Przejdź do treści

Paula Rzewuska: Praca z psem potrafi odmienić człowieka. Mnie nauczyła, jak żyć w zgodzie ze sobą i w balansie z naturą

Paula Rzewuska: Praca z psem potrafi odmienić człowieka, na zdjęciu: Paula i Gebo /fot. Karina Wilk
Paula Rzewuska: Praca z psem potrafi odmienić człowieka, na zdjęciu: Paula i Gebo /fot. Karina Wilk
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Najtrudniejsza akcja była wtedy, gdy szukałam osoby, którą znałam. Przed akcją zapytano mnie, czy jestem pewna, że chcę wziąć w niej udział. Byłam akurat jedynym dostępnym przewodnikiem psa, więc pojechałam. Niedaleko wybrzeża przewróciła się łódź, był sztorm i burza śnieżna. Tej osoby nigdy nie udało się odnaleźć, prawdopodobnie zabrało ją morze. Po tej akcji zadałam sobie pytanie, czy na pewno jestem dobrym ratownikiem, skoro płacę takie koszty emocjonalne – mówi Paula Rzewuska, przewodniczka i trenerka psów, założycielka KENAZ DOG, autorka książki „Podręcznik Tropienia”.

 

Marianna Fijewska-Kalinowska: Jak została pani przewodnikiem psa w grupie poszukiwawczo-ratowniczej?

Paula Rzewuska: Wszystko zaczęło się od pracy z psami. A konkretnie w Norwegii 23 lata temu. Przypadkiem spotkałam tam starszego pana, którego suczka rasy border collie urodziła szczeniaki. Jeden z nich przyjechał ze mną do Polski.

Zakochała się pani.

Tak, to był głos serca. Wówczas niewiele wiedziałam o psach tej rasy, ale słyszałam, że border collie to psy „pracujące”, a że byłam po Akademii Wychowania Fizycznego, postanowiłam zacząć od psich sportów. Z Norway – bo tak ją nazwałam – ćwiczyłam flyball i frisbee. Po około dwóch latach dowiedziałam się, że jednostka ratownictwa specjalistycznego Ochotniczej Straży Pożarnej we Wrocławiu prowadzi treningi dla psów i ich właścicieli. Rozpoczęłam treningi wraz z grupą, a po trzech latach pracy zdałam egzamin państwowy i razem z Norway zaczęłam jeździć na akcje poszukiwawczo-ratownicze. Dziś mieszkam na stałe w Norwegii i także działam w grupie ratowniczej. Ludzi jest tu znacznie mniej, więc i wezwania są rzadsze, ale za to wyjeżdżamy na akcje w promieniu 200-300 kilometrów.

I to wszystko za darmo?

Za darmo. Zarówno w Polsce, jak i w Norwegii udział w grupie poszukiwawczo-ratowniczej jest działaniem ochotniczym, czyli jesteśmy wolontariuszami. W Norwegii dostajemy zwrot kosztów podróży na akcje poszukiwawczo-ratownicze.

Za każdym razem, gdy szkolimy psa, musimy mieć na uwadze swoje emocje i filtry. Praca z psem potrafi odmienić człowieka. Mnie nauczyła, jak żyć w zgodzie ze sobą i w balansie z naturą

To rzeczywiście musi być pasja.

Wspaniała pasja, która sprawia, że nie tylko spędzasz czas z psem, nie tylko pomagasz, ale i nieustannie uczysz się czegoś nowego. Kilka lat temu uczestniczyłam w szkoleniu dotyczącym schematów zachowań osób zaginionych. Szkolenie było prowadzone przez doktora Roberta Koestera, autora książki „Lost Person Behavior”. Ta książka jest aktualnie tłumaczona na język polski i powinna stać się biblią dla ratowników. Dr Koester tłumaczył nam na przykład, że dzieci z autyzmem bardzo często odnajdują się w miejscach, które uważają za swoje ulubione i często są to miejsca w pobliżu wody lub miejsca z widokiem na migające światła. Od razu przypomniałam sobie zaginione dziecko z autyzmem odnalezione przy rzece, od której odbijały się promienie słońca. Dowiedziałam się też, że starsze osoby z demencją gubią się, ponieważ idą przed siebie, nie patrząc na to, co po bokach. Widzenie tunelowe sprawia, że przecinają ścieżki i wpadają do rowów, z których nie są w stanie wyjść o własnych siłach, zaplątują się w żywopłoty lub niestety wchodzą do zbiorników wodnych. Ta wiedza całkowicie pokryła się z moimi doświadczeniami z realnych akcji.

Do jakich akcji najczęściej wzywani są przewodnicy psów z grup poszukiwawczo-ratowniczych?

Bardzo często zarówno w Polsce, jak i w Norwegii policja odnajduje osobę zaginioną żywą jeszcze przed przyjazdem grupy poszukiwawczo-ratowniczej. Kiedy już dochodzi do akcji, zwykle są to osoby starsze z demencją lub osoby z zaburzeniami psychicznymi lub skłonnościami samobójczymi.

Na zdjęciu Grupa Ratownictwa PCK Olsztyn- HelloZdrowie

W jaki sposób nauczyć psa, by szukał zupełnie obcej osoby na zupełnie obcym terenie?

System szkolenia psów w Polsce i Norwegii różni się. W Polsce psy z grup poszukiwawczo-ratowniczych pracują tzw. górnym wiatrem, co oznacza, że na wyznaczonym terenie odnajdą każdą żywą osobę, dzięki wyszukiwaniu w powietrzu cząsteczek ludzkiego zapachu. Gdy pies odnajdzie człowieka, informuje o tym swojego przewodnika. Część psów po prostu szczeka, inne używają tzw. rolki. Rolką może być kawałek linki przyczepiony do obroży, który pies aportuje do przewodnika w momencie odnalezienia człowieka. Wtedy przewodnik zapina smycz i mówi komendę: „Pokaż”.

Jak nauczyć psa pracy górnym wiatrem?

Przewodnik uczy psa szukać człowieka na przykład na otwartym terenie, takim jak las. Gdy pies znajdzie człowieka, dostaje nagrodę – zabawkę albo smakołyk. Chodzi o to, by zbudować skojarzenie żywej osoby z czymś pozytywnym. Prowadząc szkolenia, zawsze staram się, by psy dobrze się przy tym bawiły.

Paula i Raj /fot. archiwum prywatne

Paula i Raj /fot. archiwum prywatne

A co, jeśli na terenie, na którym może przebywać osoba zaginiona, znajduje się więcej ludzi?

Pies znajdzie każdą żywą osobę, która znajduje się na danym terenie, W zależności od scenariusza akcji wykorzystywane są również policyjne psy tropiące. W Norwegii psy z grup poszukiwawczo-ratowniczych pracują zarówno górnym wiatrem, jak i tropią. Poszukują zaginionych również tam, gdzie jest duży ruch i dużo zakamarków na terenie zurbanizowanym. To się nazywa praca detekcyjna na lince, bo przewodnik prowadzi psa na linie, a zadaniem psa jest przeszukiwanie zakamarków, w których może przebywać człowiek. Proszę sobie wyobrazić przedmieścia po zmroku – ludziom bardzo łatwo byłoby przeoczyć takie miejsca jak przestrzeń między koszami, żywopłoty, czy rowy.

A jeśli ta osoba nie jest już żywa? Niektóre poszukiwania zapewne nie mają happy endu.

W Polsce szkolone są specjalistyczne psy do szukania zwłok. W Norwegii wygląda to trochę inaczej, ponieważ nasze psy oznaczają „świeże” rzeczy, które pachną człowiekiem. Daje nam to na akcjach punkt wyjścia do podjęcia śladu oraz ułatwia odnajdywanie osób, które już nie żyją.

Prowadzi pani szkolenie „mindset przewodnika”, w którym nie chodzi tylko o szkolenie czworonoga, ale również o rozwój osobisty jego właściciela.

Za każdym razem, gdy szkolimy psa, musimy mieć na uwadze swoje emocje i filtry. Praca z psem potrafi odmienić człowieka. Mnie nauczyła, jak żyć w zgodzie ze sobą i w balansie z naturą.

Ratownictwo to coś więcej niż działania ochotnicze. Ratownictwo stało się moim stylem życia, a emocje są jego częścią. Musiałam się jednak nauczyć z nimi pracować, aby dalej działać jako przewodnik psa

Na czym polega to szkolenie?

Można powiedzieć, że pies jest zwierciadłem przewodnika. To, w jaki sposób przewodnik pracuje z psem, odzwierciedla nie tylko to, kim jest, ale i w jakim punkcie życia się znajduje, czy jest blisko, czy raczej daleko od siebie, od własnych potrzeb i emocji. Pracuję z przewodnikami nie tylko nad identyfikacją potrzeb psa, ale i swoich własnych. Podobnie z nagrodami – uczymy się nagradzać nie tylko psa, ale również siebie, o czym zazwyczaj zapominamy.

„Mindset przewodnika” to moje ulubione szkolenie, chociaż bardzo wymagające. Trwa kilka dni z czego połowę czasu poświęcamy na pracę z psem, a połowę na pracę ze sobą, a raczej nad sobą. W psychologii istnieje rozróżnienie na growth mindset i fixed mindsetFixed mindset to podejście nastawione na trwałość. Cechuje osoby, które same siebie ograniczają, nie przełamują barier, bo np. uważają, że nie mają do czegoś talentu. Growth mindset cechuje osoby, które nie boją się popełniać błędów i są otwarte na konstruktywną krytykę. W kontekście szkolenia psów to bardzo ważne rozróżnienie. Osoba o pierwszym podejściu nie słucha rad, bo rady traktuje jak atak, nie uczy psa nowych rzeczy, bo boi się popełnić błąd, co w jej rozumieniu jest jednoznaczne z ośmieszeniem się, a na psa nakłada niezdrową presję i wpływa swoim bardzo wysokim poziomem stresu, wpadając w pułapkę własnego perfekcjonizmu. W efekcie komunikacja z psem zostaje zaburzona – zaczyna się pośpiech i chodzenie na skróty. Pies popełnia błędy, nie jest w stanie opanować emocji, bo jest tak zestresowany.

Psy są psami i za to powinniśmy je szanować, ale żeby to zrobić, musimy je zrozumieć. Uważam się za pozytywnego szkoleniowca, właśnie dlatego, że staram się zawsze dojść do sedna problemu i rozwiązać go tak, aby pies i przewodnik zrozumieli, co się wydarzyło. To nie znaczy, że mamy stosować jedynie pochwały i smaczki. Stawianie granic i zrozumiałych zasad jest w pracy z psami konieczne, ale przemoc nie mieści się w mojej etyce pracy. Mam wiele innych narzędzi, które mogę zastosować. Wymagają one pracy i doświadczenia, ale efekty są długotrwałe, a same treningi po prostu fajne. Moja ulubiona zasada w pracy z psami i przewodnikami brzmi: „If it’s not fun, You’re doing it wrong.”

Uczestnicy grup poszukiwawczo-ratowniczych to często strażacy albo GOPR-owcy- osoby wykonujące działania pod wpływem adrenaliny, w dużym stresie, nieobjęte systemową opieką psychologiczną. Domyślam się, że część z nich dopiero na pani szkoleniach może przyjrzeć się sobie i swoim emocjom.

Dość często dostaję takie informacje zwrotne. Ludzie mówią, że dopiero tutaj zdecydowali się otworzyć przed innymi i powiedzieć o tym, co dla nich trudne. Ale ja nie jestem psychologiem, mogę jedynie powiedzieć, że z własnego doświadczenia wiem, że warto pójść na terapię i przepracować trudne emocje. Na szczęście zauważam, że coraz więcej grup ratowniczych z Polski organizuje sobie wsparcie psychologiczne. W Norwegii mamy system wsparcia koleżeńskiego. W każdej grupie jest wyznaczona osoba, która po akcji, podczas której np. została odnaleziona osoba nieżywa, dzwoni do przewodnika i sprawdza, czy wszystko jest w porządku.

„Niepewność dotycząca tego, co dzieje się z osobą, którą kochamy, to jedna z najtrudniejszych emocji, z jaką mierzą się bliscy zaginionych” /fot. Getty Images

Jaka akcja była dla pani najtrudniejsza emocjonalnie?

Najtrudniejsza akcja była wtedy, gdy szukałam osoby, którą znałam. Przed akcją zapytano mnie, czy jestem pewna, że chcę wziąć w niej udział. Byłam akurat jedynym dostępnym przewodnikiem psa, więc pojechałam. Niedaleko wybrzeża przewróciła się łódź, był sztorm i burza śnieżna. Tej osoby nigdy nie udało się odnaleźć, prawdopodobnie zabrało ją morze. Po tej akcji zadałam sobie pytanie, czy na pewno jestem dobrym ratownikiem, skoro płacę takie koszty emocjonalne.

I jaka była odpowiedź?

Ratownictwo to coś więcej niż działania ochotnicze. Ratownictwo stało się moim stylem życia, a emocje są jego częścią. Musiałam się jednak nauczyć z nimi pracować, aby dalej działać jako przewodnik psa. Nadal uczę się rozpoznawać swoje emocje i ich wpływ na moje działania. To niezwykle ważny temat, który jest często pomijany w pracy z przewodnikami psów, dlatego uczę tego również innych szkoleniowców np. na moim kursie doskonalącym dla instruktorów.

Wszystko, o czym pani opowiada, nie pozostawia wątpliwości, że udział w grupie poszukiwawczo-ratowniczej jest bardzo wartościowym działaniem. Być może czyta nas ktoś, kto zastanawia się nad podjęciem podobnego działania. Komu poleciłaby pani zgłoszenie się do takiego zespołu, a komu zdecydowanie to odradziła? 

Praca przewodnika psa ratowniczego to nie tylko treningi z psami. Trzeba opanować udzielanie pierwszej pomocy, nawigację, posługiwanie się i komunikację nadajnikami radiowymi, być w dobrej kondycji fizycznej i tak dalej… To wszystko zabiera dużo czasu i dużo pieniędzy. Trzeba się z tym liczyć rozpoczynając przygodę z ratownictwem. Bardzo ważna jest również umiejętność pracy w zespole. Ratownictwo to nie jest gra solo. Tutaj zawsze liczy się zespół ludzi, którzy muszą na sobie polegać, wspierać się i sobie ufać.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?