6 min.
„Zamiast skupiać się na tym, co mamy, koncentrujemy się na tym, co chciałybyśmy mieć”. Dlaczego nie warto narzekać?

iStock
Najnowsze
03.03.2021
W minionym roku wykorzystano blisko 33 tys. zarodków. MZ podało dane odnośnie in vitro w Polsce
03.03.2021
Kobiety zakochują się inaczej niż mężczyźni. Odpowiada za to chemia miłości – wyjaśnia prof. dr n. med. Robert Jach
03.03.2021
Maja Staśko: żyjemy w świecie, w którym „nie zgwałciłbym cię” ma być obelgą, a nie podstawową zasadą każdego człowieka, który nie jest gwałcicielem
02.03.2021
„Stereotypowe oczekiwania dotyczące płci ograniczają potencjał dzieci” – alarmuje Magda Korczyńska, autorka bloga „Jak wychowywać dziewczynki”
02.03.2021
Co musisz wiedzieć o zwolnieniu lekarskim od psychiatry? Wyjaśnia lek. Joanna Adamiak
Jeśli zapytasz Brytyjkę, jak się ma, najpewniej odpowie, że bardzo dobrze. Jeżeli to samo pytanie zadasz Polce, otworzy przewód doktorski na temat złej pogody. I chociaż czasem dobrze sobie ponarzekać, bo wtedy trochę lżej na duszy, to zbyt częste marudzenie może prowadzić do stanów lękowych, a nawet depresji.
Czym jest narzekanie? To dzielenie się ze światem tym, czego nam brakuje, zamiast tym, co zrobiliśmy, co już mamy i co możemy zrobić. Powody do narzekania znaleźć bardzo łatwo. Utyskujemy na pogodę (nieważne, czy upał, czy mróz), własną figurę, zdrowie i sąsiadów. Nawet na wakacje potrafimy narzekać, bo spędziliśmy je w trzygwiazdkowym hotelu, a w tym z czterema mogło być jeszcze fajniej…
Jakie są skutki narzekania?
O tym, jak narzekanie wpływa na mózg, powstały dziesiątki artykułów naukowych. – Okazuje się, że nasze neurony aktywnie się rozgałęziają, gdy głośno opowiadamy o czarnych scenariuszach, które mogą nas spotkać. Efekt jest taki, że z każdym kolejnym razem narzekanie przychodzi nam łatwiej. Według naukowców z Uniwersytetu Stanforda nadmiarowe marudzenie niszczy hipokamp, czyli część mózgu odpowiedzialną między innymi za inteligencję, pamięć i twórcze rozwiązywanie problemów – wymienia psycholog Tomasz Wojtoń. Ale to nie wszystko.
Im więcej narzekamy, tym bardziej narażeni jesteśmy na zespół lęku uogólnionego – ostrzegają specjaliści. – To lęk, który nie wiąże się z żadnym konkretnym strachem, nie jest odpowiedzią na żadne rzeczywiste zagrożenie. Jest za to najczęściej występującym zaburzeniem lękowym i dotyka nawet co dwudziestą osobę – tłumaczy terapeuta Adam Charchuta.
– Ten lęk pojawia się wtedy, gdy zaczynamy się bać, że w nowym tygodniu spotka nas coś złego. Ale nie potrafimy zidentyfikować, co to tak naprawdę będzie. Coś w pracy, w życiu prywatnym, a może niebezpieczna sytuacja w trakcie kierowania samochodem? Nie wiadomo. Mamy tylko uporczywe, złe przeczucia – dodaje.
– Zdarza się, że tego typu obawy rodzą się już w dzieciństwie. Wyobraźmy sobie sytuację, w której kilkulatek po raz pierwszy idzie sam do szkoły. Słyszy od swoich troskliwych rodziców: „Musisz być ostrożny, uważaj na siebie, bądź czujny, cokolwiek robisz”. Dziecko odbiera ten komunikat, ale tak naprawdę nie wie, na co lub na kogo ma uważać. Czy na nieznajome osoby z cukierkami, a może na zaczepki starszych kolegów? Jedno jest pewne: coś złego wisi w powietrzu – mówi Tomasz Wojtoń.
Narzekanie może sprawić, że zaczniemy funkcjonować w poczuciu permanentnego zagrożenia. – Najczęściej nie ma powodów do niepokoju, wystarczy się uspokoić, wziąć głęboki oddech i po prostu na bieżąco reagować na to, co się dzieje – dodaje Tomasz Wojtoń. Ten rodzaj narzekania wiąże się z perfekcjonizmem.
– Chcemy wykonywać wszystko idealnie, bez najmniejszych potknięć. Niestety, na ogół do ideału trochę nam brakuje. Takie zadręczanie się odbiera nam radość z tego, co robimy, i zaczyna nas frustrować – mówi psycholog.

Ilustracja: shutterstock
Narzekanie prowadzi do wyjścia z roli
Jednym z głównych sygnałów ostrzegawczych świadczących o rozwijaniu się depresji jest wypadnięcie z roli społecznej. – Możemy czuć smutek, zniechęcenie lub mieć kłopot z zaśnięciem. To zdarza się każdemu. Ale jeżeli objawy depresyjne powodują, że przestajemy wypełniać rolę studenta, pracownika, ojca czy matki, to jest to sygnał alarmowy, że bezwzględnie powinniśmy poszukać pomocy u specjalisty – przekonuje profesor Marek Jarema, były konsultant krajowy do spraw psychiatrii.
– Częste narzekanie sprawia, że coraz słabiej koncentrujemy się na tym, co mamy, a zaczynamy skupiać się na tym, co chciałybyśmy mieć. Powoli zapominamy o obowiązkach i przyjemności, jaką można czerpać z ich wypełniania. Choćby z możliwości nauki, kreatywnego myślenia, sprawiania radości innym. W takiej sytuacji zagrożenie wypadnięcia z roli rośnie – ostrzega psycholog Tomasz Wojtoń.
Wpływ narzekania na psychikę można porównać do wpływu, jaki na oczy ma wpatrywanie się przez wiele godzin w płaską powierzchnię ekranu komputera lub telewizora. Wzrok się męczy z każdą kolejną godziną i coraz trudniej jest odczytać numer autobusu napisany małymi literami. Podobnie jest ze zdrowiem psychicznym. Narzekamy i z coraz większym trudem zauważamy powody do radości, aż całkowicie znikają z pola widzenia.
– Gdy nie czerpiemy przyjemności z sytuacji, które zwykle tę radość nam dają, to kolejny objaw depresji, który nazywamy anhedonią – mówi profesor Marek Jarema.
– Istnieją pewne zachowania, które zwykle wzbudzają zaufanie i robią dobre wrażenie. To uśmiech, otwartość, patrzenie komuś prosto w oczy, mocny i serdeczny uścisk dłoni. To nie są cechy osoby narzekającej, bo taki człowiek jest skupiony na sobie i swoich troskach. Kłopoty komunikacyjne mogą doprowadzić do tego, że coraz trudniej będzie nam wypełnić rolę społeczną, a w końcu zniechęcą nas do niej – mówi psycholog.
Narzekanie niejedno ma imię
Narzekanie często łączy się z usprawiedliwianiem samego siebie. Spóźniłeś się przez korki i przez to, że to miasto jest okropne, zaliczyłeś jakąś porażkę w pracy, bo masz złośliwych kolegów, a w biurze panuje nieprzyjazna atmosfera. Im częściej stosujesz taką retorykę, tym łatwiej znaleźć kolejne argumenty. „Możesz narzekać albo możesz zarabiać pieniądze. Ale nie możesz robić i tego, i tego” – głosi jedno z motywujących haseł, które czasem wiesza się w biurach. Proste, prawda? To pokazuje, jak wiele energii pochłania narzekanie.
Czy to oznacza, że w ogóle nie należy narzekać? Jest też druga strona medalu. – Narzekanie polegające na przyznawaniu się do swoich negatywnych emocji, frustracji i zmartwień jest ważne – przekonuje Tomasz Wojtoń. – Dzięki temu jesteśmy bardziej wiarygodni. Bo nie udajemy ludzi, którzy są ponad problemami. Każdy ma w sobie troskę, mniejszy lub większy kompleks czy zwykłą złość. Warto mówić wprost i konkretnie o takich lękach i obawach, ale nie zadręczać się nimi, sprawiając, że będą one początkiem scenariusza z bardzo złym zakończeniem – ostrzega psycholog.
Co możemy zrobić? Najlepiej wychodzić z założenia, że nie wszystko ułoży się idealnie, że nie każdy dzień musi być szczęśliwy i pogodny, że nie jesteśmy komputerami, które nie popełniają błędów. Mając tę świadomość, bez zbędnego narzekania, przyjmy do przodu.
Poleć artykuł koleżance
Zobacz także

Danuta Stenka: mam więcej luzu i z większym dystansem podchodzę do swoich niedoskonałości
– Do pasji w pracy trzeba podchodzić ostrożnie. Psycholog Sylwia Michalczyk o pracoholiźmie

Praca biurowa może niekorzystnie wpływać na nasze zdrowie. Fizjoterapeutka Gosia Włodarczyk tłumaczy, jak możemy sobie pomóc
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

04.03.2021
Karol Bączkowski, ratownik medyczny: Zdarza się, że nie ma zmiennika i zostajesz na kolejne 12 godzin dyżuru. Bo przecież karetka musi jeździć”

03.03.2021
Hello My Hero. Katarzyna Dacyszyn: Zło, które się wydarzyło, zaczyna być przekuwane w dobro dla innych. To jest chyba najlepsza rzecz, jaka w tym ataku mogła się zdarzyć

02.03.2021
Magda Mołek: My, polskie kobiety, jesteśmy wychowywane w kulturze oceny, w kulturze „nie popełniam błędów”, „jestem idealna”

01.03.2021