Przejdź do treści

Justyna Wydrzyńska „winna udzielenia pomocy”. Internauci: Ten wyrok to hańba!

Justyna Wydrzyńska podkreślała, że jest niewinna \Fot. RADWANSKI / AFP
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Justyna Wydrzyńska jest winna udzielenia pomocy w przerwaniu ciąży i skazał ją na 8 miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnych prac społecznych przez 30 godzin miesięcznie. „Nigdy nie powinnam być prześladowana za działalność, która chroni zdrowie i życie kobiet” – powiedziała aktywistka podczas mowy końcowej.

To wyrok bez precedensu

Justyna Wydrzyńska to aktywistka z Aborcyjnego Dream Teamu. W 2020 roku skontaktowała się z nią Anna (imię zmienione). Kobieta była w 12. tygodniu ciąży i chciała dokonać aborcji. Jak tłumaczyła, żyje w przemocowym związku. Mąż nie pozwalał jej wyjechać za granicę i przerwać ciążę. Para miała już jedno dziecko. Justyna Wydrzyńska wysłała zdesperowanej kobiecie swoje tabletki poronne. Mąż pani Anny zgłosił doniesienie na policję. Do aborcji nie doszło, bo tabletki zostały zarekwirowane. Mimo tego Wydrzyńska została oskarżona o pomocnictwo w przerwaniu ciąży. 14 marca 2023 roku zapadł wyrok w tej sprawie. Dla wielu niesprawiedliwy i bulwersujący.

Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Justyna Wydrzyńska jest winna. Skazał ją na prace społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Uniewinnił ją natomiast od zarzutu posiadania tabletek z zamiarem wprowadzenia ich do obrotu, za co groziły jej trzy lata więzienia. Uzasadnienie wyroku zostało utajnione. Działaczki zapowiedziały apelację.

Justyna Wydrzyńska nigdy nie ukrywała swojej tożsamości i występowała w mediach z imienia i nazwiska. Jak podkreśliła w jednym z wywiadów, „nie ma się czego wstydzić”.

Wysłała kobiecie w ciąży tabletki poronne. Grożą jej 3 lata więzienia

#jakJustyna

Tabletki, które posiadałam na własne użytek i które wysłałam Ani, są obecnie w Polsce najbezpieczniejszą metodą przerywania ciąży. Używane są powszechnie w Europie i na świecie przez miliony osób. Nie wymagają znieczulenia, nie powodują ryzyka powikłań i są bezpieczniejsze niż proste zabiegi medyczne. Wiem to z oficjalnych raportów Światowej Organizacji Zdrowia, które rekomendują, by mife&miso były substancjami dostępnymi powszechnie. Nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań” – mówiła Justyna Wydrzyńska w mowie końcowej.

Dalej opowiedziała o swojej motywacji: wysłała pani Annie tabletki, bo doświadczała ona przemocy ze strony partnera. Justyna doskonale ją rozumiała, bo była kiedyś w identycznej sytuacji. Obie są matkami. Jak mówiła dalej,” matki mierzące się z przemocą domową zrobią wszystko, by dzieci miały spokojne noce i aby one same mogły przestać żyć w ciągłym, wyniszczającym napięciu”.

Nigdy nie powinnam być prześladowana za działalność, która chroni zdrowie i życie kobiet” – kontynuowała.

Wymieniła organizacje, które się za nią wstawiły, m.in. Amnesty International czy Human Rights Watch i Helsińska Fundacja Praw Człowieka, i które nazwały ją obrończynią praw człowieka. Justyna Wydrzyńska podkreśliła, że nie czuje się winna. Wręcz przeciwnie, utwierdziła się w przekonaniu, że zrobiła dobrze. Uważa, że trzeba podejmować ryzyko, żeby pomóc innym w potrzebie.

„Nigdy nie chciałabym dla żadnej kobiety, aby musiała przez trudne sytuacje przechodzić sama, nie mieć wsparcia od nikogo czy nawet by najbliższa rodzina była dla niej wrogiem i działała przeciwko” – mówiła.

I dalej:

„Wierzę, że pomoc drugiemu człowiekowi, gdy o nią prosi w desperacji, walcząc o wolność, jest naszą koniecznością, to element człowieczeństwa, którego się nie wyrzeknę, nie będę się wstydzić czy uważać to za przestępstwo (…) Mówię głośno: to państwo jest winne i zawiodło mnie, Annę, Izę z Pszczyny, Agnieszkę z Częstochowy i miliony kobiet w tym kraju” – powiedziała, wnosząc o uniewinnienie.

Na sali była obecna też przedstawicielka Ordo Iuris, występująca jako strona społeczna reprezentująca interesy nienarodzonego płodu, która żądała roku więzienia dla aktywistki, choć – jak udowodnił obrońca oskarżonej – nie miała do tego prawa.

Justynę Wydrzyńską wspierało tego dnia mnóstwo kobiet, które pojawiły się pod gmachem sądu, żeby okazać solidarność z nią. Historia Wydrzyńskiej poruszyła wiele osób z całego świata. W Dzień Kobiet pod siedzibą ONZ w Nowym Jorku aktywistki z  Women’s Global Network for Reproductive Rights (WGNRR) skandowały „sprawiedliwość dla Justyny”. Żeby wesprzeć Justynę, powstał specjalny hasztag #jakJustyna, który pojawia się w mediach społecznościowych. Wiele kobiet w przestrzeni internetowej podkreśla, że postąpiłoby tak samo.

Tu znajdziesz pomoc

„Nie damy się. Jesteśmy silne, a razem silniejsze i nigdy nie przestaniemy wspierać się nawzajem, nie przestaniemy pomagać w aborcjach. Nieważne, ile wyroków spróbują nam nawciskać – fikcja prawna nie zastąpi aborcyjnej rzeczywistości i pomocy” – napisały w mediach społecznościowych aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu

I zapewniają, że nic się nie zmieniło: nadal kobiety mogą u nich znaleźć pomoc. W podobnym tonie wypowiedziały się przedstawicielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Na Facebooku przypomniały numery telefonów i organizacje, do których można się zgłosić, będąc w niechcianej ciąży.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: