Przejdź do treści

„Są kobiety, którym brakuje czułości, bezpieczeństwa, stabilności. I oszust wypełnia ten brak” — mówi psycholog Piotr Pietrzak o zjawisku „oszukanych na miłość”

fot. Getty Imges
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

— Przez niewłaściwe wzorce kulturowe i stereotypy mamy niesamowicie wykolejony obraz męskości i kobiecości. Fascynuje nas to, że on jest żołnierzem, komandosem, leżał w Afganistanie pod gradem kul albo uratował świat. I taka kobieta sobie myśli: „Ale James Bond mi się znalazł na Marymonckiej w Warszawie!” — mówi psycholog Piotr Pietrzak z Psychocentrum, z którym rozmawiamy o kobietach oszukanych na miłość.

 

50-latka została oszukana przez mężczyznę za pośrednictwem portalu społecznościowego. Znajomość miała charakter wirtualny, a rozmówca podawał się za żołnierza armii amerykańskiej, który przebywa na misji w Jemenie. W ciągu dwóch tygodni znajomości podczas wymiany korespondencji „amerykański żołnierz” flirtował z kobietą, zdobywając jej zaufanie.

(fragment komunikatu podkarpackiej policji)

Policja nie wyodrębnia w swoich statystykach oszustw matrymonialnych. Nie wiemy ile osób (najczęściej kobiet) pada ofiarami tego typu działań. Wiemy natomiast, że opisywany przypadek jest jednym z wielu.

Aleksandra Tchórzewska: Kiedy przygotowywałam się do naszej rozmowy, pierwsze, co mi przyszło na myśl to, że wielu z nas nie ma wiedzy, jak budować zdrowe i szczęśliwe relacje.

Piotr Pietrzak: Nie ma uniwersytetów, na których ktoś uczyłby, jak zbudować dobry związek. To się dzieje metodą prób i błędów. Żeby zbudować właściwą i zdrową relację z drugim człowiekiem, trzeba najpierw zbudować ją z samym sobą. Jeśli ktoś jest od początku otoczony miłością, zaopiekowany przez rodziców, to u niego powstaje prawdziwy obraz samego siebie. Zna on swoje wady i słabości, ale także zalety, mocne strony i potrzeby. I wtedy świat jest bezpiecznym miejscem, w którym ewentualnie zdarzają się zagrożenia.

Świadomy swojej wartości, znający siebie i kompletny człowiek ma zdrową rezerwę, więc pewne tematy bada, diagnozuje i snuje refleksje nad nimi. Ma także pewną stabilność i stałość swojego obrazu. Niestety człowiek nie jest w stanie sam z siebie tego stworzyć: potrzebuje do tego innych ludzi. I właśnie na początku powinni to być rodzice.

Od najmłodszych lat, zwłaszcza dziewczynkom, wpaja się wyidealizowany obraz miłości. To stąd ten mityczny obraz księcia na białym koniu, który w dorosłym życiu często zyskuje postać komandosa, żołnierza, tajnego agenta, który zbawia świat. Lubimy iluzje czy raczej chcemy, żeby przytrafiło nam się coś wyjątkowego?

Oczywiście, że chcemy. A jeśli już kobieta trafi na swój obiekt, którego tak poszukuje, na tego swojego Świętego Graala, to nie chce go puścić. I jest to pole do nadużyć. Facet doprowadza do takiej sytuacji, że kobieta daje mu to, czego on chce.

Przez niewłaściwe wzorce kulturowe i stereotypy mamy niesamowicie wykolejony obraz męskości i kobiecości. Fascynuje nas to, że on jest żołnierzem, komandosem, leżał w Afganistanie pod gradem kul albo uratował świat. I taka kobieta sobie myśli: „Ale James Bond mi się znalazł na Marymonckiej w Warszawie”.  Robi się ciekawie, on podkręca atmosferę dalej i w zasadzie ma już wróbla w garści.

Po kilkunastu dniach napisał, że został postrzelony, a za tydzień ma jechać na akcję, której może nie przeżyć. Do swojej korespondencji dołączył zdjęcia ze szpitala. Poprosił też kobietę, aby na wskazany adres mailowy napisała wiadomość do jego dowódcy, generała, podając się za jego żonę. (…) W odpowiedzi na maila 50-latka dostała informację, że istnieje taka możliwość, że „jej mąż” może zostać zastąpiony innym żołnierzem, co będzie kosztowało określoną sumę pieniędzy, w zależności jaki to będzie żołnierz. Kobieta wybrała żołnierza niemieckiego, bo był najtańszy, i na wskazany w mailu rachunek bankowy wpłaciła 30 tys. zł.

(fragment komunikatu podkarpackiej policji)

I jeszcze ten strach przed samotnością. Mimo XXI wieku, nadal kobietom każe się „ułożyć” sobie życie i znaleźć drugą połówkę, która nas uszczęśliwi. W przeciwnym wypadku „poniosłyśmy porażkę w życiu prywatnym”.

Gabinety psychologów są pełne osób, które twierdzą, że muszą kogoś mieć. Sam słyszę: „Bo kto mi poda szklankę wody na starość”, „Moje koleżanki mają facetów, budują domy, rodzą dzieci, a ja jestem sama”. U jednych to wynika z lęku, u innych z niskiego poczucia własnej wartości, a jeszcze u innych ze stereotypów kulturowych. Do tego dochodzą jeszcze poranienia rodzinne. Ja obalam zawsze teorie dwóch połówek. Nie może być tak, że ktoś, kto jest sam, czuje się niepełny, niekompatybilny i potrzebuje teraz przegrzebywać tę wielką skrzynkę jabłek w poszukiwaniu drugiej  połówki. Mówię takiej osobie: „Dopiero jak zobaczysz, że jesteś pełnią, to w wolny sposób możesz podjąć świadomą decyzję, że chcesz z kimś być. Z kimś, kto też jest pełen”. Nie można zazębiać swoich braków czy potrzeb nawzajem, bo to się szybko skończy, wypali.

Czy ofiarami oszustów matrymonialnych stają się kobiety, które czują się niekompletne?

Są kobiety, którym brakuje czułości, bezpieczeństwa, stabilności. I oszust albo przypadkowo trafia na taką osobę, albo diagnozuje ją i cynicznie z wyrachowania chce wykorzystać. I wypełnia ten brak.

Trzeba sobie zdać sprawę, że prawdziwa miłość nie oznacza wypełniania braku! Miłość jest czymś więcej i nie działa na zasadzie prostego schematu. Jedna kobieta pragnie czułości, druga poczucia bezpieczeństwa, trzecia męskiego ramienia. Ale zdarza się, że człowiek kompletny też da się uwikłać czy oszukać. Ale im bardziej zna on swoją wartość, tym jest trudniej nim manipulować. Bo taki człowiek zadaje sobie pytania i sam zauważa, czy warto brnąć dalej w tę relację.

W relacje, o których mówimy, wchodzi też dużo namiętności, a to podnosi temperaturę. To powoduje, że ktoś daje się wodzić za nos i pewnych rzeczy nie widzi.

Na następny dzień kobieta dostała maila, że będą potrzebne pieniądze na odrzutowiec, który przywiezie mężczyznę do Polski. Jak podała kobieta, i tym razem wybrała najtańszą opcję – odrzutowiec niemiecki za kwotę 70 tys. zł. Na ten cel zaciągnęła pożyczkę w kwocie 61 tys. zł., dopłacając resztę z własnych oszczędności.

(fragment komunikatu podkarpackiej policji)

„Nie brałam pod uwagę tego, że to może być nieprawdziwy człowiek. Dlatego, że tak pięknie się do mnie zwracał. Tych słów, które do mnie wypowiadał, nigdy nie usłyszałam od najbliższej osoby” — powiedziała w reportażu jedna z ofiar oszusta, który ją rozkochał w sobie i wyłudził ogromne pieniądze.

Zapewne nie usłyszała tego ani od rodziców, ani od kogoś, komu może zaufać. I przyszedł ktoś, kto „rozwalił system”. Dlatego trzeba pamiętać o budowaniu wartości już od dziecka. Kiedy mała dziewczynka obserwuje miłość i relację rodziców, to w niej już zaczyna budować się wartość jako człowieka i kobiety. I ona wtedy z automatu jest tym chroniona (ma w sobie ten mechanizm ochronny), który osłania ją przed wystawianiem się na zranienie, bo zna swoją wartość.

Piotr Pietrzak/fot. archiwum prywatne

Bardzo dużo w wiadomościach i w mediach mówi się o tego typu oszustwach. Są kobiety, które o tym słyszą, wiedzą, ale myślą, że to im się nie przytrafi?

Tak samo jak z „oszustwem na wnuczka”. Jest w nas mechanizm, który podpowiada nam, że coś się może zdarzyć wszystkim innym, tylko nie nam. „Ten mój komandos będzie prawdziwy”. Często też osoby, które oszukują, wiedzą, jak to robić, i dość bezbłędnie uderzają w czułe struny. Dużo się mówi o samych oszustwach, ale niewiele o tym, jak im zapobiec. Bo to wszystko dzieje się bardzo subtelnie. Poza tym my po prostu lubimy osoby, którym pomagamy.

Po wpłacie środków przez kobietę, następnego dnia „amerykański żołnierz” napisał, że jest już w Polsce i skontaktuje się wkrótce. (…) 50-latka postanowiła zadzwonić na numer telefonu, z którego pisał do niej mężczyzna. Odebrała go kobieta, oświadczając, że jest to oszustwo. (…) 50-latka przekazała na wskazane konto łącznie 100 tys. zł.

(fragment komunikatu podkarpackiej policji)

Co czuje taka kobieta, która dowiaduje się, że wszystko co usłyszała, było nieprawdą? Czy to nie zaniża jej poczucia własnej wartości?

Uświadomienie sobie, że zostało się oszukaną, boli bardziej niż utrata pieniędzy. Z jednej strony stres i nerwy, a z drugiej świadomość, że ten ktoś był tak podły i to zrobił. To pogłębia jej zranienie jeszcze bardziej i zamyka na relacje z drugim człowiekiem. I stajemy się okaleczeni w temacie budowania zdrowych relacji i więzi, a niekiedy nawet niezdolni do stworzenia takiej relacji.

Czasem trudno zrozumieć, że ofiarami padają dojrzałe kobiety, z bagażem doświadczeń. Matki, czasem babcie… Tak jak kobieta z powyższej historii.

Młodym łatwiej jest wybaczyć, to prawda. Mimo że ta kobieta miała 50 lat, oszust musiał coś w niej rozbudzić, np. poczucie misji ratowania. Nie musiała być zakochana, mogła chcieć zrobić coś dobrego.

Jeśli oszust widzi, że jest potencjał na zdobycie pieniędzy, to da sobie czas na to, żeby popracować nad relacją. Wszystko dzieje się też w tajemnicy. Gdyby można było zabrać go na pizzę, otoczenie poddałoby go weryfikacji. I ktoś mógłby zauważyć, że coś nie gra, zgrzyta.

Piotr Pietrzak: absolwent psychologii Uniwersytetu SWPS o specjalności klinicznej i zdrowia oraz Zdrowia publicznego o specjalności profilaktyki społecznej (Collegium Medicum UMK)

toksyczny związek

O komentarz do tematu poprosiłam także przedstawiciela Policji.

Aleksandra Tchórzewska: Coraz więcej osób nawiązuje znajomości w internecie. Jakie wiadomości powinny wzbudzić naszą czujność?

Starszy aspirant Jerzy Ossoliński: Przede wszystkim te, w których ktoś prosi o przekazanie pieniędzy lub danych osobowych, danych logowania czy też danych z karty bankomatowej. Tego typu wiadomości są wysyłane po to, aby wyłudzić od nas pieniądze.

Co zrobić, kiedy ktoś poznany w internecie prosi nas o wysłanie pieniędzy?

Jeżeli otrzymamy informację, z której wynika, że zachodzi potrzeba przekazania pieniędzy, możemy być pewni, że jest to oszustwo. W takiej sytuacji nie kontynuujmy rozmowy. Zgłaszajmy ten fakt natychmiast w najbliższej jednostce policji. Pamiętajmy, że przestępcy działają zdalnie, często znajdują się poza granicami naszego kraju.

Załóżmy, że kobieta padła ofiarą oszustwa „na żołnierza”. Zgłasza ten fakt na policję. Jak wygląda dalsza procedura?

Powinna ona przede wszystkim zabezpieczyć wszystkie informacje, nie usuwać żadnych wiadomości, w całości zachować korespondencję, najlepiej też zrobić print screen. Taka korespondencja będzie dowodem w sprawie. Rolą policjantów jest ustalenie, kto tak naprawdę wysyłał te wiadomości. I dotarcie do tej osoby.

Czy zdarza się, że w czasie postępowania ofiary wycofują się z zeznań? Wyobrażam sobie, że udostępnianie korespondencji z wirtualnym kochankiem może być krępujące…

Pamiętajmy, że przestępcy bardzo często bazują na emocjach, nic dziwnego więc, że ofiary tego typu flirtów czują się niezręcznie.

W omawianym przypadku mamy jednak do czynienia z oszustwem, a jest to przestępstwo ścigane z urzędu. Wycofanie się nie wchodzi więc w grę, bo kiedy policja lub prokuratura podejmą informacje o zaistnieniu przestępstwa, będą prowadzić postępowanie, nawet bez względu na wolę stron postępowania.

asp. Jerzy Ossolinski / fot. archiwum prywatne

Wyłudzenie jakiej sumy zaczyna być przestępstwem, o jakich kwotach mowa w znanych panu przypadkach?

Kwoty są bardzo różne, sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych, bywają nawet wyższe. Prawdopodobnie też osoby oszukane na drobniejsze kwoty nawet tego nie zgłaszają. Jednak nie ma tu dolnej granicy poniesionej straty, tak jak w przypadku kradzieży, gdzie do kwoty 500 zł poniesionej straty jest to wykroczenie, a powyżej tej kwoty mówimy o przestępstwie.

Czy zarzut wyłudzenia jest jednym stawianym w tego typu przypadkach, czy tylko jednym z wielu?

Na ogół jest to oszustwo polegające na wprowadzeniu osoby w błąd, a w rezultacie doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania czyimś mieniem. Zdarza się również, że sprawca dopuszcza się włamania na konto bankowe czy na konto poczty elektronicznej i z tego tytułu również ponosi odpowiedzialność.

Oszust przedstawia pewną legendę, mówi o sytuacjach, które nie miały nigdy miejsca. Wprowadza ofiarę w taki stan emocjonalny, który sprawia, że działa ona bezwiednie. Ofiara nie informuje osób bliskich, nie rozmawia z nikim z otoczenia, a czasami działa wręcz pod presją oszusta. W stresie podejmuje pochopne decyzje.

Jak nie dać się oszukać? Lubimy czułe słówka i komplementy…

Pamiętajmy, żeby, nawet jeśli rządzą nami emocje, wszystkie tego typu komunikaty traktować z dużą dozą ostrożności. Trzeba odczekać, ochłonąć, rozłączyć się. Pamiętajmy, że nie każda osoba, która jest dla nas miła, otwarta, prawi komplementy, ma dobre intencje. Trzeba to weryfikować i w żadnym wypadku nie przekazywać żadnych danych czy pieniędzy.

Jerzy Ossoliński: starszy aspirant z Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Od lat zajmuje się profilaktyką społeczną, działaniami polegającymi na informowaniu o zagrożeniach i ich minimalizowaniu ich skutków.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: