Przejdź do treści

„Sny mogą zwiększyć naszą samoświadomość i uważność na to, kim jesteśmy, czego doświadczamy, co jest dla nas ważne”. O znaczeniach snów mówi psycholog Sławomir Prusakowski

Sławomir Prusakowski
„Sny mogą zwiększyć naszą samoświadomość i uważność na to, kim jesteśmy, czego doświadczamy, co jest dla nas ważne”. O znaczeniach snów mówi psycholog Sławomir Prusakowski/ fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Brak snów, a dokładniej brak fazy REM, jest śmiertelny. Powoduje, że osoby wręcz nikną w oczach i w ciągu kilku tygodni umierają z wycieńczenia. Ich mózg nie jest w stanie poukładać informacji. Jest jak przeładowany komputer, który nie ogarnia tego, co się w nim dzieje i w pewnym momencie powoduje wyłączenie systemu – mówi Sławomir Prusakowski, psycholog, trener i ekspert SWPS.

 

Ewa Wojciechowska: Ludzie od wieków doszukują się w snach ukrytego znaczenia. Wierzono, że sny są obszarem kontaktu z bogami albo wieszczą przyszłość. Jaką tak naprawdę pełnią rolę?

Sławomir Prusakowski: Niestety odpowiem mało romantycznie. Wbrew temu, co uważano kiedyś, współczesna nauka stara się delikatnie wytłumaczyć, że sny są wynikiem porządkowania przez nasz mózg informacji. Mózg działa trochę tak jak twardy dysk w komputerze. Sen to czas, kiedy robimy jego defragmentację. Co noc, kiedy śpimy,  dokonuje porządkowania informacji. Przekłada je, w inny sposób kataloguje, czy dostarcza nowych odnośników, które pojawiają się w związku z nowymi doświadczeniami następnego dnia. W konsekwencji tego, co się dzieje przy porządkowaniu, nasz mózg przekazuje do naszej świadomości pewne obrazy czy dźwięki. One czasem układają się w pewną historię, a czasem są zupełnie odrealnione i niezwiązane ze sobą. W trakcie snu między fazami REM (REM – rapid eye movement – szybkie ruchy oczu) nasz mózg także generuje obrazy, tylko one są prostsze. To czasem jest kolor, kształt, pojedynczy element albo dźwięk, który pojawia się w naszej głowie. Najczęściej te sny, do których my się odnosimy i po których ludzie sięgają po senniki, to sny w fazie REM. Te sny są często bogate, kolorowe, z wielością różnych wydarzeń.

Jak to się dzieje, że te nasze sny są często nielogiczne?

Nasz mózg przerzuca różnorodne informacje, a nasza świadomość składa sobie z tego różne historie. W związku z tym, jeżeli świadomość wyławia różne rzeczy, które są ze sobą niezwiązane albo w trakcie zmienia obszar, na którym skupia naszą uwagę, to ten sen nie ma prawa być logiczny. On jest połączeniem bardzo różnych sytuacji, faktów, elementów, które w jakiś sposób dla naszych struktur neuronalnych się łączą. Kiedy mówię, że nasz mózg coś robi, to oczywiście nie sugeruję, że wewnątrz człowieka istnieje drugi byt, który kieruje snami. Sieć neuronalna, która znajduje się w naszej głowie, to sieć, która po części składa się na naszą świadomość, ale zachodzi również mnóstwo procesów, które nie są przez nas uświadamiane i dzieją się automatycznie bez udziału naszej uwagi i woli. I one tak samo dzieją się, kiedy śpimy i wyłączamy naszą świadomość z intensywnego monitorowania otoczenia, w którym jesteśmy. Bardzo dobre jest to porównanie z komputerem, bo nie zakładamy, że komputer ma świadomość. On ma po prostu programy, które mają na celu uporządkowanie informacji. Podczas snu w mózgu zachodzą podobne procesy nasza sieć neuronalna próbuje poukładać informacje, żebyśmy lepiej zrozumieli ten świat.

To prawda, że im bardziej kolorowe i fantazyjne sny, tym większa kreatywność ich posiadacza?

Na pewno istnieje zależność między zdolnościami poznawczymi, a więc ilością jednocześnie możliwych do przetworzenia informacji, szybkością reagowania czy sprawnością przewodzenia nerwowego a rozbudowaniem wrażeń. Jeżeli takich wrażeń rozbudowanych mamy więcej, to też wtedy tych wyobrażeń będziemy mieli zdecydowanie więcej.

Sławomir Prusakowski, fot. archiwum prywatne

Jak w takim razie śnią osoby niewidome?

Mają sny ograniczone do wrażeń dotykowych, dźwięków, smaków i zapachów. To nie jest tak, że osoby, które nigdy nie widziały, mają sny, w których widzą, jak świat się toczy, widzą kolory, których nigdy nie doświadczyły. W ich snach pojawiają się bodźce, które do nich docierają ich zmysłami. To są z perspektywy osób widzących historie radiowe, kiedy ktoś coś mówi, słychać kroki, pojawiają się zapachy, faktury tkanin czy różnego rodzaju przedmiotów.

Jak to się dzieje w takim razie, że wiele osób ma podobne sny? Mówię tu np. o tych słynnych złowieszczych snach o wężach czy wypadającym zębie.

Po pierwsze jesteśmy dziećmi podobnej kultury. Przeżywamy te same rzeczy, uczestniczymy w podobnych wydarzeniach, w związku z czym śnią nam się podobne rzeczy. Tak jak teraz, kiedy wszyscy bacznie śledzimy informacje o wojnie w Ukrainie. Jestem pewien, że dla wielu osób to jest moment, w którym śni im się wojna. Natomiast istnieją też elementy, jak właśnie te śniące się węże czy pająki, które wiążą się ze społecznie zgeneralizowanym lękiem dotyczącym pewnych zwierząt czy sytuacji, który jest mocno rozpowszechniony. Niektórzy badacze twierdzą wręcz, że to lęk, który mamy wbudowany na poziomie biologicznym, chroniący nas przed różnego rodzaju zagrożeniami pierwotnymi.

Tak samo jak sen o spadaniu z wysokości, kiedy budzimy się z poczuciem wstrząsu?

To również odruch interpretowany jako atawizm, lęk pierwotny. Istnieje hipoteza dotycząca tego odruchu tłumacząca, że nasi przodkowie kiedyś spali na gałęziach drzew, by zabezpieczyć się przed zwierzętami, które w nocy mogły ich zaatakować. Niewybudzenie się w momencie, kiedy zaczynali się zsuwać z gałęzi, było jednoznaczne z upadkiem z wysokości plus możliwością bycia zjedzonym. W związku z tym wygrali ci, którzy potrafili wystarczająco szybko się wybudzić, szeroko rozłożyć ręce, a to zgeneralizowało się w postaci właśnie takiego snu o spadaniu, który bardzo dużej części populacji towarzyszy od czasu do czasu.

Osoby, które doświadczyły traum, niejednokrotnie budzą się w nocy z przerażeniem i krzykiem, bo mózg przywraca im te wspomnienia i powoduje, że wracają do nich jak żywe

Chce pan powiedzieć, że próba interpretacji snów to droga donikąd?

Przykro mi, ale tak. Z własnych snów możemy dowiedzieć się jedynie tego, co przeżyliśmy oraz tego, jaką wartość nadaje tym wydarzeniom nasz mózg. W szczególności mam tu na myśli trudne wydarzenia, bo te wiążą się z silnymi emocjami. Takie sny potrafią do nas wracać latami. Osoby, które doświadczyły traum, niejednokrotnie budzą się w nocy z przerażeniem i krzykiem, bo mózg przywraca im te wspomnienia i powoduje, że wracają do nich jak żywe. Mogą do końca życia z nimi walczyć i mieć naprawdę trudne do przyjęcia i akceptacji marzenia senne, które wytrącają z równowagi i powodują, że nie są w stanie funkcjonować normalnie.

Nawracające koszmary mogą być jednym z pierwszych sygnałów, by zgłosić się po pomoc do specjalisty?

Trudne sny mogą wynikać z różnych powodów. Czasem ze zbyt dużej ilości ciężkiego jedzenia przed snem. Jeśli koszmary są częste, to warto się tym zająć. Po trudnych życiowych przeżyciach takie sny mogą być częścią zespołu stresu pourazowego. Osoby, które doświadczyły PTSD, jak w skrócie nazywamy ten syndrom, miewają dużo częściej, niejednokrotnie wielokrotnie w ciągu jednej nocy, powracające koszmary senne budzące nas z krzykiem.

Pokuszę się zatem o kolejną tezę – można powiedzieć, że sny są naszą historią emocjonalną?

Historią bym tego nie nazwał. Sny nie są poukładane czy zaplanowane w ten sposób, że np. dany sen będzie dotyczył jakiegoś obszaru czasowego. Często nasze sny tworzą się z bardzo wymieszanych wspomnień. Może pojawić się w nich nieżyjąca od ponad dwudziestu lat ciocia, człowiek, którego widzieliśmy wczoraj i jednocześnie gdzieś w tle będzie stał klaun, który będzie śpiewał piosenkę o wesołym jednorożcu. Trudno to przewidzieć, chyba że posiedliśmy albo wyćwiczyliśmy sobie taką zdolność, która nazywa się świadomym śnieniem. Osoby, które tę umiejętność mają, potrafią kontrolować sny oraz tworzyć w nich przeciekawe historie.

W jaki sposób można wpłynąć na swój sen?

Świadomego śnienia się uczy i jest to jedna z metod terapeutycznych stosowana wobec osób, które przeżywają nocne koszmary, z których się wybudzają w przerażeniu, np. u osób z PTSD. Pracuje się z nimi nad przejmowaniem kontroli nad własnymi snami. Dzięki tej technice potrafią zatrzymać takie przerażające sny i przekierować swoją uwagę w czasie snu na coś innego. To bardzo podnosi jakość ich życia, kiedy są w stanie uciec od koszmarów, poczuć kontrolę, albo nawet przypomnieć sobie w trakcie śnienia, że to jest sen. Każdy z nas podobno kilka razy w życiu orientuje się we śnie, że śni.

Osoby, które nie pamiętają snów, w jakiś sposób je wypierają, uciekają od informacji, których te sny mogłyby im dostarczać

To oznacza, że można wpłynąć na swoje codzienne funkcjonowanie np. poprzez puszczanie sobie w czasie snu tekstów motywacyjnych? Kilka lat temu reklamowano nawet namiętnie programy do nauki języka w nocy.

To rozwiązanie zakładało, że jeśli wprowadzi się mózg człowieka w stan alfa, to jest w stanie zapamiętać więcej obcych słów. Muszę tu panią kolejny raz rozczarować, to nie działa. Sam sen alfa rzeczywiście pogłębia nasze przyswajanie informacji, ale jest to wąska ścieżka pomiędzy przytomnością a zaśnięciem, która trwa zaledwie parę chwil. Kiedy zasypiamy głębiej, te fale zanikają.

Natomiast jeżeli pyta mnie pani, czy nauka sprawdziła, że puszczając sobie teksty motywacyjne w nocy, możemy jakoś na siebie wpłynąć, to odpowiem tak, nauka to sprawdziła. To też nie działa.

A kiedy komuś nic się nie śni? Powinien zacząć się martwić?

Osoby, które nie pamiętają snów, w jakiś sposób je wypierają, uciekają od informacji, których te sny mogłyby im dostarczać. Blokują dostęp do snów, może się tak dziać ponieważ dzieje się w nich coś na tyle trudnego, że same nieświadomie odcinają sobie dostęp do niewygodnych dla nich informacji. Bardzo ciekawe badania przeprowadzili izraelscy naukowcy po II wojnie światowej. Sprawdzili, w jaki sposób funkcjonują osoby, które przeżyły Holocaust, trafiły do obozów i potem przyjechały do Izraela, by zacząć nowe życie. Okazało się, że dużo lepiej funkcjonowały społecznie te osoby, które nie pamiętały swoich snów. Odcinały się od tego obszaru defragmentowania, który ciągle zachodzi w naszej głowie, a więc też ciągłego powracania do trudnych sytuacji, które mózg przerzuca i próbuje lepiej zrozumieć, poukładać. Nie wybudzały się w nocy ze strachem, dzięki czemu nie były w ciągu dnia zmęczone, poddenerwowane albo przerażone, a ich poziom satysfakcji z życia był wyższy.

Niech pan chociaż powie, że warto zapisywać swoje sny. Niektórzy przecież pokrywają słowami o niezwykłych historiach nocnych całe zeszyty…

Istnieją nurty terapeutyczne, które korzystają z marzeń sennych jako pewnego rodzaju informacji i projekcji. Oprócz tego, jeżeli zapisujemy sny, to dajemy sobie szansę na to, żeby mieć pewne refleksje związane ze sobą. To trochę tak jest, że jak na czymś skupiamy swoją uwagę, to staje się to dla nas ważniejsze i zaczynamy się zastanawiać, dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. Tutaj sny tak samo dobrze jak inne obszary mogą być pretekstem do większej samoświadomości czy uważności na to, kim jesteśmy, czego doświadczamy, co jest dla nas ważne. Natomiast sny nie wyróżniają się jako wyjątkowe źródło informacji o nas. Bardzo mi przykro, że jestem taki pesymistyczny, ale sny niewiele nam niestety dają. Oczywiście poza tym, że są absolutnie ważne, bo brak snów, a dokładniej brak fazy REM, jest śmiertelny.

To znaczy?

To jest bardzo mocne zaburzenie, które występuje na szczęście dość rzadko. Nie ma jasnej informacji mówiącej o tym, dlaczego u niektórych osób tak się nagle zaczyna dziać. Natomiast jeżeli ta faza REM nie pojawia się w strukturze naszego snu, nie musimy jej pamiętać, po prostu nie ma tej części naszego snu, to te osoby wręcz nikną w oczach i w ciągu kilku tygodni umierają z wycieńczenia. Ich mózg nie jest w stanie poukładać informacji i mówiąc metaforycznie po prostu zacina się. Jest jak przeładowany komputer, który nie ogarnia tego, co się w nim dzieje, przez co wdziera się chaos, który w pewnym momencie powoduje wyłączenie systemu.

 

Sławomir Prusakowskipsycholog, dydaktyk na Uniwersytecie SWPS, który od wielu lat z pasją zajmuje się popularyzacją psychologii. Wie, że to ludzie decydują czy chcą się czegoś nauczyć i dlatego z radością asystuje im w poznawaniu wiedzy i zachęca do zmian. Ma za sobą ponad 17000 godzin szkoleń i nadal lubi co robi, co uważa za dowód na to, że jest to fascynująca wiedza. Pracuje z przedstawicielami biznesu i ze studentami, których zaraża swoją pasją. Lubi ludzi.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: