Jak „ojciec Sopotu” walczył z przesądem, że kąpiele w morzu zagrażają życiu, i stworzył pierwsze uzdrowisko nad Bałtykiem
Na przełomie XIX i XX wieku Sopot nazywano „Monte Carlo Północy”. Nic dziwnego – były tam eleganckie hotele, higieniczne łazienki zdrojowe, kasyno, a nawet korty tenisowe. Było także najsłynniejsze nad Bałtykiem molo, które w obawie przez sztormami rozbierano po każdym sezonie. W naszym uzdrowiskowym cyklu zapraszamy do Sopotu.
Za „ojca Sopotu” uważa się majora Jeana Georga Haffnera. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach ten pochodzący z Alzacji lekarz dotarł na wybrzeże Bałtyku, ale od razu docenił jego potencjał. Walnie pomógł mu w tym szkolny kolega Jean Rapp, który był gubernatorem Gdańska. Opisywane wydarzenia miały miejsce w pierwszym dwudziestoleciu XIX w. Po klęsce i odwrocie Napoleona z Rosji w 1813 roku, Haffner, mieszkający już wcześniej w Gdańsku, wrócił nad morze i założył prywatną praktykę. Protekcja gubernatora, przypieczętowana małżeństwem z matką jego konkubiny, pomogła mu nie tylko leczyć zgodnie z najnowszymi zaleceniami nauki, szczególnie w kwestiach higieny, ale także realizować najbardziej śmiałe pomysły zawodowe.
Haffner wierzył, że kąpiele morskie mają duży wpływ na zdrowie. Już w 1808 roku z jego inicjatywy w Brzeźnie powstało kąpielisko, jednak pomysł ten nie przyniósł mu sławy. Wręcz przeciwnie – pokutował wówczas przesąd, że kąpiele w morzu są niebezpieczne i zagrażają życiu. Powoli udało mu się jednak przekonać do idei uzdrowiska mieszkańców Gdańska i w 1823 roku w rybackiej wiosce Sopot zbudował pierwszy zakład kąpielowy. Urządzano tam kąpiele w morskiej wodzie, ale pod dachem. W „zakładzie kąpieli ciepłych i zimnych” Haffner oferował kąpiele w wodzie słodkiej i słonej, w wannach, pod prysznicami i specjalną kaskadą.
Już rok później powstał pierwszy Dom Zdrojowy i drewniany mostek o długości 63 m, uważany za pierwowzór współczesnego mola, największej atrakcji tego kurortu do dziś. W ślad za infrastrukturą zaprojektowano park kuracyjny i ścieżki spacerowe. W sumie wystarczyło niecałe 100 lat, by po wiosce rybackiej, jaką był Sopot, nie było już ani śladu, a na jej miejscu powstało nowoczesne miasto, które zasłużenie nazywano „Riwierą Północy”.
Po śmierci Haffnera sopockie przedsiębiorstwo odziedziczył jego pasierb, a po nim jego potomkowie. Z danych demograficznych wynika, że w połowie XIX wieku do Sopotu przyjeżdżało latem od 800 do 1200 kuracjuszy, a stałych mieszkańców było prawie tysiąc. Z czasem Sopot przekształcił się w nowoczesne uzdrowisko o europejskim standardzie, gdzie atrakcją i najważniejszym zabiegiem leczniczym były morskie kąpiele.
Na rycinach z początku XX w. zobaczymy pełne plaże ubranych od stóp do głów ludzi schowanych w szczelnych, koszykowych leżakach. Oczywiście nie było wówczas mowy o plażowaniu w negliżu. Wręcz przeciwnie – kobietom z odsłoniętymi ramionami czy nogami groził areszt. Co więcej, korzystanie z kąpieli morskich było płatne! Kąpano się w szczelnie oddzielonych strefach – osobno kobiety, osobno mężczyźni, osobno rodziny z dziećmi.
Do mody na Sopot na przełomie XIX i XX w. przyczyniło się uruchomienie linii kolejowej Gdańsk-Słupsk-Koszalin-Berlin. W 1900 roku zapisano, że miejsce to odwiedziło w sezonie ponad 12 tys. osób. W 1901 r. Sopot stał się miastem. W 1909 roku zbudowano Teatr Leśny, czyli późniejszą Operę Leśną, znaną nam współcześnie z Międzynarodowego Festiwalu Piosenki. Z tego czasu pochodzą też, podziwiane do dziś, lipy holenderskie na skwerze Kuracyjnym naprzeciwko molo. By rosły łukowato do góry i wyglądały jak świeczniki, od blisko 100 lat, co roku przycina się ich odrastające pędy. Oprócz zabytkowej fontanny zimą można tam pojeździć na łyżwach – działa jedyne w Polsce sztuczne lodowisko z widokiem na morze.
Kultowym sopockim miejscem jest Hotel Grand, obecnie przemianowany na Sofitel Grand Sopot, a zaraz po wybudowaniu w 1924 roku znany jako Kasino-Hotel, oczywiście od zlokalizowanego tam kasyna. Była to wówczas najdroższa i najbardziej luksusowa rezydencja na Wybrzeżu, wyposażona we własny wodociąg zasilany morską wodą. Przez dziesięciolecia przyciągał on tłumy, nie tylko oczywiście hazardzistów. W apartamentach Hotelu Grand gościli m.in. kubański dyktator Fidel Castro, francuski prezydent Charles de Gaulle, szach Iranu Reza Pahlavi, Marlene Dietrich i Greta Garbo. W czasie II wojny światowej była tam przez pewien czas Kwatera Główna Adolfa Hitlera, a w czasie stanu wojennego zatrzymano ukrywających się tam kilkunastu działaczy „Solidarności”. Miejsce to upodobali sobie dwaj współcześni polscy nobliści – Czesław Miłosz i Sławomir Mrożek. Agnieszka Osiecka, stała bywalczyni Hotelu Grand, poświęciła mu piosenkę „Sopockie bolero”.
Podobnie jak dwa wieki wcześniej, do Sopotu przyjeżdża się, by zażywać kąpieli morskich, a także korzystać z zabiegów z wykorzystaniem solanki i borowiny. Oddychamy tam nadmorskim powietrzem nasyconym jodem i olejkami eterycznymi pochodzącymi z okolicznych lasów iglastych. Z czasem wybudowano tam wiele sanatoriów i szpitali uzdrowiskowych. Na leczenie przyjeżdżają pacjenci po urazach ortopedycznych, z problemami reumatologicznymi, kardiologicznymi i neurologicznymi. W miejscu domu zdrojowego wybudowanego przez Jeana Georga Haffnera stoi do dziś, wpisany na listę zabytków, Zakład Balneologiczny, gdzie można wybrać się na zabiegi.
Największą atrakcją jest molo, które obecnie ma 523 m długości i jest najdłuższym drewnianym pomostem na morzu w Europie. Rocznie odwiedza je nawet milion osób.
Jeszcze kilka lat po II wojnie światowej Gdańsk i Sopot łączyła… linia tramwajowa. W 1953 roku uruchomiono elektryczną kolejkę miejską łączącą obie miejscowości, a z czasem także Gdynię. Dzięki tym inwestycjom komunikacja w Trójmieście do dziś jest doskonała. Najczęściej fotografowanym miejscem w Sopocie wcale nie jest molo, ale „Krzywy Domek” zlokalizowany przy pełniącym obecnie spacerowe funkcje Monciaku. Sopot od lat znajduje się w czołówkach rankingów miejsc, gdzie żyje się najlepiej. Miejscowi powiedzą z pewnością, że tylko w zimie.
Zobacz także
Jak cztery miedziane wanny dały początek uzdrowiskowej historii Ciechocinka, zwanego najtańszym biurem matrymonialnym i wypoczynkowym przedmieściem Warszawy
Jak rabczańskie wziewalnie pomagały leczyć dzieci, a Rabka stała się najważniejszym sanatorium dziecięcym w Polsce
Jak Krynica, perła górskich uzdrowisk, zachowała klimat dawnej Galicji i ciągle przyciąga miłośników źródlanej wody i borowiny
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Majka Jeżowska w poruszającym wyznaniu: „Poroniłam na scenie, między koncertami”
Czarna słodycz, tajemnica włoskiej księżniczki i piemonckie złoto
Podróże w czasach Ozempiku. „Jeden z gości, na co dzień informatyk, pytał gospodarza, czy może poprzerzucać obornik”
Mieszanka z hiszpańską muchą, płynne złoto i pranie w glinie
się ten artykuł?