Przejdź do treści

„Dzwoniąc za kogoś w prozaicznych sprawach, mogę zdjąć z niego stres i dać ulgę” – o inicjatywie „Ale to ja dzwonię” opowiada Agata

„Dzwoniąc za kogoś w prozaicznych sprawach, mogę komuś pomóc, zdjąć z niego stres i dać ulgę” – o inicjatywie „Ale to ja dzwonię” opowiada Agata / pexels
„Dzwoniąc za kogoś w prozaicznych sprawach, mogę komuś pomóc, zdjąć z niego stres i dać ulgę” – o inicjatywie „Ale to ja dzwonię” opowiada Agata / pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Stresujesz się, bo musisz zadzwonić do urzędu lub lekarza. Wiesz, że zajmie ci to dwie minuty, ale od kilku dni odkładasz tę, zdawałoby się, prostą czynność. Zaczynasz się frustrować, bo twoja sprawa wisi na kołku, a od zdobycia niezbędnej wiedzy i rozwiązania sprawy dzieli cię malutki kroczek. Ale jednak… Nie potrafisz zebrać się w sobie i wykręcić numeru, a gdy to robisz, modlisz się, żeby nikt nie odebrał. Z jakiegoś powodu wiele osób boi się lub wstydzi rozmawiać przez telefon. Agata nie ma z tym problemu, dlatego wpadła na pomysł – za niewielką opłatą wykonuje połączenia za innych. Tak powstało „Ale to ja dzwonię”.

 

Alicja Cembrowska: Kim jest kobieta, która podjęła się dzwonienia za ludzi do innych ludzi?

Agata: Ta kobieta obecnie przebywa na urlopie wychowawczym, planuje jednak za jakiś czas wrócić do pracy zgodnej z jej powołaniem i wykształceniem – do żłobka. Zanim to jednak nastąpi, chce wykorzystać swoje umiejętności, żeby dorobić.

Nie czekasz bezczynnie na powrót do pracy. Od jakiegoś czasu pod szyldem „Ale to ja dzwonię” oferujesz ciekawą usługę – dzwonisz w różne miejsca za obcych ludzi. Dlaczego?

Bo dzwonienie jest zwykłą czynnością, która w magiczny sposób ułatwia nam załatwienie jakiejś sprawy, a z jakiegoś powodu stresuje wielu ludzi. Gdy napiszemy wiadomość czy wyślemy maila, to musimy czekać na odpowiedź, temat jest wciąż otwarty, to taki moment, że nadal nie wiemy, na czym stoimy. A gdy dzwonisz, na ogół od razu masz odpowiedź, wiesz, co się dzieje. Nie lubię czekać i chyba ta niecierpliwość jest cechą, która ułatwia mi po prostu chwycenie za słuchawkę.

Wyczuwam tu dosyć mocną pewność siebie…

Może moje podejście sprawia, że inni tak to odbierają, ale ja chyba jestem po prostu miła (śmiech). Staram się być uprzejma i nie podchodzić do rozwiązania sprawy agresywnie, od razu z pozycji walczącej. To sprawia, że rozmówca zazwyczaj oddaje mi to samo. Sprawdza się tu stara zasada, że inni są dla ciebie tacy, jaki ty jesteś dla nich. Wydaje mi się też, że po latach dzwonienia w różnych sprawach swoich, znajomych i rodziny wyszkoliłam się w tym i doszłam do perfekcji.

Uznałaś, że po pomaganiu bliskim pora na zwiększenie grupy klientów?

Tak, w końcu dotarło do mnie, że ja to lubię. Satysfakcjonuje mnie, że mogę komuś pomóc, wesprzeć go w rozwiązaniu problemu, odjąć mu z głowy zmartwienie. Moi bliscy prosili mnie o wykonanie telefonu głównie z powodu braku czasu, ciągłego odkładania jakiejś rozmowy. Nieraz tak jest, że zwyczajnie ciężko nam się zmobilizować i nawet sami nie wiemy, dlaczego po prostu nie wykręcimy numeru. A ja nie mam tego kłopotu. Dlatego załatwiam różne sprawy za nich i przekazuję, jaki jest tego efekt. Cieszę się, gdy mam swój udział w rozwiązaniu zadania.

Ludzie naprawdę nie potrzebują wsparcia w jakichś kosmicznych sprawach, tylko w zwykłych codziennych obowiązkach

Ogłosiłaś na kilku grupach w mediach społecznościowych, że w wolnej chwili chętnie za kogoś gdzieś zadzwonisz. Wiele osób w komentarzach pytało „po co?!”, uważali, że to całkowicie zbędna i niepotrzebna usługa. Znalazła się też jednak spora grupa, która z entuzjazmem, a nawet ulgą przyjęła twoją ofertę.

Przyznam, że nawet mój tata nie mógł sobie wyobrazić, żeby ktoś potrzebował czegoś takiego. A mnie właśnie zainspirowały grupy w mediach społecznościowych. Należę do kilku, głównie rodzicielskich, i tam wielokrotnie spotkałam się z tematem problematycznego dzwonienia. Ludzie się tym stresują, denerwują, mają jakąś trudność z połączeniem się z infolinią, przedzwonieniem do przychodni czy urzędu. Zamiast to robić, wyobrażają sobie, co się wydarzy. Wielu przyznawało, że zawsze prosi kogoś o przysługę i to też wyzwala trudne emocje.

Teoretycznie, jak dla kogoś to takie trudne, to jednak zawsze można napisać wiadomość…

Myślę, że są sprawy, których załatwienie znacznie i niepotrzebnie się wydłuża, gdy próbujemy załatwić je w formie pisemnej. Kolejna sprawa – niektóre miejsca oferują czaty, ale to jednak „rozmowa” z maszyną. Bywa, że trudno wyjaśnić coś za pomocą maila. Nie mamy też na bieżąco możliwości, żeby o coś dopytać. Mimo wszystko cenię sobie kontakt z drugim człowiekiem, to, że mogę od niego tu i teraz uzyskać wszystkie potrzebne mi informacje. Dla mnie to najmniej stresująca forma.

Zgłasza się osoba zainteresowana twoją usługą i…?

Opisuje, jaką ma do załatwienia sprawę – i naprawdę nie są to, wbrew temu, co niektórzy od razu myślą, jakieś dane poufne, PESEL-e, hasła czy numery seryjne dowodów osobistych. Okazuje się, że ludzie nie dzwonią tylko do banków, urzędów i innych miejsc, gdzie wymagane są zaawansowane autoryzacje.

To gdzie dzwonią?

Jedna dziewczyna poprosiła, żebym przełożyła wizytę jej kota u weterynarza. Innym razem kontaktowałam się z kurierem, który miał odebrać butelki z kaucją. Na ogół nie jest do tego konieczne nawet imię i nazwisko osoby dzwoniącej. Też nie zawsze jest tak, że sprawa, którą załatwiam, kończy się korzystnie dla osoby zamawiającej usługę. W tym sensie, że owszem, ja dzwonię, ale odpowiedź na zadane pytanie nie jest zgodna z oczekiwaniem mojego klienta. Na to jednak nie mam wpływu. Ja tylko przekazuję informację.

Klienci mówią ci, dlaczego się do ciebie zgłaszają? Na przykład pani od kota – wyjaśniła, dlaczego sama nie zadzwoni do weterynarza?

Pani od kota jest akurat moją pierwszą i na razie jedyną stałą klientką. Jest to osoba bardzo zadaniowa. Woli niektóre obowiązki oddelegować innym i myślę, że to bardzo mądre podejście. Nie musimy wszystkiego robić sami. Nieraz mamy do zrobienia tak dużo, że mniej istotne sprawy lepiej komuś zlecić. Dlatego ona mówi mi, co mam zrobić, i już ma wolną głowę, żeby zająć się czymś innym. Do tej pory zgłosiły się do mnie 22 osoby i dostałam bardzo dużo wiadomości, że ktoś myślał, że taka usługa jest bez sensu i niepotrzebna, a dopiero gdy z niej skorzystali, zrozumieli, jak bardzo było im to potrzebne. Nieraz naprawdę tak pozornie błaha sprawa, jak zadzwonienie do banku, psuje komuś nastrój i negatywnie wpływa na jego życie.

Miałam na przykład zlecenie w sprawie kredytu w banku. Chodziło tylko o to, czy osoba odstępująca od umowy musi zapłacić najbliższą ratę, czy nie. I tutaj naprawdę nie trzeba znać szczegółów. Zadzwoniłam, opisałam sytuację, nie podawałam żadnych danych i wszystkiego się dowiedziałam. Co jeszcze istotne – pod nikogo się nie podszywam, nie udaję, że jestem osobą, za którą dzwonię. Nie zdobywam jakichś tajnych informacji. Wszystko jest jawne.

Czyli przedstawiasz się swoimi danymi, mówisz, że jesteś osobą pośredniczącą?

Może nie zwracamy na to uwagi, ale myślę, że większość z nas nie mówi od razu, jak się nazywa, tylko mówi, po co dzwoni. Więc jak dzwonię do lekarza, żeby zapisać na wizytę dziecko mojej klientki, to mówię, że chcę zapisać dziecko, a nie że jest to moje dziecko. Nieraz faktycznie potrzebny jest PESEL, ale tylko po to, żeby jak najszybciej zidentyfikować osobę. Ostatnio zapisywałam dziewczynkę do dentysty i powiedziałam, że wolę nie podawać PESEL-u. Wystarczyło imię, nazwisko i data urodzenia. Jednak była to kolejna wizyta dziecka w tym miejscu, podczas rejestracji pewnie ten PESEL byłby konieczny.

Nieraz tak jest, że zwyczajnie ciężko nam się zmobilizować i nawet sami nie wiemy, dlaczego po prostu nie wykręcimy numeru. A ja nie mam tego kłopotu

Przed ogłoszeniem swojej usługi zastanawiałaś się, jakich zleceń nie będziesz przyjmować?

Nie, do tej pory jeszcze nikomu nie odmówiłam, ale też okazało się, że ludzie naprawdę nie potrzebują wsparcia w jakichś kosmicznych sprawach, tylko w zwykłych codziennych obowiązkach. Teraz próbuję akurat załatwić sprawę z upiornym lekarzem [śmiech]. Zgłosiła się do mnie dziewczyna, która nie ma problemów z dzwonieniem, ale chce zapisać synka do lekarza, który jest bardzo nieuprzejmy. Wizja rozmowy z kimś, kto na nią nakrzyczy, całkowicie ją zablokowała, nie mogła się zmusić, żeby wybrać numer, a jak już się odważyła i usłyszała sygnał w telefonie, to już miała podniesione ciśnienie i modliła się, żeby ten pan nie odebrał. Więc wzięłam to na siebie.

Zadzwoniłam do tego lekarza, oczywiście od razu mnie opieprzył, że to jego prywatny numer, że nie mam prawa do niego dzwonić i nakazał zadzwonić na numer szpitalny. Zadzwoniłam, ale dowiedziałam się, że mam dzwonić bezpośrednio do niego. Podejrzewam, że to taka sytuacja, w której wiele osób czuje bezradność i stratę czasu. Takie odsyłanie do kolejnych osób bywa męczące. Ponownie zadzwoniłam do tego pana, ponownie na mnie nakrzyczał, ale w końcu zapisał chłopca na wizytę.

A masz zlecenia bardziej „osobiste”? Widziałam, że ostatnio ogłaszałaś, że możesz odkręcić sytuację, gdy ktoś nie złożył życzeń bliskiej osobie.

Miałam zlecenie od chłopaka, którego prześladowała była dziewczyna. Nachodziła go w pracy, zadręczała wiadomościami, więc poprosiłam ją, żeby zaprzestała swoich praktyk. W tym przypadku przedstawiłam się jako jego nowa dziewczyna. Innym razem o pomoc poprosiła mnie kobieta, która założyła swoją działalność i chciała, żebym zadzwoniła do kilku firm z propozycją jej usług i współpracy. Rozumiem ją, bo takie rozmowy często kończą się odmową, więc łatwo się zniechęcić.

Właśnie o tym pomyślałam, że nieraz nie chcemy się konfrontować z jakimś tematem i łatwiej jest, gdy ktoś nam po prostu przekaże informację.

Myślę, że to jeden z głównych powodów, dlaczego ludzie się do mnie zgłaszają. Mnie te sprawy nie dotyczą bezpośrednio, więc nieuprzejme zachowanie lekarki czy to, że ktoś nie chce nawiązać współpracy, nie dotyka mnie osobiście. Dla tej kobiety byłby to zawód, trudne emocje, być może przykrość, bo to jej biznes, coś, co jest dla niej ważne. Dla mnie to bardziej wyzwanie, moim celem jest załatwienie sprawy i nie podchodzę do tego emocjonalnie, a może nawet wręcz formalnie.

Jesteś sobie w stanie wyobrazić, jakie zlecenie byłoby dla ciebie największym wyzwaniem?

Chyba każde zlecenie jest dla mnie wyzwaniem, bo nie chodzi tylko o dzwonienie. Moim marzeniem jest, żeby osoba, która mnie prosi o pomoc, dostała taką odpowiedź, z której będzie zadowolona. Do tej pory największym wyzwaniem był nieuprzejmy lekarz i myślę, że gdybym miała do niego zapisać swojego syna, to chętnie oddelegowałabym to zadanie komuś obcemu [śmiech].

Z dzwonieniem wyzwanie w ogóle polega na tym, że trzeba myśleć i komunikować się tu i teraz. Napisanie maila daje możliwość przemyślenia, przeczytania, innego dobrania słów, ochłonięcia, jeżeli coś wzbudza w nas duże emocje. Widziałam ostatnio taką animację, na której chłopak w hotelu patrzy na telefon i powtarza: „Dzień dobry, jestem z pokoju numer 15, poproszę kanapkę”. W końcu podnosi słuchawkę, dzwoni i mówi: „Dzień dobry, jestem kanapką”. Z jakiegoś powodu wiele osób zna taką sytuację. I dlatego jestem ja. Chociaż przyznam, że z początku miałam problem, żeby brać za to pieniądze.

Dlaczego?

Było mi głupio, że ktoś ma mi płacić za tak, dla mnie, prostą rzecz. Wiele osób utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że nie ma w tym nic złego, ba, oni chcą zapłacić za usługę. Po prostu. Nie oczekują, że będę wolontaryjnie poświęcać swój czas. Niektórzy mówią nawet, że opłaty są za niskie – i faktycznie jest tak, że nieraz jest to 11 zł, a dostaję przelew na 20. Wydaje mi się, że osoby, które często proszą bliską osobę o przysługę w kwestii dzwonienia, chętnie skorzystają z mojej propozycji, żeby nie nadużywać czyjejś dobroci. Dlatego wolą zapłacić te 9 zł, bo tyle biorę za 3 minuty – w tym czasie najczęściej udaje mi się rozwiązać sprawę.

Poza tym, od początku traktuję to jako zajęcie dodatkowe, nieraz zarobię te 9 zł na dzień, innym razem 50. Kocham pracować z maluchami, więc powrót do pracy w żłobku mimo wszystko jest moim priorytetem. Cieszy mnie jednak, że znalazła się spora grupa, która mój pomysł uznała za genialny, zapisała namiar i planuje skorzystać z mojej usługi. Dla mnie najważniejsze jest to poczucie, że mogłam komuś pomóc, zdjąć z niego stres i dać ulgę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: