Przejdź do treści

„Winny jest sprawca, nie spódnica, nie bluzka, nie alkohol, nie ofiara”. Magdalena Jutrzenka komentuje kontrowersyjne zalecenia Śląskiego Uniwersytetu Medycznego

Studentki i studenci
Kontrowersyjne zalecenia Śląskiego Uniwersytetu Medycznego/ Pexels, fot. Ivan Samkov
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Śląski Uniwersytet Medyczny wydał zalecenia odnośnie ubioru swoich studentek i studentów oraz doktorantów i doktorantek w czasie zajęć. To odpowiedź na wydarzenia z tamtego roku, kiedy studenci i studentki skarżyli się na panujące na uczelni mobbing, seksizm oraz molestowanie. „To nie troska, a promowanie szkodliwego victim blamingu, czyli zrzucanie winy za molestowanie czy gwałt na ofiarę” – komentuje sytuację lek. Magdalena Jutrzenka. 

Kontrowersyjne zalecenia uczelni

„Żeby zapobiegać pojawianiu się zachowań niepożądanych w relacjach studentek i studentów oraz doktorantek i doktorantów z pacjentami i nauczycielami akademickimi obu płci oraz wspierać profilaktykę epidemiologiczną w czasie zajęć dydaktycznych, zaliczeń i egzaminów zaleca się: utrzymywanie higieny osobistej polegającej na czystości skóry, włosów, paznokci i ubioru” – podkreślono w piśmie SUM.

Co kryje się za sformułowaniem „utrzymywanie higieny osobistej polegającej na czystości skóry włosów, paznokci i ubioru”? W piśmie czytamy, że chodzi o unikanie głębokich dekoltów, spodni z krótkimi nogawkami, spódnic i sukienek przed kolano, butów na wysokim obcasie, intensywnych perfum, staranne przycinanie brody i wąsów oraz zakrywanie tatuaży.

Zalecenia te wzbudziły gorącą dyskusję wśród studentek i studentów uniwersytetu, w szczególności w kontekście ubiegłorocznych wydarzeń. Kilka miesięcy temu osoby uczące się w murach Uniwersytetu Śląskiego skarżyły się na wszechobecny na uczelni mobbing, seksizm oraz molestowanie.

Co ciekawe, zalecenia przygotowała Komisja ds. Przeciwdziałania Problemom Mobbingu, Wykorzystywania Seksualnego, Dyskryminacji oraz innym zachowaniom niepożądanym wśród Studentów i Doktorantów SUM w Katowicach, która została zwołana po ubiegłorocznych wydarzeniach. Teraz – po zewsząd płynącej krytyce – stara się odwrócić kota ogonem i wyjaśnia, że zalecenia nie są obligatoryjne, a zostały stworzone w słusznej sprawie.

„Ubolewamy nad niewłaściwym odczytaniem intencji i przyznajemy, że być może nietrafnie, nie dość szeroko i czytelnie zostało sformułowane uzasadnienie do tych zaleceń” – mówiła w rozmowie z TVN24 przewodnicząca komisji dr hab. Monika Bąk-Sosnowska i dodała: „Nie jest naszym celem forsowanie czegokolwiek. Chcieliśmy dobrze, a wyszło źle”.

„Winny jest sprawca, nie spódnica, nie bluzka, nie alkohol, nie ofiara”

Do całej sprawy odniosła się na swoim profilu na Instagramie Magdalena Jutrzenka, rezydentka onkologii i hematologii dziecięcej.

„Jestem lekarką. Mam 13 tatuaży, z czego jeden widoczny jest cały czas, bo noszę scrubsy z krótkim rękawem. Zresztą zgodnie z zaleceniami, bo długie rękawy są niezalecane” – napisała.

Jak dodała, „mówienie dorosłym ludziom jak mają wyglądać, dopóki są czyści, schludnie ubrani i przede wszystkim są profesjonalistami w swoim fachu, jest co najmniej nie na miejscu”. Zwróciła również uwagę na to, że takie zalecenia nie są rozwiązaniem problemu, a jedynie zrzucaniem winy na ofiarę.

„Wszystko oczywiście w duchu pozornej troski o bezpieczeństwo kobiet po aferach dotyczących molestowania na ww. uczelni. To nie troska, a promowanie szkodliwego victim blamingu, czyli zrzucanie winy za molestowanie czy gwałt na ofiarę (…)” – napisała Jutrzenka.

„Z powodu obwiniania ofiary kobiety boją się mówić o przemocy, której doświadczyły. Winny jest sprawca, nie spódnica, nie bluzka, nie alkohol, NIE OFIARA. Mówmy o tym głośno!” – podsumowała.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: