Przejdź do treści

„Promowanie nierealistycznych wizji ludzkiego ciała oddziałuje na nas wszystkich, bez względu na to, jak wyglądamy” – mówią założycielki grupy Ciałopozytywka

„Promowanie nierealistycznych wizji ludzkiego ciała oddziałuje na nas wszystkich, bez względu na to, jak wyglądamy, ile mamy lat i z jaką płcią się identyfikujemy” – mówią założycielki grupy Ciałopozytywka
Julia Tarasiewicz. Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Przełamywanie tabu związanego z ciałem, problemy z odżywianiem, samoakceptacja, seksualność – to główne tematy poruszane w utworzonej na Facebooku grupie Ciałopozytywka, która zrzesza kilkanaście tysięcy osób. – Na mojej drodze przełomem było poznanie ruchu body positivity i uświadomienie sobie, że jestem wystarczająca. Nie muszę się zmieniać – mówi Julia Tarasiewicz, jedna z założycielek grupy.

Ewa Podsiadły-Natorska: Opowiedzcie o kulisach powstania Ciałopozytywki.

Zuzanna Kwiatkowska: Jesienią zeszłego roku wpadłam na pomysł założenia grupy. Wprawdzie istniało już kilka polskojęzycznych grup o tematyce body positivity, ale czułam, że nie były w stu procentach tym, czego chciałam. Również moi czytelnicy uznali to za dobry pomysł, a wtedy odezwała się do mnie Julia z propozycją, żebyśmy prowadziły grupę wspólnie. Myślę, że żadna z nas nie spodziewała się wtedy jeszcze, jak szybko się ona rozrośnie…

Promowanie nierealistycznych wizji ludzkiego ciała oddziałuje na nas wszystkich, bez względu na to, jak wyglądamy, ile mamy lat i z jaką płcią się identyfikujemy.

Julia Tarasiewicz

Oprócz tego prowadzicie na Instagramie profile w duchu body positivity. Jaki był impuls do ich założenia?

Julia Tarasiewicz: Mój Instagram (@jestem_pozytywna) początkowo był miejscem, w którym dzieliłam się swoimi postępami w walce z zaburzeniami odżywiania. Założyłam go w trudnym dla mnie czasie; byłam w bardzo ciężkim stanie i bałam się o swoje życie. Wiedziałam, że jedynym rozwiązaniem, wyjściem z tej sytuacji, będzie przyznanie się do swojego problemu i rozpoczęcie leczenia. Z powodu konsekwencji bulimii regularnie trafiałam do szpitali. W końcu otrzymałam diagnozę i małymi kroczkami zaczęłam zmieniać swoje życie. Instagram był dla mnie ogromną motywacją. Wiedziałam, że są osoby – moje czytelniczki i czytelnicy – które kibicują mi w moim zdrowieniu i są gotowe wesprzeć mnie w momentach załamania.

Julia Tarasiewicz. Zdj: archiwum prywatne

Udało ci się wyjść na prostą?

JT: Jestem już zdrowa, staram się dzielić swoim doświadczeniem i pomagać osobom, które wciąż walczą. Piszę głównie o akceptacji siebie i ciałopozytywności, czyli o tym, co mnie osobiście bardzo pomogło pozbyć się kompleksów. Wyszłam z uzależnienia od autoagresji, robiłam sobie krzywdę głównie z nienawiści do siebie i swojego ciała, „za karę”, by odreagować i rozładować złość, którą w sobie tłumiłam. W styczniu 2019 roku wzięłam udział w „Pytaniu na Śniadanie”, gdzie był poruszany temat samookaleczenia wśród młodzieży. W tym samym miesiącu pojawił się reportaż na ten sam temat w „Dzień Dobry TVN” z moim udziałem. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem, bardzo chcę pomagać innym i być dla innych. Dla mnie samej prowadzenie mojego bloga jest też formą autoterapii.

ZK: Podobnie jak Julia, również i ja chorowałam na zaburzenia odżywiania. Ciałopozytywność była czymś, co bardzo mi pomogło na nowo nawiązać zdrową relację z własnym ciałem. Po tym, jak poradziłam sobie z własnymi problemami, chciałam się podzielić swoimi doświadczeniami z innymi ludźmi, aby mogli z jednej strony uniknąć moich błędów, a z drugiej, by po prostu mieli miejsce, w którym mogą czuć się zrozumiani i wolni od poddawania ocenie. Tym sposobem powstał najpierw kanał na YouTube, którego jednak nie prowadzę zbyt regularnie, a następnie konto na Instagramie (@cialoakceptacja). To właśnie tam poznałam Julię i pomimo różnicy wieku – ja mam 25 lat, Julia 19 – wspólna tematyka naszej działalności nas połączyła.

Ola Petrus

Porozmawiajmy o tabu wokół ciała. To problem polskich kobiet czy globalny? Z czego waszym zdaniem on wynika?

ZK: Jest to temat zdecydowanie globalny, acz w różnych miejscach na świecie przybiera on różne formy. Jako osoba mieszkająca od prawie 6 lat w Niemczech mogę powiedzieć, że na zachodzie Europy pomału swobodniej rozmawia się o sprawach związanych z ciałem. Standardem są tu reklamy dotyczące zdrowia seksualnego w przestrzeni publicznej czy też rozbieranie się do naga w masowych przebieralniach, np. podczas zawodów biegowych lub na basenie. Na początku sama musiałam się do tego przyzwyczaić, dziś jednak cieszę się, że mogę w końcu o ludzkich sprawach rozmawiać bez skrępowania.

Zuzanna Kwiatkowska. Zdj: archiwum prywatne

Julio, prowadzisz blog, gdzie piszesz wprost o walce z depresją i bulimią.

JT: Wszystko zaczęło się u mnie w bardzo młodym wieku; gdy miałam 11–12 lat, pojawiły się moje problemy w szkole z rówieśnikami. Byłam ofiarą przemocy. Bardzo zamknęłam się wtedy w sobie, przestałam tak chętnie spotykać się z koleżankami i kolegami, pojawiła się u mnie depresja, z którą zmagam się do dziś. Z czasem opuściłam się w nauce i zaczęłam zajadać stres. Już wtedy moja relacja z jedzeniem nie była zdrowa. Miałam wyrzuty sumienia, że jem tak dużo, potem, że w ogóle JEM. Traktowałam to jako najgorszą porażkę. Pamiętam, że w podstawówce mieliśmy na lekcji przyrody godzinę poświęconą zaburzeniom odżywiania. Przekazano nam wtedy zupełnie podstawową wiedzę z tego zakresu i nauczono, aby bulimię i anoreksję łączyć ze spadkiem wagi. Owszem, schudłam dużo, ale w mojej głowie to wciąż było za mało, nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę być chora. To było dla mnie zupełnie obce.

Pamiętam przez mgłę moment, miałam wtedy może z 14 lat, po wieczornym napadzie dotarło do mnie, że muszę – chcę – to zwrócić. Wcześniej nie wymiotowałam, nie umiałam, ale moim sposobem na radzenie sobie z wyrzutami sumienia po jedzeniu był nadmierny wysiłek fizyczny.  Siedząc wtedy z głową w sedesie, przeszło mi przez myśl, że… kurczę, a co jak mam bulimię? Mimo to nic z tym nie zrobiłam i przez następne miesiące pogrążałam się w chorobie, nie zdając sobie z tego sprawy.

To godne pochwały, że mówisz i piszesz o tym otwarcie.

JT: Chciałabym zwiększać świadomość Polek i Polaków, szczególnie młodych, najbardziej narażonych na wpływ social mediów, że zaburzenia odżywiania występują bardzo często i nie zawsze objawy są typowe dla anoreksji czy bulimii. Wyszłam na prostą, bardzo lubię swoje ciało i chcę dla niego jak najlepiej. Robię dla siebie miłe rzeczy, nauczyłam się słuchać swoich potrzeb i jeść intuicyjnie. Zdecydowanie przełomem na mojej drodze było poznanie ruchu body positivity i uświadomienie sobie, że jestem wystarczająca. Nie muszę się zmieniać.

Pomówmy teraz o problemie z samoakceptacją. Jak sądzicie, dotyczy on dziewcząt/kobiet w jakimś konkretnym wieku, w szczególnej sytuacji życiowej? Co z mężczyznami?

JT: Zdecydowana większość osób zmagających się z kompleksami na punkcie swojego wyglądu to dziewczyny w wieku nastoletnim i młode kobiety, co bynajmniej nie oznacza, że brak samoakceptacji nie dotyczy także mężczyzn i osób w innym przedziale wiekowym.

Podstawowy problem to zakorzenione w społeczeństwie stereotypy dotyczące płci. Kobietom narzuca się inne niż mężczyznom wymagania, zarówno dotyczące wyglądu, jak i stylu bycia. Od nas wymaga się, abyśmy były delikatne, kobiece, skromne, atrakcyjne, abyśmy umiały gotować, zająć się domem, dziećmi. Mężczyźni mają być silni, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, nie zachowywać się „jak baba” i nie płakać z byle powodu. Prawdopodobnie jest to powód, przez który facetom dużo trudniej przyznać się do słabości, braku akceptacji siebie, kompleksów. Te cechy zostały domyślnie przypisane kobietom. W kwestii wyglądu w obecne kanony piękna wpisuje się naprawdę niewielki odsetek osób. Promowanie nierealistycznych wizji ludzkiego ciała oddziałuje na nas wszystkich, bez względu na to, jak wyglądamy, ile mamy lat i z jaką płcią się identyfikujemy.

Ciałopozytywność była czymś, co bardzo mi pomogło na nowo nawiązać zdrową relację z własnym ciałem. Po tym, jak poradziłam sobie z własnymi problemami, chciałam się podzielić swoimi doświadczeniami z innymi ludźmi, aby mogli z jednej strony uniknąć moich błędów, a z drugiej, by po prostu mieli miejsce, w którym mogą czuć się zrozumiani i wolni od poddawania ocenie

Zuzanna Kwiatkowska

Zuzanno, na twoim Instagramie pojawia się wiele interesujących, godnych uwagi haseł. Skąd czerpiesz inspirację?

ZK: W mojej głowie jest cała masa myśli, które chcę przekazać. Część z nich pochodzi z moich własnych doświadczeń, część jest wnioskami wyciągniętymi z rozmów z innymi ludźmi, tudzież artykułów i literatury tematycznej. Trudno jest mi nieraz oddzielić jedną myśl od drugiej, ograniczyć się do treści, jaką można przekazać w dozwolonych 2200 znakach jednego wpisu na Instagramie. Zazwyczaj podczas biegania, gdy mam dużo czasu dla samej siebie, zastanawiam się, co jest dziś główną kwestią (takim właśnie hasłem), którym chcę się podzielić. I wokół takiego właśnie hasła buduję zazwyczaj moje wpisy.

Jaki jest odzew?

ZK: Jeśli chodzi o odzew ze strony moich czytelników, to nieraz dostaję wiadomości, które wzruszają mnie do łez. Czasem są to osobiste historie tych ludzi, a czasem po prostu podziękowania za to, co robię. Nie dzielę się tym publicznie, bo traktuję te wiadomości jako coś bardzo osobistego, co daje mi dodatkową siłę do działania.

Jak znaleźć idealną dietę?

Z jakimi problemami najczęściej piszą do was użytkowniczki grupy Ciałopozytywka?

ZK: Te problemy są różne, jednak jeśli chodzi o prośby dotyczące opublikowania anonimowych postów, wydaje mi się, że najczęściej dotyczą one seksualności. To wciąż temat, na który wiele osób nie ma odwagi rozmawiać pod własnym nazwiskiem.

Zuzanna Kwiatkowska. Zdj: archiwum prywatne

W waszej grupie pojawiają się bardzo trudne tematy, np. dotyczące samookaleczenia czy prób samobójczych. Zabieracie w takich dyskusjach głos czy pozwalacie, by użytkownicy grupy wspierali się sami? Czy jakieś tematy was zaskoczyły?

JT: Staramy się mieć większą uwagę na tego typu wpisy, by nie pojawiły się komentarze mogące potencjalnie zaszkodzić innym członkiniom i członkom Ciałopozytywki. Zdarzają się wiadomości o bardzo negatywnym wydźwięku i nierzadko decydujemy się nie publikować takiego posta publicznie. Udzielamy wtedy wsparcia prywatnie i radzimy, gdzie szukać pomocy. Dbamy o nasze wspólne bezpieczeństwo i dobrą atmosferę na grupie, mając na uwadze, że bardzo dużo osób zmaga się z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Chcemy, aby każdy na Ciałopozytywce czuł się dobrze.

Ostatnie pytanie. Jak ważna, waszym zdaniem, jest cała idea ciałopozytywności w dzisiejszych czasach?

ZK: W dobie mediów społecznościowych i ilości wyidealizowanych obrazów, jakimi jesteśmy zasypywani, jest ważniejsza niż kiedykolwiek. Dziś już nawet osoby, które teoretycznie są w tzw. kanonie, często mają ogromne kompleksy, wciąż porównują się do zdjęć ludzi z internetu, zapominając o tym, że wiele z nich mocno odbiega od rzeczywistości.

Poza tym mamy XXI wiek – chyba najwyższy czas na zwalczenie wszystkich wciąż istniejących nierówności w naszym społeczeństwie! Również tych związanych z ciałem i powierzchownością.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: