo ważne, aby dotrzeć do osób, które nie są gotowe przyjść z flagą na marsz i zostać zauważone np. przez sąsiadów czy własnych rodziców. Dużo nam to dało do myślenia. Rozmyślamy teraz m.in. nad digitalizacją naszych działań. A przy okazji zwracam uwagę, by nie mówić o społeczności LGBT+, tylko LGBT albo LGBTQIA.
Czy Polska to kraj dobry dla Polek? Tutaj dobrze żyje się kobietom, z którymi się stykasz?
Trudne pytanie. Moim zdaniem aktualnie to nie jest kraj dobry dla nikogo. Nikt nie może czuć się w Polsce całkowicie bezpieczny, nawet jeśli wydaje mu się, że polityka go nie dotyczy.
Mocne słowa.
Tak, ale ważne jest, że tu są dobrzy ludzie. Gdy udzielam wywiadów zagranicznym mediom, zawsze zwracam uwagę, żeby nie przekładali tego, co robią rządzący w Polsce, na to, kim naprawdę są Polki i Polacy. I nie mam na myśli żadnej konkretnej partii politycznej, bo w poprzednich kadencjach też nic nie zrobiono dla społeczności LGBT, osób z niepełnosprawnościami czy kobiet. Mam wrażenie, że nasza władza – i to jest praca, którą trzeba wykonać – nie jest odzwierciedleniem tego, kim jesteśmy jako społeczeństwo. Bo uważam, że jako społeczeństwo w ostatnich latach bardzo poszliśmy do przodu, również jeśli chodzi o edukację w kwestiach dotyczących uchodźców, rasizmu, antysemityzmu, osób LGBT czy praw kobiet. Jak więc to zrobić, żeby ludzie, których wybieramy, zaczęli reprezentować nasze poglądy? Duży problem jest taki, że my wciąż w zapętleniu powtarzamy, że Polak to rasista, homofob. Ale statystyki to jedno, a prawda bywa zupełnie inna. Mnóstwo ludzi ma równościowe poglądy i chce, żeby innym w tym kraju żyło się dobrze.
Julia Maciocha – aktywistka, feministka, lesbijka. Obywatelka świata, warszawianka z wyboru. Prezeska Parady Równości.
Zobacz także
Anja Rubik o okładce „Vogue Polska”: chciałam, aby sesja oddała nasz bunt i naszą siłę
Jak rozmawiać z dziećmi o protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji? Podpowiadają autorki profilu „Jak wychowywać dziewczynki”
Zagraniczne gwiazdy wspierają protest kobiet w Polsce. Wśród nich Patti Smith, Miley Cyrus czy Juliette Binoche
Polecamy
Gigantyczny popyt na wazektomię po wyborach w USA. Amerykanie obawiają się o dostęp do aborcji
Red Lipstick Monster odwraca narrację: „Był w krótkich spodenkach, więc klepnęłam go w tyłek”
„Są dziewczynkami, nie żonami”. Będzie zakaz małżeństw dziewczynek w Kolumbii. To historyczny moment
Iranki, które nie chcą nosić hidżabu, trafią do specjalnego ośrodka. Ma im pomóc „naukowa i psychologiczna terapia”
się ten artykuł?