„Gdybym bardziej w siebie wierzyła to…”. Jak wytrenować pewność siebie?
„Gdybym był bardziej pewny siebie, wszystko byłoby łatwiejsze” – mówimy sami do siebie, tkwiąc w martwym punkcie. Jak znaleźć równowagę między życiową ostrożnością a pewnością siebie? I czy poziom pewności siebie można podnieść na stałe? Sprawdzamy to z ekspertami.
Pewność siebie
„Brak wiary w siebie jest chorobą. Jeśli stracisz panowanie nad tym, wątpliwości staną się twoją rzeczywistością” – to fragment z książki „Płonący most” Johna Flanagana. I pewnie większość z nas zgodzi się z tym zdaniem. Pewność siebie przydaje się zarówno w pracy, w domu, w życiu intymnym, na spotkaniu ze znajomymi, na wakacjach, jak i wtedy, gdy chcemy z satysfakcją spojrzeć w lustro. Z drugiej jednak strony dobrze znamy przykłady osób, dla których nadmierna pewność siebie była zgubna, a czasami nawet zabójcza! Docierają do nas informacje o wakacyjnych wypadkach, do których doszło po tym, jak ktoś skakał do wody na głowę albo szarżował za kierownicą. Potrzebna? Niebezpieczna? Jak to w końcu jest z tą pewnością siebie?
Pewność siebie = constans
Pamiętacie lekcję fizyki w liceum? Był taki temat: ruch jednostajny prostoliniowy. Jedno z równań z tamtej lekcji wyglądało tak: v = constans, a oznaczało tyle, że prędkość w tym ruchu jest stała i się nie zmienia. Dokładnie tak samo powinno być z naszą pewnością siebie, która powinna być możliwie odporna na bodźce z zewnątrz.
– Te bodźce to uwagi od innych, krytyka, gorsza pogoda i tysiąc innych rzeczy, które sprawiają, że czujemy się mniej pewnie. Ale też pochwały, komplementy i ciepłe słowa, które magicznie nas wzmacniają – zauważa coach Robert Galewski.
Krótko mówiąc: jesteśmy zwykle zewnątrzsterowni, nasze samopoczucie zależy od tego, co robią i mówią (o nas i przy nas) inni.
– Tymczasem powinniśmy robić wszystko, żeby niezależnie od tego, co dzieje się dookoła, czuć się niemal zawsze mniej więcej tak samo pewnie. Niezależnie od tego, czy umawiamy się na grilla ze znajomymi, czy występujemy przed swoim zespołem zadaniowym, czy idziemy na rozmowę w sprawie nowej pracy – podpowiada coach. Pytanie tylko, jak to zrobić.
Czy to da się wytrenować?
Podobno tak! W internecie możemy znaleźć dziesiątki kursów i szkoleń, w czasie których wzmacniana jest pewność siebie.
– Tego typu treningi generalnie można podzielić na dwa typy: te, które skupiają się na tym, co dzieje się z naszym ciałem, oraz skoncentrowane na naszych myślach i procesach, które rozgrywają się w naszej głowie – mówi Robert Galewski.
Zacznijmy od tych związanych z naszym ciałem i przede wszystkim z naszą postawą.
– Te ćwiczenia dotyczą tego, abyśmy byli wyprostowani, aby nasza klatka piersiowa była wypięta do przodu. Aby stawiać pewne kroki i patrzeć przed siebie. Tego typu podpowiedzi znam co najmniej kilkanaście – wymienia coach. – Pamiętajmy jednak, że te ćwiczenia cały czas jednak odnoszą nas do tego, co dzieje się na zewnątrz. Bo dzięki takiej postawie czy takiemu sposobowi chodzenia będziemy przez innych odbierani jako bardziej zdecydowani, opanowani, spokojni i, co za tym idzie, bardziej pewni siebie – dodaje.
Ale my skoncentrujmy się na ćwiczeniach, które zajmują się tym, co dzieje się w naszej głowie!
Najpopularniejsze z nich to wizualizacja.
– Sprawa wydaje się prosta. Znajdujemy osobę, która według nas jest pewna siebie, tak jak my chcielibyśmy być. To może być kolega z pracy, ktoś z naszego otoczenia, coach, którego podglądamy, dziennikarz, aktor, a nawet postać z filmu czy serialu. To może być nawet Franz Mauer z „Psów” Władysława Pasikowskiego czy Hank Moody z serialu „Californication”, bo takie osoby wymieniają w tym miejscu moi klienci – mówi Robert Galewski. – Najważniejsze jest to, aby pewność siebie tej osoby była na mniej więcej podobnym poziomie jak nasz docelowy poziom pewności – tłumaczy.
Co robimy dalej? Chodzi o to, żeby dokładnie prześledzić, jak zachowuje się ta osoba, a potem wcielić się w tę postać chociaż na kilka minut.
– Dokonujemy tutaj, jak ładnie się mówi, sądu kontrfaktycznego, a w praktyce zwykłego gdybania, gdy zaczynamy myśleć, jak ta osoba zachowałaby się w sytuacji, w której my się znajdujemy. W której to my powinniśmy wykazać pewność i zdecydowanie, aby osiągnąć sukces – podpowiada coach.
W tym ćwiczeniu chodzi przede wszystkim o to, aby choć na chwilę wyjść ze swojej skóry.
– To wyjście będzie dla nas symbolicznym opuszczeniem strefy komfortu. Przekroczeniem tego, co znamy i co stosujemy tak często, że do niczego nowego nas to nie doprowadzi – dodaje Galewski.
Jest jeszcze jedna stosowana w takich sytuacjach technika.
– Możemy wyobrażać sobie pewniejszą wersję samych siebie i w nią chcieć się wcielić. Trenerzy, w tym specjalista w tej dziedzinie Paul McKenny, autor znanej książki „Grunt to pewność siebie”, podpowiadają, że czasami warto spróbować spojrzeć na świat osoby, która bardzo nas lubi, może nawet kocha. Wtedy znów energię czerpiemy z zewnątrz. Ale próbujemy sami doceniać to, co w nas jest fajne, co może wzbudzać sympatię lub miłość. Możemy zacząć mówić sami sobie krzepiące komplementy. I w ten sposób czuć się lepiej, pewniej i… nie bać się jednocześnie narcyzmu – zauważa coach.
Opinia? Nie przeżywaj tego!
Poza warsztatowymi ćwiczeniami tego typu treningom towarzyszy kilka myśli przewodnich. Jedna z nich dotyczy tego, jak powinniśmy traktować krytykę. Uwaga, chodzi o krytykę, której to my jesteśmy adresatami!
– Patrząc na chłodno, można stwierdzić, że krytyka to nic innego tylko czyjaś opinia na nasz temat, pewnie zwykle trochę inna od naszej – mówi Galewski. – Kluczowe jest to, że ta opinia nie jest ani ważniejsza, ani mniej ważna od naszej. To po prostu opinia – dodaje ekspert.
Na koniec wracamy do pytania, które zadaliśmy na początku: jak znaleźć równowagę między ostrożnością życiową a pewnością siebie? Mamy podpowiedź! Jest to połączenie doceniania samego siebie i asertywności.
– Mój znajomy trener mówi często, że jeśli sami nie będziemy się cenić, to nikt nas nie doceni. A inny trener, bardzo doświadczony w swojej dziedzinie, ma dużo niższą stawkę za swoją pracę niż jego mniej doświadczeni koledzy. Kiedyś zapytałem go, dlaczego tak nisko wycenia swoją pracę, a on odpowiedział mi, że to przez strach przed stratą klientów – opowiada Galewski. I tu pojawia się asertywność! – Nie chodzi tu o horrendalne podnoszenie stawek czy chciwość finansową, tylko o to, żeby cenić siebie, to znaczy myśleć o tym, ile warta jest nasza praca, z wszystkim, co z nią się wiąże: dojazdem, przygotowaniem się, materiałami, czasem w niej spędzanym. Z doświadczenia wiem, że takie podejście daje większą swobodę. I wzmacnia poczucie naszej wewnętrznej pewności – podpowiada Galewski.
Zwróć uwagę na to, co mówisz
Na koniec jeszcze jedna rada: uważaj na swój słownik i na to, co mówisz!
– Jedno z najpopularniejszych zdań, jakie słyszę, brzmi: „Udało mi się to zrobić!”. Nic się nie udało! Lepiej powiedzieć „Ja to zrobiłem/am!”. To my jesteśmy sprawcami, to my bierzemy za to odpowiedzialność i to my czujemy się mocniejsi dzięki temu – zwraca uwagę ekspert.
Pewnie ktoś może powiedzieć: łatwo to wszystko wymienić, trudniej wprowadzić w życie. Ale tutaj może się przydać metoda małych kroków. Dzięki niej uda nam się podnieść poziom pewności siebie. Przepraszam, nic się nie uda! Sami to zrobicie!
Zobacz także
„Boimy się myśleć i działać odpowiedzialnie, żeby nie stracić tego, co wydaje się takie cudowne”
„Bywamy egocentryczni, mamy cechy narcystyczne, a współczesne trendy sprzyjają ich rozwijaniu” – mówi psycholożka Urszula Struzikowska-Marynicz
Gwyneth Paltrow: „Akceptuję swoje ciało i odpuszczam sobie potrzebę bycia idealną”
Polecamy
Michalina: „Czasem fantazjowałam o tym, że rozumiem matematykę. Ale częściej rano wymiotowałam ze strachu”. Czym jest HMA?
Pamela Anderson bez makijażu na okładce „Glamour”. „Lepiej wyglądał na mnie, gdy miałam 20 lat, niż teraz”
„Mamo, zobacz, Elza!”. O tym, jak to jest być albinoską, opowiada Alicja Bazan
„Widok zalanego miasta to trudne doświadczenie”. Od dziecka do seniora – bezpłatne wsparcie psychologiczne dla powodzian
się ten artykuł?