Motywacjo, gdzie jesteś!? Co zrobić, by odnaleźć w sobie chęci do działania?
Za oknem szaro i buro. Coraz bardziej doskwiera brak słońca. Wieje i deszcz. Co zrobić, żeby znaleźć w sobie wewnętrzną siłę i energię do działania? Gdzie szukać motywacji do zdrowego odżywiania i aktywności fizycznej, gdy wszystko wokół przemawia za tym, żeby zostać w domu pod kołdrą z tabliczką czekolady w ręce?
Bardzo bym chciała znać uniwersalne rozwiązanie pasujące do każdej osoby w potrzebie. Naciskasz magiczny guzik i już wszyscy biegną na siłownię trenować z całych sił, a wracając po stresującym dniu w pracy, obmyślają plan, co zdrowego przygotują na obiad. Ale nie znam, więc powiem prawdę. Niestety, nie ma jednego, niezastąpionego, zawsze działającego motywatora. Każdy potrzebuje innego bodźca motywującego do wygrzebania się spod pierzyny. Na jednych działa groźba, na innych prośba. Jednym wystarczy wewnętrzna siła do przezwyciężenia przeszkód, inni bez zewnętrznego czynnika motywującego nie są wstanie zabrać się do roboty. A co mnie motywuje? Co daje mi moc, którą jestem w stanie przekształcić w działanie? Opowiem wam, gdzie ja jako trenerka i dietetyczka szukam motywacji.
Do motywacji poszukuję endorfin
Niektórzy mówią, że mam aktywność fizyczną zapisaną w genach, chociaż tak naprawdę
w rodzinie nie mam żadnego sportowca. Mam to szczęście, że trenuję, odkąd skończyłam pięć lat, czyli tak naprawdę przez całe moje życie. Teraz nie wyobrażam sobie swojej codzienności bez sportu. Chyba jestem uzależniona. Jednak to nie oznacza, że nie mam gorszych momentów i niezależnie od tego, czy deszcz szaleje za oknem, zawsze mam wielką ochotę wyjść z domu, żeby poćwiczyć. Co sprawia, że leżąc pod kołdrą, nawet gdy na zewnątrz panuje mało przyjemna pogoda, jestem w stanie wstać i wyruszyć na trening?
Po pierwsze, chcę być jak najdłużej zdrowa, sprawna i pełna sił. Trening to dla mnie także często wydarzenie towarzyskie. Rozmowy ze znajomymi pomiędzy ćwiczeniami to świetna rozrywka
i ogromna przyjemność, a dodatkowo wzajemna motywacja do działania. Ja po prostu idę na spotkanie z koleżanką, kolegą, przy okazji robiąc zaplanowany trening. Poznaję też nowych ludzi. Łączę przyjemne z pożytecznym. Jednak to nie jest mój jedyny codzienny motywator. Wyznaczone cele treningowe działają na mnie także niezwykle mobilizująco. Jeżeli opuszczę jeden trening, to oczywiście nic się nie stanie, ale potem łatwiej jest znaleźć wymówkę, żeby odpuścić sobie kolejny raz i wtedy cała praca, którą do tej pory włożyłam w ćwiczenia, może pójść na marne. No i euforia po wysiłku. Za każdym razem staram się sobie przypomnieć ten moment, jak cudownie będzie po treningu. Wtedy uświadamiam sobie, jak bardzo będę żałowała, że nie wygrzebałam się jednak danego dnia z domu. Bo sport to świetna zabawa, pigułka szczęścia pozwalająca odreagować stres, smutki, problemy. Uwierzcie, mnie też nie zawsze jest łatwo. Mam zupełnie inny tryb pracy niż moi znajomi. Najczęściej prowadzę treningi wieczorami, co uniemożliwia mi w tygodniu towarzyskie spotkania. Gdy wszyscy wracają do domu po 17, ja właśnie jadę do pracy. Są momenty, że jadąc metrem na zajęcia, zazdroszczę osobom pracującym na etacie w biurze. Jednak zaakceptowałam to i szukam w miarę możliwości rozwiązań, które będą współgrały z moim stylem życia.
Ważne jest też, żeby miejsce, w którym chcecie ćwiczyć, było komfortowe. Po co się stresować niesprzyjającymi warunkami? Wyjście na ćwiczenia ma być przyjemnością, a nie niekończącą się psychiczną męczarnią.
Przyznam się także, że uwielbiam jeść. Jem bardzo zdrowo, zawód zobowiązuje, ale jem dużo i często. Gdyby nie sport, to obawiam się, że moja figura byłaby daleka od ideału. Jestem tylko człowiekiem. Staram się zachować równowagę. Więc jeżeli nie chcecie sobie wciąż odmawiać kulinarnych przyjemności, warto podnieść się z kanapy.
Gdy wewnętrzna motywacja zawodzi, to zawsze możecie liczyć na pomoc treningową
i dietetyczną od osób, które się na tym znają najlepiej i w odpowiedni sposób motywują, zarażają swoją energią. Może niektórzy powinni skorzystać z porady specjalisty: trenera i dietetyka. Taki bacik stojący z boku niektórym bardzo pomaga.
Uczę się, rozumiem więcej
Od najmłodszych lat powinniśmy się uczyć tego, co oznacza zdrowy styl życia. Uważam, że w szkołach za mało czasu poświęca się na tłumaczenie dzieciakom, dlaczego warto jeść coś innego niż batonika czy rogalika ze szkolnego sklepiku. Samo powtarzanie, że czegoś nie można, na niewiele się zda. Trzeba wciąż tłumaczyć, pomóc zrozumieć. Pokazywać pozytywne wzorce, wspólnie gotować i się nawzajem motywować. Podobnie jest z dorosłymi. Jeżeli wiecie, po co coś robicie, rozumiecie, dlaczego jest to tak dla was ważne, to łatwiej wprowadzić zmiany na stałe.
Wydaje mi się, że nie ma jednej dobrej recepty. Każdy ma swoje wzloty i upadki. Każdy może szukać motywacji do zmiany. W gorszych momentach, kiedy nie działają nawet moje codzienne motywatory, powtarzam sobie, że to wszystko robię dla mojego zdrowia, dla mojego lepszego samopoczucia. Trzeba uwierzyć, że te wszystkie działania w kierunku poprawienia swojej sprawności fizycznej i podreperowania codziennego jadłospisu mają dla nas głębszy sens. Warto wykształcić w sobie przekonanie, że racjonalne odżywianie, codzienna aktywność fizyczna to działania w zasięgu ręki, które pomogą nam się lepiej czuć, mieć więcej energii, a co za tym idzie, bardziej cieszyć się życiem. Oczywiście nie przeskoczymy wszystkiego: geny, stres (chociaż sport to świetny sposób odreagowywania nerwowych sytuacji), zanieczyszczenie środowiska. Jest wiele czynników poza naszą kontrolą. Jednak warto podjąć wszystkie możliwe i realne działania, żeby zdrowie utrzymać w dobrej kondycji. Włączyć zdrowy egoizm. Jak to rozumiem? Po pierwsze trzeba zadbać o siebie. Chcę się cieszyć życiem jak najdłużej tylko mogę, a wiem, że leżenie na kanapie mi w tym nie pomaga. Jeżeli nie będę długo sprawna, nie będę w stanie w przyszłości pomóc moim rodzicom, jeżeli będą tego potrzebować, nie będę miała siły bawić się ze swoimi dziećmi, a jak będę na emeryturze, nie wyjadę w wymarzoną podróż, bo ból kręgosłupa czy zbyt wysoka masa ciała nie pozwolą mi wyjść nawet z domu. Sprawność fizyczna daje samodzielność. Sama przydźwigam ciężkie zakupy do domu czy przy przeprowadzce przeniosę ciężkie kartony z książkami. Jeśli nie jesteście w stanie zrobić czegoś tylko dla siebie, to pomyślcie o innych. Jeżeli jesteś mamą czy tatą, dziadkiem czy babcią, straszą siostrą czy bratem, pomyśl, że dajesz przykład innym i to, jak i co jesz, czy uprawiasz sport, czy przesiadujesz przed telewizorem, może mieć ogromny wpływ na działania i wybory najbliższych ci osób.
Polecamy
Wiadomość, która może ucieszyć: weekendowi sportowcy mają takie same zdrowotne benefity, jak ci, którzy sumiennie ćwiczą w tygodniu
To nie Briana Coxa powinniśmy się bać, tylko własnych biurek. Chcemy więcej takich reklam!
Stawy lubią ruch – podpowiadamy, jaka aktywność jest dla nich najlepsza
Monika Pyrek: „Dzieci nie mają szansy popełniać błędów, bo rodzice wyprzedzają je z pomocą. Sport może być lekarstwem”
się ten artykuł?