„Istnieje wyraźna relacja między śmiechem a zwiększoną aktywnością komórek antyrakowych” – mówi Piotr Bielski, prowadzący zajęcia jogi śmiechu dla osób z chorobą onkologiczną
– Osoba z diagnozą onkologiczną zdaje sobie sprawę, że na następną jogę śmiechu może nie przyjść, więc bierze w niej udział bardzo uważnie, świadomie, intensywnie i aktywnie. To wielka radość dla mnie prowadzić takie zajęcia i jestem za to moim uczestnikom bardzo wdzięczny – mówi Piotr Bielski, jogin śmiechu, który prowadzi zajęcia jogi śmiechu dla osób z chorobą onkologiczną
Marta Chowaniec: W swojej książce „Joga śmiechu. Droga ku radości” przyznajesz, że Twój ojciec odszedł na raka.
Piotr Bielski: Wiem jak trudna, zdradliwa i okrutna jest to choroba. W temacie choroby mojego taty nie mam tutaj nic wesołego czy pozytywnego do powiedzenia. Stopniowo tracił odporność i kontrolę nad ciałem. Jedyne optymistyczne jest to, że mam poczucie, że w ostatnich miesiącach stał się bardzo wdzięcznym człowiekiem, wręcz „świętym”, żywą miłością, dziękował personelowi medycznemu za opiekę, za każdy najdrobniejszy gest. Otrzymałem od niego niesamowitą lekcję wdzięczności. Wiem też, jak ważne w tej chorobie jest nastawienie psychiczne. Trudno oczekiwać wsparcia psychologicznego od lekarza, który nie ma na narzędzi czy czasu. Sam brałem udział w psychoterapii wedle metody Simontona jako rodzina osoby chorej na raka. Ważne są różne formy zajęć, które wspierają na duchu i dają poczucie mocy, że nie zostało się pozostawionym samemu sobie. Humor i śmiech pomagają w przezwyciężaniu tego, z czym tak trudno się pogodzić i o czym trudno rozmawiać. Joga śmiechu to korzystanie z tego, co daje śmiech dla zdrowia.
Jakie to są korzyści?
Po kolei: redukcja stresu fizycznego, emocjonalnego i mentalnego oraz rozluźnienie napięć w ciele. Ważne jest dotlenienie i doenergetyzowanie – przy normalnym oddechu wymieniamy 1/3 pojemności płuc, a śmiech, jako najgłębszy rodzaj wydechu, pozwala wymienić całą ich zawartość. Śmiech stymuluje prawidłową cyrkulację krwi. Podwyższa próg bólu i zwiększa tolerancję na ból. Poprawia funkcjonowanie mentalne. Uruchamia, ćwiczy i rozluźnia mięśnie. Jak również wzmocnienie odporności organizmu przy regularnej praktyce – w tym pobudzenie 32 genów aktywizujących komórki antyrakowe NK.
Są nawet badania mówiące o tym, że śmiech aktywuje komórki antyrakowe rakowe NK.
W swojej książce przytaczam jedne z nich. Zespół Mary P. Bennet, profesor Indiana State University School of Nutsing, w 2003 roku w grupie 33 zdrowych kobiet poddał badaniu wpływ śmiechu na wydzielanie komórek antyrakowych (ang. natural killers, NK). Wyniki badań były obiecujące. Zaobserwowano korzystny wpływ humorystycznego bodźca na subiektywnie postrzegany poziom stresu, jako że osoby oglądające humorystyczne video wykazały znaczące obniżenie poziomu stresu po jego obejrzeniu z grupą kontrolną. Inny ważny rezultat badań jest taki, że istnieje wyraźna relacja między śmiechem a zwiększoną aktywnością komórek NK. Tych badań jest dużo więcej. Te, które teraz przywołuje, są jedne z najstarszych. Jakkolwiek potrzeba więcej badań, by precyzyjnie określić długość efektu redukcji stresu i to, czy efekt kumuluje się z czasem. Cokolwiek by badania nie potwierdzały, wiemy na co dzień, że za sprawą śmiechu jest lżej, można odreagować trudne emocje, zapomnieć chociaż na chwilę o chorobie, o swoich problemach, nabrać dystansu, otworzyć się na dziecięcą radość, spontaniczność, lekkość, zabawę, super fajne przeżycie. To wartościowy element terapii. Najważniejsze jest pozytywne nastawienie. Opanowanie lęku i buntu. Swoje zajęcia prowadzę przy Fundacji Psychoonkologii i Promocji Zdrowia „Ogród Nadziei”, przy ul. Makolągwy 21/1, Warszawa Ursynów, co wt. godz. 17. Lubię je prowadzić, czerpię z nich dużo przyjemności. Przychodzą do mnie często osoby, które biorą udział w psychoterapii dla osób chorych na raka i to naprawdę robi różnicę, bo są otwarte na nowe rzeczy.
Co jest w nich szczególnego?
Słyszę, że są wdzięczne za to, że zachorowały na tę chorobę, bo dzięki niej zmieniły swoje życie. Dały sobie spokój ze spłacaniem kredytów, pogonią za karierą, spędzaniem większości życia na dochodzeniu dokądś, zadały sobie pytanie: czy ta drabina, po której się wspinam, to jest naprawdę moja, w szklanym domu zwanym międzynarodową korporacją. Naprawdę słyszę od nich, że dzięki chorobie mają tyle czasu dla siebie, tańczą, spełniają różne pasje. By nie być bajkopisarzem, jest i ta dramatyczna część, jedna osoba nie była na ostatnich zajęciach, bo po chemioterapii czuła się zbyt słaba, by przyjść. Ale zapewnia mnie, że wróci, chce nawet zrobić kurs instruktorski!
Chyba na zajęciach dla osób z chorobą onkologiczną bywa smutno.
Nieeee… wręcz przeciwnie, jest super wesoło! To fajne, kameralne spotkania. Osoba z diagnozą onkologiczną zdaje sobie sprawę, że na następną jogę śmiechu może nie przyjść więc bierze w niej udział bardzo uważnie, świadomie, intensywnie i aktywnie. To wielka radość dla mnie prowadzić takie zajęcia i jestem za to moim uczestnikom bardzo wdzięczny. Sam też tak właśnie staram się żyć, jak chce komuś powiedzieć, że go kocham, nie odkładam tego na „kiedyś tam”. Oczywiście nie chcę cukrować. Każdy ma prawo do kryzysu. Najważniejsze są otwarte drzwi do komunikacji. Podłożem psychologicznym raka jest tłumienie emocji. Osoba z diagnozą boi się o tym mówić. Super sprawą w wychowaniu dzieci byłoby im mówić, że można o wszystkim rozmawiać, wtedy diabły nie są takie straszne. Najokrutniejsze jest to, co pozostaje w strefie wypartej naszych nieuświadomionych tabu albo świadomych ale skrywanych przed światłem dziennym. Mam głęboką wiarę w to, że jakby ludzie umieli komunikować swoje uczucia, to świat byłby wielokrotnie bardziej piękniejszy.
Czyli przychodzą do ciebie osoby, które widzą już, że rak nie jest wyrokiem?
W uproszczeniu dziennikarskim można tak powiedzieć. Oczywiście ludzkim jest uważać, że w tej chorobie istnieje element wyroku. Każdy chodzący po ziemi wie, że jako człowiek ten wyrok ma, tylko wierzy, że może za trzydzieści lat a może za czterdzieści. Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, jak mówi tytuł jeden z filmów. Myślę, że to filozoficzna rozmowa na inny wywiad (śmiech). Szkopuł w tym, by lęk przed śmiercią nas nie paraliżował, byśmy byli wdzięczni śmierci, że istnieje i prowadzi nas do szybszej realizacji marzeń, pełniejszego wyrażania siebie i tego, co czujemy. I warto mieć jakąś pozytywną wizję tego, co nastąpi po niej. Sam będąc osobą zupełnie niereligijną, myślę o śmierci nie jako końcu, tylko o przejściu. Osoby z chorobą onkologiczną są wdzięczne za każdy miesiąc czy rok, bo jest w nich element szansy i na życie i na zmianę w swoim życiu. Ich towarzystwo może być dla nas zdrowych ogromnym darem.
Czy warto chodzić regularnie na jogę śmiechu?
Jak mantrę powtarzam to od lat: tak samo jak z pilatesem czy jogą, jeśli chcemy, żeby faktycznie przyniosły trwałe zmiany, tutaj nie ma co się zastanawiać, trzeba dążyć do tego, by praktykować je regularnie. Zresztą mam doświadczenie z osobami, które uczestniczą w zajęciach regularnie i potwierdzają, że warto. Joga śmiechu znajduje się pośrodku trójkąta: terapia, fitness i rozrywka. Dokładnie jak z terapią – przecież pierwsze spotkanie z terapeutą jest po to, by się dobrze „obwąchać”, by poczuć się bezpiecznie. Dopiero od trzeciego czy piątego spotkania terapeuta prawdopodobnie usłyszy te największe problemy z dzieciństwa. Podobnie my przy piątym spotkaniu mamy już taki klimat luzu, zaufania i bezpieczeństwa, który pozwala zupełnie inaczej funkcjonować, w pełni radości i spontaniczności. Podkreślam też, że nie pracuję tylko z osobami chorymi. W jodze śmiechu kładziemy nacisk na profilaktykę zdrowia. Zawsze ważna jest bezpieczna atmosfera i przestrzeń, by móc ludzi wysłuchać. Mogą opowiedzieć o swoich potrzebach, intencjach, oczekiwaniach, nadziejach i wątpliwościach. Pewnego razu na zajęcia przyszła do mnie rodzina, ojciec z matką i córką, który powiedział mi, że zastanawia się, czy nie zwiać z tych zajęć. Ucieszyłem się, skoro mi to powiedział, to znaczy, że wzbudziłem jego zaufanie. Odpowiedziałem żartem, że w każdej chwili może wyjść, naprzeciwko jest świetna kawiarnia. Został do końca zajęć.
Piotr Bielski – pionier jogi śmiechu w Polsce, socjolog, podróżnik, autor książek „Joga śmiechu. Droga do radości” (2016) oraz „Indie z miłością i śmiechem. Przewodnik subiektywny” (2017), organizator autorskich wypraw do Indii, coach radości, szczęśliwy mąż Anety i tato dwóch córek. Więcej: joginsmiechu.pl i fb: Jogin Śmiechu.
Joga Śmiechu z Piotrem Bielskim dla osób z diagnozą ONKO: https://m.facebook.com/events/924807804550052?__mref=mb
Zobacz także
„Ważne, by zobaczyć coś więcej niż chorobę i nadać życiu sens, dzięki któremu możemy jeszcze coś razem przeżyć”. Psychoonkolog dr Mariola Kosowicz mówi o trudnych uczuciach towarzyszących rodzinie osoby chorej na raka
„Stresuje nas nasza interpretacja rzeczywistości” – mówi psycholog Katarzyna Binkiewicz. Jak przestać się zamartwiać?
„Joga Nidra to są zajęcia, które pozwalają sobie odpuścić, a wtedy w naszym ciele dzieją się cuda” – mówi Olga Paprocka, nauczycielka jogi
Polecamy
Używały talku, zachorowały na raka jajnika. „Po prostu ufałyśmy temu, co mówiły reklamy” – mówią i pozywają kosmetycznego giganta
Dave Coulier ma raka w trzecim stadium. Wspiera go kolega z „Pełnej chaty”
Rośnie liczba zachorowań na raka głowy i szyi. „Czynniki często idą w parze z niskim statusem materialnym”
Marek Raczkowski ma nowotwór. „Koszty leczenia i operacji, której potrzebuję, są tak wysokie, że przekraczają moje dochody”
się ten artykuł?