Przejdź do treści

Dlaczego mam akceptować to, że nie mogę mieć wymarzonych wakacji? Żal jest zdrowy! – zapewnia psycholog

Dlaczego mam akceptować to, że nie mogę mieć wymarzonych wakacji? Żal jest zdrowy! – zapewnia psycholog Pexels.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wiele osób do odpoczynku potrzebuje mocnych doznań i wysokiego poziomu adrenaliny. Tacy ludzie niekoniecznie zaspokoją swoje potrzeby w agroturystycznej kwaterze na Podlasiu. – Nie zmusisz żółwia do galopu, ale i kolibra do tego, żeby wolniej machał skrzydłami, bo ani jeden, ani drugi nie przeżyje – mówi dla Hello Zdrowie psycholog Edmund Mrozowski.

Jolanta Pawnik: Coraz więcej nam wolno, obostrzenia sanitarne są luzowane, a jednak Barbados, Tajlandia, nawet spora część Hiszpanii, wszystkie te wymarzone wakacyjne destynacje, często nie tylko wymarzone, ale nawet zapłacone, stały się dla nas nieosiągalne. Jak to zaakceptować i nie mieć żalu, że coś nas omija?

Edmund Mrozowski: Dlaczego mam akceptować to, że nie mogę mieć wymarzonych wakacji? Dlaczego mam nie mieć żalu? Ależ powinienem mieć żal! Powinienem wkurzyć się, zdenerwować i pomstować. Im głębiej, żywiej i naturalniej będziemy to przeżywać, tym lepiej dla zdrowia.

Problemem będzie, jeśli ten etap nie wystąpi. Problem będzie także, jeśli etap żalu będzie trwał permanentnie. Dojrzały człowiek poradzi sobie z taką stratą, bo przecież w swoim życiu radzi sobie z gorszymi problemami.

Czasami trzeba przepracować lata małżeństwa, żeby zaakceptować swoją odmienność, jakieś traumy, ale znacznie częściej masz w życiu do czynienia z sytuacją, że coś ci strzeli w kolanie albo masz nagły skurcz. Co wtedy robisz? Zatrzymasz się, chwilę postoisz, poczekasz, aż trochę przejdzie i idziesz dalej. Im więcej będziesz biadolić, tym będzie bardziej bolało, a ty będziesz stać w miejscu. Takie zoologiczne porównanie, ale dobrze oddaje sprawę – gdyby kot przeżywał każde swoje niepowodzenia w polowaniu na myszy, szybko zdechłby z głodu.

A ja mam wrażenie, że sytuacja z pandemią sprawiła, że w życiu wielu z nas pojawiła się pustka i przekonanie, że życie gdzieś nam umyka, że już go w wielu aspektach nie dogonimy.

Człowiek jest istotą społeczną, żyje w grupie. Można tę jego grupę różnie zdefiniować, ale zawsze jest to kilka osób związanych ze sobą. Sytuacja przymusowej izolacji nie jest dla niego naturalna. Przebywanie ze sobą nie ma tylko wymiaru rozmowy, to zaangażowanie wszystkich zmysłów, jakimi się posługujemy. To zapach, smak, dotyk. Jak to „wyciągnąć” będąc tylko w kontakcie z mediów społecznościowych? Nie da rady.

To rodzaj deprywacji sensorycznej. Kompletne odizolowanie od bodźców zewnętrznych może doprowadzić do odmiennych stanów świadomości, a potocznie nawet do szaleństwa. Wiosną zostaliśmy zmuszeni do przebywania w jednym zamkniętym środowisku, skazani na te same „zestawy śniadaniowo-obiadowo-kolacyjne”, poddani tym samym bodźcom, tylko inaczej podanym. Kto to wytrzyma? Te same „gęby”, mówiąc po Gombrowiczowsku. Te same straszne wiadomości w strasznej telewizji. Do niedawna nie było wolno nawet biegać! Bez ruchu, ćwiczeń nie jest możliwe pozbycie się nie tylko złogów tłuszczowych, ale i złogów skumulowanej złej energii. Nie ma jak jej wymienić. To, co nas spotkało, nie mogło prowadzić do niczego innego, jak do poczucia straty i pustki.

Wygląda na to, że rzeczywistość pandemii będzie naszą codziennością jeszcze przez dłuższy czas. Na nic zda się przeczekiwanie tego czasu. Jak zaakceptować nową sytuację i zracjonalizować sobie życie z ograniczeniami?

Warto bardziej zastanowić się nad zaakceptowaniem ograniczeń, bo co do racjonalizacji, to zawsze znajdziemy pomysł. Zaakceptowanie jest zdrowszą formą pogodzenia się z czymś. Pogodzenie się niesie ryzyko ukrywania negatywnych emocji. W wielu sytuacjach zmuszą nas do tego kurczące się zasoby finansowe. Warto zadawać sobie pytania nie tylko o to, dlaczego coś robię, ale i dlaczego czegoś nie robię, szukać korzyści z ograniczeń, bo one na pewno są. Dla ekologów, to będzie czystszy świat.

A dla tych, którzy spędzali dotąd wakacje z wysokim poziomem adrenaliny? Wiele osób jej potrzebuje i odpoczywa tylko w pełnej mocnych doznań atmosferze. Tacy ludzie niekoniecznie zaspokoją swoje potrzeby wypoczywania w agroturystycznej kwaterze na Podlasiu.

Wszystko zależy od temperamentu. Nie zmusisz żółwia do galopu, ale i kolibra do tego, żeby wolniej machał skrzydłami, bo ani jeden, ani drugi nie przeżyje. Poza tym mocnych wrażeń można doznać wszędzie.

Media donoszą, że w ostatnich miesiącach Polacy masowo wykupują noclegi w pochowanych w lasach na uboczu domkach z dala od ludzi, że do łask wracają domy po dziadkach na wsi, czy choćby działki w ogródkach pracowniczych. Czy to może być trwały trend, zobaczymy za kilka lat. Na pewno będzie tak się działo, kiedy będziemy bombardowani sprzecznymi informacjami na temat przebiegu pandemii. Może być i tak, że zanim koronawirus oddali się od nas na dobre, trend do ograniczania potrzeb wyjazdowych i poznawczych utrwali się, a wielu może nawet spodoba.

Myślisz, że pogodzimy się z samoograniczeniami i minimalizmem?

Nie wszyscy i nie wszędzie. Mówiąc obrazowo, teraz bardziej mi to przypomina pacjenta, który jest w szpitalu i przestał palić, ale zrobił to nie dlatego, że zmądrzał, ale dlatego, że mu fajki zabrali…

Pewnie w indywidualnych przypadkach potrafimy narzucić sobie te ograniczenia z wewnętrznym przekonaniem o ich wartości i wpływie na siebie. W większości jest to jednak raczej racjonalizowanie sytuacji bez głębszych przemyśleń. Myślenie, że ok., teraz nie mogę, ale kiedyś to sobie odbiję. Jeśli za samoograniczeniem nie ma samoświadomości, po co to robimy i chęci, żeby to zrobić, to zewnętrzne ograniczenia nic nie dadzą.

Jak się tego nauczyć? Jak znaleźć szczęście w małym?

No cóż, może i część z nas żyje tu i teraz, ale wielu innym pandemia uświadomiła kruchość świata i naszego w nim miejsca. Coraz więcej ludzi wie, że przyszłość to najbliższe minuty, na które mam wpływ.

Samoograniczanie się i zauważanie małych „rozkoszy” nie może polegać na katowaniu siebie taką koniecznością. Czy taka droga nam odpowiada, można łatwo sprawdzić, robiąc sobie mały trening uważności. Odpowiedz sobie na pytanie: Co słyszysz w tym momencie? Ile dźwięków potrafisz odróżnić i nazwać? A jutro o tej samej porze ile? Więcej czy mniej? Ty i ja spędziliśmy teraz na rozmowie kilkanaście minut. Było fajnie? Było. Zapamiętaj to.

 


Edmund Mrozowskipsycholog, coach, mentor i trener, autor comentryzmu –autorskiego systemu szkoleń motywacyjnych (www.comentre.pl).

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: