Przejdź do treści

Joanna Jędrzejczyk: „Dziękuję swojemu ciału, że jest ze mną na dobre i na złe. Że uzewnętrznia moją historię: z bliznami, z podkrążonymi oczami”

Joanna Jędrzejczyk / fot. getty images
Joanna Jędrzejczyk / fot. getty images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kiedy dorastała, nikt w Polsce nie mówił jeszcze o ciałopozytywności i o tym, że warto akceptować siebie taką, jaką się jest. Jako dorosła kobieta i jedna z najpopularniejszych gwiazd sportu słyszała od innych kobiet, że „nie ma talii”. Jak jest teraz? „Lubię swoje ciało. Kobiety muszą sobie uświadomić, że nie możemy się porównywać” mówi Joanna Jędrzejczyk, światowej sławy zawodniczka boksu, muay thai, kick-boxingu i mieszanych sztuk walki, z którą rozmawiamy o relacji z ciałem.  

Aleksandra Tchórzewska, Hello Zdrowie: Zagramy w skojarzenia? Ja mówię „ciało”, a ty trzy hasła kojarzące się z tym pojęciem. Bez zastanowienia.

Joanna Jędrzejczyk: Ja, piękno, historia. Tak naprawdę ciało to moja świątynia.

Czego o ciele dowiadywała się 10-letnia Asia? I od kogo?

Niewiele się dowiadywałam. Mało było osób, które mogły o ciele mówić czy pomóc w jego poznaniu. To był wtedy temat tabu.

Miałaś kompleksy?

Wtedy nie nazywałam tego kompleksami. Byłam pulchną nastolatką. Wstydziłam się tego, że lubiłam grać w piłkę i jeździłam na deskorolce. Inne dziewczyny, z którymi się bawiłam, tego nie robiły. Byłam w wielu sytuacjach skrępowana, zupełnie niepotrzebnie. Niewiele się wtedy mówiło o samoakceptacji. Nikt wtedy nie wyjaśniał, że to, że się jest chudą czy ma kilka kilogramów więcej, nic nie znaczy. Że nie dzieje się przez to nic złego.

Co byś teraz jej powiedziała? Tej dorastającej Aśce?

Że to kwestia nawyków żywieniowych. Nikt mnie tego nie uczył. A ja miałam fun z jedzenia tego, co mi najbardziej smakowało. Dzieciom się tłumaczy, że można zastąpić coś, co bardzo lubią, czymś bardziej wartościowym. No i gdyby tak ktoś mi powiedział: „Słuchaj, jesteś piękna, nieważne, czy masz 5 kg nadwagi. To niczego nie zmienia”…

Wiesz, że Polki są najmniej zadowolone ze swojego wyglądu w całej Europie?

Myślę, że kompleksy wynikają z braku rozmowy o tym, braku edukacji, samoakceptacji i tolerancji. Potrzebujemy bardzo dużego zwrotu w wartościowaniu siebie i docenieniu siebie: tego, kim jesteśmy i jak wyglądamy. Każdy z nas jest zupełnie inną i wyjątkową historią.

Pamiętam, jak wrzuciłaś w social mediach swoje zdjęcia w bikini. Fani zachwyceni. Ale czy zawsze ciało sportsmenek jest odbierane pozytywnie? Nie spotkałaś się z hejtem, seksizmem?

Spotkałam się z tym ze strony kobiet, więc akurat nie był to seksizm. Mówiły: „zero talii, sportowa sylwetka”. To akurat wielu facetom się podoba, kręci ich to, ale laski potrafiły komentować: „Ooo, wysportowana taka”. To powodowało, że nawet już jako dojrzała sportsmenka miałam takie poczucie, że sport zmienia. I zastanawiałam się, czy to takie złe? Teraz jest moda na bycie fit, ale grunt to czuć się dobrze ze sobą, trenować dla siebie.

Staram się nie brać tego do siebie, ale takie komentarze powodują, że coś czasem utkwi w głowie. Wtedy patrzysz na siebie i widzisz, że tu ci coś odstaje, tu wystaje, a tu puchnie. Nie pamiętam emocji, jakie wtedy mi towarzyszyły. Ale to było na pewno smutne, że kobiety tak siebie oceniają.

Są badania mówiące o tym, że ciała męskich zawodników są odbierane jako źródło ich siły, sprawności, a ciała zawodniczek mają promować zachodni ideał piękna. Wygląd jest nawet ważniejszy niż wyniki! I częściej komentowany niż osiągnięcia sportowe.

I to jest smutne. To nie powinno być miarą zajebistości człowieka. Powinno się patrzeć, jaki człowiek jest na co dzień, ile od siebie daje dla ludzi, dla świata, jakie wyniki osiąga w sporcie. A nie to, czy lepiej czy gorzej wygląda.

Mam wśród siebie ludzi, który mówią, że jestem zajebista. Kiedy ktoś w komentarzach pisze: „You are perfect”, umiem już za to podziękować, ale także powiedzieć „ Słuchaj, dla każdego co innego będzie perfekcyjne. Każdy z nas widzi to totalnie inaczej”.

Camila Cabello odpowiada na krytyczne komentarze nt. wystającego brzuszka

Co sądzisz o ruchu body positive?

Totalnie się z nim zgadzam. To bardzo ważny ruch, bo nie każda osoba będzie zmobilizowana do codziennych treningów czy bycia na diecie. Główny sens body positive to „dbam o siebie i kocham siebie”. Robię coś dla siebie, a nie dla innych. I to jest najważniejsze.

Tylko też musimy patrzeć na walory zdrowotne w wielu kwestiach. Bycie zbyt chudą też nie jest dobre: dziewczyny popadają przez to w anoreksję czy bulimię. A osoby otyłe też mają bardzo często problemy zdrowotne. Do tego słyszą komentarze, że zbyt dużo jedzą, co często nie jest prawdą, bo jest dużo chorób zaburzających stabilną gospodarkę wodną czy hormonalną. Organizm reaguje puchnięciem i tyciem. Powinniśmy zadbać o nasze ciało jako świątynię.

Ale ciało to nie tylko wygląd. Ono daje nam znać, kiedy coś u nas się dzieje. Tobie dawało znać, że coś u ciebie nie jest OK?

Oczywiście. Mam tendencję do puchnięcia, do zatrzymywania wody w organizmie. Nawet jak zbijałam 10 kg do walki i byłam już tak wysuszona, że gubiłam tkankę tłuszczową, to nagle łapałam kilka centymetrów więcej. Zbierała się woda i czułam się kilka dni opuchnięta, tak jak przed miesiączką.

Kiedy tak się dzieje, wprowadzam zioła, dietę, regenerację i dbam o to, żeby czuć się dobrze. Wprowadzam zmianę, a nie mówię: „Dobra, i tak jest kiepsko, to będę czekać aż przejdzie”.

Potrzebujemy bardzo dużego zwrotu w wartościowaniu siebie i docenieniu siebie: tego, kim jesteśmy i jak wyglądamy. Każdy z nas jest zupełnie inną i wyjątkową historią

Niedawno przeszłaś poważną operację barku, który uszkodziłaś przez lata walk i treningów. Ale przyznałaś też, że jesteś szczęściarą, bo oprócz dwóch operacji śródręcza twoje ciało dawało radę. Mocno w nie inwestowałaś?

Tak bardzo, że stworzyłam swoją linię suplementów, co jest bardzo dużą inwestycją czasu, energii, pieniędzy. Bardzo dużo się edukowałam, wydałam dziesiątki tysięcy złotych na kursy, szkolenia, studia, po to, żeby być świadomym sportowcem.

Jak o ciało dbasz teraz, na sportowej emeryturze?

Podstawa to ruch i jedzenie. Niestety żyjemy w takich trudnych czasach, kiedy to jedzenie nie jest jakościowo najlepsze. Dlatego umiejętność balansowania jest bardzo ważna, jest dużo pokus. I nie jest tak, że z nich nie korzystam. Czasem, jak sobie pofolguję, to żeby czuć się lepiej sama ze sobą, muszę trochę „podietować”: np. pić więcej wody. Od trzech tygodni piję 3 litry wody dziennie, co sprawia, że oczyszczam organizm i następnego dnia czuję się lżej, mam więcej energii.

Chciałabym kłaść się wcześniej spać, ale jestem osobą, która działa na 100 proc. i wyciska każdy dzień jak cytrynę. Czasem płacę za to bólem głowy i podkrążonymi oczami. Potem wiem, że muszę się zregenerować. Tak jak w sporcie: najpierw jest planowanie przygotowań do wielkich mistrzostw, zawodów, treningów. Czasem mogę się obudzić i gorzej czuć, ale wtedy i tak muszę zrobić chociaż cokolwiek.

Jak opisałabyś swoją relację z ciałem?

Lubię do siebie mówić: zrób więcej, zrób mocniej. I lubię swoje ciało. Kobiety muszą sobie uświadomić, że nie możemy się porównywać. Często mówię kobietom: jesteś ładna. Lubię też, jak ktoś mi to mówi. Nawet jeśli mam gorsze dni. Lubię słyszeć, że rozkwitam.

Ważne jest, żeby do siebie powiedzieć, nawet po ciężkiej, zarwanej nocy: to będzie super dzień. Ja tak mówię i wtedy się motywuję. A jeśli widzę napięcie w jakiejś części ciała, podejmuję odpowiednie kroki i działam.

Za co chciałabyś mu podziękować?

Za to, że jest ze mną na dobre i na złe. Że potrafi dźwigać ze mną ten ciężar życia codziennego, być odporne na często hardcorowe, skrajne akcje i działania. Za to, że mogę realizować swoje pasje. Za to, że mogę być tym, kim jestem. Za to, że uzewnętrznia moją historię: z bliznami, podkrążonymi oczami.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: