Przejdź do treści

„Poronienie jest społecznie ignorowane, bo przecież można mieć następne dziecko, więc po co się nad tym rozwodzić”. Malina Błańska o dwukrotnym poronieniu

Malina Błańska. Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Jedna na dziesięć ciąż kończy się poronieniem, co oznacza, że prawie każda z nas może mieć w swoim otoczeniu kobietę z takim doświadczeniem. Malina Błańska, dziennikarka i youtuberka, której kanał w serwisie Youtube w ciągu roku działalności zanotował ponad 6 mln odsłon, opowiedziała o dwóch poronieniach, a komentarze pod filmem pokazały skalę tego problemu. W rozmowie z Hello Zdrowie wyjaśnia, dlaczego roni się dziecko a nie płód, jakie prawa przysługują po poronieniu oraz czy społecznie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom rodzin tracących swoje dzieci.

Monika Słowik: Dopiero po dwóch latach od swoich poronień  nagrałaś i opublikowałaś w sieci film, w którym dzielisz się doświadczeniami. Czy czas ma w tej kwestii duże znaczenie? Wcześniej nie było to możliwe, bo rana się jeszcze nie zabliźniła?

Malina Błańska: O trudzie opowiadania historii moich poronień najlepiej będzie świadczył fakt, że poza moim partnerem, czyli ojcem dziecka nie wiedział kompletnie nikt. Moje poronienia ujrzały światło dzienne dopiero w momencie publikacji tego filmu. Wtedy też wielu moich bliskich przetarło oczy ze zdumienia-  że tego doświadczyłam oraz ile czasu to ukrywałam. Nagranie filmu było przedstawieniem problemu, co przyszło mi zrobić znacznie łatwiej, niż usiąść z kimś i powiedzieć: „Wiesz, mam za sobą dwa poronienia. Chodź opowiem ci, co czułam.” Rzeczywiście rana musiała się zabliźnić, chociaż teraz, kiedy o tym mówię, wciąż drżą mi ręce i urywa się głos. Na co dzień nie ma przestrzeni, by mówić o tym. Masa wpisów kobiet na forach internetowych zaczyna się właśnie od słów, że nie umieją nikomu opowiedzieć o swoim poronieniu, więc dzielą się tym w sieci, anonimowo. Wielokrotnie, w rozmowie z przyjaciółką, która też doświadczyła poronienia, zastanawiałyśmy się, dlaczego nie mówimy o tym wprost, nie ma w nas tej odwagi, by się tym doświadczeniem podzielić. Nie znalazłyśmy odpowiedzi.

Może jest to podyktowane wstydem? Poczuciem winy?

Rozmowy o poronieniu rozdrapują to, z czym w jakimś stopniu chciałabym się pogodzić, uporać. Ukrywanie wynika też ze wstydu, owszem. Kiedy pada słowo ,,poroniłam”, doświadcza się spojrzeń. Są spojrzenia współczujące, pytające, pełne jakiejś litości, ale są też te oceniające i chyba tych właśnie kobieta boi się najbardziej. Wiem, że nie do końca przepracowałam w sobie tę historię, dlatego trudniej mi mówić wprost. Poczucie winy też może być przyczyną unikania rozmów o poronieniu, chociaż w moim przypadku szukanie winy w sobie było procesem krótkotrwałym. Ja byłam już matką, kiedy poroniłam. Niejako udowodniłam światu, że mogę mieć dzieci i może dlatego nie czułam się winna, bezwartościowa, niezdolna do wydania potomstwa, co wciąż w społecznym przekonaniu jest jedynym wyznacznikiem kobiecości.

"W poczuciu się ojcem nie przeszkadzało mi to, że nie żył"

Analizowałaś, co poszło nie tak?

Właśnie w kontekście tej winy dokonywałam takich rozmyślań, co ja, Malina, zrobiłam, że moja ciąża skończyła się poronieniem, szczególnie tym pierwszym. Był moment, że uważałam udział w triatlonie, szaleńczo wyczerpującym, który poprzedził moją ciążę może aż nadto obciążył mój organizm. A może usypiając córkę, ta kopnęła mnie w brzuch i przez to, coś się złego zadziało? Szukałam powodów nie po to, by siebie obwiniać, ale żeby znaleźć racjonalny powód, tego co się zadziało. Szybko odrzuciłam poczucie winy, bo jaką mam pewność, że ja się do tego przyczyniłam? Żadną. Pod filmem pojawiło się mnóstwo komentarzy dziewczyn, które cały czas się biczują, że może wypita lampka wina w momencie, kiedy jeszcze nawet nie wiedziały, że są w ciąży, albo mała ilość snu były przyczyną poronienia. Można szukać przyczyn poronienia analizując krok po kroku nasze życie od momentu zajścia w ciążę, ale w większości przypadków przyczyny są poza nami, nie wynikają z naszego postępowania.

Poronienie jest społecznie ignorowane, bo przecież można mieć następne dziecko, więc po co się nad tym rozwodzić

Malina Błańska

Gdybyś miała wskazać największe, z twojego punktu widzenia, konsekwencje poronień, co by to było?

Pierwszą, chyba taką najszybciej pojawiającą się konsekwencją jest zjawisko „czarnej dziury”, mam na myśli taką lukę w głowie, marazm, zniechęcenie. Wpada się w nią i ma się wrażenie, że świat jest totalnie obcy, czasami wręcz okrutny, bo ja cierpię, a tu wszystko bez zmian, pędzi swoim torem. Ta czarna dziura bierze często zakładników w postaci związku, w jakim jesteśmy, relacji, jakie bezwiednie się rozpadają z powodu niezrozumienia, czy izolacji. My, kobiety często nie umiemy mówić o tym, czego chcemy, jak nam pomóc. Wtedy tracimy ten kontakt z rzeczywistością, w poczuciu niezrozumienia, pozornej samotności, bo przecież mamy wokół ludzi, nierzadko kochających nas mocno, a jakoś uciekamy od nich, unikając po prostu rozmowy. Kolejną konsekwencją, którą ja osobiście uznaję raczej za lekcję, jest nabycie swoistej ostrożności we wchodzeniu w cudze życie. Wiem, że niedopuszczalne jest zadawanie komukolwiek pytań o potomstwo. Wkraczanie w tak maksymalnie intymne kwestie jest dla mnie wysoce bezmyślne. O moich poronieniach nikt nie wiedział, a ja musiałam się mierzyć z sugestiami w stylu: „czas na rodzeństwo dla Zoiki?”, „myśl o drugim, bo lata lecą”. Jedyną moją odpowiedzią było lekkie uniesienie kącika ust i milczenie, żeby się nie popłakać, bo co innego miałam mówić, kiedy chwilę temu poroniłam. Badania pokazują, że mnóstwo par boryka się z problemem płodności. Zdawanie tego typu pytań to ogromna nieodpowiedzialność łamana na bezczelność.

Joanna Frejus, O matko, depresja

Miałaś zabieg, czy organizm sam się oczyścił?

Zarówno przy pierwszym , jak i drugim poronieniu macica sama się oczyściła, nie było zabiegów łyżeczkowania. Przy pierwszym poronieniu trafiłam do szpitala, bo ból i krwawienie były bardzo obfite, ja zaś przerażona i nie bardzo rozumiejąca, czemu to się dzieje i co będzie dalej. Dostałam wówczas tabletkę, po której organizm miał się całkowicie pozbyć płodu i po kilku godzinach wypisano mnie do domu.

Z badań wynika, że jakość opieki szpitalnej w pierwszych dniach po poronieniu wpływa na rodzaj żałoby. Jak wspominasz swój pobyt w szpitalu po stracie ciąż?

Tylko przy pierwszym poronieniu zgłosiłam się do szpitala. Nie doświadczyłam żadnej opieki, nie wspominając o tym, że trafiłam do szpitala, w którym krzycząc na korytarzu pełnym oczekujących pacjentów ,,Błańska z poronieniem” wezwano lekarza na konsultację. Wykonano mi usg domaciczne, stwierdzono, ze tam nie ma żadnego zarodka. Mając ujemną grupę krwi nie podano mi nawet immunoglobuliny, którą podaje się, by organizm mógł wytworzyć odpowiednie przeciwciała, by nie doszło do konfliktu serologicznego w kolejnej ciąży. Dostałam natomiast polecenie, by sobie taki zastrzyk ,,zorganizować” w ciągu najbliższych 72 h. Dla personelu medycznego jesteśmy tylko pacjentką, która wchodzi i wychodzi. Nikt nie zawraca sobie głowy, tym, żeby nas fachowo wesprzeć. Nie brakuje przecież historii w sieci o tym, jak trudną drogę musi przejść matka po poronieniu chcąca pochować swojego dziecko. Kobiety nie otrzymują tak naprawdę ani pomocy psychologicznej, ani wsparcia takiego czysto ludzkiego, nawet od innych kobiet, których w zawodach medycznych nie brakuje. Chwała, że od jakiegoś czasu kobiety po poronieniach trafiają na specjalne sale, a nie jak to było dotychczas razem z kobietami oczekującymi na poród. Żaden psycholog ze mną nie rozmawiał szpitalu, nie poinformowano mnie, gdzie kobiety z takim doświadczeniem mogą szukać pomocy, jakiejś wiedzy. Co najgorsze nikt nie mówi kobietom po poronieniu jakie prawa im przysługują, jak prawnie przeprowadzić całą procedurę uzyskania różnych świadczeń, jak prawnie traktowane jest poronienie.

Malina Błańska. Zdj: archiwum prywatne

Drugie poronienie łatwiej przetrwać? Doświadczenia z poprzedniego jakoś cię uodporniły?

Na pewno przy drugim poronieniu byłam już bardziej świadoma, że to się dzieje i co mogę zrobić, żeby ten czas przetrwać. Bolał mnie brzuch, miałam już krwawienie. Dokładnie wiem, kiedy się to stało. Pamiętam, jak byłam w domku na wsi, zdala od rodziny i odwiedziła mnie moja koleżanka. Źle się czułam i chcąc ją niejako zaangażować w to doświadczenie powiedziałam jej, że ronię, teraz właśnie tracę dziecko. Jaka była jej reakcja? Zaproponowała, żebym napiła się herbaty i po jakimś czasie zwyczajnie wyszła. Czy takiego wsparcia się spodziewałam? Oczywiście, że nie, ale wiem i rozumiem dlaczego się tak zachowała. Myślę, że nawet nie czuła, żeby zrobiła coś złego. Zwyczajnie uznała to za normalną kolej rzeczy w życiu kobiety. Dla mnie była to tragedia, ale dla świat nie. Przy drugim poronieniu pozostałam w domu, skonsultowałam się tylko ze swoim ginekologiem, który mnie poinstruował, jak mam postępować i stało się. Na którejś zakrwawionej podpasce znalazłam niewielkich rozmiarów, lekko glutowatą formę, wtedy wiedziałam, że to jest właśnie zarodek, to jest to, co straciłam.

"Kazano mi wybierać: albo sekcja zwłok, albo wydanie ciała do pogrzebu"

Jaką  rolę w tym doświadczeniu odegrał twój partner? Czy w całej tej traumatycznej historii mężczyzna w ogóle jest istotny?

Jest bardzo istotny i ubolewam, że rola mężczyzn jest tak mocno społecznie umniejszana. Miałam to szczęście, że mój partner towarzyszył mi w obu poronieniach i jemu dzisiaj zawdzięczam to, że się poniekąd życiowo pozbierałam, że razem ruszyliśmy do przodu. Mój partner jest starszy ode mnie i ma dzieci z poprzednich związków. W żadnym z nich jednak nie przeżył poronienia, i te nasze były jego pierwszymi w życiu. To było też jego strata, a nie moja a on był tylko do wspierania. Widziałam, że jego też to dotknęło, że szuka sposobu by mi pomóc, ale że sam też chciałby umieć się w tym odnaleźć. Facet może wysłuchać i już samo to, będzie bardzo dużym wsparciem dla kobiety. Po jakimś czasie podzielił się ze mną swoją największą obawą z tego okresu, kiedy poroniłam. Najbardziej przerażała go myśl, że ugrzęźniemy w tym, co się stało, że staniemy w miejscu, że nasze życie, związek zatrzyma się na tej tragedii. I dzisiaj wiem, że tylko dzięki niemu tak się nie stało. To on przejął stery i powiedział w którymś momencie, że stało się, idziemy dalej. Dzisiaj jestem mu za to wdzięczna.

W przypadku poronienia nie wystarczy tylko działanie na gruncie objawowym, jak np. przy bólu zęba. Jak boli, to trzeba iść do lekarza. Jak się poroniło, to trzeba to sprawdzić. To nie tak!

Malina Błańska

Jak zatem zmienia się związek, relacja między partnerami po poronieniu?

Komentarze pod filmem pokazują smutną rzeczywistość. Wiele dziewczyn przyznaje, że może nie tyle samo poronienie, co stan psychiczny kobiety po starcie nie pozwala na bycie dalej w związku. Jedna z widzek opisała mi swoją historię w wiadomości prywatnej, której szczegółów nie chce zdradzać, że tak naprawdę jej związek zakończył się, bo nie mogłam znieść właśnie tej racjonalnej postawy swojego partnera. Mężczyzna chciał, aby żyli dalej, by zamknęli ten rozdział, ale dla  niej było to za wcześnie, czego nie umiała mu powiedzieć, wytłumaczyć. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi jak utrzymać związek po starcie ciąży. Każda para przeżywa to na swój sposób, a rozstanie nie zawsze jest czymś złym. Być może w tym układzie, ci dwoje ludzi nie ruszy dalej, może potrzebne są nowe relacje, może to poronienie pokazało prawdę, której żadnej z partnerów nie chciało o sobie wiedzieć. W moim przypadku poronienie usprawniło komunikację, uporządkowało mnie wewnętrznie przez co byłam bardziej świadomą w relacji ze swoim partnerem. Myślę, że dzięki temu wróciliśmy do starań o dziecko bez żadnej presji.

Podjęcie decyzji a później starań o kolejne dziecko uważasz za odwagę, próbę powrotu do codzienności czy może najlepszą terapię na poronienie? Kiedy wiedziałaś, że teraz jesteś gotowa?

Zajście w kolejną ciążę było przede wszystkim wspólną decyzją o powiększeniu rodziny, posiadaniu drugiego dziecka. Ja wiedziałam, że chcę mieć kolejne dziecko i po jakimś czasie dobrze by było wrócić do tego tematu. W jakich kategoriach będziemy postrzegać ciążę po poronieniu zależy w dużym stopniu od indywidualnych czynników. Może być terapią, bo jeśli kobieta bardzo czuję się na siłach i bardzo chce mieć dziecko, to ta kolejna ciąża daje jej jakąś nadzieję, pomaga się pozbierać. Nasze starania o kolejne dziecko zaczęliśmy po dwóch miesiącach od poronienia. Dla jednych może to być szybko, dla innych długo. Ja natomiast czułam się gotowa, ale nie oznacza to, że widok dwóch kresek na teście wprawił mnie w euforię.

A co z uczuciem lęku? Obawy, czy tym razem donoszę ciążę szczęśliwie potrafią przysłonić radość z kolejnego poczęcia?

Nie da się od tak pozbyć uczucia strachu czy niepewności. Ciąża była coraz bardziej widoczna, a ja wciąż nie dzieliłam się tą informacją wszem i wobec. Pamiętam, jak moja mama powiedziała do mnie, że zmieniłam się na twarzy, co jest oznaką ciąży a ja tylko przytaknęłam, chcąc uniknąć rozmowy o tym. To nie jest tak, że nie cieszyłam się z tego dziecka. Byłam rozdarta, bo nigdy nie wiadomo, kiedy wydarzy się coś złego. Nawet kiedy przekroczyłam ten magiczny moment, po którym mija potencjalnie zagrożenie poronieniem, to wciąż z tyłu głowy, jest ta myśl, żeby nie cieszyć się aż nadto. Czasami myślę, że ta druga ciąża była taka smutna właśnie, że może to dziecko nie było takie emocjonująco wyczekiwane. Mam jednak z tego okresu pewną symboliczną pamiątek. Na usg w 27 tyg. mój synek pokazał otwartą dłoń, tak jakby chciał przybić mi ,,piątkę”. Do dziś mam to zdjęcie oprawione w ramkę, na honorowym miejscu w domu. Ten gest dał mi jakąś niewyjaśnioną nadzieję, wzbudził spokój i taką harmonię, że może tym razem dobrniemy do szczęśliwego rozwiązania. Nie da się jednak tych emocji tak jednoznacznie rozdzielić i zdecydować, że od tego tygodnia ciąży już się nie boję, a zaczynam się bardzo cieszyć.

Z czego wynika taka społeczna zasłona milczenia w temacie poronień?

Poronienie jest wpisane w życie każdej kobiety, tylko nie każda kobieta o tym, że poroniła wie. Od wieków kobiety traciły ciąże, tylko nikt im nie mówiły, że właśnie tego doświadczyły, bo one same nie wiedziały jeszcze, że są w ciąży. Obecnie możemy mieć tę wiedzę już po 7 dniach od zapłodnienia. Mój ginekolog użył nawet takiego formułowania, że poronienia są winą testów ciążowych. Odkąd mamy ten wynalazek to wiemy kiedy ciąża jest, ale też kiedy już jej nie ma. Poza tym poronienie jest doświadczeniem bardzo intymnym, o którym wiele kobiet w kategorii wcześniej wspomnianego wstydu i poczucia winy nie chce mówić. Jeśli nie mówi, to też nie dzieli się wiedzą z tego wydarzenia, a niewiedza buduje mity i stereotypy, jak np. wspomniana lampka wina podawana jako przyczyna poronienia. Utrata ciąży na jakim nie była by etapie wiąże się też z aspektem zdrowia samych kobiet. Organizm był w ciąży i poronienie to jakby dla niego wydalenie dziecka na świat. A co się dzieje kiedy dziecko się urodzi? Zmienia się gospodarka hormonalna, wchodzimy w połóg. Wypadają włosy, szarzeje cera, jesteśmy osłabione. Te stany nie omijają kobiety po poronieniu, z tym, że ich codziennością staje się brak dziecka, a nie opieka nad maluchem. Po poronieniu zatem potrzebna jest również opieka, wsparcie, urlop, stała opieka ginekologiczna. Poronienie jest społecznie ignorowane, bo przecież można mieć następne dziecko, więc po co się nad tym rozwodzić. Tymczasem historie pod moim filmem pokazują, że poronienia mają ogrom skutków dla kobiety, jej zdrowia, związku. Edukacja kobiet w tym zakresie jest  wciąż niewystarczająca.

Czy myślisz, że internetowe grupy wsparcia dla kobiet po poronieniu mogą spełnić rolę terapeutyczną?  Czy ty sama szukałaś kontaktu  z kobietami, które przeszły przez to, co ty?

Dużo czytałam na temat poronienia, sama jednak nie brałam udziału w żadnym forum czy grupie. Szukałam informacji o tym, jakie są konsekwencje poronienia, co powinnam zrobić w kontekście swojego zdrowia po stracie ciąży. Dopiero po publikacji filmu doświadczyłam takiej bliskości z innymi kobietami po poronieniu. Dostałam bardzo wiele wiadomości, nie brakowało tych intymnych, pełnych osobistych dramatów, ale też niosących radość i pokrzepienie. Kiedy nie ma śmiałości, by porozmawiać z partnerem, czy przyjaciółką to fora mogą być w pewnym sensie pomocne. Przez anonimowość jesteśmy bardziej otwarte, nie boimy się pytać, może nawet nie czujemy się oceniane a zrozumiane?

W wielu wypowiedziach w internecie kobiety nie posługują się terminem ,,poroniłam”, lecz nazywają siebie ,,mamami po stracie”. „Poroniłam” oznacza, w ich odczuciu, że nawaliłam, jestem bezwartościowa, dopuściłam do tej straty?

Mówienie, że jestem mamą po stracie może oznaczać, że ta kobieta już czuła się mamą w chwili poronienia. U jednej poczucie bycia mamą pojawia się wraz z pozytywnym testem ciążowym, u innej w chwili wzięcia dziecka w ramiona podczas porodu. To nazewnictwo może być też wynikiem funkcjonującego mimo wszystko społecznego ostracyzmu wobec poronienia. Wini się kobietę, doszukuje się jej zaniedbań, które mogły doprowadzić do utraty ciąży. Zawoalowanie poronienia bywa celowe, ma dawać powód do namysłu zanim osądzi się kobietę.

Kobiety nie otrzymują tak naprawdę ani pomocy psychologicznej, ani wsparcia takiego czysto ludzkiego, nawet od innych kobiet, których w zawodach medycznych nie brakuje. Chwała, że od jakiegoś czasu kobiety po poronieniach trafiają na specjalne sale, a nie jak to było dotychczas razem z kobietami oczekującymi na poród

Malina Błańska

Gdy wracasz myślami do tamtych wydarzeń, to jakie słowa chciałabyś usłyszeć? Co można powiedzieć, a z czym się kategorycznie wstrzymać  w obliczu takie doświadczenia kobiety?

W przypadku poronienia nie wystarczy tylko działanie na gruncie objawowym, jak np. przy bólu zęba. Jak boli, to trzeba iść do lekarza. Jak się poroniło, to trzeba to sprawdzić. To nie tak! Tutaj rysy są głębokie, konsekwencje poważne, emocje znacznie trudniejsze do uporządkowania. Nie wystarczy powiedzieć „będzie dobrze”, albo „tak się czasem dzieje”. Tym bardziej pocieszać tekstami wygłaszanymi niejednokrotnie przez pielęgniarki w szpitalu w stylu „jeszcze będziesz miała dzieci”, „nie pierwsza poroniłaś, nie ostatnia”.  Trzeba zadbać o tę kobietę. Pomóc jej np. w załatwieniu formalności, nierzadko uświadomić, że ma prawo do pochówku dziecka, do urlopu macierzyńskiego, do zasiłku pogrzebowego. Zaproponować pomoc psychologa, kiedy jako bliscy nie możemy dotrzeć do kobiety po poronieniu. Partner, przyjaciółka, siostra mogą wysłuchać a czasem to jest najcenniejsze dla kobiety po stracie.

Malina Błańska. Zdj: archiwum prywatne

Założyłaś kanał na YouTube z wiary w uzdrawiającą moc rozmowy?

Od wielu lat pracuję w mediach, ale zaczęło mi doskwierać uczucie braku dosłowności, unikania pewnych tematów, kwestii. Obserwowałam, że są niepisane kanony, swojego rodzaju blokady, których nie można przekroczyć na gruncie pracy w sformalizowanych mediach. To było moim motorem napędowym, aby stworzyć coś własnego, z pożądaną przeze mnie koncepcją wolności wypowiedzi. Kanał był moją odpowiedzią na potrzeby wielu ludzi, którzy sugerowali, że brakuje tego typu rozmów w debacie publicznej.

para

Poruszasz na nim tematy trudne, intrygujące, wstydliwe, czytając liczne komentarze dla wielu widzów wręcz kontrowersyjne. Czego jest więcej- podziękowań, że zajęłaś  się tematami tabu i pomogłaś, czy hejtu, że robisz sensacje dla zdobycia odsłon?

Ósmego marca kanał obchodził swoje pierwsze urodziny i była to doskonała okazja do pewnych podsumowań. Na pewno są tematy, a raczej rozmówcy, którzy wzbudzili na moim kanale wiele kontrowersji, co miało wydźwięk w komentarzach, nierzadko mocno kąśliwych czy obraźliwych. Odcinek z Dominiką Korwin- Mikke, czy dziewczyną, która wyjaśniała jak przeprowadzić bezpieczną aborcję domowymi sposobami spotkały się z bardzo skrajnymi ocenami. Dostałam wiadomości od dziewczyn, które były wdzięczne za to, że dzięki tej rozmowie one wiedzą jak wygląda tabletka wczesnoporonna i już nikt ich nie oszuka w tej kwestii. Inni zarzucili mi, że wspieram konkretne środowisko polityczne zapraszając panią Korwin-Mikke. Wynika to też poniekąd z funkcjonowania platformy Youtube, kiedy to materiał zaczyna być po jakimś czasie proponowany różnym odbiorcom z uwagi na historię ich wyszukiwani preferencji. Oczywiste jest, że wówczas można trafić na odbiorcę, któremu całkowicie obce jest, to co robię i jaki przekaz ma w całokształcie moja działalność. Wśród moich subskrybentów panuje zrozumienie poruszanych kwestii, bardzo często sami sugerują mi kogo zaprosić do kolejnej rozmowy. Ten hejt o którym pytasz dotyczy zazwyczaj niezrozumienia koncepcji udziału mojego rozmówcy w odcinku. Ktoś mi zarzuca w komentarzu, że promuję aborcję, chociaż sama poroniłam. Tymczasem chodzi właśnie o tą dwoistość narracji, o to, że nasze wybory, emocje, postawy są podyktowane wieloma czynnikami i nie zawsze świat jest tylko czarny, albo tylko biały. Sensacja jest wtedy, kiedy przypadkowy widz ocenia mnie lub mojego gościa nie będąc częścią społeczności, jaka zbudowała się wokół mojego kanału przez ten rok. Społeczności ludzi otwartych, odważnych, tolerancyjnych, czasami pod prąd, a kiedy indziej lubiących rozrywkę i lekkie treści.

Rocznica to też czas stawiania nowych wyzwań. Co chciałabyś aby pojawiło się lub rozwijało na  kanale Malina Błańska?

Z relacji moich widzów, w których są również mężczyźni, wiem, że z niecierpliwością czekają na każdy odcinek z serii Heroski. Ten cykl jest dla mnie osobiście bardzo ważny, bo pokazuje kobiety z krwi i kości, walczące z wyzwaniami dnia codziennego. To są zwykłe kobiety niezwykłe w swoich postawach, poglądach, sytuacjach życiowych. Rozmowa z kasjerką Biedronki, inżynierką, mamą bliźniąt, przedszkolanką to spotkania z bohaterkami dnia codziennego. Zależy mi by ten cykl poszerzyć o rozmowy z kobietami z mniejszych miejscowości, wsi, tymi, które zaczynają dzień od przynoszenia węgla by napalić w piecu a nie od przeglądania Instagrama, z kobietami, dla których wrzesień oznacza zadłużenie się, bo trzeba wyposażyć dzieci do szkoły a nie należy jej się żadne wsparcie instytucjonalne, z kobietami, które doświadczyły przemocy domowej ale nie mówią o niej, bo nikt by jej nie uwierzył. Chciałabym, aby kanał Malina Błańska pokazywał całą paletę kobiecych doświadczeń, doznań, radości, sekretów, ale nie kobiet celebrytek, tylko kobiet żyjących za ścianą, obok nas.

Malina Błańska  ma 35 lat, jest youtuberką, dziennikarką, mama Zoi i Floriana. Na swoim kanale porusza problemy kobiece. Wiele lat związana z Wirtualną Polską, prowadziła autorski cykl „Pudelek w Sejmie”, w 2015 roku napisała głośny reportaż wcieleniowy będący polskim zalążkiem akcji #metoo, w którym ujawniła działalność Wojciecha Fibaka. Więcej o jej działalności na:
https://www.facebook.com/Malina-B%C5%82a%C5%84ska-dziennikarka-345001616130132/
https://www.youtube.com/channel/UCbc8dBDFLXGnPo4yt55lhZA
https://www.instagram.com/malina_blanska/?hl=pl

Krótka Instrukcja o Poronieniu

Szacuje się, że około 15 proc. stwierdzonych ciąż kończy się poronieniem. Niedoszła mama musi uporać się nie tylko ze swoją stratą, odnaleźć się w zawiłościach medycznych i prawnych związanych z tą sytuacją, ale także zmierzyć się z brakiem zrozumienia i milczeniem wokół tematu, który w naszym kraju wciąż pozostaje silnym tabu. Dlatego redakcja HelloZdrowie.pl wybrała właśnie poronienie jako temat kolejnej z serii Krótkich Instrukcji.

Krótka Instrukcja o Poronieniu zostanie wydana jako darmowy poradnik, ogólnodostępny e-book w formacie PDF. Pierwszym etapem prac nad Instrukcją jest cykl warsztatów z kobietami, które doświadczyły utraty ciąży. Podczas spotkań rozmawiają o swoich przeżyciach, sposobach radzenia sobie z bólem, zastanawiają się nad najważniejszymi dla nich aspektami poronienia. Towarzyszą im położne, lekarze, psychologowie, prawnicy. Zaproszenie do współpracy przy Instrukcji przyjęli m.in. krajowy konsultant ds. ginekologii i położnictwa prof. Krzysztof Czajkowski, dr Marzena Dębska, ginekolog i położnik, dr Jarosław Kaczyński, ginekolog-położnik specjalizujący się w leczeniu niepłodności, dr Anna Kajdy, ordynatorka oddziału położnictwa i laureatka nagrody „Orły Medycyny”, Marlena Haduch, położna i psycholog, Joanna Siewko – doula, trenerka komunikacji, organizatorka Kręgów Kobiet po Stracie, Marzena Pilarz-Herzyk, prawniczka wspierająca kobiety i budująca świadomość ich uprawnień, autorka bloga MamaPrawniczka.pl oraz fundacja Rodzić Po Ludzku.

Publikacja planowana jest na koniec marca.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: