„Wielofunkcyjność i bycie superbohaterką już mnie nie interesuje” – mówi psychoterapeutka Olga Paszkowska
Kobieca podzielność uwagi jest zaskakująca i zagadkowa. Której z nas nie zdarzyło się oglądać ulubionego serialu jednocześnie sprawdzając maile, w międzyczasie jeszcze rozmawiać z partnerem czy dzieckiem. Nie ulega wątpliwości, że z wielozadaniowością radzimy sobie perfekcyjnie. Ale czy umiemy być uważne? Dostrzegamy piękno szczegółu, wartość drobnostek, poczucie własnej obecności? Nasze wnętrze potrzebuje oddechu, zwolnienia tempa, poluzowania życiowego gorsetu. Wszystko to odnaleźć można w mindfulness – sposobie wyciszania umysłu, treningu redukcji stresu opartego na uważności. O sztuce inżynierii własnego wnętrza, o tym, w czym pomaga uważna obecność oraz czy można medytować z dzieckiem – mówi aktorka Olga Paszkowska, którą mindfulness zafascynował do tego stopnia, że jesienią poprowadzi swoją pierwszą grupę, jako instruktorka.
Monika Słowik: Czy pani zdaniem można uznać mindfulness za alternatywę dla tradycyjnej jogi i medytacji?
Olga Paszkowska: Nie porównuje jogi z mindfulness, bo dla mnie to dwa różne światy, które mogą na siebie oddziaływać, przenikać się, ale są zupełnie innymi formami rozwoju. Choć zatopiona w ideologii i duchowości, joga jest jednak dla mnie wciąż pracą ciała. Natomiast, odkąd praktykuję medytację uważnego ruchu, „moja joga” jest bardziej pogłębiona, pełniejsza, daje mi więcej satysfakcji i przyjemności. Mindfulness to trening umysłu, dzięki któremu możemy tu i teraz połączyć się ze swoim oddechem, odczuciami z ciała, zarządzać lepiej swoją uwagą, zauważyć swoje myśli i emocje, będąc świadomymi, że to tylko myśli i emocje, a nie my. Możemy przyglądać się im, jak statkom płynącym po rzece, kiedy jedne znikają za zakolem, nadpływają kolejne.
O mindfulness mówi się, że jest to medytacja świecka. Dla mnie te określenie było bardzo istotne, przyciągnęło mnie. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ nie jestem wyznawczynią żadnej religii. Ucieszyłam się, że dzięki mindfulness mogę rozwijać się duchowo, pogłębiać swoją praktykę jogi i pranajamy, ale w sposób świecki. Później zaczęłam rozmawiać z ludźmi o medytacji w duchu chrześcijańskim, buddyjskim i zrozumiałam, że wszyscy tak naprawę mówimy o tym samym, podobne procesy w nas zachodzą, nasze umysły podobnie działają. Mindfulness jest ciekawą alternatywą dla jogi czy medytacji zanurzonej w kontekście religijnym bądź filozoficznym.
Mindfulness ma coś wspólnego z afirmacją, wizualizacją?
W mindfulness nie ma pozytywnych zwrotów na temat siebie czy świata. Czasem zdarzają się wizualizacje, np. medytacja „góry”, ale rzadko. Medytacje, które przekazujemy na kursie MBSR skrót od angielskich słów: mindfulness based stress reduction, co można przetłumaczyć, jako trening redukcji stresu oparty na uważności; skanowanie ciała, czy medytacja siedząca – zdecydowanie nimi nie są. Ich celem jest przekazać treść, która pomaga uczestnikom skontaktować się ze sobą, bez sugerowania odczuć, mówimy np. poczuj, jaki jest twój oddech. Głęboki, płytki, a może przyspieszony? Ale nigdy nie sugerujemy, jaki jest lub jaki powinien być. W mindfulness wszystkie odczucia lub ich brak, są ok. Akceptujemy odczucia takie, jakie są, bez chęci ich zmiany, bez oceniania ich. Poszerzamy tym samym samoświadomość.
Do kogo skierowany jest trening uważności?
Trening MBSR jest skierowany do osób, które chcą medytować, rozwijać się, poprawić jakość swojego życia, poznać techniki, które pomogą zredukować stres. Doświadczenie medytacyjne nie jest wymagane. Natomiast każda osoba, która chce zapisać się na kurs, wypełnia ankietę, w której m.in. jest pytana, czy nie przyjmuje na stałe leków antydepresyjnych, czy nie jest w tym momencie w żałobie, lub w trakcie rozwodu. Jest tam również notka uświadamiająca, że trening mindfulness nie jest psychoterapią.
Chyba zgodzi się pani ze mną, że kobiety mają poniekąd w naturę wpisaną uważność. Działamy na wielu polach jednocześnie – żona, partnerka, matka, bizneswoman. Czy mindfulness pomaga doskonalić naszą podzielność uwagi, czy ma być on swoistym oderwaniem od ciągłego wiru życiowego?
Odpowiem przekornie. Kobiety potrafią „ogarniać” wiele spraw jednocześnie. Mindfulness może sprawić, że nie będą chciały tego robić (śmiech). Wiem, że zajmując się dzieckiem, jednocześnie jestem w stanie ugotować obiad, odpisać na 5 maili, zrobić opłaty, wykonać kilka telefonów, ogarnąć chatę, zorganizować życie rodzinne itp. Tylko po co? Trening uważności połączył mnie lepiej z moim ciałem, wiec teraz wyraźniej czuję i dostrzegam konsekwencje, jakie ponosi ono za tę wielofunkcyjność i bycie super bohaterką, która poradzi sobie ze wszystkim. Już mnie to nie buduje. Teraz wartością jest dla mnie bycie z dziećmi w pełnej uważności, tu i teraz. Mogę być z nimi krócej, wiem natomiast, że jakość wspólnie spędzonego czasu jest lepsza.
Kiedy pracuje, staram się skupiać wyłącznie na pracy. Wtedy jestem bardziej efektywna i sprawcza. Spędzając czas z przyjaciółmi, koncentruję się na nich i rozmowie, wchodząc w głębszy kontakt, bo nie rozpraszają mnie miliony spraw i myśli. Wolę tak, niż np. spędzić z dziećmi cały dzień, w rzeczywistości będąc dla nich emocjonalnie niedostępną i rozproszoną.
Czego może nauczyć kobietę trening mindfulness?
Poprzez praktykowanie medytacji uczymy się poznawać własne ciało, odczytywać sygnały z niego płynące, poznajmy lepiej same siebie. Zaczynamy badać i wyraźniej odczuwać swoje granice, blokady, uświadamiać swoje potrzeby i wartości, którymi chcemy kierować się w życiu, które są nasze.
W codziennym życiu sztuka uważności zdaje się być pomijana. Mindfulness jest zwrotem ku wnętrzu, a kontakt z nim ma wpływ na nasza kobiecość. Jaką kobietą można być dzięki mindfulness?
Jestem, a raczej byłam przez lata kobietą, która działa. Podejmowanie kolejnych inicjatyw, projektów to dla mnie pestka. Będąc młodą mamą, starałam się ciągle być aktywna zawodowo i towarzysko. Doceniano mnie za to, podziwiano. A mnie to budowało. „Działam, więc jestem” – tak brzmiało moje motto. Medytując zrozumiałam, że moja chęć nieustannego działania wynika z braku akceptacji danej chwili, momentu życiowego, patrząc głębiej – z barku akceptacji siebie. A przecież tak cudownie byłoby poczuć się kobietą, która tu i teraz nie musi nic zmieniać, bo taka, jaka jest, jest ok. Mogę medytować, poczuć swój oddech, ciało, zauważyć emocje i myśli, które się we mnie pojawiają. To tak niewiele i wiele zarazem. To fantastyczne. Po prostu być i czerpać z tego radość. Dziś to mnie buduje. Uważaj, właśnie taką kobieta możesz się stać! Nie oznacza to oczywiście, że nagle przestałam wychodzić z domu, rzuciłam pracę i nie mam ambicji. Wręcz przeciwnie. Jako osoba praktykująca mindfulness, która dowiedziała się więcej o swoich potrzebach, zaczęłam zmieniać swoją ścieżkę zawodową. Rozpoczęłam studia psychoterapeutyczne w nurcie Gestalt, zapragnęłam zostać nauczycielem mindfulness MBSR, zainteresowałam się holistycznym podejściem do zdrowia i w ogóle jakoś tak inaczej zaczęłam układać sobie życie. Tak bardziej „po mojemu”!.
Jak ocenia pani adaptację tego nurtu, treningu w Polsce?
Z każdym rokiem ma się coraz lepiej. Cztery lata temu kupiłam książkę „Uważność i spokój żabki” o treningu mindfulness dla dzieci. Zachwyciła mnie. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o mindfulness. Zaczęłam medytować z moim synkiem. Przeczytałam, że rodzic, który chce wprowadzać dziecko w świat medytacji, sam powinien praktykować. I tak się zaczęło. Zadzwoniłam do redaktorki książki, powiedziałam, że prowadzę prywatne żłobki, chciałabym w nich popołudniami organizować dla przedszkolaków i ich rodziców zajęcia. Poprosiłam o kontakt do instruktorów, których mogłabym zaprosić do współpracy. Dowiedziałam się wtedy, że takich zajęć jeszcze się w Polsce nie prowadzi, ale zostałam zaproszona na 8-tygodniowy kurs MBSR. I tak poznałam wspaniałą nauczycielkę mindfulness Jolę Tadeusiak. Namówiłam przyjaciela, poszliśmy razem. Nikt z naszego kręgu znajomych i rodziny nie słyszał wtedy o mindfulness. Dziś obserwuję, że zarówno kursów, nauczycieli jak i zainteresowanych kursantów, jest wielu. Internet pęka w szwach od ogłoszeń, marketing działa, czasem zbyt dobrze. I kursów prowadzonych przez osoby niekompetentne też niestety jest sporo.
Na co należy zwrócić uwagę podczas wybierania nauczyciela i kursu mindfulness?
Wybierając swój pierwszy kurs, choć to prozaiczne, zwracałam uwagę na terminy, godziny i lokalizację. Dla mnie te czynniki były istotne, miały już na wstępie zredukować mój stres dotyczący dojazdu, parkowania, pracy i innych zajętości. Zrobiłam mały „wywiad środowiskowy” i umówiłam się na rozmowę z dwiema nauczycielkami, ostatecznie zapisałam się na kurs do tej, do której czułam, że jest mi bliżej. I co najważniejsze, sprawdziłam, czy moja instruktorka szkoliła się w POLIM (przyp. red. Fundacja Polski Instytut Mindfulness), bo tylko do tego programu MBSR, stworzonego przez Johna Kabat-Zina, mam zaufanie.
Czy praktykowanie mindfulness wymaga jakiegoś wcześniejszego przygotowania?
Ośmiotygodniowy kurs MBSR nie wymaga wcześniejszych przygotowań. Warto jednak zastanowić się, czy podczas trwania kursu znajdziemy czas na codzienną praktykę. Jest to niezmiernie ważne, ponieważ nasz umysł potrzebuje systematyczności i czasu, aby mógł wyjść poza pewne automatyzmy reakcji, aby mógł „wydeptać” nowe ścieżki.
Kim jest uczestniczka kursu mindfulness? Jakie typy osobowości Pani obserwuje?
To przede wszystkim kobieta, która stawia na rozwój osobisty, duchowy. Kobieta, która zmaga się z długotrwałym stresem, wypaleniem zawodowym, dekoncentracją czy przebodźcowaniem. Kobieta poszukująca, która po latach funkcjonowania w pewnej strukturze, w pogodni za karierą, pragnie czegoś więcej. Kontaktu z samą sobą. Relaksu. Ukojenia po rozstaniu. Ogólnie-podniesienia jakości życia.
Czego kobiety oczekują od zajęć mindfulness? Na czym im zależy?
Myślę, że każda czegoś innego. Dlatego już na pierwszych zajęciach warto zapytać uczestników o intencję, z jaką przyszli. Dla mnie najciekawszym, zarazem najtrudniejszym stanem jest ten, w którym nie mam oczekiwań. Wtedy łatwiej jest mi zatopić się w tu i teraz.
Z czego wynika coraz większe zainteresowanie treningiem mindfulness?
Rzeczywiście, mindfulness ma teraz swój czas. Sytuacja finansowa Polaków poprawiła się. Skoro już nie musimy walczyć o przetrwanie, zaczynamy odczuwać potrzebę zaspokajania innych potrzeb. Okazuje się, że nadal czegoś nam brakuje do pełni. Latami budujemy karierę zawodową, zakładamy rodziny, firmy. Kiedy już pewne rzeczy osiągniemy, pustka lub zbyt wysoki poziom stresu pcha nas w kierunku rozwoju duchowego. Coraz większe zainteresowanie jest również skutkiem dobrego marketingu, informacje o kursach mindfulness pojawiają się na portalach społecznościowych, w prasie. I to jest wspaniałe. To jest odpowiedź na nasze potrzeby.
Zaintrygowało mnie proponowane przez panią trenowanie mindfulness z dziećmi. To w ogóle możliwe, żeby dziecko, zazwyczaj będące żywiołem, pojęło trening uważności?
Mój sześcioletni synek, myjąc zęby, potrafi jednocześnie skakać, bawić się z siostrą i opowiadać mi historie z przedszkola. Namawiam go, aby myjąc zęby, zajął się TYLKO myciem zębów. Tu i teraz. Żeby zwrócił uwagę, jaki smak ma pasta, żeby poczuł, jak szczoteczka masuje dziąsła, pomyślał, w jakiej pozycji najbardziej lubi myć zęby. Na siedząco, czy na stojąco? Żeby językiem poczuł zewnętrzną i wewnętrzną powierzchnię zębów. Dla mnie to jest lekcja uważności. Podobnie możemy rozmawiać z dzieckiem przy posiłku. Czy wreszcie, przed snem, w łóżku. Możemy usiąść obok dziecka, położyć jego ręce na brzuchu i opowiedzieć o oddechu. Pokazać, jak brzuch unosi się i opada, skierować jego uwagę na ciało, które leży, na myśli, które pojawiają się z jego głowie i znikają jak obłoczki, zachęcić dziecko do nazwania emocji, jakie towarzyszą mu w danej chwili.
Myślę, że to piękny wstęp do medytacji z dzieckiem. Wyciszenie, relaksacja, połączenie z oddechem i ciałem. Taka nauka powracania do siebie.
Jest pani pomysłodawczynią i właścicielką dwóch żłobków Miś Joga na warszawskiej Pradze, w których maluchy zaznajamia się z jogą i treningiem uważności poprzez zabawę. Jak wygląda taka joga dla najmłodszych?
Praktykuje jogę od lat, zaś od roku jestem instruktorką jogi dla dzieci. Z moimi trzylatkami „bawię się w jogę” – nasze asany to kraby, drzewa, psy z głową w dół i do góry, latające motyle. Układam bajki, a jednocześnie moje ciało przybiera różne pozycje. Dzieci mnie naśladują (niektóre, głównie te starsze). Czasem się na mnie po prostu wspinają (śmiech), potem kładziemy się na materace i łaskoczemy. Zdarza się, że kładziemy rączki na brzuszki i dzieci obserwują, jak dłonie unoszą się i opadają. Wtedy prostym językiem opowiadam im o oddechu. Miś Wdech i Wydech. Bawimy się bez żadnego przymusu. Daje dzieciom przestrzeń do wejścia w moją opowieść lub niezwrócenia na nią kompletnie uwagi. Żywiołowość dzieci zawsze jest piękna. Jeśli proszę dzieci żeby poleżały chwile bez ruchu, a przecież to niemożliwe! one wiercą się i kręcą! Myślę sobie: – To wspaniały materiał to pracy. Mówię im wtedy: zauważ, która noga najbardziej chce skakać. Jeśli twoje ciało podskakuje i wierci się, to ok. po prostu to zauważ! Nie zmieniaj tego! Mindfulness w żłobku, to przede wszystkim uważność nauczyciela. Umiejętność nietrzymania się planu, wyczuwania nastroju i poziomu energetycznego dzieci, podążania za nim, czerpania z tego, co dzieci proponują tu i teraz. Umiejętność bycia z nimi właśnie w tej chwili bez chęci zmieniania jej. Praca z dziećmi to najlepsza lekcja uważności (śmiech).
Towarzyszy nam totalne rozproszenie uwagi i narastający stres, co niejako popycha nas w pułapkę nieświadomego życia. Czy można jakoś przerwać to błędne koło, jeśli nie jest się buddyjskim mnichem?
Nie wiem. Każdego dnia podejmuję próbę, nie rozliczając siebie z tego, jak mi poszło. Przeganiam w ten sposób wewnętrznego krytyka. Zamiast rozliczać siebie i oceniać, skupiam się na budowaniu tej najważniejszej i kluczowej relacji w moim życiu. Relacji ze sobą. Życzliwej. Wyrozumiałej. Wspierającej. Ucząc się uważności na siebie, swoje potrzeby, ciało, jestem w stanie coraz częściej na nie odpowiadać. Im bliżej jestem ze sobą, tym bliżej jestem z moimi bliskimi, tym bliżej mi do Świata. To wystarcza. Nie trzeba być mnichem. Jesienią poprowadzę swoją pierwszą grupę. Świadomość, że będę mogła dzielić się doświadczeniem uważności, uszczęśliwia mnie i buduje. Zwiększa szanse, że może nie wpadnę w tę pułapkę nieświadomego życia. Podejmowanie tej próby każdego dnia, mnie wystarcza.
Jakie propozycje praktyk uważności może pani polecić naszym czytelniczkom, które chciałyby rozpocząć przygodę z mindfulness?
Zamiast polecać, wolę zachęcić do własnych doświadczeń. Nie ma reguły. Ja wieczorami lubię praktykować medytację w pozycji leżącej, czyli „skanowanie ciała” – która trwa około 45 min (praktykuję to średnio raz na tydzień), dzień staram się rozpoczynać od 10 minutowej siedzącej medytacji oddechu, natomiast moją ulubioną jest 40 minutowa medytacja siedząca. Nie oszukujmy się, tu już potrzeba dobrego planu dnia lub umowy z mężem, że wychodzi z dziećmi na godzinny spacer, żeby mieć dłuższą chwile tylko dla siebie. Potrzeba również siły i motywacji wewnętrznej, żeby nie zepchnąć tego na dalszy plan, bo przecież tyle „ważniejszych spraw” jest na cito do ogarnięcia. Bywają dni, że medytuję jadąc autem, w łóżku przed zaśnięciem, praktykuję uważne jedzenie podczas lunchu, czy uważne chodzenie podczas spaceru z córeczką w parku. Teoria teorią, a najważniejsza jest PRAKTYKA! Trzymam za Was kciuki!
Olga Paszkowska- psychoterapeutka w szkoleniu (w nurcie Gestalt), przyszła instruktorka kursu Mindfulness Based Stress Reduction (MBRS).Właścicielka prywatnych Żłobków Miś Joga na warszawskiej Pradze, z pierwszego wykształcenia i okazjonalnie- aktorka. Pełną gębą mama Józefiny i Zacharego. Kobieta medytująca w podróży, w ciszy, w dobrej kuchni, tu i teraz. https://www.instagram.com/olga_paszkowska/
Polecamy
Problem przebodźcowania. Kampania Answear „Zadbaj o to, co jest w środku – Wewnętrzny Spokój” szuka rozwiązań i daje wiedzę
„Stop overthinking. Jak przestać tyle myśleć” – tłumaczy Chase Hill. Książka pod matronatem Hello Zdrowie
Ewa Grodzka-Szkółka: „Balkon na Miodowej jest zielony cały rok, jest przedłużeniem mojego mieszkania, moim zielonym pokojem”
Gdzie się podział nasz czas wolny? Ty też czujesz, że masz go coraz mniej? O ubóstwie czasowym rozmawiamy z psychologiem Mateuszem Banaszkiewiczem
się ten artykuł?