Przejdź do treści

„Phubbing nie zawsze jest konsekwencją niechęci czy znudzenia naszego rozmówcy. Doświadczył tego każdy z nas” – tłumaczy psycholożka Ewelina Wojciechowska

Ewelina Wojciechowska / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Zarówno w przypadku phubbingu, jak i innych zjawisk związanych z internetem, smartfonami i nowymi technologiami, problemem jest to, że granica pomiędzy tym, co nam służy, a tym, co zaczyna być formą uzależnienia i mieć negatywne konsekwencje, jest bardzo cienka. Bardzo łatwo tę granicę przekroczyć – mówi psycholożka Ewelina Wojciechowska. I ostrzega, że najgorzej jest wtedy, kiedy korzystanie z telefonu staje się nawykiem.

 

Ela Kowalska: Zdarzyło się pani zostać sphubbingowaną?

Ewelina Wojciechowska: Myśli pani o sytuacji, w której rozmówca, zamiast skupić się na konwersacji ze mną, sięga po telefon?

Dokładnie tak.

Mimo iż w Polsce samo określenie „phubbing” jest rzadko używane, to myślę, że ciężko byłoby znaleźć osobę, której taka sytuacja się nie przytrafiła. O phubbingu mówimy, gdy nasz rozmówca bądź rozmówczyni, zamiast skupić się na konwersacji z nami, zagląda do telefonu. Mnie też zdarzyło się być sphubbingowaną. I żeby było ciekawiej – to przez własnego męża.

Jak się pani wtedy zachowała?

Sytuacja była o tyle specyficzna, że w trakcie naszej rozmowy mąż padł ofiarą internetowych oszustów. Najpierw otrzymał wiadomość, że przesyłka, którą zamówił, nie może zostać wysłana, ponieważ brakuje kilku złotych. A ponieważ mąż rzeczywiście czekał na paczkę i chciał jak najszybciej wrócić do rozmowy ze mną, bezrefleksyjnie kliknął w link z wiadomości i przelał tę niewielką kwotę. Zaczęliśmy ponownie rozmawiać, a po chwili przyszedł SMS z banku z informacją o tym, że z jego konta zostały pobrane pieniądze.

Wtedy, mówiąc kolokwialnie, rzuciliśmy wszystko i zaczęliśmy dzwonić na infolinię i zastrzegać karty. Wniosek z tej sytuacji jest następujący: zjawisk związanych z siecią i nowymi technologiami nie należy oceniać w kategoriach: dobre-złe. Gdyby mój mąż, który jest osobą świadomą, przez chwilę mocniej skoncentrował się na treści otrzymanego SMS-a, nie dałby się złapać w pułapkę. Jednak zależało mu na tym, aby jak najszybciej wrócić do rozmowy ze mną, abym nie poczuła się zlekceważona, więc zadziałał z automatu. Chcę przez to powiedzieć, że phubbing nie zawsze jest konsekwencją niechęci czy znudzenia naszego rozmówcy. Czasami możemy otrzymać ważne powiadomienie z banku, telefon od lekarza albo istotną wiadomość od bliskich lub z pracy. I nasza szybka reakcja jest wtedy po prostu niezbędna.

Zatem jak powinniśmy się zachowywać w sytuacji, gdy nasz rozmówca bądź rozmówczyni co chwila zerka w telefon?

Można po prostu zapytać, dlaczego tak często sięga po telefon, czy coś się dzieje, czy oczekuje na jakąś ważną informację? Nie oceniać z góry. Empatią i zrozumieniem warto wykazać się również dlatego, że nie znamy całego kontekstu historii. Być może w życiu naszego rozmówcy dzieje się coś ważnego albo coś złego. Może czeka na wynik rekrutacji do nowej pracy albo na informację o stanie zdrowia bliskiej osoby, która trafiła do szpitala. Nasze życie od dawna w pewnym stopniu przeniosło się do sieci, spotęgowała to pandemia. Czy nam się to podoba, czy nie – tak wygląda nasza rzeczywistość. I ta styczność z internetem, smartfonami i nowymi technologiami jest do pewnego stopnia wręcz niezbędna. Oczywiście, powodów do sięgania po telefon w towarzystwie jest wiele. I czasami są to błahe sprawy, które mogą poczekać. W takich sytuacjach warto powiedzieć drugiej osobie, że sprawia nam przykrość swoim zachowaniem. Że zależy nam na naszej relacji i chcemy być z tą osobą tu i teraz.

Zgadzam się i sama zauważam to, że część mojego życia na stałe przeniosła się do świata wirtualnego. Kiedy jednak powinna nam się zapalić czerwona lampka?

Zarówno w przypadku phubbingu, jak i innych zjawisk związanych z internetem, smartfonami i nowymi technologiami, problemem jest to, że granica pomiędzy tym, co nam służy, a tym, co zaczyna być formą uzależnienia i mieć negatywne konsekwencje, jest bardzo cienka. Bardzo łatwo tę granicę przekroczyć.

Najgorzej jest wtedy, kiedy korzystanie z telefonu staje się nawykiem. Smartfon mamy zawsze pod ręką, jesteśmy w stanie natychmiast reagować na przychodzące powiadomienia, które nie zawsze są pilne i ważne. Zaczynamy więc w niego zerkać automatycznie i bezrefleksyjnie. I to przenosi się później na sytuacje, gdy jesteśmy wśród bliskich. Przykładowo – siedzimy przy stole, rozmawiamy, jemy posiłek. Nagle słyszymy dźwięk powiadomienia, bliscy nadal rozmawiają, a my wyciągamy telefon, aby sprawdzić, co się stało, i phubbingujemy naszych bliskich. Czy robimy to celowo? Według mnie w wielu przypadkach takie działanie, jako konsekwencja nawyku, jest po prostu nieświadome i odruchowe. Czy nasi bliscy mogą mieć o takie zachowanie żal? Również jak najbardziej.

Opisana przeze mnie sytuacja jest doskonałym przykładem na to, kiedy powinna nam się zapalić czerwona lampka. Lekceważenie bliskich na rzecz telefonu przekłada się na pogorszenie relacji, prowadzi do poczucia samotności i niezrozumienia. Bo jeśli mój partner/partnerka sięga po telefon, kiedy rozmawiamy o istotnych kwestiach, oznacza to, że moje emocje są spychane na dalszy plan. Paradoksalnie – ta samotność spowodowana przez phubbingującego partnera może doprowadzić do tego, że osoba phubbingowana sama będzie częściej sięgać po telefon. Należy również zaznaczyć, że długofalową konsekwencją braku wysłuchania i zrozumienia może być nawet depresja. Może się także zdarzyć, że phubbing będzie regularnie prowadzić do konfliktów i rozpadu związku.

Mimo iż w Polsce samo określenie „phubbing” jest rzadko używane, to myślę, że ciężko byłoby znaleźć osobę, której taka sytuacja się nie przytrafiła. O phubbingu mówimy, gdy nasz rozmówca bądź rozmówczyni, zamiast skupić się na konwersacji z nami, zagląda do telefonu

Jak zatem sprawić, aby moja relacja z telefonem nie rzutowała na moje relacje z bliskimi?

Trzeba zmienić zasady, jakimi rządzi się nasza relacja z telefonem. Dużym problemem jest to, że do telefonu jesteśmy wręcz przywiązani, urządzenie towarzyszy nam wszędzie – nawet w toalecie czy sypialni. Wielu z nas używa telefonu prywatnego w relacjach zawodowych, dlatego dobrze zacząć od tego, aby oddzielić sferę zawodową od prywatnej. Warto więc w określonych godzinach, po czasie pracy, wyłączyć powiadomienia poczty służbowej, ograniczyć możliwość kontaktowania się współpracowników i szefa przez komunikatory. Posiadanie smartfona daje złudne wrażenie, że możemy pracować całą dobę. A jest inaczej: potrzebujemy czasu dla siebie i bliskich, dlatego warto, aby ten czas pracy i czas prywatny się nie przenikał. Niech on będzie wyznaczony konkretnymi godzinami. Później – możemy ze spokojnym sumieniem wyłączyć służbowe powiadomienia i sprawić, że phubbing będzie nam zagrażał w mniejszym stopniu. Ja wypracowałam nawyk, że nie wnoszę telefonu do sypialni. Na początku było ciężko się do tego przyzwyczaić, ale po pewnym czasie stało się to moją codziennością. W ten sposób można zyskać czas na czytanie książki czy wartościową rozmowę z partnerem. Dużą przestrzeń do zmian dają również social media.

Co ma pani na myśli?

Chociażby to, że łatwo nabyć poczucie dotyczące bycia w kontakcie ze znajomymi. Przecież oglądamy ich relacje, widzimy posty, które czasami skomentujemy albo polubimy. Oczywiście są osoby, dla których telefon będzie ważnym i jednym oknem na świat. Myślę tutaj m.in. o młodych mamach, które spędzają dużo czasu w domu ze swoimi dziećmi. Jednak jeśli nie mamy ograniczeń takich, jak młode mamy, a w świecie wirtualnym zaczynamy spędzać coraz więcej czasu, to paradoksalnie poczucie bycia w kontakcie zmienia się w poczucie braku sensu. Zaczynają pojawiać się depresyjny nastrój i negatywne emocje. Powinny być one sygnałem do tego, aby wprowadzić zmiany i zacząć spędzać więcej czasu offline. Bardzo pomaga posiadanie pasji i satysfakcjonującego hobby, które wymaga od nas odłożenia telefonu na jakiś czas.

Spędzanie coraz większej ilości czasu w sieci kojarzy mi się z FOMO (ang. fear of missing out), czyli lękiem przed tym, że coś ważnego nas ominie. Wydawać by się mogło, że to prosta droga do phubbingu.

Poczucie, że w internecie dzieje się właśnie coś, co nas omija, albo że w tym czasie nasi znajomi robią coś interesującego, a w czym my nie bierzemy udziału (co określane jest syndromem FOMO), rzeczywiście może przyczyniać się do tego, że częściej będziemy zaglądać do smartfona, także kosztem naszych relacji. Jest to związane też z tym, że faktycznie w sieci ciągle coś się dzieje. Mamy wrażenie, że ci, których widzimy w sieci, mają ciekawsze od nas życie, ale dzieje się tak tylko dlatego, że po prostu takimi ciekawszymi momentami się dzielimy. To złudzenie atrakcyjności, które może wywoływać w nas chęć uczestniczenia w czymś, co jest lepsze od naszego rzeczywistego życia. Warto zdać sobie jednak sprawę z tego, że to tylko złudzenie i że to, co widzimy, jest jedynie sceną, z którą porównujemy nasze kulisy. Że mamy dostęp jedynie do tych lepszych momentów, podczas gdy nie widzimy całej reszty.

Lekceważenie bliskich na rzecz telefonu przekłada się na pogorszenie relacji, prowadzi do poczucia samotności i niezrozumienia. Bo jeśli mój partner/partnerka sięga po telefon, kiedy rozmawiamy o istotnych kwestiach, oznacza to, że moje emocje są spychane na dalszy plan

Warto wspomnieć, że propagowane jest aktualnie zjawisko JOMO (joy of missing out), które jest przeciwieństwem wspomnianego wcześniej FOMO i oznacza radość z tego, co nas omija, rezygnację ze śledzenia innych i satysfakcję z bycia odłączonym. Dla mnie JOMO jest także zachętą do świadomego korzystania z telefonu, a w szerszej perspektywie świadomego życia i budowania relacji.

A co zrobić w sytuacji, gdy wprowadzanie tych zdrowych nawyków nie wychodzi? Okazuje się, że wyłączenie powiadomień z aplikacji i odłączenie się od zawodowego życia nic nie daje, bo telefon jak był przyspawany do naszej ręki, tak jest. I nie jesteśmy w stanie się od niego uwolnić nawet podczas rozmów z bliskimi.

Jeśli już sami zaczynamy zauważać, że potrzeba korzystania z sieci zdominowała nasze życie, warto udać się na konsultacje do psychologa lub terapeuty. Jednak z doświadczenia wiem, że tak świadome osoby zdarzają się dość rzadko. Zwykle zgłaszają się do mnie bliscy osoby, której relacja z telefonem wymknęła się spod kontroli. Bo to oni mają problem z tym, że są ignorowani i chcieliby to zmienić.

Chcą m.in. dowiedzieć się, w jaki sposób mogą zwrócić bliskiemu uwagę, aby dostrzegł, że za dużo czasu spędza w sieci. Oczywiście phubbing czy uzależnienie do telefonu pojawia się nie tylko w relacjach dorosłych. Coraz częściej mamy z tym do czynienia na linii dzieci-rodzice. Niestety to, co teraz powiem, może nie napawać optymizmem, ale prawda jest taka, że nasza możliwość wpływu na osobę mającą problem z nadużywaniem telefonu jest ograniczona. Tym bardziej, jeśli zaczynamy od krytyki i porównywania, mówiąc np. „ja nigdy nie patrzę w telefon, gdy z tobą rozmawiam”. Dobrym punktem wyjścia do takiej rozmowy jest mówienie o swoich emocjach i odczuciach. To zdecydowanie przemówi bardziej niż przytyki, które spowodują, że druga osoba po prostu okopie się na swoim stanowisku. Dobrym pomysłem jest również wspólne zrezygnowanie z korzystania z telefonu np. podczas posiłków i odkładanie smartfona, gdy spędzamy razem czas, oglądając film. Wtedy nasze wsparcie oferujemy nie tylko w teorii, ale również w praktyce. Dajemy również sygnał, że sami chętnie zaczniemy żyć bardziej offline.

 

Ewelina Wojciechowska — psycholożka, autorka instagramowego profilu @miejodwagemarzyc oraz podcastu „Uwikłani w sieć”, wspierająca użytkowników sieci w indywidualnych konsultacjach psychologicznych, zawodowo i prywatnie zainteresowana wpływem social mediów na zdrowie psychiczne

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: