Przejdź do treści

Natalia Broniarczyk: Najczęstsze pytanie, jakie się pojawia, to: 'czy jesteś pewna, że nie będziesz później żałować?’. Nie zadawajmy go

aborcja w Polsce, wyrok TK
- Aborcja to nie jest powiedzenie komuś: „nie chce mieć z tobą dzieci”- mówi Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu/ zdj. David Cliff/NurPhoto via Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Spróbuj zobaczyć to z drugiej strony i pomyśl o przyjaciółce, która kontynuuje ciążę i decyduje się urodzić. Czy zadałabyś jej takie pytanie? No nie, bo wiesz, że podjęła decyzję w zgodzie ze sobą. (…) Aborcja to nie jest powiedzenie komuś: „nie chce mieć z tobą dzieci”. To powiedzenie: “nie chcę TEJ ciąży, TERAZ”- mówi Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu.

 

Nina Harbuz: Rozmawiamy kilka miesięcy po pierwszym polskim aborcyjnym coming oucie. Byłaś inicjatorką tego pomysłu. Z czego on się zrodził?

Natalia Broniarczyk: Z frustracji. Pamiętam, że któregoś dnia poszłam protestować pod sejmem i wszyscy krzyczeli „***** PiS”. Czułam się jak na juwenaliach, a nie na proteście. Zaczęłyśmy z koleżankami krzyczeć hasła aborcyjne: “Wolność, równość, aborcja na żądanie”, “Aborcja prawem, nie przywilejem”, “Pomagajmy sobie w aborcjach”, ale ludzie nas zagłuszali hasłami przeciwko partii rządzącej. Po prostu było ich więcej i tym samym byli głośniejsi. Wróciłam do domu i było mi smutno, bo to był piąty czy szósty dzień strajku, a tematu aborcji na protestach już prawie nie było. Ale każdego dnia podchodzili do mnie obcy ludzie, pytali, czy to ja jestem tą Natalią z Aborcyjnego Dream Teamu i dziękowali za pomoc. Jakaś dziewczyna chciała mnie przytulić, a raz podszedł do mnie chłopak i powiedział: “Od kiedy wiemy, że istniejecie, moja dziewczyna przestała się bać seksu”. I wtedy pomyślałam: Jezu, ci ludzie chcą o tym mówić. Zróbmy na to przestrzeń.

I ty wystąpiłaś jako pierwsza.

Tak, bo wiem, jak ważne jest usłyszeć to najpierw od kogoś innego, że też ma za sobą takie doświadczenie. Aborcja jest dużo bardziej powszechna niż wiele osób przypuszcza. Chciałam wyciągnąć rękę do tych, którym wydaje się, że są w tym same, które przez lata musiały milczeć i nigdy nie rozmawiały o swojej aborcji. Zależało mi, żeby pokazać, że aborcja nas nie definiuje, ani nie sprawia, że stajemy się innymi osobami. Po zabiegu nadal jesteśmy ludźmi, którzy mają tysiące cech, zainteresowań, relacji,  przyjaźni i rzeczy, które nas określają i to bardziej niż przerwanie ciąży.

Zależało mi, żeby pokazać, że aborcja nas nie definiuje, ani nie sprawia, że stajemy się innymi osobami. Po zabiegu nadal jesteśmy ludźmi, którzy mają tysiące cech, zainteresowań, relacji,  przyjaźni i rzeczy, które nas określają, i to bardziej niż przerwanie ciąży

W czasie aborcyjnego coming outu wystąpiło 10 osób.

Tak, wychodziły kolejno z tłumu. To były niezwykle poruszające momenty. Najbardziej zapadła mi w pamięć osoba, która powiedziała, że mówi o tym pierwszy raz w życiu, a na oko miała trzydzieści lat. Trzymałam ją pod rękę i czułam, jak cała drżała. Myślałam, że ucieknie albo zemdleje. To się nie stało. Trzęsącym się głosem wyznała: “To jest moje życie, to jest moje ciało, mam prawo decydować o tym, jak będzie wyglądać moja rodzina”. Aż teraz chce mi się płakać ze wzruszenia, gdy to wspominam. Ta kobieta dała odwagę kolejnym osobom, żeby wystąpiły. Wyszła również pani, starsza osoba, która powiedziała o swojej aborcji jeszcze z czasów, gdy zabieg był legalny. Powiedziała: “Jestem tu dla was, bo mnie to już nie dotyczy, ale miałam aborcję i to było coś normalnego. Wszyscy to robili. Dziewczyny, walczcie o siebie!”.

Numer „Aborcji bez granic” 22 292 25 97 dzwoni ciągle?

Przez pierwsze trzy tygodnie od wyroku pseudo Trybunału Konstytucyjnego dzwonił non stop. Zdarzało się nawet 300, 400 telefonów dziennie. Teraz jest około stu. Przed 22 października miałyśmy 400 telefonów miesięcznie, czyli około 20-25 telefonów dziennie.

Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu / Archiwum prywatne

Wyrok nie został dotąd opublikowany w Dzienniku Ustaw, więc teoretycznie ciążę nadal można przerwać w szpitalu z przyczyn embriopatologicznych. Wiadomo jednak, że niektóre szpitale już dzień po ogłoszeniu wyroku odmawiały kobietom aborcji ze względu na tę przesłankę. Czy to z tego wynika tak ogromny wzrost zgłoszeń na infolinię i do Aborcyjnego Dream Teamu?

Już 23 października dzwoniły do nas osoby, które dostały informację ze szpitala, że nie będą mogły przerwać ciąży, chociaż były umówione na zabieg. Większość kobiet, która do nas dzwoni, potrzebuje aborcji farmakologicznej. Nie mają stwierdzonej przesłanki embriopatologicznej albo ciąża nie jest jeszcze na tyle zaawansowana, by w ogóle można tę przesłankę stwierdzić. Uważamy, choć nie mamy na to żadnych badań, że nagły wzrost telefonów wynika z tego, że kobiety dowiedziały się, że w Polsce w ogóle można przerwać ciążę. Wraz z decyzją Trybunału podniosła się świadomość ludzi w tym temacie. W ciągu miesiąca od 22 października z powodu przesłanki embriopatologicznej wysłałyśmy za granicę 16 osób Wcześniej było to miesięcznie około 4-5 osób. To pokazuje, jak ten wyrok zadziałał.

Moriah Woods i Anita Lipnicka

Ponad 95 proc. zabiegów uwzględnionych w statystykach Ministerstwa Zdrowia jest przeprowadzanych ze względu na stwierdzenie ciężkich wad płodu. W 2019 r. było ich 1074. Tymczasem, dane Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny mówią o 80-150 tys. Polek rocznie, które decydują się przerwać ciążę.

Przesłanka embriopatologiczna stanowi 2 proc. wszystkich aborcji na całym świecie. 1-2 proc. to aborcje wynikające z zagrożenia życia lub zdrowia osoby w ciąży. Liczba przerwanych ciąż będących wynikiem gwałtu jest niezbadana, co wynika ze stygmatyzacji zarówno aborcji, jak i przemocy seksualnej. Zatem 95 proc. zabiegów na świecie, niezależnie od kraju, w którym żyjemy, to aborcje z powodów np. socjoekonomicznych, niegotowości na kolejne dziecko. 95 proc. rozmów telefonicznych i zgłoszeń mailowych, jakie otrzymujemy w Aborcyjnym Dream Teamie, jest od osób, które nie spełniają przesłanek określonych w polskiej ustawie. Zdecydowana mniejszość to kobiety, które teoretycznie mogły przerwać ciążę w polskim szpitalu, ale bały się stygmatyzacji, albo odmówiono im tego prawa, bo lekarz zasłaniał się klauzulą sumienia. Zamówienie tabletek do domu często wydaje się bezpieczniejszą opcją w kontekście społecznym. Nikogo, kto później mógłby wykorzystać tę wiedzę, nie trzeba informować.

W jaki sposób można zamówić tabletki?

Przede wszystkim, należy zamówić bezpieczne leki, czyli zestaw, który prześle nam sprawdzona organizacja, np. Women Help Women albo Women on Web.  To dwie organizacje, które wysyłają do Polski leki używane na całym świecie, rekomendowane przez Światową Organizację Zdrowia jako najbezpieczniejsza metoda w pierwszym trymestrze ciąży. WHO umieściło je na Liście leków podstawowych (Model Lists of Essential Medicines). Mają skuteczność od 98 do 99% jeżeli zażyjemy je zgodnie z instrukcją i do 12. tygodnia ciąży. Zamawiając tabletki od polskiego handlarza, czyli na przykład z OLX, czy stron niewiadomego pochodzenia narażamy się na oszustwo i na to, że nie będziemy bezpieczne. Są osoby, które wysyłają do Aborcyjnego Dream Teamu zapytania, czy dana strona jest godna zaufania. Zachęcamy więc, żeby pisać do nas i pytać. Z organizacjami, z którymi współpracujemy i które działają w ramach Aborcji Bez Granic, można korespondować po polsku.  Można też pisać po rosyjsku i ukraińsku.

95 proc. zabiegów na świecie, niezależnie od kraju, w którym żyjemy, to aborcje z powodów np. socjoekonomicznych, niegotowości na kolejne dziecko. 95 proc. rozmów telefonicznych i zgłoszeń mailowych, jakie otrzymujemy w Aborcyjnym Dream Teamie, jest od osób, które nie spełniają przesłanek określonych w polskiej ustawie

Ile kosztują leki?

Leki kosztują około 75 euro. Jeśli nie dysponujemy taką kwotą, możemy napisać do organizacji, że prosimy o obniżenie ceny. Organizacje zawsze biorą pod uwagę indywidualną sytuację finansową, zwłaszcza, jeśli osoba jest młoda albo ma trudną sytuację materialną. Proponują niższą cenę, a jeśli ta wciąż jest zbyt wysoka, można ponownie prosić o zmniejszenie kwoty do zapłaty albo powiedzieć, że w danym momencie nie dysponuje się pieniędzmi, ale za 2 miesiące będzie można zwrócić dług. Organizacja zawsze zaakceptuje proponowane przez nas rozwiązanie, ale ważne, żeby być z nią w kontakcie. Powodem jest obawa, że leki mogą kupować handlarze, którzy wprowadzają tabletki na czarny rynek po dużo wyższych stawkach.

Jak dobrze wspierać osobę, której towarzyszymy w czasie aborcji? Co mówić? Czego unikać?

Przede wszystkim wsparcie nie może być warunkowe. Czyli nie oczekuję, że osoba coś zrobi, żebym przy niej została, np., że nie będzie panikować. A często o tym słyszymy. W takiej sytuacji lepiej jest powiedzieć szczerze: „Będę przy tobie, ale też się boję, ta sytuacja również we mnie wywołuje różne emocje”. Nie oczekujmy, że wszyscy będą super odważni, będą umieli towarzyszyć, jak profesjonaliści, bo to nie jest łatwa rzecz. Ważne, żeby nie dokładać osobie towarzyszącej poczucia odpowiedzialności, ale też osoba doświadczająca aborcji nie ma sprawić swoim zachowaniem, że osoba wspierająca dobrze się poczuje. Więc zawsze mówimy: „Przygotuj się na to, że to może być dla ciebie trudne i że możesz powiedzieć: „Więcej nie wiem, co robić, myślę że powinniśmy zadzwonić teraz do Aborcji Bez Granic i zapytać, co dalej”. A osoba towarzysząca w każdej chwili może powiedzieć: „Boję się, że wzmagam twój stres, że nie pomagam, tylko przeszkadzam. Poprośmy o wsparcie organizację”.

Czyli uznać własną bezradność, że można nie wiedzieć, jak pomóc, co zrobić, co powiedzieć.

Lepiej nie być super bohaterem, bo to jest sytuacja, która może być zaskoczeniem i nie jest łatwa. Pozwólmy sobie na wątpliwości, na pytania, na słabość. Nie oczekujmy od siebie i od osoby, która przez to przechodzi stuprocentowej siły i pewności. Bo to nie pomaga, wręcz przeciwnie – jest obciążające. Druga rzecz, to niezadawanie pytań, które – według mnie – nie są potrzebne do tego, żeby wesprzeć. Najczęstsze pytanie, jakie się pojawia, to: “Czy jesteś pewna, że nie będziesz później żałować?”. Nie zadawajmy go. Ono tylko w teorii wydaje się pomocne.

Ale jest obciążające.

Właśnie. Spróbuj zobaczyć to z drugiej strony i pomyśl o przyjaciółce, która kontynuuje ciążę i decyduje się urodzić. Czy zadałabyś jej takie pytanie? No nie, bo wiesz, że podjęła decyzję w zgodzie ze sobą. I to jest podobna sytuacja. Na takie pytanie nigdy nie ma odpowiedniego czasu. Jeżeli osoba sama chce z tobą o tym rozmawiać, to owszem, słuchaj, ale nie prowokuj takiej dyskusji. I ostatnia rzecz jest skierowana do facetów –  nie róbcie z decyzji o zabiegu opowieści o swoim ojcostwie. Czyli nie mówcie swoim dziewczynom, partnerkom, żonom, że może musicie w końcu dojrzeć i stać się ojcami, bo tak najwidoczniej chciał los i powinniście się mu poddać”. To sprawia, że kobiety, które nie chcą być w ciąży, czują się winne.

Że coś, komuś odbierają.

Tak. Aborcja to nie jest powiedzenie komuś: „nie chce mieć z tobą dzieci”. To powiedzenie: “nie chcę TEJ ciąży, TERAZ”. To nie znaczy, że cię nie kocham, że uważam, że byłbyś złym ojcem, a ja złą matką. To oznacza, że teraz nie chcę być w ciąży, bo nie jestem na to gotowa.

 

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: