Przejdź do treści

„Nauka stoicyzmu jest warunkiem przetrwania naszej cywilizacji” – mówi dr Tomasz Mazur, współczesny filozof i praktykujący stoik

„Nauka stoicyzmu jest warunkiem przetrwania naszej cywilizacji” – mówi dr Tomasz Mazur, współczesny filozof i praktykujący stoik Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Czym jest stoicyzm – starożytną filozofią, która przeszła do lamusa? Czy może świetną receptą na szczęśliwe i spokojne życie dostępną dla każdego? – Główny problem współczesnego stoicyzmu polega na tym, że ze względu na rozwój kultury odeszliśmy od pewnych prostych rozwiązań, ale nie zastąpiliśmy ich bardziej wyrafinowanymi – mówi dr Tomasz Mazur, filozof i współczesny, praktykujący stoik. Jak zacząć przygodę ze stoicyzmem w pędzącym, skomplikowanym świecie?

 

Katarzyna Zawolik: Czy wybierając stoicyzm musimy rezygnować na przykład z ekscytacji czy radości, które po prostu lubimy mieć w swoim życiu?

Tomasz Mazur: Człowiek zawsze ma emocje, pytanie jakie. Emocje podłączone pod filtr refleksyjny są dużo głębsze i intensywniejsze, zdaniem stoików.

Jak to się ma na przykład do seksu? Bo seks jest pewnym poddaniem się silnym pragnieniom i emocjom, a takiemu poddaniu stoicy byli przeciwni.

To jest właśnie ta fałszywa dychotomia – poddawanie się pragnieniom albo ich odrzucenie. Można z nimi przecież współpracować. Jako kontekst proszę sobie wziąć kamasutrę – tekst o technice, która intensyfikuje przyjemność. Jeśli ktoś podda się pragnieniom, zapomni o technice, a to dzięki technice przyjemność i satysfakcja są głębsze.

To jest jak z każdą praktyką życiową. Ja na przykład dużo biegam, ale nie tak, jak mi się chce albo wydaje, a tak, jak powinienem. Taki jest błąd wielu nowicjuszy – stają na starcie zawodów, biegną na hura i spalają się w pierwszym kilometrze. Kiedy człowiek poddaje się pragnieniom, zapomina myśleć o sobie. Każde pragnienie niezabezpieczone refleksją zaślepia. A istotą refleksyjności jest to, że między bodźcem a reakcją umieszczamy filtr – rozważanie innych możliwych działań. Jeśli tego filtra nie mamy, jesteśmy zakładnikami popędu. To jest pewne romantyczne wyobrażenie miłośników filmów i książek typu „50 twarzy Greya” – że trzeba się oddać mrocznym siłom. A w tym nie ma nic atrakcyjnego! To wyłącznie zniewolenie umysłu i sprowadzenie człowieczeństwa do prostych impulsów.

Silne emocje zostały w nas ewolucyjnie wykształcone na potrzeby przetrwania. Ten, kto mniej myśli, szybciej ucieka. Po prostu. Ale dzisiaj człowiek nie musi już uciekać.

Tomasz Mazur, filozof i współczesny, praktykujący stoik/fot. archiwum prywatne

Wróćmy na chwilę do czasów szkolnych. Do lekcji języka polskiego. Cynizm, sceptycyzm, epikureizm i stoicyzm – te cztery filozofie były często przedstawiane na jednej lekcji, na zasadzie różnic i podobieństw. Czy mógłby pan teraz przejąć rolę nauczyciela i opowiedzieć, czym jest stoicyzm? Jakie są jego główne założenia?

W III wieku przed naszą erą, w przestrzeni kultury Zachodu pojawiło się zupełnie nowe zjawisko i pierwszy raz na tak dużą skalę – szkoły filozoficzne. Pod jednym względem wszystkie szkoły były podobne: oferowały przystępną teorię i odpowiedzi na pytanie o człowieka oraz jego miejsce w świecie, proponowały praktyczne sposoby na to, co robić, by żyło się lepiej. Różnice polegały na tym, że każda kładła nacisk na coś innego. Sceptycy – na to, że przekonania i dogmaty nas zniewalają, a my powinniśmy nauczyć się od nich wyzwalać. Cynicyzm opiera się na założeniu, że główną wartością, za pośrednictwem której człowiek się realizuje, jest wolność jednostkowa, a ograniczeniem jej są normy społeczne.

Filozofie te, cynicyzm i sceptycyzm, miały w sobie jednak pewien problem – nie oferowały pozytywnej teorii działania. Wiemy, czego nie robić, ale kiedy się już wyzwolimy z ograniczeń, nie wiemy, co robić dalej.

I właśnie epikureizm i stoicyzm proponowały konkretny schemat tego, co możemy robić.

Dokładnie. W epikureizmie jest dużo, a w stoicyzmie bardzo dużo teorii, które tłumaczą, jakie rzeczy lepiej robić w życiu i dlaczego. W epikureizmie źródłem szczęścia jest przyjemność, w tym przede wszystkim przyjemność bierna, czyli wynikająca z tego, że po prostu jesteśmy, a nie z zaspokajania kolejnych pragnień. Prosty posiłek, prosta rozmowa z przyjaciółmi – to wystarczy do szczęścia.

Stoicy myślą o człowieczeństwie w kategoriach optimum. Każdy z nas ma w sobie zbiór pewnych potencjałów i chodzi o to, by je maksymalnie rozwinąć i poczuć ich siłę. Uzyskujemy to dzięki stawianiu sobie dużych wyzwań. Oczywiście nie możemy tego zrobić w sposób przemocowy, narzucając sobie rzeczy, które są ponad nasze siły i się stresować, że ich nie realizujemy. Chodzi o to, żeby stawiać sobie cel i spełniać się w wysiłku dążenia do niego. Spokój stoika jest konsekwencją tego, że nie przejmuje się tym, czy uda mu się coś osiągnąć, czy nie.

Te cele dobieramy ze względu na hierarchię wartości. Stoicy dużo pracowali nad tym, by taką hierarchię stworzyć. Najważniejsza jest refleksyjność, a więc stworzenie optymalnych warunków refleksyjnego życia – dla siebie i innych. Z tego wynika cały szereg wartości: zdobywanie wiedzy, praca nad sobą, założenie rodziny, w której w sposób harmonijny i racjonalny się ze sobą komunikujemy i rozwijamy, wsparcie innych tak, by też mieli szansę się rozwijać.

"Stoicyzm opiera się na akceptacji śmierci. Ktoś, kto nie akceptuje tego, że może jutro umrzeć, nie będzie żył szczęśliwie – to jedna z sentencji Seneki"

Były takie badania, w których poproszono ludzi o przedstawienie się i zdecydowana większość zaczynała od podania zawodu, jaki wykonuję. Jestem mechanikiem, filmowcem, marketingowcem.

A to są właśnie rzeczy przypadkowe i drugorzędne. Dla stoików człowieka opisuje przede wszystkim zdolność do refleksyjnego zarządzania swoim życiem i albo się tę zdolność rozwija, albo nie.

Ale ją się zawsze ma, tak?

Ma się ją tak jak potencjał nauczenia się czytania czy liczenia. Jeśli nie podejmie pani wysiłku, by się tego nauczyć, nie będzie pani tego umiała. Chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że tej zdolności nie ma się tak, jak duszę w tradycji chrześcijańskiej – że człowiek posiada ją bez względu na wszystko i to na całą wieczność. W stoicyzmie jeśli człowiek nie robi pewnych rzeczy, tej duszy nie ma.

Wydaje się więc, że współcześnie trudniej jest być stoikiem. Co obecnie utrudnia kompleksowe zrozumienie stoicyzmu?

Główny problem współczesnego stoicyzmu polega na tym, że ze względu na rozwój kultury odeszliśmy od pewnych prostych rozwiązań, ale nie zastąpiliśmy ich bardziej wyrafinowanymi. I bierzemy od stoicyzmu pewne myśli – które często są bardzo skuteczne, ale odcinamy je od bogatego bagażu refleksyjnego i to sprawia, że sztuka życia staje się tylko zbiorem sztuczek.

Być stoikiem w dzisiejszych czasach jest i łatwiej, i trudniej. Łatwiej, bo mamy duży dostęp do tekstów i opracowań. W starożytności tego nie było; żeby zrozumieć stoicyzm, trzeba było jechać na wykład przez pół Rzymu, nie było dostępu do ksiąg.

Łatwiej jest również pod tym względem, że dziedzicznie mamy opanowane pewne struktury myślenia o świecie. Jesteśmy spadkobiercami wielowiekowego funkcjonowania w kulturze refleksyjnej, którą wytworzył między innymi stoicyzm. Pewnych rzeczy jest więc nam łatwiej się nauczyć. Przykład: Pani jako młoda osoba dość szybko nauczyła się czytać ze zrozumieniem po cichu. Kiedyś wszyscy ludzie czytali teksty na głos, bo kiedy robili to w myślach, nie rozumieli, co czytają. Uzależnione jest to od rozwoju pewnych struktur w mózgu – musimy mieć w sobie jakby dwie osoby: jedną, która czyta i drugą, która rozumie to, co czyta. Wykształciliśmy to ewolucyjnie, dzięki temu, że wiele pokoleń po prostu czytało książki.

Tak samo jest ze stoicyzmem. Przejęliśmy pewne schematy myślowe, również za sprawą chrześcijaństwa. Choćby słynne ćwiczenia duchowego Ignacego Loyoli, które w większości są praktykami zaczerpniętymi ze stoicyzmu. Czym jest spowiedź? Jako praktyka wyewoluowała ze stoickiego rachunku sumienia. Z tą różnicą, że stoik spowiadał się sam przed sobą, bo zakładał, że człowiek jest zdolny do samozbawienia.

Z kolei to, co utrudnia nam dziś zrozumienie i praktykowanie stoicyzmu to polimorfizm, życie elektroniczne i to, że żyjemy w kulturze postromantycznej.

Dziewczyna stojąca na ulicy

Polimorfizm w skrócie to dostęp do wielu form i wartości życia możliwych dla każdego człowieka. Nigdy w historii ludzkości człowiek nie miał tylu możliwości samorealizacji i my sobie z tym nie radzimy. Uważam, że co najmniej połowa problemów młodzieży z depresją jest efektem tego, że mają za dużo możliwości i nie umieją wybrać. Dawniej człowiek żył w konkretnym, ograniczonym środowisku, miał kilka opcji do wyboru, stawiał na jedną z nich i realizował. Teraz ma ich tysiące i brak narzędzi, by wybrać tę najlepszą, więc boi się, że wybrał źle i cały czas żyje w lęku.

W dodatku cały czas żyjemy w szumie informacyjnym, a stoicyzm wymaga wyciszenia i odcięcia się od bodźców. Życie wymaga od nas ciągłego włączania się w te bodźce. Rzeczy, o których współczesny człowiek musi pamiętać jest tak dużo – jakieś numery bankowe, hasła, loginy… Cały czas musimy być w Sieci, bo inaczej wypadamy z systemu. To bardzo utrudnia wejście w świat duchowej pracy nad sobą. Mowa przecież o świecie wewnętrznym, a my cały czas żyjemy na zewnątrz. Stoicyzm obecnie wymaga więc większego wysiłku niż w antyku.

Problemem jest też to, że od młodości jesteśmy atakowani postromantycznym modelem człowieczeństwa. Przez to dużo łatwiej wpadamy w schematy myślenia “albo… albo…”. Jeśli nie jesteśmy spontaniczni, to jesteśmy sztuczni i sztywni. Albo emocje, albo rozum. A to są fałszywe alternatywy. Ich powszechność sprawia, że trudno jest nam zrozumieć stoickie analizy. Kiedy stoik mówi o pracy nad sobą, my od razu myślimy, że chodzi o tłumienie emocji. A to w ogóle tak nie jest. Na warsztatach dużo czasu poświęcam na to, byśmy w grupie wyłączyli myślenie w kategoriach prostych alternatyw. W człowieku nie ma „albo…, albo…”, a “i… i…”. Możemy mieć i emocje, i myśli.

Wracając jeszcze do elektronicznego życia… Rozumiem, że poleca pan odwyk od Internetu?

Stosuję te zalecenia na swoich warsztatach. Nazywam to cyfrową ascezą. Jest taka książka Cala Newporta, „Praca głęboka”, w której autor pokazuje jak bardzo satysfakcjonująca jest umiejętność skupienia na jednej rzeczy i robienia jej na poziomie głębokiej koncentracji. A to jest możliwe tylko dzięki odcięciu się. Co stało się modne nawet w kilku korporacjach, gdzie pracownicy mają możliwość na jeden dzień w tygodniu odciąć się – nie odpowiadać na maile, nie być responsywnymi w grupowych komunikatorach – żeby się głęboko na czymś skupić. Bo rozproszenie sprawia, że bardzo płytko badamy każdy problem.

Oczywiście coś za coś. Głębokość wymaga rezygnacji. Wtedy zajmiemy się lepiej, ale mniejszą ilością spraw. Faktycznie polecam, żeby się okresowo odcinać, wyciszać, skupiać na tym, co rzeczywiście ważne dla nas, właśnie w odłączeniu od Sieci. W wakacje słuchaczom mojego podcastu zaleciłem miesięczną ascezę.

I odbiorcy się tego podjęli?

Tak, nagrałem nawet na ten temat – z relacjami ludzi – jeden odcinek podcastu. Ciekawe rzeczy opowiadali.

"Łatwo wpadamy w schematy myślenia 'albo... albo...'. Jeśli nie jesteśmy spontaniczni, to jesteśmy sztuczni i sztywni. Albo emocje, albo rozum. A to są fałszywe alternatywy. Ich powszechność sprawia, że trudno jest nam zrozumieć stoickie analizy"

Żyjemy teraz w ciągłym poczuciu zagrożenia, wynikającego z tego, że możemy zachorować, a nawet umrzeć. Co stoicyzm podpowiada nam w takiej sytuacji? Co Seneka powiedziałby, gdyby przyszło mu żyć w 2020 i 2021 roku, w czasie pandemii?

Akurat starożytni stoicy żyli bez przerwy w takim, a nawet większym zagrożeniu. Poziom śmiertelności wtedy był kilkukrotnie większy niż ten, z którym mierzymy się obecnie. Wtedy powszechne były epidemie, wojny. Starożytni ludzie, w tym stoicy, żyli blisko śmierci i akceptowali ją jako część życia. Problem, jaki mamy dziś, jest taki, że nie akceptujemy śmierci.

A jednocześnie jesteśmy stale atakowani komunikatami na temat potwierdzonych zachorowań, zgonów.

To są dwie różne rzeczy.

To, że nie akceptujemy śmierci, bo uważamy, że pewne rzeczy nam się należą, jest konsekwencją oświeceniowej obietnicy, że nauka i rozum załatwią wszystkie ludzkie bolączki. Skoro taka obietnica padła, a nauka stale się rozwija, człowiek żyje w roszczeniowym nastawieniu – że należy mu się życie w zdrowiu i szczęściu. A świat tak nie działa i pandemia nas z tym konfrontuje. Oczywiście należy się pilnować i dbać o siebie, ale nie histeryzować.

Stoicyzm opiera się na akceptacji śmierci. Ktoś, kto nie akceptuje tego, że może jutro umrzeć, nie będzie żył szczęśliwie – to jedna z sentencji Seneki. Co stoi, ma upaść – kolejna. Nie trzeba przecież pandemii, żebyśmy mogli umrzeć. Teraz po prostu zostaliśmy z tym skonfrontowani.

Dodatkowo jesteśmy zamknięci w domach, z mocno ograniczoną liczbą rozpraszaczy, z których możemy skorzystać, żeby się ze śmiercią nie skonfrontować. Samotność. Doświadczamy jej mniej lub bardziej. Co stoicyzm mówi o samotności?

Od kiedy człowiek rozwinął w sobie pewne funkcje psychologiczne, nigdy nie jest samotny. Chodzi o umiejętność prowadzenia dialogu samemu ze sobą, a z innymi za pośrednictwem książek. Myślę, że narzekanie na samotność jest przyznaniem się do nieumiejętności radzenia sobie z ograniczeniami.

Proszę pamiętać, że przez większość dziejów ludzie żyli w małych grupach. Mieliśmy kontakt wyłącznie z kilkoma lub kilkunastoma ludźmi z naszego plemienia i żyliśmy w pewnego rodzaju izolacji. Współczesność podarowała nam niesamowite możliwości kontaktu z innymi, poznawania świata i chłonięcia go i zaczęliśmy traktować to, jako coś, co nam się należy i jako warunek szczęśliwego życia. Nie radzimy sobie z tym, że zostało nam to nagle odebrane. Nie rozumiemy, że szczęście nie zależy od tego, co mamy, ale jacy jesteśmy. Albo się tego nauczymy, albo nie.

Kobieta patrzy w górę

Stoicyzm jest sztuką życia polegającą na umiejętności akceptacji między innymi ograniczeń, które mogą nas spotkać na każdym kroku. Dialog Seneki „O bezczynności” mówi między innymi o tym, że został on wygnany z Rzymu na prawie bezludną wyspę i że skoro nie może robić tego, co robił do tej pory, znajdzie sobie coś innego. Człowiek ma dostęp do tak wielkiej palety samorealizacji w życiu… Prawie w każdej sytuacji jest w stanie znaleźć sobie coś, co będzie mógł stosować jako narzędzie samorozwoju i dialogu. Seneka wybrał pisanie. Stworzył w czasie wygnania kilka bardzo wartościowych tekstów i w tym się realizował.

Oczywiście innym przypadkiem jest sytuacja młodzieży, która została zamknięta w domu w okresie, w którym kształtują się ich kompetencje emocjonalne i umiejętności budowania relacji. Ale mamy różne opcje: możemy kontaktować się ze sobą przez Internet, należy zainwestować w spędzanie czasu z rodziną, z bliskimi, z którymi jesteśmy zamknięci w domu. W tych warunkach też możemy kształtować swoje kompetencje, musimy tylko przestawić się na inne oczekiwania.

Myślimy, że wszędzie byłoby nam lepiej niż w domu. Wypatrujemy zniesienia wszystkich ograniczeń, momentu, kiedy znów będziemy mogli podróżować, gdzie dusza zapragnie. A sam Seneka powiedział, że miejsce jako lokalizacja, w której przebywamy, nie jest tak ważne. Jeśli czujemy się dobrze z samym sobą, wszędzie będziemy się dobrze czuć. Niezależnie od tego, czy jesteśmy nad morzem, w górach, czy gdziekolwiek indziej.

On w tym kontekście powiedział wprost: uważaj, bo być może zabrałeś w podróż złego człowieka. Siebie.

Ja jestem przeciwnikiem nadmiernej ruchliwości człowieka. To jest jeden z powodów kryzysu klimatycznego – nasza zachłanność. Samoloty są pod tym względem najbardziej szkodliwym środkiem transportu. Ludzie wiedzą o tym, a mimo to dalej planują podróże.

W dodatku podróże samolotem są tanie i nie dają obrazu tego, jaką szkodę wyrządzają środowisku.

Bo to koszt ukryty, którego nie pokrywamy my, ale przyszłe pokolenia. To iluzja współczesnej ekonomii. Ja od wielu lat nie wyjeżdżam za granicę, wakacje spędzam na rowerze albo w kajaku. Uważam, że w Polsce jest wiele pięknych miejsc, do których najlepiej dotrzeć, penetrując je podczas wycieczek rowerowych lub pieszych. Podczas poprzednich wakacji byłem z żoną na wyprawie rowerowej i jechaliśmy przez Lasy Sobiborskie – przez godzinę jazdy nie spotkaliśmy nikogo. W wiadomościach widziałem tymczasem tłumy na plaży w Sopocie i na Krupówkach. Nie rozumiem tego.

Nietrudno zauważyć, że antyczni filozofowie to wyłącznie mężczyźni. Kiedy szukałam współczesnych filozofów stoickich też trafiałam przede wszystkim na mężczyzn. Czy tak rzeczywiście jest – że brakuje w tej dziedzinie kobiet? I z czego to wynika?

Spotkałem się z takim poglądem, że stoicyzm jest męską filozofią. Czasami jest tak sprzedawany, zwłaszcza w Ameryce. Chodzi o dyscyplinę, myślenie, a to kojarzy się z męskim schematem działania. Natomiast obserwuję w Polsce od wielu lat warsztaty dotyczące rozwoju i refleksji, i większe zainteresowanie jest ze strony kobiet. Stoicyzm jest filozofią refleksyjną, dla ludzi myślących i czujących i chcących rozwijać swoją wrażliwość. W związku z tym w sposób naturalny tego typu ofertą – jeśli zostanie dobrze przedstawiona i zrozumiana – interesują się kobiety.

Wybitną amerykańską filozofką stoicką jest Martha Nussbaum. Moja przyjaciółka, Jola Książek, prowadzi Stoicki Klub Polemiczny. Powiedziałbym, że stoicyzm to filozofia czułego działania. Lubię określenie „czuły menadżer”. Życzyłbym sobie oczywiście, żeby więcej kobiet-stoiczek funkcjonowało w świecie; żeby prowadziły warsztaty i spotkania.

Dobrze, to załóżmy, że stoicyzm wydaje mi się świetnym sposobem na życie. Jak mam zacząć? Co mogę przeczytać, co zacząć wprowadzać z dnia na dzień?

Zacząć na spokojnie czytać teksty stoickie. Na stronie StoicWay można znaleźć 20-stronnicowe wprowadzenie. Zapraszam też do mojego podcastu, w którym poruszam różne motywy stoickie z codziennego życia. Warto zacząć od tego, by każdego dnia zorganizować sobie przestrzeń, choćby niewielką, na to, by pobyć ze sobą w stoicki sposób: zadać sobie pytanie o to, kim jestem, do czego zmierzam i dlaczego, zmusić się do wysiłku intelektualnego i poczytać stoickie teksty, nawet jeśli są one trudne, to nie bać się tego, wprowadzić klasyczne stoickie ćwiczenia. Na przykład każdego poranka jeszcze przed rozpoczęciem dnia pomyśleć o zadaniach, które na nas czekają i ustalić, co w nich jest zależne od nas, a co nie i nie myśleć o tym, co nie jest zależne, a skupić się na tym, co jest.

Czyli stoicyzm może być sposobem na szczęśliwsze, pełniejsze życie?

Stoicy obiecują doskonałe szczęście. Pani skromnie powiedziała „pełniejsze”. W praktyce to kwestia stopnia, a w ideale oznacza próbę dążenia do osiągnięcia doskonałego spełnienia, niezmąconego szczęścia w każdej chwili bez względu na okoliczności.

Uważam, że nauka stoicyzmu jest warunkiem przetrwania naszej cywilizacji. Jeśli nie zaczniemy być bardziej refleksyjni i nie przestaniemy reagować pod wpływem impulsu, nie zdołamy uratować naszej planety, a więc naszego świata. Nie chodzi więc tylko o szczęśliwsze życie, a o być albo nie być.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: