Przejdź do treści

Świętowanie klimakterium? Dlaczego nie! Joanna Pawluśkiewicz: „Dotarło do mnie, że celebrujemy urodziny i różne święta, a menopauzy nie”

Joanna Pawluśkiewicz
Joanna Pawluśkiewicz/ fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.pl
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Czułam się, jakbym siedziała pod choinką i dostawała masę prezentów. Wracałam do domu jak po najlepszych świętach. Wspaniale się po tym spotkaniu poczułam i już wiem, że było mi to naprawdę potrzebne, by przełamać menopauzalny wstyd – mówi Joanna Pawluśkiewicz, scenarzystka, improwizatorka, pisarka i aktywistka przyrodnicza. W rozmowie z Hello Zdrowie opowiada o własnym przyjęciu z okazji klimakterium i o tym, dlaczego celebracja menopauzy jest tak bardzo potrzebna w społeczeństwie.

 

Ewa Wojciechowska: Skąd pomysł na przyjęcie z okazji menopauzy?

Joanna Pawluśkiewicz: Kiedyś jedna z moich przyjaciółek poprosiła mnie, żebym uczestniczyła jako świadkini w jej rytuale pożegnania z przeszłością. Było mi bardzo miło, choć początkowo podeszłam do tego wydarzenia sceptycznie. Muszę jednak przyznać, że pozytywnie się rozczarowałam. To było tak wspólnotowe i oczyszczające przeżycie, że miałam ochotę aż tańczyć. We wrześniu poczułam, że też potrzebuję takiego domknięcia z powodu menopauzy. I dotarło do mnie, że celebrujemy urodziny i różne święta, a menopauzy nie.

Napisałam do moich przyjaciółek, żeby uczcić ten czas. Jedna z nich zaproponowała spotkanie u niej w domu pod Warszawą. Czekał na mnie stół z bukietami kwiatów i moimi ukochanymi potrawami, napojami, słodyczami i w ogóle wszystkim, co uwielbiam.

Nie było palenia podpasek i okrzyków „precz z okresem”?

Nie, zupełnie nie, to raczej były bardzo emocjonalne sprawy. Dałyśmy sobie czas na to, żeby się otworzyć i powiedzieć coś z głębi serca. Na co dzień nie prowadzi się takich rozmów, częściej powinno się tak rozmawiać. Zupełnie inaczej jest usiąść razem i naprawdę posłuchać, co inni mówią o sobie.

Zrobiłyśmy ognisko, do którego każda z nas mogła coś wrzucić, z czymś się pożegnać czy coś nad nim powiedzieć. I po prostu miło świętowałyśmy. Moje przyjaciółki przygotowały dla mnie dwa wielkie pudła, w których było mnóstwo prezentów – od piżam przez przyjemne gadżety, zioła, olejki. Zrobiły mi też zeszyt menopauzy, w którym mogę wpisywać swoje doświadczenia. Czułam się, jakbym siedziała pod choinką i dostawała masę prezentów. Wracałam do domu jak po najlepszych świętach. Wspaniale się po tym spotkaniu poczułam i wiem teraz, że było mi to naprawdę potrzebne, by też przełamać ten okropny menopauzalny wstyd.

Ja naprawdę niewiele o niej wiedziałam. I to też było ekstra, że mogłam podzielić się z moimi przyjaciółkami swoim doświadczeniem.

Czuję złość, że musimy się z tym ukrywać, że to taki wstyd mieć menopauzę. A nie ma ucieczki przed przemijaniem

Dlaczego poczułaś, że akurat menopauza to coś, co chciałabyś świętować? Większość kobiet wręcz unika rozmowy o tym temacie…

Nad menopauzą wisi tabu. Każda kobieta przejdzie klimakterium wcześniej czy później, a niestety – jako społeczeństwo, ale i same kobiety – nic o niej nie wiemy i nie chcemy wiedzieć. Kiedy poczułam pierwsze objawy, miałam ochotę wrzeszczeć na ludzi: „K***a, dlaczego nikt mi tego nie powiedział? Tak to bym się jakoś naszykowała. Nic nie wiem o menopauzie, a przecież będę z nią żyła!”. Mam 48 lat i czuję złość, że musimy się z tym ukrywać, że to taki wstyd mieć menopauzę. A nie ma ucieczki przed przemijaniem.

Dzięki menopauzie zrozumiałam, o co chodzi w micie na temat ujeżdżania smoków. Na swoim przykładzie mogę śmiało powiedzieć, że PMS to jedynie przygotowanie do tego, co cię czeka w menopauzie, to czyste ujeżdżanie smoka. Niestety wisi nad nią takie coś, które nam mówi, że to wszystko trzeba przecierpieć w milczeniu. Skoro matka nic nie mówiła, to ja też nie będę nic gadać. Moja matka też mi nic na ten temat nie mówiła, ani moja babka. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które mówi temu „stop”. Ja nie chcę żyć w kulturze bólu, dosyć z tym. Skończmy już z podejściem „wykończę się, ale jeszcze będę pracowała i zrobię w Wigilię dwanaście dań”.

Dodatkowo, mity o HTZ [hormonalna terapia zastępcza, hormonalna terapia menopauzalna – przyp. red]. Myślałam, że przeżyję menopauzę całkowicie naturalnie. Teraz tak czuję, że to takie pocieszenia, wzruszające wręcz, które mówisz, kiedy jeszcze nie wiesz, co cię czeka. Nie rozumiałam, o co chodzi z tymi hormonami, i żyłam mitem kuracji ziołowej, czerwonej koniczyny, aż trafiłam na SOR.

Co się stało?

Byłam w bardzo stresowej sytuacji tuż przed startem przyrodniczo-artystycznego festiwalu w Puszczy Białowieskiej „Dzikie jest piękne”. W trakcie organizacji wydarzenia nie zwróciłam uwagi na skaczące ciśnienie. Był też duży upał, co nie pomagało. Nagle obudziły mnie okropne zawroty i ból głowy, mdłości, byłam bardzo osłabiona. Przestraszyłam się, bo w mojej rodzinie mam historię udarów, więc pojechałam na SOR. W Hajnówce jest super szpital, ale i tak nikt nie połączył kropek. Przyjmowali mnie sami mężczyźni i żaden z nich nie wpadł na to, żeby zbadać mi poziom hormonów. Podano mocne leki na zawroty głowy. Dopiero kiedy po wyjściu poszłam do ginekolożki, okazało się, że moje objawy spowodowane były spadkiem hormonów. I że w ogóle jestem już w postmenopauzie! Dowiedziałam się też, że to powszechny problem. Kobiety trafiają na SOR i zamiast natychmiast zbadać im hormony, wykonuje im się tysiąc różnych innych badań. Ta lekarka zapisała mi też tabletki hormonalne i po roku męczarni w ciągu pięciu dni wszystko zaczęło wracać do normy. Przeszłam piekło perimenopauzy i żałuję, że nikt mi o nim nie powiedział. Mam pretensje do „Zarządu kobiet w menopauzie”. Po prostu przestańcie to ukrywać. Ale teraz w nim jestem, więc ogłaszam nową politykę naszego gabinetu!

Było coś, co mocno cię zaskoczyło w menopauzie?

W perimenopauzie miałam bardzo bolesne okresy i PMS. Zrozumiałam wtedy, że czasem można sobie pozwolić na to, żeby poleżeć i odpuścić. Trudno, czasem trzeba to po prostu przyjąć i nie walczyć, nie wstydzić się tego. Nasz mózg nie ma z tym nic wspólnego, natomiast spokój bardzo dużo. Kobiety potrzebują powrotu do braku wstydu z tego powodu, żeby zrozumieć, jaka moc przychodzi wraz z menopauzą. Mi ona daje nowy spokój i pewność swoich wyborów, że są dla mnie dobre. Nie wiem, dlaczego przykładowo rok temu tego nie poczułam, czemu to się zbiegło z ostatnim okresem. Może to jest genetyczne, może zmienia się skład chemiczny ciała i człowiek mniej potrzebuje adrenaliny do nakręcania się i mniej zwraca uwagę na to, co inni ludzie o nim myślą. Nie wiem, może to po prostu jest mała magia menopauzy.

Psychicznie na pewno na początku jest trudno i nie można bać się myśli o antydepresantach. Niestety, ludzie nie rozumieją tego wszystkiego, przez co przechodzi kobieta w menopauzie. Same kobiety mają z tym problem. Wiem, że mogłam sobie sama wcześniej poszukać informacji na temat menopauzy, ale kiedy czułam, że zbliża się perimenopauza i mówiłam o tym swoim koleżankom, one twierdziły, że to niemożliwe w tym wieku. Twierdziły, że menopauza tyczy się kobiet po sześćdziesiątce, nikt mi nie wierzył. Albo raczej nie chciały słuchać?

Straszą nas, że to już koniec życia, ale wcale tak nie jest. O menopauzie trzeba rozmawiać, celebrować ją i nie wstydzić się jej

Mówiłaś o objawach menopauzy w swoim otoczeniu? Na przykład na scenie?

Musimy wiedzieć o sobie takie rzeczy, żeby rozpoznać, czy komuś coś się dzieje, czy to improwizacja na potrzeby przedstawienia. Wiemy więc, że ktoś ma cukrzycę, ktoś inny okres, a ja mam uderzenia gorąca i nie dostaję udaru, kiedy nagle robię się czerwona, ale potrzebuję stanąć na chwilę za kulisami.

Przed menopauzą zastanawiałam się, czy i jak rozpoznam u siebie uderzenia gorąca. Po pierwszym razie już wiedziałam, że nie da się tego pomylić z niczym innym. Czasem zaczyna się od niepokoju, który przypomina atak paniki tak mocny, że ten lęk cię powala. Dopiero po tym przychodzi fala gorąca i robisz się koloru buraczanego albo rozpalasz się jak ognisko, a potem szybko robi ci się zimno i spływa po tobie hektolitr potu. Wyobraź sobie, że siedzisz gdziekolwiek z ludźmi, coś takiego cię spotyka i nie masz na tyle komfortu, żeby móc to powiedzieć.

Na szczęście żyję w środowisku, w którym rozmawiamy o wszystkim. Zajmuję się dużo ochroną przyrody, a przy okazji jestem improwizatorką i scenarzystką. Nie każdy jednak ma ten komfort. Serce mnie rozdzierało, kiedy słuchałam historii jednej kobiety pracującej w biurze księgowym, gdzie o menopauzie w ogóle nie ma mowy. Ona przechodziła przez wybuchy gorąca, miała mgłę mózgową, ale bała się przyznać swoim współpracownikom, co się z nią dzieje.

Myślisz, że celebracja menopauzy stanie się kolejnym wydarzeniem, które będzie świętowane jak urodziny?

Różne rzeczy celebrujemy w życiu, nie tylko urodziny, ale rocznice, narodziny dzieci, ślub, chrzest. Każdy może sobie sam wyznaczać, kiedy i co chce świętować. Świętujemy ważne momenty, przejścia w życiu i zapraszamy innych ludzi do towarzyszenia nam. Coraz częściej celebruje się też pierwszy okres. Ja nie jestem niestety z tego pokolenia. Wstydziłam się w młodości okresu, a teraz moje koleżanki mają córki, które dostają okres i z tego powodu idą na piękną kolację z całą rodziną, dostają prezent, mogą kogoś zaprosić. Szalenie mi imponuje taka otwartość. Okres to jest coś, co będzie kobiecie towarzyszyć i trochę regulować życie przez następne lata. Dlaczego więc miałybyśmy nie pożegnać też tego ostatniego okresu, tej regularności, do której się przyzwyczaiłyśmy. Teraz nagle nie ma cyklu, można się wyrwać ze swoich starych trajektorii.

Czego jeszcze brakuje w społecznej dyskusji na temat menopauzy?

Muszę przyznać, że nic nie budzi we mnie takiego zażenowania, jak dowcipasy o starszych kobietach w menopauzie z cyckami do kolan, które przedstawiają wściekłą polską teściową. Nie mogę na to patrzeć. Seksizm i obrzydliwość w jednym. Nie wiem, dlaczego kultura w ogóle na coś takiego pozwala i dlaczego jeszcze to nie jest nagłośnione i wyśmiane. No ale powiedzmy sobie to szczerze, nikt nie chce mówić o menopauzie, bo przecież to w świadomości ogólnej śmierć kobiety.

Pomyślałam sobie, że skoro jestem scenarzystką i komiczką, to mogłabym coś z tym zrobić. Bardzo chciałabym, żeby menopauza stała się częścią popkultury i żadna kobieta nie wstydziła się powiedzieć, że ma okres lub już go nie ma. Straszą nas, że to już koniec życia, ale wcale tak nie jest. O menopauzie trzeba rozmawiać, celebrować ją i nie wstydzić się jej.

Piąty miesiąc stosuję hormonalną terapię zastępczą. Jestem pełna podziwu i dałabym Nobla osobie, która wynalazła hormony dla kobiet w menopauzie. Myślę, że chwyciłam to smoczysko i opanowałam, i mam nadzieję transformować je w coś dobrego. Cudownie jest, kiedy zaczynasz je opanowywać i widzisz, że menopauza jest całkowicie nowym rozdziałem życia. Niepotrzebnie tak demonizowanym, bo tak naprawdę ten moment w życiu jest bardzo uspokajający. Było dzieciństwo i młodość, teraz można wyciągnąć z tego syntezę – jest ciężko, ale dam radę.

 

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie, powstała, żeby wspierać wszystkie kobiety, które przechodzą menopauzę, i te, które czują, że aktualnie doświadczane przez nie objawy mogą być z nią związane. Powstała także z myślą o osobach, które po prostu chcą się lepiej przygotować do tego etapu: czy dla siebie samych, czy po to, by wiedzieć, jak wspierać bliskie sobie kobiety.

Instrukcja jest po to, aby życzliwie, z troską i w sposób rzeczowy przedstawić Ci zagadnienia związane z menopauzą. Myślimy o niej jak o przyjaciółce, która już przeszła drogę, którą masz przed sobą. Dzieli się z Tobą wiedzą, doświadczeniem, podpowiada możliwości działania tak, żebyś mogła nawigować przez ten etap jak najlepiej dla siebie.

Instrukcję stworzyłyśmy wspólnie z ekspertkami wielu dziedzin, które w sposób jasny, ciekawy i merytoryczny wyjaśniły wiele aspektów menopauzy, a także wspólnie z kobietami, które podzieliły się doświadczeniem tego okresu.

Krótka Instrukcja. O Menopauzie jest darmowa. Możesz przeczytać ją na stronie krotkainstrukcja.pl lub pobrać ją w formie PDF-a.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?