Przejdź do treści

Maja Kapłon z „The Voice od Poland” potrzebuje pilnej operacji. Lokalna społeczność prowadzi prawdziwą walkę. Dowiedz się, jak możesz jej pomóc

Maja Kapłon w "The Voice of Poland". Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Szukam pomocy na całym świecie i bardzo się spieszę. Z trudem oddycham. Szklanka wody koło łóżka i otwarte okno na noc są niezbędne. Czasem łapie powietrze jak karp. Ludzie to dla mnie jedyna deska ratunku – mówi piosenkarka Maja Kapłon, cierpiąca na  skoliozę idiopatyczną.

Maja pochodzi z gminy Teresin oddalonej 50 km od Warszawy. Tu prawie każdy zna każdego, a Maję bez wątpienia znają wszyscy. Jeśli nie z wyglądu, to na pewno „z głosu”. Od kiedy była nastolatką, śpiewała charytatywnie na wszystkich lokalnych imprezach, a w 2017 roku cała gmina kibicowała jej w walce o wygraną w programie „The Voice od Poland”. Dziewczynie udało się nie tylko dojść do finału, ale zyskać grono prawdziwych fanów i rozpocząć nagrywanie kawałków do pierwszej płyty zespołu, w którym występuje jako wokalistka.

„W moim kręgosłupie jest metalowa układanka”

Pod koniec października Maja udostępniła na Facebooku link do zbiórki pieniędzy na operację stabilizacji i resekcji kręgosłupa, informując tym samym o bardzo poważnych problemach zdrowotnych. Dziewczyna od urodzenia cierpi na postępującą skoliozę idiopatyczną. Pierwszą operację kręgosłupa przeszła w wieku ośmiu lat. To wtedy w jej kręgosłup wstawiono pręt stabilizujący, który miał zatrzymać skoliozę i utrzymywać sylwetkę w pionie. Szpitalne łóżko oraz śruby powkręcane w czaszkę i kolana – tak Maja wspomina dzieciństwo, ponieważ w sumie miała aż 18 operacji. Lekarze musieli wydłużać pręt lub dodawać do niego kolejne elementy, za każdym razem, gdy choć odrobinę urosła. Ostatnio operacja odbyła się cztery lata temu, a dziewczyna miała już nigdy nie potrzebować żadnych ingerencji chirurgicznych.

Ale pręt pękł.

Kręgosłup bez stabilizacji zaczął gwałtownie się kurczyć, miażdżąc organy wewnętrzny, takie jak płuca czy wątroba. Ciągły ból brzucha, kaszel i duszności, sprawiają, że Maja musi jak najszybciej przejść operację.

Maja i jej kręgosłup – dziś i jak była dzieckiem. Zdj: archiwum prywatne

– Koszt operacji wynosi 5,5 mln zł. Ta suma ciągle nie chce normalnie przejść mi przez gardło – mówi Maja. – Dlaczego tak drogo? Bo w tym momencie tylko jedna klinika w USA jest w stanie przeprowadzić ją w profesjonalny sposób, gwarantując mi względne bezpieczeństwo. Pozostali specjaliści po przejrzeniu dokumentacji medycznej, dochodzą do wniosku, że jestem zbyt trudnym przypadkiem. To, co w tym momencie znajduje się w moim kręgosłupie to prawdziwa metalowa układanka – mówi dziewczyna.

Zrosty kostne i tworzące się w organizmie powłoki, sprawiły, że usunięcie całej, powiększającej się przez lata, metalowej konstrukcji i wstawienie nowej, dziś jest już niemożliwe. Niestety, jeden z elementów ułamanej stabilizacji lewituje w organizmie Mai, stanowiąc śmiertelne zagrożenie związane z przebiciem organu wewnętrznego. Ten fragment musi zostać wyjęty.

– Wiem, że to bardzo dużo pieniędzy, dlatego nieustannie walczę o zmniejszenie kwoty, którą przedstawiono w USA. Oprócz tego szukam alternatywy dla tej operacji. Moje wyniki widzieli przecież nie tylko specjaliści ze Stanów ale i Finlandii czy Indii.  Szukam pomocy na całym świecie i bardzo się spieszę. Z trudem oddycham. Szklanka wody koło łóżka i otwarte okno na noc są niezbędne. Czasem łapie powietrze jak karp. Ludzie to dla mnie jedyna deska ratunku. Trzymają mnie przy uśmiechu i niewiarygodnie pomagają. Jestem wzruszona jak nigdy przedtem. Teraz widzę, jak wielka siła rażenia może powstać, gdy ludzie się jednoczą – mówi Maja.

Maję możesz wspomóc tutaj: https://www.siepomaga.pl

Każdy daje, co może

Gdy Maja opublikowała post o swojej chorobie, mieszkańcy gminy natychmiast zaczęli działać. Prócz masowego udostępniania linku do zbiórki i dokonywania wpłat, zaczęto organizować grupy działaczy wspierających Maję. Jedną z takich grup utworzyła Joanna Cieśniewska, piosenkarka pracująca w Teresińskim Ośrodku Kultury, która jeszcze kilka lat temu udzielała dziewczynie lekcji śpiewu.

Maja dziś i w wieku 8 lat. Zdj: archiwum prywatne

– Kiedy Maja opublikowała post, że zbiera tak ogromną sumę, nie mogłam w to uwierzyć – mówi. – Natychmiast do niej pojechałam, żeby dowiedzieć się wszystkiego u źródła. Majka zgodziła się opowiedzieć przed kamerą o swoich problemach i tak powstał pierwszy wywiad, po którym wielu mieszkańców wsparło ją finansowo. Ale przecież nie każdy może pozwolić sobie na przekazanie datku. Uznałam, że musi być jakaś inna forma pomocy.

Joanna założyła grupę licytacyjną na Facebooku i wezwała mieszkańców do działania. Poprosiła, by każdy wystawił na licytację to, co ma lub, co umie, a opłata za przedmiot czy też usługę zostanie przekazywana na rzecz Mai. Na grupie natychmiast pojawiły się dziesiątki ogłoszeń. Lokalne kosmetyczki zaczęły oferować zabiegi, fryzjerzy- cięcia, farbowania i stylizacje, mechanicy- przeglądy, pielęgniarki- morfologie, zespoły- oprawy muzyczne, tancerze- lekcje tańca, a lingwiści- korepetycje. Oprócz tego na licytacje wystawiane są domowe ciasta, pierogi, nalewki, ręcznie robiona biżuteria, kolekcje książek lub koszulek z autografami gwiazd, spacery z psami, a nawet randka w restauracji.

W ciągu sześciu tygodniu do grupy zapisało się niemal 15 tys. członków. Dzięki licytacjom udało się zebrać aż 300 tys. złotych.

– Najbardziej cieszy mnie to, że poprzez licytacje o problemie dowiedzieli się wszyscy mieszkańcy gminy – mówi Joanna. – Lokalna społeczność niesamowicie się zaangażowała! Sami zaczęli organizować eventy, na których zbierane są pieniądze. To bardzo budujące i świadczy o tym, że nasza Majka nie zostanie bez opieki, bez wsparcia i bez pomocy. Nie spotkałam się jeszcze z odmową albo z brakiem zainteresowania. Wszyscy okazali się solidarni i wspierający, a myślę, że to się rzadko zdarza. Jestem dumna z mojej gminy i naprawdę doceniam, że mogę tu mieszkać i pracować – podsumowuje.

„Pospolite ruszenie serc”

– O sytuacji Mai z wielkim przejęciem rozmawiają właściwie wszystkie moje klientki. Pytają, czy coś wiadomo albo jak czuje się Majeczka. To temat, który nieustannie się powtarza i jest bardzo emocjonalny– mówi kosmetyczka przyjmująca klientki w centrum Teresina. – Wiele pań pytało, czy wiem, gdzie mogą wpłacić pieniądze. Mówiłam im o stronie ze zbiórką na operację, ale część z nich nie korzysta z internetu. Dlatego szybko zorganizowałam w salonie puszkę dla Mai. Nie ma klientki, która czegoś by nie wpłaciła.

Do dzisiaj pokutuje to, że główną rolą kobiety jest dbanie o dom

Oprócz pieniędzy, usług i przedmiotów wystawianych na licytację, mieszkańcy oferują swój czas, angażując się w lokalne inicjatywy. A jest ich bardzo dużo. Mikołajki dla Majki, Piąteczki dla Majeczki, symboliczna wpłata złotówki z okazji Dnia Życzliwości lub 11zł na 11 listopada, to tylko niektóre z nich. Co kilka dni w gminie odbywają się zawody sportowe, koncerty, biegi i kiermasze. Wszystko w celu zebrania pieniędzy na operację.

Charytatywny Bieg Mikołajkowy w Teresinie. Zdj: archiwum prywatne

– Podczas mikołajkowego biegu dla Mai pracowałem charytatywnie jako fotograf – mówi Daniel Daczko, student Politechniki, mieszkaniec Gminy Teresin. – Wcześniej bywałem na kilku biegach dla mieszkańców, ale nigdy nie widziałem takiej frekwencji. Ludzie biegali z wózkami i z psami. Pojawiło się wiele starszych osób, co wcześniej się nie zdarzało. Przyszli też strażacy i całe mnóstwo wolontariuszy, którzy zbierali pieniądze do puszek. Atmosfera była niesamowicie ciepła i rodzinna, taka bardzo wspólnotowa. Od kilku tygodni w naszej gminie dzieje się coś niezwykłego. Nazwałbym to pospolitym ruszeniem serc.

Oprócz działań charytatywnych, znajomi Mai organizują się w małe grupki i odwiedzają dziewczynę w rodzinnym domu we wsi Elżbietów, oddalonej o kilka kilometrów od centrum Teresina.

Mama Mai śmieje się, że gości jest tak wielu, że w domu powinni zamontować obrotowe drzwi.

– To dla mnie bardzo ważne, żeby w momencie, w którym jestem właściwie przykuta do łóżka, móc zobaczyć się ze znajomymi. Nie wiem, jak dałabym sobie radę, gdyby nie to ogromne wsparcie. Czasem porównuję ludzkie nastroje do fal, które się zderzają albo pokrywają. Gdy moja fala, to fala smutku, optymizm i zaangażowanie ludzi wokół mnie, tę falę neutralizuje.

Pomaganiem można się zarazić

Psycholog i psychoterapeuta Sylwia Sitkowska tłumaczy, że zjawisko pomocy na tak dużą skalę można wytłumaczyć trzema mechanizmami zachodzącymi w człowieku. Po pierwsze pomagając, czujemy się lepiej. Nie ma w tym nic złego, tak po prostu jest. Dobry uczynek poprawia samopoczucie i sprawia, że sami siebie lepiej postrzegamy. „To, co zrobiłem, było ważne i wartościowe!” – myślimy i często chcemy się tym podzielić na zewnątrz. Po drugie ludzie mocniej angażują się w pomoc osobom, które znają. Bezpośredni kontakt w przeszłości z kimś, kto potrzebuje pomocy, nie pozwala pozostać obojętnym na krzywdę i cierpienie.

– Maja udzielała się społecznie, co sprawiało, że wiele osób ją kojarzyło lub utrzymywało z nią relacje. Wszystkie badania psychologiczne bardzo mocno wskazują na te zależności: jeśli kogoś znamy, chcemy mu pomóc.

Ale to nie wszystko. Ekspertka tłumaczy, że pomaganiem można się „zarazić”.

W psychologii nazywamy to efektem modelowania, bądź zjawiskiem społecznego uczenia. Jeśli jedna osoba angażuje się w działania, które oceniamy jako dobre i ważne, my również chcemy się w nie zaangażować. Obserwujemy jak wokół dzieje się dobro i pragniemy być częścią tego dobra. Zwłaszcza gdy czynią je osoby, które lubimy i szanujemy.  W tym sensie dobrem można się zarazić i to jest bardzo optymistyczne.

Maję możesz wspomóc tutaj: https://www.siepomaga.pl

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.