Przejdź do treści

Nowy raport „Polki w Medycynie”: Kobiety znacząco przeważają na kierunkach medycznych, ale tytuł profesora zyskują w większości mężczyźni

Aleksandra Gładyś, fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– To, że kobiety rezygnują z medialnej ekspozycji lub, że jest ich mniej na stanowiskach profesorskich niż mężczyzn, to nie jest wina, ani mężczyzn, ani uczelni. Chciałabym, żeby to wybrzmiało, ponieważ tworząc nasz raport, nie miałyśmy absolutnie intencji, by kogokolwiek o ten stan rzeczy oskarżać. Niestety żadna uczelnia nie udzieliła nam komentarza w sprawie raportu. Dziesięć placówek nie odpisało na prośbę o odniesienie się do wyników, choć wcześniej byliśmy przecież w kontakcie, a jedna odpisała, że nie zamierza komentować raportu. To przykre, bo raport nie miał na celu żadnych ataków. Wręcz przeciwnie – naszym marzeniem było wejście we współpracę z uczelniami i stworzenia programów dla kobiet. Dalej mamy na to nadzieję – mówi Aleksandra Gładyś, lekarka, doktorantka Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

 

Marianna Fijewska-Kalinowska: Fundacja „Polki w Medycynie” opublikowała niedawno raport „Szklany sufit czy ruchome schody? Pozycja kobiet na uczelni medycznej”. Znajdujemy w nim szczegółowe informacje dotyczące m.in. liczby kobiet ze stopniem profesorskim. Proszę powiedzieć, co skłoniło waszą fundację do sporządzenia raportu?

Aleksandra Gładyś: Wyniki naszego poprzedniego raportu „Badanie dyskryminacji kobiet w zawodach medycznych w Polsce 2021” były dość niepokojące i nie pozostawiały wątpliwości, że temat dotyczący nierówności płci w naszej dziedzinie musi być pogłębiany. Okazało się bowiem, że blisko 73 proc. kobiet w medycynie spotkało się ze stereotypowymi wypowiedziami, żartami i komentarzami, prawie 65 proc. było odbiorczyniami uwag dotyczących wyglądu, prawie 60 proc. było delegowanych do niekoniecznie pożądanych czynności pod pretekstem „kobieta zrobi to lepiej”, a ponad 22 proc. otrzymało propozycję seksualną w miejscu pracy lub nauki. Narzędziem badawczym w przypadku naszego poprzedniego raportu była ankieta internetowa, dlatego też respondentkami były przede wszystkim studentki, bądź młode lekarki. Niestety nie udało nam się dotrzeć do starszych medyczek, ale wyniki jasno pokazały, że większość kobiet w medycynie czuje bądź czuła się ofiarami dyskryminacji.

Czy wiadomo, kto najczęściej był sprawcą dyskryminacji?

Najczęściej mężczyźni. Nauczyciele akademiccy stanowili aż 76,8 proc. wszystkich sprawców dyskryminacji, na drugim miejscu byli pacjenci płci męskiej (74,4 proc.) i współpracownicy płci męskiej (69,5 proc.). Kobiety także dyskryminowały – ten wskaźnik osiągnął ponad 32 proc., najczęściej były to współpracowniczki naszych respondentek.

W jaki sposób sporządziły panie najnowszy raport?

Dzięki danym udostępnionym przez 11 największych uczelni medycznych w Polsce mogłyśmy przeanalizować liczbę studentów z podziałem na płeć na dziewięciu najbardziej popularnych kierunkach medycznych, czyli: lekarskim, lekarsko-dentystycznym, pielęgniarstwie, położnictwie, ratownictwie medycznym, farmacji, fizjoterapii, analityce medycznej i elektroradiologii na przestrzeni pięciu ostatnich lat. Prócz ratownictwa, na każdym z tych kierunków przeważają kobiety.

To zaskakujące! Jak duża jest ta przewaga?

Ogólnie kobiety stanowią 75 proc. studentów kierunków medycznych. Jest pani zaskoczona, rozumiem. Większość osób niestudiujących medycyny jest w szoku, ponieważ w społeczeństwie funkcjonują bardzo silne stereotypy. Słowa takie jak „lekarz” czy „doktor” kojarzą nam się z mężczyznami. Istnieją również badania, które jasno dowodzą, że jako społeczeństwo wolimy widzieć w przestrzeni publicznej mężczyzn, a nie kobiety w roli ekspertów.

Jaki jest główny wniosek płynący z waszego najnowszego raportu?

Że chociaż kobiety stanowią większość studentów medycyny, to na każdym kolejnym szczeblu kariery naukowej jest ich coraz mniej. W roku 2021 tylko 63,39 proc. doktorantów nauk medycznych i nauk o zdrowiu stanowiły kobiety. Im dalszy szczebel kształcenia, tym bardziej ten procent spada. Jeśli chodzi o nauczycieli akademickim na stopniu asystenta, kobiety stanowiły 65,15 proc., na stopniu adiunkta 61,60 proc. a na najwyższym stopniu, czyli stopniu profesorskim zaledwie 44,39 procent.

To rzeczywiście duży spadek! To znaczy, że mimo iż znaczącą większość studentów medycyny stanowią kobiety, to i tak są mniejszością, jeżeli chodzi o liczbę profesorów. Dlaczego tak jest?

To bardzo ważne pytanie, ale żeby na nie odpowiedzieć, konieczne są kolejne badania i kolejne raporty. Nie możemy przecież wszystkiego w kółko przypisywać urlopom macierzyńskim, bo taka jest często narracja w środowiskach medycznych. Mówi się, że kobiety rodzą dzieci, „wypadają” z zawodu na jakiś czas, a później ciężko nadgonić kolejne szczeble edukacji. Ale to nie może tłumaczyć tak wielkiej różnicy między płciami. Przecież nie wszystkie kobiety decydują się na rodzicielstwo, a już na pewno nie wszystkie spędzają tyle czasu na urlopach macierzyńskich czy wychowawczych, by uniemożliwiło im to uzyskanie wyższego stopnia naukowego.

Rozumiem, że odpowiedź na to pytanie powinna być poparta badaniami, ale pani jest przecież lekarką, studiowała pani na uczelni medycznej – jakie są pani podejrzenia dotyczące takiego stanu rzeczy?

Myślę, że odpowiedź w dużej mierze znajduje się w naszym pierwszym raporcie. Kobiety w medycynie czują się dyskryminowane. Jeśli nie mają odpowiedniego wsparcia w zespole i u przełożonego, a wręcz przeciwnie – są „podkopywane” nawet subtelnymi zaczepkami czy sugestiami, to ich pewność siebie znacząco spada. Myślę, że trzeba być bardzo pewną siebie kobietą, by zrobić karierę w medycynie. Ta pewność siebie musi być w człowieku, bo środowisko raczej nie będzie jej budowało. I nie mówię tu o jakimś celowym działaniu, bo sądzę, że wiele zachowań dyskryminacyjnych jest nieuświadomionych. Często słyszy się choćby o sytuacjach, w których mężczyźni na stanowiskach kierowniczych chętniej wyznaczają na swoich następców innych mężczyzn – tyle wystarczy, by koło się zamknęło.

Chociaż kobiety stanowią większość studentów medycyny, to na każdym kolejnym szczeblu kariery naukowej jest ich coraz mniej. W roku 2021 tylko 63,39 proc. doktorantów nauk medycznych i nauk o zdrowiu stanowiły kobiety. Im dalszy szczebel kształcenia, tym bardziej ten procent spada

Jako dziennikarka zajmująca się często tematyką medyczną, obserwuję, że o wiele trudniej namówić na wywiad kobietę-eksperta niż mężczyznę-eksperta. Z mojego doświadczenia wynika, że mężczyźni zajmujący się medycyną nie tylko chętniej biorą udział w wywiadach, ale także chętniej rozpoczynają działalność medialną. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać fakt, że chociaż mężczyzn na kierunku „pielęgniarstwo” jest zaledwie garstka, to właśnie pielęgniarze dominują w przestrzeni medialnej. Mamy blogera „Pana Pielęgniarkę” czy podcastera Macieja Latosa.

Niestety, to o czym pani mówi, jest tematem często poruszanym podczas konferencji, w których uczestniczymy. Wielu dziennikarzy „żali się” dokładnie na to, co pani. Myślę, że powodem jest właśnie brak pewności siebie, która pozwoliłaby na to, by ze spokojem zabierać głos w przestrzeni publicznej. Mamy nadzieję, że wkrótce będzie się to zmieniać. Nie ma jednak nic złego w tym, że mężczyźni tak chętnie zabierają głos, nawet w tak sfeminizowanych dziedzinach, jak pielęgniarstwo. To, że kobiety rezygnują z medialnej ekspozycji lub, że jest ich mniej na stanowiskach profesorskich niż mężczyzn, to nie jest wina, ani mężczyzn, ani uczelni. Chciałabym, żeby to wybrzmiało, ponieważ tworząc nasz raport, nie miałyśmy absolutnie intencji, by kogokolwiek o ten stan rzeczy oskarżać.

Skoro wspomniała pani o uczelniach, chciałam zapytać, jak zareagowali ich przedstawiciele na wyniki zawarte w waszym raporcie?

Reakcja była zaskakująca… Niestety żadna uczelnia nie udzieliła nam komentarza. Dziesięć placówek nie odpisało na prośbę o odniesienie się do wyników, choć wcześniej byliśmy przecież w kontakcie, a jedna odpisała, że nie zamierza komentować raportu. To przykre, bo raport nie miał na celu żadnych ataków. Wręcz przeciwnie – naszym marzeniem było wejście we współpracę z uczelniami i stworzenia programów dla kobiet. Dalej mamy na to nadzieję.

A jeśli uczelnie nie wejdą z wami we współpracę? Macie jakiś plan działania, który będzie odpowiedzią na wyniki raportu… a właściwie raportów?

Niezależnie od tego, czy będziemy współpracować z uczelniami, czy nie, planujemy wyjść do studentek i młodszych medyczek z programem związanym z leadership i kształceniem umiejętności miękkich, by podnieść ich poczucie sprawczości i uświadomić, że same mogą decydować o swojej karierze. Na razie nie będę zdradzać konkretów, bo jesteśmy dopiero w trakcie przygotowywania tych działań. Na naszej stronie prócz samego raportu można przeczytać także komentarz do raportu autorstwa profesor Justyny Wojniak z Fundacji „Kobiety Nauki – Polska Sieć Kobiet Nauki”, która skupia naukowczynie z wielu dziedzin, a to właśnie o nich jest nasza publikacja.

Kobiety w medycynie czują się dyskryminowane. Jeśli nie mają odpowiedniego wsparcia w zespole i u przełożonego, a wręcz przeciwnie – są „podkopywane” nawet subtelnymi zaczepkami czy sugestiami, to ich pewność siebie znacząco spada

Byłyśmy ciekawe potencjalnego odbioru raportu przez kobiety pracujące na uniwersytetach, stąd pomysł napisania do Fundacji. Profesor Wojniak w swoim komentarzu podkreśliła sens popularyzacji tego typu danych w społeczeństwie oraz odwołała się do wcześniejszych badań w tym zakresie. Wskazała również na możliwe przyczyny dysproporcji pomiędzy odsetkiem kobiet na niższych i wyższych stanowiskach naukowych, na przykład stereotypy płciowe. Najcenniejsze dla nas natomiast były propozycje działań w celu zwiększenia odsetka kobiet na stanowiskach kierowniczych na uczelniach: jasne kryteria awansu, odpowiedni podział zadań czy wsparcie marginalizowanych grup.

Chciałabym jednak wrócić na chwilę do samych uczelni – uważam, że placówki edukacyjne w jakimś zakresie na pewno widzą, że problem istnieje. Może świadczyć o tym fakt, że w Polsce powolutku wprowadzany jest tzw. Gender Equality Plan, czyli plan równości płci. To dostępna publicznie informacja dotycząca tego, jaki odsetek kobiet zajmuje dane stanowiska na danej uczelni. Słyszałam, że największe uczelnie w kraju szykują się do tworzenia planów równości płci i to daje nadzieję.

À propos nadziei – czy ze stworzonego przez panie raportu, także płyną jakieś pozytywne wnioski?

Owszem, z naszego raportu jasno wynika, że tendencja związana ze wzrostem liczebności kobiet wśród profesorów jest rosnąca. W ciągu ostatnich pięciu lat z każdym rokiem obserwujemy wzrost na poziomie około dwóch procent. Myślę, że jest to efekt zmieniających się realiów – z upływem czasu kobiety mówią coraz głośniej i są coraz pewniejsze siebie. Oczywiście nie wiem, czy mam rację, bo temat jest i będzie przez nas badany, ale tak właśnie myślę. Niemniej, ta dana z całą pewnością jest promyczkiem nadziei.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: