Przejdź do treści

„Głusi bardzo często są odbierani jako nadmiernie ekspresyjni, a wręcz agresywni” – mówi Anna Gronowska-Karolkiewicz, pierwsza w Polsce niesłysząca psycholożka

Głusi bardzo często są odbierani jako nadmiernie ekspresyjni, a wręcz agresywni
Głusi. Zdj: iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Stereotypy cały czas pokutują: że głusi nie potrafią myśleć abstrakcyjnie, że język migowy jest prosty, a wręcz upośledza, że utrudnia dziecku opanowanie mowy. Co więcej, te stereotypy są podtrzymywane przez naukowców, w Polsce szczególnie – mówi Anna Gronowska-Karolkiewicz, pierwsza w Polsce niesłysząca psycholożka, terapeutka uzależnień.

Aneta Wawrzyńczak: Od urodzenia nie słyszysz?

Anna Gronowska-Karolkiewicz: Od dzieciństwa.

Zdążyłaś poznać świat słyszących?

Nie pamiętam go w ogóle.

A jaki jest świat głuchych?

To bardzo szeroki temat (śmiech). Jest fascynujący, inna jest kultura, język. Jest ciekawy i, wbrew stereotypom, bardzo bogaty. Jestem w tym świecie i nie chciałabym tego zmienić. Trudno opisać ten świat w dwóch słowach. Trzeba wejść do tego świata doświadczyć jego bogactwa.

Ale słyszący musi chcieć wejść do tego świata… Co się chyba często nie zdarza, hm?

Żeby chcieć, musi go coś z tego świata zachwycić, zainspirować. Prędzej trafią osoby z kursów naturalnego języka migowego i najczęściej pod wpływem styczności z głuchym lektorem. Inna droga to poznanie nieznajomego głuchego „z ulicy”. Bądź gdy ma się taką osobę w rodzinie albo w sąsiedztwie. Ale i są osoby, które przypadkiem trafiają na jakieś informacje w internecie i z ciekawości wchodzą w ten świat. Dla większości słyszących jest on jednak zupełnie nieznany. Stąd powielające się stereotypy na temat głuchych.

Jakie?

Najczęściej, że to ludzie, którzy nie potrafią mówić, nie są samodzielni, z ograniczonymi możliwościami intelektualnymi. Podobnie jak w świecie słyszących żyją osoby z niepełnosprawnością intelektualną, tak i w środowisku głuchych takie osoby są. I jeśli ktoś nieznający głuchych zetknie się akurat z niesłyszącym o obniżonych możliwościach, to od razu jest generalizacja, że tacy są wszyscy głusi. A jeśli dochodzi do zetknięcia z głuchym funkcjonującym w normie intelektualnej, to traktowane to jest jako wyjątkowy, odrębny przypadek. Bardzo często głusi są też odbierani jako nadmiernie ekspresyjni, a wręcz agresywni.

Agresywni?!

Głusi używając języka migowego wykorzystują przestrzeń, mimikę, ekspresję ruchu, a te elementy są częścią gramatyki tego języka. Słysząca osoba postronna, nie mająca pojęcia o naturalnym języku migowym, postrzega to jako nadmierną gestykulację, nadpobudliwość, a niekiedy agresywną ekspresję. A u głuchego bogactwo językowe poznaje się po stopniu korzystania między innymi z wymienionych powyżej elementów. Tak jak u słyszących można się zachwycić, że ktoś pięknie śpiewa, używa trafnego określenia, rymuje, wypowiada się poetycko – tak u Głuchego można się zachwycić jego językiem widząc, w jaki sposób korzysta z przestrzeni, ekspresji emocjonalnej, mimicznej, ruchowej.

Serio słyszących to gestykulowanie przeraża?

Dla Głuchych to po prostu język, nie gestykulacja. Jeśli nazywa to gestykulacją ktoś przypadkowy, laik z ulicy, to jest okej, w sumie ma prawo nie wiedzieć, bo niby skąd może się dowiedzieć? Ale jeśli tym określeniem posługuje się naukowiec lub osoba pracująca z Głuchymi, to już nie jest okej. Odpowiadając natomiast na pytanie: to „gestykulowanie”, jak się powszechnie mówi, przeraża tych, którzy nie mają pojęcia o Głuchych i ich języku migowym. Dla nich wygląda to nienaturalnie, ale to wynika z niewiedzy. To reakcja na inność.

Nie masz wrażenia, że migowy to bardzo trudny język?

Zależy dla kogo i w jaki sposób się go nabywa. Jak już powiedziałam – żeby nauczyć się tego języka, trzeba wejść w środowisko Głuchych, poznać gramatykę, jego niuanse, kulturę. Kiedy uczymy się języka obcego, powiedzmy angielskiego, to da się obejść bez natywnych użytkowników. W przypadku nauki naturalnego języka migowego już nie. Trzeba wejść w kontakt z Głuchymi, komunikować się tym językiem, żeby nabyć biegłość. Jest też kwestia tego, że nie wszyscy Głusi chcą, żeby ktoś inny wchodził do ich świata, zajmował im czas, uwagę.

Dlaczego?

Osoba ucząca się języka migowego ma za cel poćwiczyć się w tym języku. Jeśli osoba Głucha nie ma w tym interesu, to czemu miałaby poświęcić się temu? Nie wszyscy chcą rozmawiać z nieznajomymi. Teoretycznie interes jest, podobnie jak w interesie Polaków będzie, jeśli jak najwięcej obcokrajowców pozna język polski i nasz kraj z całym jego bogactwem. Ale gdyby obcokrajowcy tak z ulicy prosili o ćwiczenie z nimi języka polskiego, to mało kto byłby do tego chętny. Podobnie ma się to do Głuchych. A bariera językowa robi swoje, także historia życia Głuchych i doświadczenie dyskryminacji ze strony świata słyszących. Uprzedzenie do świata słyszących, niestety, jest powszechne. Inaczej wygląda to na Zachodzie, gdzie są uczelnie z językiem migowym jako wykładowym, na których studiują też słyszący. To sprawia, że Głusi są tam bardziej otwarci na świat słyszących.

Kiedyś o niesłyszących mówiło się z automatu: głuchoniemi. A teraz widać zmianę. Głusi posługują się mową. Doszło też wczesne wspomaganie rozwoju. Dzięki rehabilitacji wspomagane językiem migowym już malutkie dzieci głuche zaczynają używać mowy

Anna Gronowska-Karolkiewicz

Ty akurat jesteś pierwszą w Polsce niesłyszącą psycholożką.

Już w latach 80. pojawiali się pierwsi Głusi studenci, ale głównie wybierali kierunki ścisłe, głównie matematykę, bo te studia nie wymagają bardzo dobrej znajomości języka polskiego. Ale fakt, na psychologii byłam pierwsza, przynajmniej nie słyszało się dotąd o innej głuchej studentce przede mną.

Dlaczego się wyłamałaś, nie poszłaś na kierunek ścisły, gdzie byłoby łatwiej?

Przede wszystkim dlatego, że interesowała mnie psychologia, ludzka psychika, mechanizmy zachowań. A po drugie:  głusi wtedy kompletnie nie mieli dostępu do psychologa. Chociaż przyznaję, że nawet nie podejrzewałam, że będę pracować w zawodzie. wtedy to, żeby głuchy został terapeutą, było tak samo nie do pomyślenia, jak żeby był lekarzem, prezydentem. Dlatego też nauczyciele próbowali mi to wybić z głowy, mówili, że to niemożliwe, nieosiągalne. Przez to gadanie, ale też i to, że za słabo znałam angielski, który był wymagany przy rekrutacji, wybrałam najpierw pedagogikę jako kierunek pokrewny. Ale trafiłam akurat na ofertę ówczesnej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, postanowiłam jednak spróbować również i z psychologią. Studiowałam więc oba kierunki równocześnie.

Nie bałaś się?

Nie przypominam sobie tego uczucia. Raczej to była ciekawość z nastawieniem, że jak się nie uda, to nic się nie stanie. Przecież według nauczycieli to było z góry skazane na porażkę, więc nie miałam nic do stracenia. Wtedy w ogóle na uczelniach polskich nie było tłumaczy języka migowego, to było nie do pomyślenia. A SWPS to uczelnia prywatna, nie przyszło mi do głowy, żeby oczekiwać od nich tym bardziej tłumacza. Ale po pierwszym roku studiów złożyłam wniosek u rektora, choć to też dla mnie było z góry skazane na porażkę. I wiesz, jaka była odpowiedź? Że oczywiście, zapewnią mi tłumacza migowego na wszystkie wykłady i ćwiczenia, a jednocześnie zwalniają mnie z opłat za studia oraz zwrócą opłaty za pierwszy rok studiów. Szok. A ja o to w ogóle nie prosiłam!

?!

To mnie bardzo zmotywowało, zaczęłam pisać, walczyć o prawo do tłumaczy dla głuchych studentów na państwowych uczelniach. I udało się. Teraz jest zupełnie inaczej, każda uczelnia ma obowiązek zapewnić tłumacza, gdy tylko pojawia się głuchy student i o ile będzie miał takie zapotrzebowanie.

Jedyna w Polsce

Doświadczyłaś kiedyś dyskryminacji?

Kiedyś w polskim świecie głuchych raczej nie mówiło się w ogóle o dyskryminacji. To pojęcie, świadomość, nazywanie po imieniu po prostu nie funkcjonowało. Na porządku dziennym było to, że na przykład nauczyciel karcił (również fizycznie) dzieci za miganie czy nieprawidłową wymowę. I nikt nie robił z tego problemu. Dla społeczeństwa, rodziców, samych dzieci ówczesna tak zwana „czarna pedagogika” była na porządku dziennym. Teraz jest większa świadomość odnośnie zachowań przemocowych i dyskryminacji. I prawnie zakazane.

Wróćmy jeszcze do stereotypów dotyczących głuchych.

Stereotypy cały czas pokutują: że głusi nie potrafią myśleć abstrakcyjnie, że język migowy jest prosty, a wręcz upośledza, że utrudnia dziecku opanowanie mowy. Co więcej, te stereotypy są podtrzymywane przez naukowców, w Polsce szczególnie. Wiesz, że na uczelniach nierzadko posługuje się badaniami z lat 50. i 60., kiedy badano możliwości intelektualne głuchych: w szkołach, na potrzeby poradni, do celów naukowych. Wtedy obowiązywał tak zwany oralizm, nie wolno było migać, na siłę uczono mowy, której głusi nie rozumieli z racji tego, że nie słyszeli. W konsekwencji mieli problem z opanowaniem i rozumieniem składni języka polskiego. W związku z tym mieli problem z rozumieniem pytań w testach, które dostawali do wypełnienia, przez co osiągali gorsze wyniki, a badający wnioskowali, że nie potrafią myśleć, abstrakcyjnie, mają obniżone możliwości intelektualne, że ich rozwój zatrzymuje się na myśleniu konkretno-obrazowym. To były uproszczone wnioski. Dziecko domyślało się, co ma robić, jak rozwiązywać zadania w testach w tak zwanych skalach bezsłownych, w których osiągało lepsze wyniki. Natomiast w tak zwanych skalach słownych były już polecenia słowne lub treści w języku polskim. Jeśli zakazano migania i polecenie wydawano używając mowy fonicznej – w konsekwencji nie rozumiało się poleceń, to rozwiązywało się zadanie nieprawidłowo lub w ogóle. No i kolejny stereotyp: jeśli ktoś miga, to znaczy, że nie umie mówić lub nie nauczy się. A to nie tak.

Kiedyś w polskim świecie głuchych raczej nie mówiło się w ogóle o dyskryminacji. To pojęcie, świadomość, nazywanie po imieniu po prostu nie funkcjonowało. Na porządku dziennym było to, że na przykład nauczyciel karcił (również fizycznie) dzieci za miganie czy nieprawidłową wymowę

Anna Gronowska-Karolkiewicz

A jak?

Kiedyś, kiedyś nie było rehabilitacji mowy albo zaczynała się zbyt późno i było jej mało np. raz na tydzień.  W dodatku rehabilitacja logopedyczna najczęściej polegała na powtarzaniu niezrozumiałych dla głuchego zwrotów. To się na szczęście zmieniło i zmienia nadal, bo badania na Zachodzie udowodniły, że wprowadzenie języka migowego wspomaga, wręcz przyśpiesza rozwój mowy. To jest logiczne, ponieważ łatwiej i szybciej jest uczyć się czegoś, co się rozumie niż nie rozumie. Jeśli najpierw uczymy w języku migowym powiedzmy pojęcia „kot”, pokazujemy kota to dziecko zaczyna kota nazywać w migowym, a później uczymy wymowy „kot”. W konsekwencji jest w stanie wyartykułować to słowo i się nim prawidłowo posługiwać. Na Zachodzie język migowy wprowadza się nawet u niemowląt słyszących, aby jeszcze przed osiągnięciem zdolności mówienia mogły komunikować się ze swoimi bliskimi, komunikować swoje potrzeby, bo rozwój ruchowy wyprzedza rozwój aparatu mowy. I badania pokazują, że dzieci, słyszące czy głuche, z którymi rodzice porozumiewają się w ten sposób od narodzin, lepiej i szybciej rozwijają się intelektualnie oraz są stabilniejsze emocjonalnie. To niesamowite.

Kiedyś o niesłyszących mówiło się z automatu: głuchoniemi.

A teraz widać zmianę. Głusi posługują się mową.  Doszło też wczesne wspomaganie rozwoju. Dzięki rehabilitacji wspomagane językiem migowym już malutkie dzieci głuche zaczynają używać mowy. Zmienia się też to, że środowisko głuchych staje się migająco-mówiące. Jak wspomniałam – zakazywano migania w ogóle. A to się odbijało na rozwoju intelektualnym, emocjonalnym i społecznym. Głusi, którzy od jak najwcześniejszego okresu mieli możliwość komunikowania się w języku migowym osiągają lepsze wyniki w testach psychologicznych, w nauce, biorą czynny udział w olimpiadach, są bardziej komunikatywni, lepiej pojmują i rozumieją otaczający świat.

Zdarza się, że rodzice niesłyszących dzieci nie migają?

Oczywiście. Wręcz jest to powszechne. Nie migają, bo gdzie mieli się nauczyć języka? Wymaga to tez czasu, nakładów finansowych.  Język migowy jest dla nich obcy i kojarzy się z niepełnosprawnością. Po drugie: kiedy rodzi się głuche dziecko, rodzice traktują to jako chorobę, kalectwo, nie akceptują tego, chcą mieć „zdrowe” dziecko, co jest reakcją naturalną. W związku z tym skupiają się przede wszystkim na tym, żeby walczyć o „naprawienie” dziecka, żeby odzyskało słuch, żeby przywrócić mu w ich przekonaniu „pełnosprawność”. Gdybym urodziła dziecko niewidome, to też bym walczyła, żeby odzyskało wzrok. Bo to jest dla mnie nie do pojęcia, jak można nie widzieć świata, który jest tak piękny? Tak samo rozumują rodzice, jak można nie słyszeć świata? Rodzice chcą dobrze dla dziecka, chcą, aby słyszało, mówiło. Czy jeśli tego pragnie, to chce czegoś złego? Nie, chce dobrze, bo tak pojmuje świat, tak pojmuje dobro. Nie zna bogactwa świata głuchych. Do tego dochodzi pokutujące w Polsce, ale i całej Europie Wschodniej, że głuchy to ktoś gorszy, że język migowy to coś gorszego. Na Zachodzie, na przykład w USA, jest inaczej. Tam w szkołach masowych język migowy jest obowiązkowy w programie szkoły podstawowej, poza tym m.in. lekarze i policjanci i inne osoby sprawujące funkcje publiczne znają język migowy. Głuchy kojarzony jest z mniejszością językowo-kulturową, spotkanie go wywołuje uczucie ciekawości, serdeczności. Głuchego traktuje się więc raczej jako obcokrajowca, a nie niepełnosprawnego.

To czemu u nas w Polsce nie?

Inna historia. Uznanie języka migowego nastąpiło później, wręcz niedawno. Długo panował oralizm. I wciąż panuje w niektórych szkołach, poradniach. Historia Polski też robi swoje: lata w niewoli, zabory, wojny. Polska czym innym się zajmowała. Jest wiele czynników. Również w dalszym ciągu większość logopedów twierdzi, że jeśli dziecko nauczy się migać, to będzie mówiło gorzej albo wcale. Rodzice w to wierzą, przecież wypowiada się specjalista. Mało tego, są tacy logopedzi i to liczni, którzy zalecają głuchym rodzicom, aby w ogóle nie migali do swoich głuchych dzieci. A język migowy tych głuchych rodziców to jedyne narzędzie komunikacji z własnym dzieckiem. Są tacy rodzice, którzy tak robią, ponieważ jak wspominałam, wypowiada się „specjalista”.

Jest szansa, żeby to się zmieniło?

Mam nadzieję, że tak. To się zmienia. To ciągły proces. Obecnie Głusi są aktywni. Rozpowszechniają informacje o języku, kulturze. Są różne akcje, happeningi. Są aktywni w Internecie. Coraz więcej Głuchych migających, po szkole dla głuchych studiuje, są wiec w styczności ze światem słyszącym, a słyszący mają okazję ich poznawać. Dają świadectwo, że język migowy nie jest przeszkodą w rozwoju, zdobywaniu wykształcenia, w nauce mowy.

Technologia idzie do przodu. Aparaty słuchowe i implanty ślimakowe, które nie we wszystkich przypadkach, ale często przyczyniają, że dziecko rehabilitowane od jak najwcześniejszego okresu zaczyna coraz efektywniej odbierać świat dźwięków.

Kiedyś środowisko Głuchych sprzeciwiało się aparatowaniu, a później implantowaniu głuchych dzieci. Uważano, że to okalecza ich język migowy, ich kulturę. Świat się zmienia, zmieniają się też postawy Głuchych, ich stosunek do rehabilitacji, implantów, stosunek do świata słyszących. Nie jako zagrożenie, ale jako szansa. To tak jak z angielskim: jeśli ktoś nie zna tego języka, to żyje mu się okej, ale jeśli zna, to ma więcej możliwości, więcej okien otwartych na świat.

Dużo głuchych zamyka się w domu, w czterech ścianach, odcina od świata słyszących?

Teraz to i słyszący zamykają się w domu (śmiech). Nie nazwałabym postawy głuchych zamknięciem się na świat. To raczej wpływ tego co ich otacza dookoła sprawia, że w taki sposób żyją, funkcjonują – a dla słyszących postronnych sprawia to wrażenie zamkniętych na świat. Żyją po prostu swoim życiem, nie mają potrzeby inaczej, lub nie potrafią inaczej. Ze świata słyszących korzystają jeśli potrzebują i mają możliwość. Tak samo jak słyszący, żyje w swoim świecie, swoim życiu a na innych jest otwarty lub zamknięty lub jeszcze inaczej w zależności od tego jakie ma potrzeby, w jakim otoczeniu żyje oraz w zależności o tego jak ukształtowała daną osobę historia życia. Życie głuchego wśród słyszących to jak życie obcokrajowca. Dany obcokrajowiec jeśli nie pozna języka kraju w którym przebywa to w lepszym lub gorszym stopniu jakoś się zaadoptuje i będzie żył swoim życiem. Co ma głuchy robić wśród słyszących? Zaczepiać, zagadywać? A do tego dochodzi bariera komunikacyjna? Naturalne, że szuka do siebie podobnych z którym się porozumie. To nie jest zamknięcie. Podobnie słyszący, nawiązuje kontakt, relacje nie z każdym napotkanym słyszącym.

Ale technologia zmienia świat, ludzi. Wychowałam się w czasach, kiedy nie było dostępu do internetu (mój pierwszy dostęp był na studiach). To były czasy, kiedy Głuchy szukał każdej okazji do spotkania z innymi Głuchymi. Jeśli tylko w którymś miejscu kraju była organizowana impreza np. bal karnawałowy w Polskim Związku Głuchych lub zawody sportowe Głuchych, to zjeżdżała się cała Polska. Głusi nie identyfikowali się ze światem słyszących, ale to było naturalne. Jak mieli być w relacji, skoro była bariera komunikacyjna? Obecnie dzięki internetowi wielu Głuchych komunikuje się ze światem słyszących coraz częściej.

A miłość? Możliwy jest związek głuchego ze słyszącym?

Miłość miłością. A czy związek powiedzie się, zależy w dużej mierze też od tego, czy słyszący partner wejdzie głęboko w środowisko głuchych, pozna język migowy, kulturę, będzie rozumieć ten świat. Ale to trudny związek w mojej ocenie.  Jeszcze niedawno był uznawany za mezalians, dzisiaj troszkę mniej. W dodatku jeśli Głuchy był w związku ze słyszącą osobą to najczęściej czuł się gorszy. Wstydził się tego przed głuchymi znajomymi.

Myślę, że doświadczenie audyzmu w tym środowisku zrobiło swoje. Wiesz, co to jest?

Nie mam pojęcia.

Audyzm to specyficzny stosunek osób słyszących do głuchych, który polega na narzucaniu niesłyszącym swoich poglądów na ich temat. To przekonanie słyszących, że wiedzą lepiej, co jest dobre i potrzebne dla głuchego. Mówią, jak mają funkcjonować, myśleć, jak wychowywać swoje dzieci, jak i czego uczyć się, co robić, a czego nie robić itd. I to wciąż funkcjonuje, szczególnie wśród specjalistów, lekarzy, logopedów, nauczycieli, dyrektorów szkół dla głuchych i innych. Oczywiście nie wszystkich. Audyzm jest sposobem, za pomocą którego słyszący dominują i sprawują władzę nad osobą głuchą lub społecznością głuchych. To pewnego rodzaju wyższość.

 

Głusi używając języka migowego wykorzystują przestrzeń, mimikę, ekspresję ruchu, a te elementy są częścią gramatyki tego języka. Słysząca osoba postronna, nie mająca pojęcia o naturalnym języku migowym, postrzega to jako nadmierną gestykulację, nadpobudliwość, a niekiedy agresywną ekspresję

Anna Gronowska-Karolkiewicz

Głuchych traktuje się jak obywateli drugiej kategorii?

Można tak powiedzieć. Brakuje wiary, że Głuchy może i potrafi. Nawet słyszący rodzice tak myślą o swoich głuchych dzieciach i słyszące dzieci o swoich głuchych rodzicach. I głusi, dostając taki obraz siebie, często wchodzą w tę rolę, mówią często: ja nie umiem, ja nie mogę. Oczywiście nie wszyscy tak funkcjonują i tak myślą. Ale ogółem pokutuje przekonanie, że słyszący to ktoś mądrzejszy od nich samych.

Trochę jak samospełniające się proroctwo.

Jeszcze niedawno, jak ktoś pytał głuche dzieci, kim chcą być w przyszłości, jaki mieć zawód, co robić, to zdecydowana większość odpowiadała: będę na rencie.

Tabletka awaryjna / istockphoto.com

Błędne koło?

Tak. Chociaż teraz, dzięki internetowi i większemu dostępowi do tłumaczy języka migowego na uczelniach i nie tylko, większej świadomości siebie i swoich praw, możliwości wyrażania siebie w języku migowym, to się zmienia. Głusi zaczynają studiować, pracują, zakładają własne firmy. Jest ich coraz więcej i dają pewien wzór innym głuchym i przede wszystkim młodszym, że jednak można. I coraz więcej osób myśli: czemu nie? I próbuje.

To plus internetu dla głuchych. A minusy? Czyhają na głuchych jakieś zagrożenia w sieci?

Tak jak i dla słyszących. Chociaż na głuchych chyba jednak bardziej, bo mają mniejszą możliwość zweryfikowania informacji, zwłaszcza jeśli nie znają dobrze języka polskiego. Większe jest też ryzyko uzależnienia od internetu, jeśli dany Głuchy nie ma alternatywy spędzania czasu w swoim najbliższym otoczeniu, czyli jeśli są tylko słyszący sąsiedzi, jeśli jest bariera komunikacyjna i nie ma z kim pogadać, wspólnie spędzić czasu.

A inne uzależnienia?

Odsetek głuchych pijących szkodliwie czy uzależnionych od alkoholu jest większy, niż słyszących. Co wynika między innymi z tego, że głusi mają mniejsze możliwości komunikowania się, spędzania czasu z innymi w swoim najbliższym otoczeniu. Z powodu braku dobrej znajomości języka polskiego mają też ograniczony dostęp do informacji edukacyjnych np. publikacji, przez co często powtarzają na przykład mit, że alkohol jest dobry na nerki, że jak się nie pije codziennie, to nie ma problemu albo że jak się nie leży pod drzewem albo na ulicy, to też nie jest uzależnienie. I z wielu różnych powodów piją. A droga i granica do picia w sposób szkodliwy oraz do uzależnienia jest bardzo cienka.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: