Przejdź do treści

„Czułam strach, myśląc, jak na potknięcie zareaguje ojciec”. Agnieszka Radwańska opowiada o trudnej relacji z tatą-trenerem

"Czułam strach, myśląc, jak zareaguje na potknięcie ojciec". Agnieszka Radwańska opowiada o trudnej relacji z ojcem-trenerem
"Czułam strach, myśląc, jak zareaguje na potknięcie ojciec". Agnieszka Radwańska opowiada o trudnej relacji z ojcem-trenerem/ fot. ANDRAS SZILAGYI, MWMEDIA WARSZAWA
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Tata nie rozumiał słowa 'nie’, we wszystkich widział wrogów. Początkowo uczył nas dyscypliny, lecz kiedy byłyśmy nastolatkami, mógł czasem spytać, jak się czujemy i co nam siedzi w głowie, a tego nie robił. Żyłyśmy z Ulą jak w klasztorze. Liczył się tylko tenis” – tak Agnieszka Radwańska opisuje swoją trudną relację z ojcem-trenerem w wywiadzie dla portalu Sportowe Fakty.

„Panował okrutny reżim”

Agnieszka Radwańska w rozmowie z portalem Sportowe Fakty wyznała, że współpraca zawodowa ze ojcem, który jednocześnie był jej trenerem, odbiła się na jej psychice.

„Nie mówiłam o emocjach i uczuciach, bo do tego nie przywykłam” – przyznała. „Tak mnie wychowano. Przez 15 lat treningów z ojcem nigdy nie padło pytanie: 'Jak się czujesz?’. Wszystko było idealnie zaplanowane, ale tata nie pytał, jakie są moje przemyślenia, jak widzę daną sprawę. Wszystko narzucał z góry. Liczyło się tylko to, co on mówił” – mówi tenisistka. „(…)Przez pewien czas funkcjonowaliśmy w trybie mecz – wojna z tatą. Po porażkach nieraz nie odzywał się dwa dni. Nie mieliśmy kontaktu. Nie wiedział, co się dzieje ze mną i Ulą, widziałyśmy się z nim dopiero w taksówce na lotnisko. Panował okrutny reżim” – mówi Radwańska.

Jak dodaje, nieustanne tłumienie przez nią uczuć doprowadziło do tego, że potem już po prostu „nie potrafiła inaczej”. Tenisistka wyjaśnia też, że jako nastolatka nie obawiała się samej porażki, bo rozumiała, że się przydarzają. Natomiast czuła strach, myśląc, jak zareaguje na jej potknięcie ojciec.

W jego słowniku nie istniało słowo 'porażka’. Niesamowicie się wściekał. Z biegiem czasu coraz mniej go słuchałam, a potem wręcz unikałam. Dlatego skończyło się naszym zawodowym rozstaniem” – opowiada.

„Nie rozumiał słowa NIE”

Agnieszka Radwańska zaznacza, że choć zawsze stroniła od zabierania stanowiska w kwestiach politycznych, to przez lata była do tego zmuszana przez swojego ojca.

„Chodzi m.in. o wszelkie nasze aktywności polityczne. Działało to na zasadzie: mamy iść i zrobić. Tata mówił o swoich poglądach politycznych, ale używał słowa: 'my’, nie pytając nas o zdanie. W dodatku na naszą stronę internetową wrzucał treści polityczne. Dlatego od początku byłam zaszufladkowana” – wyjaśnia sportsmenka.

Choć zawodowa relacja łącząca Radwańską z jej ojcem była niewątpliwie trudna i pojawiało się w niej dużo nerwów i kłótni, to tenisistka podkreśla, że nie nazwałaby go „trenerem-tyranem”.

„Widziałam w tenisie dużo gorsze przypadki. Natomiast tata nie rozumiał słowa 'nie’, we wszystkich widział wrogów. Początkowo uczył nas dyscypliny, lecz kiedy byłyśmy nastolatkami, mógł czasem spytać, jak się czujemy i co nam siedzi w głowie, a tego nie robił. Żyłyśmy z Ulą jak w klasztorze. Liczył się tylko tenis” – mówi Agnieszka Radwańska.

Dodaje, że kiedy jej ojciec dzwonił po awanturze, mówiła mu: „Wolę być na 400. miejscu w rankingu niż na dziesiątym, ale daj mi wreszcie święty spokój”. Sportsmenka przyznaje, że w pewnym momencie ze względu na burzliwą relację z ojcem i ataki z jego strony „nie była w stanie normalnie funkcjonować”.

„Z jednej strony jestem tacie wdzięczna, bo gdyby nie on, nie osiągnęłybyśmy sukcesu. Z drugiej – nie da się wymazać z głowy złych chwil. To przecież trwało latami. Dziś, jako mama, nie potrafiłabym wychowywać dziecka w ten sposób” – podkreśla Radwańska.

Robert Radwański odniósł się do mocnych słów córki w rozmowie z Dariuszem Faronem ze Sportowych Faktów. Przyznaje, że musiał być ostrym nauczycielem i że współpraca z nim była dla jego córek „twardą szkołą”, ale ocenia ją jako „bardzo udaną”.

„Jeśli chcemy, by dzieci odniosły sukces, często zabieramy im część dzieciństwa. Tak jest w każdym sporcie, nie tylko w tenisie. (…) Podkreślam jeszcze raz: współpracę z córkami oceniam jako bardzo dobrą. Gdyby były krzyki, wrzaski, to przecież nie dawałoby to wyników. Nigdy nie przekroczyłem granic” – dodaje ojciec Agnieszki Radwańskiej.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?