Przejdź do treści

„Wciąż potrzebujemy dotrzeć do symbolicznej mety”. Jak się zmieniają zwyczaje sylwestrowe, mówi kulturoznawczyni

Jak się zmieniają zwyczaje sylwestrowe mówi kulturoznawczyni / fot. pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sylwester nam nie spowszedniał. Wiąże się on z symbolicznym końcem. Wiele osób robi nie tylko noworoczne postanowienia, ale także podsumowuje ostatnie dwanaście miesięcy. To jest też często moment refleksji, którego człowiek, funkcjonujący według swoistego rytmu, po prostu potrzebuje. Bo nie da się funkcjonować bez podsumowania, dotarcia do symbolicznej mety, to są ważne części naszego życia – mówi kulturoznawczyni dr Małgorzata Bulaszewska.

 

Ela Kowalska: Czy Sylwester kiedyś nas znudzi i zamiast hucznych imprez wybierzemy siedzenie w domu?

Małgorzata Bulaszewska: Część osób wybiera imprezy plenerowe organizowane przez miasta, inni wolą obejrzeć koncerty w domu, a kolejne grupy wolą spędzać Sylwestra na domówkach. Tak jest m.in. w przypadku pokolenia Z, które clubbing zamieniło właśnie na domówki. Do tego pokolenia indywidualistów nie przemawia to, co masowe – wolą kameralne spotkania w zaprzyjaźnionym gronie ludzi. To powoduje, że mamy większe czy mniejsze grupy społeczne, które preferują spędzanie Nowego Roku w domu. Jednocześnie nie powiedziałbym, że są znudzone wielkimi balami, po prostu mają inny sposób spędzania wspólnie czasu. Zastanawiam się, jak będzie wyglądał tegoroczny Sylwester, jakie będzie obłożenie hucznych imprez organizowanych m.in. przez hotele i restauracje. Przez ostatnie dwa lata byliśmy pozamykani w domach i wielu z nas marzy o powrocie do takiego bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem.

Będzie to też Sylwester w cieniu pogarszającej się sytuacji gospodarczej i rosnącej inflacji.

Sytuacja gospodarcza na pewno będzie miała wpływ na to, gdzie i jak spędzimy Sylwestra. Może być tak, że część osób z tego powodu zrezygnuje z hucznych obchodów. Z drugiej strony – święta i koniec roku, to moment, kiedy wielu ludzi bierze pożyczki właśnie po to, aby spędzić ten czas inaczej niż zwykle, bez martwienia się o pieniądze. Zobaczymy, jak kryzys gospodarczy i wysoka inflacja podziałają na tego typu zachowania.

Zauważyła pani, żeby znaczenie samego końca roku w ostatnich latach ewoluowało w naszej kulturze?

Warto najpierw wspomnieć o tym, że dawniej, koniec roku był często ściśle związany z cyklem agrarnym. Sylwester nie zawsze był więc obchodzony 31 grudnia, bo to wiosna była symbolem tego, co się zaczyna. Np. 4000 p.n.e w Babilonii koniec roku był obchodzony z nadejściem pory deszczowej. Przypadał na czas swoistej równonocy, gdy ilość światła w ciągu dnia była w zasadzie równa ilości światła w ciągu nocy. Odradzająca się przyroda, odradzający się ludzie i symboliczne rozgrzeszenie władcy. Główny kapłan uderzał w twarz władcę, czym odbierał mu honory. Przez trzy kolejne dni władca żył w zawieszeniu, po czym wszystkie grzechy były mu wybaczane. W ramach zadośćuczynienia, hierarcha urządzał huczną imprezę. To m.in stąd wzięła tradycja przyjęć, z którymi dziś kojarzymy Sylwestra.

Małgorzata Bulaszewska / fot. archiwum prywatne

Celtowie świętowali na koniec lata. Był to moment, gdy dusze zmarłych wychodzą z grobów i spędzają czas z żywymi. Z drugiej strony, miał znamionować nowe otwarcie na to, co przyniesie nowy cykl agrarny i nowa pora roku. W Starożytnym Egipcie nowy rok obchodzono jesienią pod koniec września, bo wtedy wylewał Nil, który był oznaką obfitości i plonów. Z kolei dla cywilizacji rzymskiej obchody rozpoczynały się z początkiem marca i związane były z odradzającą się przyrodą. W chrześcijaństwie o hucznym obchodzeniu Sylwestra, mówimy od przełomu lat 999-1000. Ostatniego dnia 999 roku ludzie obawiają się apokalipsy i zamykają w domach. Następnego dokazuje się jednak, że świat wciąż istnieje. Urzędujący papież Sylwester II odprawia więc wielką mszę, na której błogosławi miastu i światu (błogosławieństwo „urbi et orbi”). A ludzie, z tej radości, wychodzą na ulice, świętują, piją, tańczą, grają na bębenkach i fletach. To jest moment, w którym obchodzenie nocy sylwestrowej i nowego roku narodziło się w chrześcijaństwie, w tej radosnej formie.

A gdybyśmy przeniosły się do czasów współczesnych, to czy na przestrzeni ostatnich dwudziestu, czterdziestu lat, nasze zwyczaje sylwestrowe się zmieniły?

Nie za bardzo. Kreują je m.in. popkultura i tradycja, która mówi, że np. Sylwestra nie spędza się samotnie, a z osobą towarzyszącą. Doskonałym przykładem jest serial „Tedd Lasso”, w którym pokazany jest moment obchodzenia zarówno Wigilii, jak i Sylwestra. Na obie uroczystości przedstawiciel Francji przyprowadza piękną dziewczynę, którą się de facto nie interesuje. W tej współczesnej tradycji wierzy się, że towarzystwo pięknej dziewczyny zapewni dobry rok właśnie pod względem kontaktów towarzyskich.

W wielu filmach, np. „Holiday”, pojawia się pewien schemat emocji: smutek, rozdrażnienie świąteczne, pewnego rodzaju nostalgia, a później Sylwester, który spędzamy w większym lub mniejszym gronie i który zwiastuje nowy początek. Z popkultury czy ostatnio m.in. od influencerów, dostajemy masę wielu wzorców obchodzenia Sylwestra. Od samotnego wieczoru, poprzez zabawy w małym gronie – wspomniane domówki, które były modne w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, a do których powróciły „zetki” (przedstawiciele pokolenia Z – przyp. red), po imprezy plenerowe oraz bardziej lub mniej ekskluzywne wyjazdy czy bale sylwestrowe. Warto w tym miejscu przypomnieć słowa Simona Reynoldsa, który pisał: „w kulturze już wszystko było i tak naprawdę zjadamy swój własny ogon, poprzez powtarzanie tego, co już było”. I trudno się z tym nie zgodzić, gdy mówimy o tych sylwestrowych zwyczajach. Współcześni wybierają taką formę spędzania Sylwestra, która najbardziej im odpowiada.

Jednym z ważnych momentów nocy sylwestrowej było strzelanie z bata przez furmanów, którzy powozili sanami. To strzelanie z bata przez lata mocno ewoluowało, a współczesnym odpowiednikiem jest puszczanie fajerwerków

Zawsze miałam przekonanie, że dla moich rodziców czy dziadków Sylwester był wyjątkowy również dlatego, że po prostu nie mieli oni zbyt wielu możliwości, aby bez okazji wyjść na imprezę. Stąd też wynika moja konkluzja, że skoro obecnie praktycznie w każdy weekend można znaleźć pretekst do zabawy, to ten Sylwester po prostu powszednieje.

Raczej nie powszednieje. Proszę pamiętać, że Sylwester wiąże się z takim symbolicznym końcem. Wiele osób robi nie tylko noworoczne postanowienia, ale także podsumowuje ostatnie dwanaście miesięcy. Niektórzy rozmawiają z bliskimi, inni spisują albo analizują w głowie, co udało im się osiągnąć w różnych obszarach życia.

To jest też często moment refleksji, którego człowiek, funkcjonujący według swoistego rytmu, po prostu potrzebuje. Bo nie da się funkcjonować bez podsumowania, dotarcia do symbolicznej mety, to są ważne części naszego życia. Podsumowania cyklicznie przygotowują firmy, dla sportowców momentem do podsumowania pewnych etapów ich kariery są mistrzostwa kraju, kontynentu albo igrzyska. A dzięki kulturze i tradycji takim symbolicznym momentem podsumowań jest właśnie koniec roku. To nam pomaga ruszyć do przodu. Noc sylwestrowa może być także impulsem np. do zakończenia jakiegoś sąsiedzkiego albo rodzinnego sporu. W sytuacji konfliktu zwykle bowiem szukamy wymówki, która pozwoliłaby nam wyciągnąć rękę i wrócić do normalnych relacji.

W sieci i social mediach, mających olbrzymi wpływ na nasze funkcjonowanie, propagowany jest trend, zgodnie z którym wcale nie musimy robić tych podsumowań czy postanowień. Od osób szerzących takie teorie, słyszmy bowiem, że przecież każdy moment w życiu jest dobry na to, aby zacząć coś na nowo. Że wcale nie musimy tego łączyć z końcem i początkiem roku. Jak pani, jako kulturoznawczyni, by się do tego odniosła?

Zgadzam się z tym, że każdy moment jest dobry na to, żeby zacząć coś na nowo. Ale to nie jest tak, że wstanie się rano i rozpoczyna się coś na nowo. Pomiędzy końcem a początkiem musi się coś wydarzyć, musi być taki symboliczny próg przejścia. A koniec roku, urodziny czy jakieś inne, ważne wydarzenia w życiu każdego z nas, są takim symbolicznym, kulturowym progiem przejścia. Dzięki temu możemy powiedzieć: ok, tu było tak, a teraz będzie inaczej.

I nawet, jeśli nie wiemy, jak będzie i nie zdefiniujemy sobie tego dokładnie, to i tak wiemy, że będzie inaczej. Symbol progu, przekraczania, przechodzenia istnieje w kulturze od bardzo dawna. To on mówi m.in. o progu między dobrem a złem, pomiędzy sacrum a profanum czy o przekraczaniu sfer prywatnej z publiczną. Pan młody, przenoszący przez próg pannę młodą symbolicznie wprowadza ją do nowego życia. Symbol progu bardzo koreluje z symbolem końca roku, tego momentu podsumowania. Jeśli chcemy kontestować to, co w kulturze masowej było do tej pory popularne i odrzucamy noworoczne podsumowania i postanowienia, to i tak za jakiś czas to zrobimy. Bo dla każdego z nas gdzieś ten symboliczny koniec wypada.

Dla kogoś będzie wypadał we wspomnianym dniu jego urodzin, dla innej osoby – kiedy urodzi się jej dziecko. Czasami motywacją do podsumowania i redefiniowania pewnych aspektów swojego życia, jest śmierć kogoś bliskiego — partner, matki lub ojca. Ogólnie jest to ten moment, kiedy wydarza się w naszym życiu coś bardzo ważnego, istotnego. Większość z nas robi to jednak właśnie pod koniec roku. I choć niektórzy często podchodzą do tego jako do zabawy, to z tyłu głowy przeprowadzają retrospektywę ostatnich 12 miesięcy.

Z dzieciństwa pamiętam, jak mama pilnowała, aby w Sylwestra i Nowy Rok nie wyrzucać śmieci. Dodatkowo, gdy rodzinnie wychodziliśmy na podwórko oglądać fajerwerki, to do mieszkania – jako pierwszy – zawsze wchodził tata, czyli mężczyzna. Czy dziś też przykładamy do nich wagę?

Te przesądy, które ugruntowała w pani mama, wywodzą się z tradycji staropoplskiej z końca XVIII i początku XIX wieku. Uważano wtedy, że jakiekolwiek sprzątanie czy wyrzucanie śmieci ostatniego roku spowoduje, że wymieciemy z domu szczęście i wszystko to, co udało nam się zrobić i zdobyć przed ostatnie dwanaście miesięcy. Dlatego w wielu polskich domach do dziś, 31 grudnia się nie sprząta.

Uważano, że jakiekolwiek sprzątanie czy wyrzucanie śmieci ostatniego roku spowoduje, że wymieciemy z domu szczęście i wszystko to, co udało nam się zrobić i zdobyć przed ostatnie dwanaście miesięcy. Dlatego w wielu polskich domach do dziś, 31 grudnia się nie sprząta

Jeśli zaś chodzi o ten drugi przesąd, związany z tym, że do domu w nowym roku powinien pierwszy wejść mężczyzna, to wiązało się to mocno z postrzeganiem kobiet. Na przełomie XVIII i XIX wieku to mężczyźni byli dziedzicami rodów, to oni mieli pieniądze. Jeżeli, po nowym roku, do naszego domu pierwsza zawitałaby kobieta, a na dodatek byłaby niezamężna i piękna, oznaczało to, że wyciągnie od nas pieniądze. Bo np. mamy syna na wydaniu. To również z tego powodu tradycja kolędowania była skupiona na chłopcach i mężczyznach. Dzięki temu kobiety jako pierwsze nie przekraczały progu naszego domu w nowym roku.

Tych polskich tradycji i przesądów związanych z Nowym Rokiem jest o wiele więcej, tylko rzadko o nich pamiętamy. W XIX wieku bardzo popularne, wśród bogatszych ziemian, było jeżdżenie saniami od zagrody do zagrody. Towarzyszyła im oczywiście służba. A podczas takich „wypraw” palono ogniska, polowano oraz ucztowano. Oczywiście przy jedzeniu pito gorzałkę czy wino. Odbywały się też tańce i zabawy. Jednym z ważnych momentów było strzelanie z bata przez furmanów, którzy powozili sanami. To strzelanie z bata przez lata mocno ewoluowało, a współczesnym odpowiednikiem jest puszczanie fajerwerków.

Te wyprawy saniami kojarzą mi się z dzisiejszym kuligiem.

Kolejną ciekawą tradycją było takie wzajemne odwiedzanie się podczas nocy sylwestrowej. Jeden gospodarz zaprzęgał sanie i jechał w gościnę do drugiego. Po jakimś czasie wspólnego ucztowania ten drugi gospodarz również zaprzęgał swoje sanie i już we dwóch jechali w odwiedziny do kolejnego sąsiada. Oczywiście, do następnej osoby jechały już trzy pary sań. Nie wiemy niestety, jak organizacja takiej wyprawy wyglądała od strony logistycznej. Bo przecież ostatni gospodarz, którego odwiedzano, musiał ugościć masę osób. W noc sylwestrową palono też ogniska. Ogień zawsze niósł radość, więc ludzie chętnie gromadzili się przy ogniskach, by ucztować.

Oczywiście to, co pili powodowało, że humor dopisywał i była olbrzymia chęć do zabawy. Noc sylwestrowa i nowy rok były także świetnym pretekstem do robienia dowcipów. Na wsiach, w tych biedniejszych gospodarstwach, gdy gospodarz wraz z domownikami spędzali Sylwestra w domach, „odwiedzali” ich przebierańcy, którzy mieli na sobie skóry i głowy upolowanych wcześniej zwierząt. Taka grupa np. rozbierała część płotu lub bramy i „kradła” je, po to, by następnego dnia oddać.

Zdarzało się nawet, że w przypływie dobrego humoru, tacy przebierańcy potrafili wynosić z domu łóżka i stawiać je na dachu, jeśli ten był płaski. Sylwester na polskiej wsi zawsze związany był z pewnego rodzaju psikusami i żartami. Trochę inaczej odbywało się to w miastach. W XIX wieku – chodziło się na tzw. dynasy. Polegało to na tym, że np. w Warszawie było kilka domów, w których odbywały się bale. Były one organizowane na wzór tych weneckich – uczestnicy mieli na sobie przebrania. Robiono to po to, aby uczestnicy nie dowiedzieli się, z kim mają do czynienia. Czy osoba, z którą tańczą, piją, konwersują to ktoś zamożny – szlachcic, arystokrata, a może wręcz przeciwnie. To był moment mieszania się różnych światów i porządków.

 

Dr Małgorzata Bulaszewska – kulturoznawczyni, filmoznawczyni i medioznawczyni. Bada popkulturowe aktywności sieciowe Digital Natives i Digital Imigrants, „rezydentów” i „wizytantów” ze szczególnym namysłem nad potocznością myślenia wokół wieku i wynikających z niego stereotypów o tym, co dozwolone lub zabronione. Analizuje retorykę polskiej blogosfery zarówno w obszarze werbalnym, jak i wizualnym oraz funkcjonowanie social media. Naukowe zainteresowania oscylują także wokół filmu (fabularny, animowany, dokumentalny) zarówno w kontekście historycznym, jak i współczesnym; koncentruje się zwłaszcza na przedstawieniach archetypów kulturowych (trickstera, szamana/mędrca, króla, matki, super/antybohatera itd.) oraz utopiach we współczesnych realizacjach filmowych (seriale typu fiction i fantasy). Bada materiały audiowizualne zarówno w kontekście ich rozwoju, jak i znaczenia społeczno-kulturowego. Bada nastające po sobie, utrzymujące się lub przemijające mody w kulturze zarówno mody na ubiór, technologii (w tym użytkowej), stylu bycia, przynależności do grup społecznych oraz wszelkie inne aspekty kultury popularnej. Autorka wielu cenionych publikacji naukowych. Wykładowczyni akademicka oraz Ekspertka Uniwersytetu SWPS. Członkini Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego oraz Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: