Przejdź do treści

„Jeśli wchodzimy do towarzystwa i nasz wzrok skupia jedna osoba, możemy mieć podejrzenie, że to wampir, osoba uzależniająca” – mówi Anna Jera, współautorka książki „Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku”

Anna Jera / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Jeśli mamy potrzebę bycia osobą zaakceptowaną, kochaną, zauważoną – wampir to wyczuwa. Do tego tanga trzeba dwojga, czyli wampira i ofiary. Jeśli mamy gotowość do oddania siebie, w toksycznej relacji zostaniemy wykorzystani. Książkę kierujemy głównie do kobiet, ponieważ w Polsce tak wychowuje się dziewczynki: na posłuszne i gotowe do poświeceń. To doskonały grunt do wychowania przyszłej ofiary wampira – mówi Anna Jera, dyrektorka programowa Instytutu Kognitywistyki, wykładowczyni, trenerka kognitywna, mentorka, coach, współautorka książki „Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Luna.

 

Ewa Bukowiecka-Janik: Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, gdy wzięłam do ręki książkę „Wolna i szczęśliwa”, to słowo „koan”. Czy mogłaby pani wyjaśnić, co oznacza?

Anna Jera: Koan to krótkie metaforyczne opowiadanie. Stosujemy je, by o trudnych tematach mówić w lekki, nieco ironiczny, a czasem zabawny sposób. Książka porusza bardzo trudny temat. Toksyczne relacje często bywają przemilczane, ponieważ wciąż nie rozpoznajemy przemocy. Przemoc fizyczną widać, tej emocjonalnej nie. Nie widać ran, ale też nie widać aktów przemocy. Osoba toksyczna działa w bardzo przemyślany sposób, pod różnymi maskami. Z tego powodu koan staje się środkiem pozwalającym nakreślić obraz, w jaki sposób działają osoby o typie wampirycznym, jak również jakie stosują mechanizmy.

Poza tym koan to zaproszenie do intelektualnej uczty, gdyż metaforyczna opowieść może stać się inspiracją dla czytelnika do zmiany widzenia jakiejś sprawy czy sytuacji i w efekcie doprowadzić do zmiany myślenia. Koan ma bowiem tę zaletę, że każdy może z niego coś innego wziąć. My co prawda interpretujemy każde opowiadanie, ale czytelnik może mieć również swoją interpretację. Koany pozwalają w innym świetle zobaczyć różne sytuacje i problemy. Zyskujemy dzięki nim dystans i szansę do autorefleksji.

W koanie o wampirze czytamy, że nie jest to potwór z kłami, który pije krew, tylko odłącza prąd. Jak to przełożyć na relację?

Wampir jest postacią metaforyczną – to ktoś, kto wysysa z nas energię, a my wciąż musimy się przed tym chronić i bronić, co sprawia, że jesteśmy wykańczani, wysysani. Być może sama pani doświadczyła takiej sytuacji, w której czuła się pani wycieńczona po rozmowie z jakąś osobą. Mogła ona np. bardzo narzekać, żalić się. Szczególnie działa to na osoby empatyczne i wrażliwe. Wampir potrafi wyczuwać takie osoby i czynić z nich swoich metaforycznych żywicieli.

To metaforyczne odłączenie prądu, czyli wyssanie naszej energii, może się to objawiać zarówno na poziomie psychicznym, jak i fizycznym. Możemy na przykład odczuwać napięcie mięśniowe, mówiąc na przykład: oj, coś boli mnie kręgosłup. Skutki zdrowotne wynikające z tłumionych emocji mogą być różne – od otyłości (często wynikającej z nieświadomej potrzeby ochronienia siebie) czy nawet nowotworów. Życie z osobą toksyczną jest bardzo trudne, m.in. dlatego, że wampiry są osobami niedojrzałymi emocjonalnie i do tego niezdolnymi do empatii. Działają niczym wirusy, a ich celem staje się żywiciel, czyli osoba empatyczna i opiekuńcza. Taką osobę bowiem łatwo podporządkować np. poprzez zastosowanie wampirzej maski pod nazwą „ofiara”, czyli ktoś chory, słaby itd.

Wampiry często stosują fasady, różnego rodzaju właśnie maski. Niekiedy jest to tzw. „super osoba”, na zewnątrz atrakcyjna, miła, urocza, jednak kiedy przyjrzymy się bliżej, dostrzeżemy, że wampir podporządkował sobie cały świat pod własne potrzeby i oczekuje od innych bezwzględnego oddania, np. pod postacią troski, opieki, zaangażowania. Jednocześnie wampir nie daje nic w zamian. Zdrowa relacja to wymiana. My coś wnosimy, ale też czujemy, że coś dostajemy. Wampir przecenia to, co on wnosi do relacji, ponieważ ma zaburzony obraz swojej osoby.

Czy wampir może być jednocześnie narcyzem?

Bardzo często tak jest. Piszemy o tym w naszej książce. Wampir jest pojęciem umownym, pod którym kryje się kilka zaburzeń osobowości, m.in. narcyzm. Używamy określenia „wampir” jako swego rodzaju synonimu innych określeń takich jak: psychopata, narcyz, socjopata, przemocowiec, czyli osoba uzależniająca, zniewalająca innych, mówiąc w skrócie osoba niebezpieczna.

Dostrzegam pewien problem. Kiedy słuchamy tych gorzkich żali i bierzemy na siebie ten ciężar, może nam się tak zwyczajnie zrobić szkoda tej osoby. Pojawia się współczucie i nawet chęć pomocy. Co możemy wówczas zrobić, by ochronić siebie?

Potrzebujemy przede wszystkim świadomości. Jeśli mamy potrzebę bycia osobą zaakceptowaną, kochaną, zauważoną – wampir to wyczuwa. Do tego tanga trzeba dwojga, czyli wampira i ofiary. Jeśli mamy gotowość do oddania siebie, w toksycznej relacji zostaniemy wykorzystani. Książkę kierujemy głównie do kobiet, ponieważ w Polsce tak wychowuje się dziewczynki: na posłuszne i gotowe do poświeceń. To doskonały grunt do wychowania przyszłej ofiary wampira.

Aby chronić się przed nim, trzeba znać swoje granice: na co się zgadzam, jak chcę być traktowana, co mnie rani, a co powoduje, że czuję się kochana i tak dalej. W toksycznej relacji, jeśli nie potrafimy bronić swoich granic, one są stopniowo przesuwane. Osoba, która kocha i szanuje siebie, nie pozwoli ich przekroczyć. Wampir nie będzie umiał funkcjonować w relacji, w której będzie „odbijał się” od granic drugiej osoby. Po prostu się zmęczy i odejdzie. Oczywiście wcześniej potupie nogami i podrapie pazurami, natomiast jeśli granice nie skruszeją, odpuści.

Wampiry zachowują się jak koty. Mój kot, kiedy wychodzi na dwór, czasem siedzi godzinami w jednym miejscu, przy mysiej norce i czeka, aż jego ofiara się wynurzy. Wampiry czekają, aż ich ofiary w pełni się oddadzą, zaufają, są cierpliwe i konsekwentne w tym.

Jak rozpoznać, że nasze granice zostały przekroczone?

Warto słuchać swojego ciała. Ciało jest bardzo mądre, daje nam sygnały przekroczenia naszych granic. Kiedy natomiast nie słuchamy siebie, mamy słaby kontakt ze sobą, przestajemy o siebie dbać, siebie zauważać, godząc się na przesuwanie granic, możemy np. chorować. Wampir z tego braku kontaktu ze sobą skorzysta, bo nie ma w nim empatii. Potrafi ją udawać, ale jej nie odczuwa.

Podtytuł książki brzmi „Jak się wyzwolić z toksycznej relacji”. Zastanawiam się, czy da się ją naprawiać?

Tak, pod jednym warunkiem. To jest tak, jak z osobą uzależnioną – może się ona uzdrowić tylko w jednym przypadku, kiedy powie sobie „jestem osobą uzależnioną, to mnie i moją rodzinę wyniszcza”. To jest moment, w którym może podjąć terapię i rozpocznie się realna zmiana. Natomiast wśród wampirów takich osób jest mało, ponieważ wampir nie czuje się winny, gdyż odpowiedzialność przerzuca na innych.

Dopóki są osoby, które za tę pieśń, którą snuje wampir, są gotowe oddać siebie, on będzie szukał dalej swojej zdobyczy. O tym trzeba mówić, bo my, Polacy, jesteśmy społecznie zakompleksieni, łatwo w nas pobudzić poczucie winy. Jest to pewna generalizacja, ale w gabinecie obserwuję, że brakuje nam pewności siebie, zdolności do zadbania o swoje dobro, do odpoczywania. Często słyszę od moich klientów, że przeżywają poczucie winy, gdy odpoczywają. Mają poczucie, że powinni zrobić lepiej, więcej z siebie dać. Wampir to podsyca, mówi np. „ty leżysz, a naczynia niepozmywane” – twoja wina, a w domyśle jego krzywda.

Wydaje mi się, że nie zawsze taki tekst oznacza, że obcujemy z wampirem. Czasem takie czepialstwo może być, niekonstruktywnym co prawda, ale sposobem na rozładowanie napięcia czy rozdrażnienia lub jest wynikiem zmęczenia. Jak to rozdzielić i rozpoznać wampira?

Jeśli na taką uwagę zareagujemy, mówiąc: „widzę twoje zdenerwowanie”, albo „rozumiem, że jesteś rozdrażniony, rani mnie to, w jaki sposób mówisz”, to wampir zareaguje jeszcze większą złością i obwinianiem. On nie chce się odkrywać i pokazywać swoich słabości. Natomiast osoba, która jest po prostu przebodźcowana czy zmęczona, potrafi wziąć odpowiedzialność za siebie i sytuację. I kiedy usłyszy taką odpowiedź, będzie umieć przeprosić albo przynajmniej wyjaśnić, że nie chciała zranić, że nie takie były jej intencje. Niestety często intencje mamy dobre, ale wykonanie jest słabe. Osoba empatyczna usłyszy głos i emocje drugiej strony. Jeśli można o tym porozmawiać, nazwać to i zostać usłyszanym, to nie ma mowy o toksycznej relacji. Wampir nie przeprasza nigdy.

Wampirami bywają osoby, które mają autorytet, są przedsiębiorczy, mają wysokie stanowiska albo robią karierę, są ekspertami, mają dużą wiedzę i/lub władzę. Zdarza się też, że udzielają się społecznie. Trudno o takich osobach pomyśleć, że są „złe”

Żyjemy w dobie pop-psychologii, artykułów w stylu „7 oznak, że żyjesz w toksycznym związku” i nierzadko są one bardzo uproszczone i uogólnione. W takiej sytuacji dość łatwo jest w nich znaleźć siebie i zdiagnozować swoją relację jako toksyczną. To działa trochę tak, jak czytamy o jakiejś chorobie, poznajemy jej objawy i nagle jesteśmy przekonani, że to na pewno nasza przypadłość. Co jest sednem, które różni relację toksyczną od relacji zdrowej, w której – jak to w relacji – różnie bywa?

Podstawowy element toksycznej relacji to lęk. Jeśli boisz się w swoim związku, boisz się komunikować, skonfrontować, czujesz niepokój, gdy partner lub partnerka wraca do domu, to warto się tym zająć i się temu przyjrzeć. Może być tak, że odzywają się twoje nieprzepracowane traumy, ale to również może wynikać z toksyczności drugiej osoby. Bez względu na powód, jeśli będziemy trwać w tym lęku, ta relacja prędzej czy później się rozpadnie.

W zdrowych związkach bywa różnie i bardzo dobrze, bo możemy się wzajemnie inspirować i rozwijać. W toksycznej relacji tego nie ma. Ona zaczyna się, gdy wampir nie bierze odpowiedzialności i nie słyszy tych zaproszeń do zmiany. Warto dodać, że nikt nas nie uczy tworzenia dobrej relacji i konstruktywnej komunikacji. Uczymy się, obserwując nasze środowisko wychowawcze, które nierzadko nie daje nam dobrych wzorów. Dopiero w relacji poznajemy sposoby, jak się dogadywać.

Częstym stanem ofiar toksycznej relacji jest krzywdo-wina, o której piszemy w książce. To poczucie krzywdy i winy jednocześnie. Np. zostałam źle potraktowana, więc czuję się skrzywdzona, ale też czuję, że to moja wina, bo powinnam się bardziej postarać.

Kłopot z relacjami teraz polega na tym, że bardzo szybko się poddajemy. Przybierają one fast-foodową formę – szybko, intensywnie, smacznie, niekoniecznie zdrowo. Relacja oznacza pracę dwóch osób. W relacji toksycznej słyszymy tylko komunikat: „to z tobą jest coś nie tak”. W takiej sytuacji musimy się sobą zaopiekować i przygotować na to, że prawdopodobnie dalsze bycie razem nie będzie satysfakcjonującym wspólnym życiem. Warto sobie uświadomić, dlaczego jesteśmy w danym związku i jakie są nasze potrzeby. Jeśli tego nie zrobimy, to za chwilę może się okazać, że nasza kolejna relacja będzie taka sama. Bo to nasze nieuświadomione schematy będą wybierać za nas.

Ale ten komunikat „to z tobą jest coś nie tak” nie jest wyznacznikiem toksycznej relacji, prawda? Czasem tak bywa, że to prawda – słyszymy te słowa i okazuje się rzeczywiście, to my popełniamy jakiś błąd.

Chodzi o intencje tych słów. Wampir nie mówi tego, by faktycznie relację naprawić. On nieustannie kopie drugą osobę. Poniża, osłabia, wykorzystuje. Taki komunikat może być podyktowany intencją pokazania swojej perspektywy i rozwiązaniem problemu, ale też może być „wbiciem szpili” tylko po to, by zadać ból. Kiedy usłyszymy takie słowa, warto się sobie przyjrzeć, ale to nie znaczy, że powinniśmy zawsze ulegać.

Jedna z naszych klientek opowiadała nam o sytuacji, w której usłyszała od swojego partnera, że nie pomoże jej przy ich maleńkim dziecku, bo to kobieta jest stworzona do tej roli. Że to powinno być dla niej naturalne. To jest postawa, która mówi: nie słyszę twoich potrzeb. Wampir nie reaguje empatycznie na wyznanie drugiej osoby, że jest zmęczona, tylko naprawdę twierdzi, że jest z nią coś nie tak i powinna coś ze sobą zrobić. Myśli wyłącznie o własnych wygodach.

Ten przykład to szlagier patriarchatu. Czy to oznacza, że patriarchat wspiera kształtowanie się wampirycznych wzorców?

Wspiera, bo świat jest urządzony pod mężczyzn. My kobiety jesteśmy jedną nogą w XIX wieku, jesteśmy kucharkami, sprzątaczkami, opiekunkami, lekarkami itd, a mężczyźni głównie pracują. To sprawia, że kobietom odbierane są podstawowe prawa, niezauważane są ich potrzeby. Te komunikaty niby żartobliwe, a bardzo szowinistyczne: kobiety tak mają, to pewnie hormony, to przez PMS, też są świadectwem traktowania kobiet niepoważnie, przedmiotowo. Kiedy kobieta słyszy coś takiego od swojego mężczyzny, w końcu przestanie mówić o swoich potrzebach.

Patriarchat krzywdzi też mężczyzn, ponieważ wtłacza ich w rolę zdobywców, silnych i niezwyciężonych, dlatego nie mogą kontaktować się z własnymi emocjami i empatyzować z kobietą, bo to czyni z nich słabeuszy, pantofli. Myślenie takimi kategoriami jest bardzo wampiryczne.

Podstawowy element toksycznej relacji to lęk. Jeśli boisz się w swoim związku, boisz się komunikować, skonfrontować, czujesz niepokój, gdy partner lub partnerka wraca do domu, to warto się tym zająć i się temu przyjrzeć

Zdarza się, że kobiety zaczynają grać w tę grę: mężczyzna oczekuje od kobiety, że będzie kucharką, sprzątaczką, będzie miała pasję i zawsze będzie wyglądała świetnie, a ona spełnia jego oczekiwania, ale kiedy on potrzebuje jakiejś pomocy, ona stawia warunek. Od czego zależy, że kobieta wejdzie w tę grę?

Kiedy wchodzimy w relację, jesteśmy zakochani i często nie zauważamy sygnałów, które mogłyby świadczyć o tym, że to będzie relacja toksyczna. Wchodzimy w nią z naiwnością. Poza tym ludzie w relacjach odzwierciedlają gry, które obserwowali w swoim otoczeniu. Jesteśmy nieświadomi tego, jak wzorce nas kształtują i dopiero jako ludzie dorośli uczymy się tego. Mężczyźni często naśladują ważnego dla siebie mężczyznę – ojca, dziadka, wujka. Kogoś, kto był dla nich ważny w dzieciństwie. Na tym budują swojego animusa – tę część męską. Mężczyźni potrzebują także animy, czyli tej części kobiecej w sobie. Anima jest jak oprogramowanie w komputerze, jak nie masz właściwego, to nie możesz doczytać pliku. Kiedy anima nie rozwija się, bo np. kobieta, która wychowywała syna, była gdzieś w cieniu, nieobecna, to ten mężczyzna nie rozumie swojej partnerki. Nie słyszy jej, gdyż nie ma oprogramowania, które na to pozwala.

Jakie jeszcze maski zakłada wampir?

W polskim społeczeństwie obserwuję wielu wampirów w masce ofiary. Bardzo trudno go rozpoznać, bo budzi w ludziach empatycznych potrzebę zaopiekowania. Jeśli widzimy kogoś schorowanego, cierpiącego, naturalnie czujemy chęć pomocy. Dajemy komuś słabszemu taryfę ulgową. W takich okolicznościach wampir w masce ofiary ma drugą osobę w szachu. Bo zdrowy człowiek, który nie pomaga, nie jest dobrze postrzegany. W praktyce taki związek kręci się wokół problemów wampira, a my czujemy się zobowiązani pomagać, mimo cierpienia i bycia niezauważanym.

Inną maską wampira jest super zaradność społeczna. Wampirami bywają osoby, które mają autorytet, są przedsiębiorczy, mają wysokie stanowiska albo robią karierę, są ekspertami, mają dużą wiedzę i/lub władzę. Zdarza się też, że udzielają się społecznie. Trudno o takich osobach pomyśleć, że są „złe”. Jak wytłumaczyć rodzinie czy nawet sobie, że mąż, który zarabia, wszystko utrzymuje na wysokim poziomie, ma złe intencje i krzywdzi? To jest mało wiarygodne.

Ponadto wampiry bywają bardzo atrakcyjne – intelektualnie i/lub fizycznie. Jeśli wchodzimy do towarzystwa i nasz wzrok skupia jedna osoba, możemy mieć podejrzenie, że to wampir. Taka osoba błyszczy, skupia na sobie uwagę innych, budzi zainteresowanie. To taka maska uwodziciela, uroczej osoby, która dobrze wie, co jego ofiara chce od niego usłyszeć.

Wampir często nie ma jednej strategii działania. To raz może być urocza, miła, atrakcyjna osoba, by za chwilę zmienić się w dyktatora, który idzie po trupach do celu. Ważne jest jednak, żeby podkreślić, że nikt się wampirem nie rodzi. To często środowisko wychowawcze kształtuje te mechanizmy.

Czy wampiry przychodzą czasem do pani gabinetu? Żeby wyjść ze swojego wampirostwa?

Zdarzają się bardzo rzadko. To jest moment, w którym doświadczają bardzo wielu strat. Ludzie zmieniają się w kilku okolicznościach, które są uzasadnione psychologicznie, m.in. kiedy doświadczają dojmującej straty, ale widzą możliwość zysku, albo następuje efekt kropli drążącej skałę – drobne straty występują seriami, często na wszystkich polach. Wtedy jest szansa na autorefleksję.

Wampiry ponoszą koszty swoich działań. Takie osoby mają ogromne deficyty i kiedy nie udaje im się ich zaspokoić, bo trafiają na granice albo ponoszą porażki, deficyty są wciąż niezaspokojone, pojawia się cierpienie, które może dać do myślenia.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?