Przejdź do treści

Nie stawiaj siebie na szarym końcu! Dlaczego tak trudno o siebie zadbać?

Nie stawiaj siebie na szarym końcu! / pexels
Nie stawiaj siebie na szarym końcu! / pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Na codziennej liście obowiązków łatwo umieścić siebie na szarym końcu. Tyle jest przecież do zrobienia! Raport do pracy, projekt na studia, obiad, odbiór paczki z punktu kurierskiego, wyjście z psem, zakupy, a jeszcze zdarzy się, że ktoś coś chce, dzwoni, pyta, prosi… no jak tu odmówić?!

Przedstawiamy fragment książki „Self-care. Droga do samoakceptacji” autorstwa Andżeliki Dominiak-Banach (wydawnictwo Publicat), którą Hello Zdrowie objęło swoim patronatem medialnym. 

Dlaczego tak trudno o siebie zadbać?

Czas przecieka przez palce i nigdy nie starcza go na odpowiednie zaopiekowanie się sobą albo, co gorsza, kiedy znajdujesz przestrzeń na zrobienie czegoś dla siebie, pojawia się poczucie winy, jakbyś robiła coś złego. W „nagrodę” otrzymujesz frustrację, złość, przemęczenie oraz bezsilność wobec piętrzących się zadań do wykonania. Zastanów się, co by się wydarzyło, gdybyś każdego dnia umieściła siebie na pierwszym miejscu na liście? Skąd się bierze przeświadczenie, że nie można stawiać siebie na pierwszym miejscu?

Nikt nas tego nie nauczył. Pamiętam ze swoich nastoletnich czasów, że gdy tylko kładłam się na łóżko po powrocie ze szkoły, natychmiast do pokoju wpadała mama i oskarżającym tonem mówiła, że nic innego bym nie robiła, tylko leżała. Na biurku panował – jej zdaniem –bałagan, w kącie piętrzyły się niewyniesione kubki po herbacie, a krzesło zmieniło się w szafę. Obowiązki czekały, a ja leżałam po ośmiu godzinach w szkole, nie licząc dojazdu zajmującego jakąś godzinę w jedną stronę. Pamiętam, jak wtedy mnie to denerwowało. Byłam zmęczona, chciałam choć chwilę pogapić się w sufit, zanim usiądę do odrabiania lekcji, ale odbierano mi do tego prawo. Często właśnie od takich zdarzeń zaczyna się problem z brakiem umiejętności odpoczywania. Każda próba relaksu wywołuje bowiem ogromne poczucie winy, które czasem doprowadza do kuriozalnych sytuacji, kiedy sprzątamy nawet czyste mieszkanie, byleby tylko nikt nie przyłapał nas na nicnierobieniu. Indukuje to przekonanie, że należy ciągle coś robić, a odpoczynek jest czymś niewłaściwym.

Jedna z moich pacjentek miała tak silny przymus wewnętrzny wykonywania obowiązków, że gdy wpisała sobie do kalendarza „odpoczynek po pracy”, faktycznie po przyjściu do domu kładła się na kanapie, ale liczyła wówczas do trzech, by móc odhaczyć tę pozycję na liście jako wykonaną, i natychmiast wstawała do kolejnych zadań.

Pierwszym i ważnym środowiskiem wychowawczym dla każdego człowieka jest rodzina. To właśnie w domu rodzinnym kształtują się nasze postawy, wyobrażenie o świecie, sposoby radzenia sobie z trudnościami, emocjami, wyzwaniami. Niestety nie zawsze te wzorce są pozytywne. Wiele przekonań wyniesionych z domu kwestionujemy, kiedy zdobywamy pierwsze doświadczenia. To pozwala zbudować autonomię i ukształtować własny system wartości. Czasem trudno jest podważyć status quo, zwłaszcza kiedy życie na własnych warunkach podlega ocenie najbliższych, co powoduje wycofanie się z działania, np. z powodu lęku przed odrzuceniem.

Wówczas warto zacząć od analizy, na czyich zasadach zamierzamy przeżyć życie. Kiedy towarzyszy nam niepewność, nie mamy do siebie zaufania, to trudno nam podejmować decyzje, a łatwiej przyjąć zasady innych jako własne. To bezpieczne wyjście, gdyż konsekwencje konkretnych działań są już sprawdzone przez innych, ale… czy właśnie tego dla siebie chcesz? Czy to jest zgodne z wartościami, jakie wyznajesz?

Kobieta w depresji

Kiedy skupię się na sobie, ludzie przestaną mnie lubić

To normalne, że każdy boi się odrzucenia. Potrzebujemy innych ludzi do życia, ich szacunku, akceptacji, uznania i towarzystwa. Chcemy czuć przynależność do danej grupy czy społeczności. Nic dziwnego, że wizja samotności może przerażać i blokować zmianę jednocześnie. Czy jednak odkrycie, kim jesteś naprawdę, i działanie zgodnie z własnymi zasadami jest wystarczającym powodem, by się od ciebie odwrócić? Pomyśl o wszystkich ludziach, którzy są obecni w twoim życiu. Dlaczego przy tobie trwają? Jeśli tylko dlatego, że mają z tego określone korzyści, żerują na twojej dobroci czy nawet wykorzystują cię, to pewnie twoja zmiana nie będzie przez nich dobrze przyjęta. Oni rzeczywiście mogą od ciebie odejść. Ale czy potrzebujesz właśnie takich ludzi wokół siebie? Takich, którzy zauważają cię wyłącznie wtedy, kiedy czegoś potrzebują lub chcą, by ktoś odwalił za nich jakąś robotę? Szczerze wątpię, by takie towarzystwo uskrzydlało i uszczęśliwiało.

Drugą kwestią jest lęk przed reakcją innych na twoją zmianę. Być może obawiasz się krytyki, obrażania się, prześmiewczych komentarzy. Zmierz się z tym, nawet jeśli to okaże się nieprzyjemne. To będzie szansa, żeby zweryfikować, czy twoje katastroficzne myślenie ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Uwaga, spoiler: większość czarnych scenariuszy nigdy nie przekracza granic wyobraźni. Często cytuję w tym kontekście Marka Twaina, który stwierdził: „Przeżyłem wiele okropnych rzeczy – na szczęście większość z nich nigdy się nie zdarzyła”. Możesz jednak użyć tych katastroficznych myśli do radzenia sobie z konsekwencjami wyimaginowanych scenariuszy. Kiedy zaczniesz wizualizować, co strasznego może się wydarzyć, od razu szukaj sposobów na rozwiązanie trudnej sytuacji. Ułóż sobie w głowie, jak się zachowasz, co konkretnie powiesz czy zrobisz. To naprawdę świetna metoda na obniżenie stresu i napięcia. Spróbuj!

Kiedy skupisz się na sobie, zaczniesz siebie bardziej doceniać oraz szanować. Inni szybko dostrzegą w tobie tę zmianę, być może nawet staniesz się dla nich ogromną inspiracją. Nie staraj się być osobą, którą każdy lubi, bo to stworzy pole do wielu nadużyć wobec ciebie. Oswajaj się z myślą, że nie będziesz ciekawym towarzystwem dla każdego i że nie świadczy to w żaden sposób o tobie. Czasem po prostu coś nie kliknie w relacji i już, nie warto doszukiwać się w tym własnej winy. A nawet jeśli ktoś bezpośrednio powie ci, że za tobą nie przepada (chociaż taka szczerość jest naprawdę rzadkością), to nadal nie oznacza, że zrobiłaś coś złego bądź masz coś w sobie zmieniać. Gromadź wokół siebie ludzi, z którymi czujesz się dobrze i swobodnie, przy których nie musisz nikogo udawać ani stawać na rzęsach, by się im przypodobać.

Nie ma we mnie nic, co mogłabym pokochać. Jestem taka zwyczajna, nudna, przeciętna!

Trudno zauważyć swoją wyjątkowość, tkwiąc w spirali wiecznej samokrytyki, porównywania się do innych czy gonitwy za nieistniejącym ideałem. Przy takim podejściu trawa u sąsiada zawsze będzie bardziej zielona. W dodatku ta nieszczęsna przeciętność! Zapytam serio, czym ona jest? Jak ją definiować? Kto wyznacza jej ramy? Stereotypowo przeciętniak to taka osoba, która płynie nieco z prądem, idzie po linii najmniejszego oporu, nie robi niczego, co uznawane jest za przejaw dużej ambicji, ceni sobie spokój i wygodę, jest zachowawcza, nie ma jakiegoś spektakularnego hobby. Czy ten człowiek może być wyjątkowy i wartościowy? Oczywiście, że tak! Może czuć, że ma wspaniałe życie, być szczęśliwy i spełniony.

Kiedy prowadziłam rekrutację w dużej korporacji, spotykałam się czasem z osobami, które jasno mówiły: „Aplikuję na dane stanowisko i na nim chciałabym zostać. Nie interesuje mnie awans, nawet jeślibym się w czymś sprawdzała. Nie chcę większej odpowiedzialności i stresu. Chcę po prostu wykonywać te obowiązki, które sprawiają mi największą przyjemność, nie mam potrzeby, żeby się rozwijać”. Moja koleżanka często wyrażała wtedy wątpliwość, czy taka osoba długo zagrzeje miejsce w firmie, skoro nie ma ambicji rozwoju, a ja łapałam się wówczas za głowę z niedowierzania. Przecież te osoby dokładnie wiedziały, czego chcą, jasno wyrażały swoje potrzeby, stawiały granice. Znały swoje mocne strony i na nich zamierzały opierać karierę. Wzorcowy przykład samoświadomości i życia w zgodzie ze sobą. To byli pracownicy, którzy mieli najdłuższe staże w firmie, a ich zadowolenie i zaangażowanie w pracę było naprawdę na wysokim poziomie.

Kiedy masz silną potrzebę robienia rzeczy budzących społeczne uznanie, warto zadać sobie pytanie, jaką spełnia to funkcję i czy to na pewno jest „twoje”. Podziw innych nie jest wyznacznikiem sukcesu ani gwarantem życiowego zadowolenia. Aprobata otoczenia nie buduje też stabilnego poczucia własnej wartości. Ba! Opieranie go na poglądach innych ludzi czy pracy to naprawdę kiepski pomysł, bo na te czynniki nie mamy wpływu. Do tego niełatwo ocenić szczerość intencji osób wyrażających swoje opinie. Można mieć obiektywnie masę sukcesów na koncie i dalej myśleć o sobie źle. Tu chodzi o cały mindset, czyli to, w jaki sposób podchodzisz do różnych spraw i postrzegania siebie.

Gdy na studiach pracowałam w sklepie, ogromnie się tego wstydziłam. Za każdym razem bałam się, że ktoś ze znajomych mnie nakryje i wyśmieje, że jestem taka ambitna, a pracuję w takim miejscu. Paraliżowało mnie, że ktoś mógłby mnie w ten sposób ocenić i zakwestionować moją wartość na podstawie rodzaju wykonywanej pracy. Istotnie, w końcu nakryła mnie koleżanka, która rzuciła mi pogardliwe: „Ty tu serio pracujesz?!”. Tydzień chodziłam z beznadziejnym humorem, ale w końcu naszła mnie refleksja, że moja praca mnie nie definiuje. Była środkiem do celu, pomagała mi studiować i opłacić rachunki. W jakimś stopniu ta praca także mnie odstresowywała, gdyż dzięki niej mogłam pobyć w zupełnie innym środowisku i skupić się na rzeczach niezwiązanych z wymagającymi studiami. Jeśli znasz swoją wartość, to żaden człowiek nie jest w stanie skutecznie jej obniżyć. Jednak jeżeli sama myślisz o sobie źle, to takie komentarze mogą działać na ciebie deprecjonująco. Oddziel prawdę od wyobrażeń – nie wszystko, co o sobie myślisz, znajdzie potwierdzenie w rzeczywistości.

Być może zdarza ci się patrzeć na kogoś, porównywać się do niego i w efekcie pomyśleć: „Ale on (lub ona) ma świetne życie, też tak chcę”. Widzisz wyłącznie efekt jego poczynań, czyli wisienkę na torcie. Pod powierzchnią ukryte są nierzadko ciężka praca, poświęcenie, brak czasu na hobby czy rodzinę, stres… – różne koszty, które dana osoba ponosi, by mieć tak, jak ma. Robi to, bo taki ma system wartości. Czy porównując się, przyjmujesz tak szeroką perspektywę?

kobieta w pracy wieczorem

„Self-care. Droga do samoakceptacji” Andżeliki Dominiak-Banach

Kiedy zaczynasz słuchać siebie, dbać o swoje emocje i odpowiadać na potrzeby – przestajesz walczyć z samą sobą i nadchodzi czas bezwarunkowej akceptacji.

To książka dla kobiet, które chcą zatroszczyć się o siebie. Wspiera w poszukiwaniu wewnętrznej harmonii, budowaniu pewności siebie i stawianiu granic. Daje odwagę do przejęcia odpowiedzialności za własne życie.

Autorka proponuje praktyczne narzędzia z terapii poznawczo-behawioralnej, ćwiczenia z nurtu mindfulness oraz techniki medytacyjne, dzięki którym droga do samoakceptacji stanie się łatwiejsza.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: