Kasia Bigos o swoich codziennych rytuałach
Trenerka, mistrzyni Polski w pole dance, autorka programu Fire Workout. Zaraża energią, motywuje, zachęca do zdrowego trybu życia. Ci, którzy ją znają, najchętniej podłączyliby się pod nią i podładowali jej energią. Kasia Bigos wiele razy udowodniła, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Jak ona to robi?
Marta Urbaniak: Jako trenerka…
Kasia Bigos: Nie jestem typem trenerki, która głaszcze po głowie i mówi do ćwiczących „moje aniołeczki”. Bywam ostra i bardzo zwracam uwagę na technikę. Oczywiście jestem też pełna wsparcia. Moich podopiecznych chcę zarażać powerem, który nakręca mnie na co dzień. Ale działa to i w drugą stronę. Czerpię mnóstwo energii od ludzi, których trenuję. Gdy po treningu słyszę: „Kacha, dzięki, uratowałaś mi dziś humor!”, to mam ochotę przenosić góry!
W dzieciństwie…
Byłam królową trzepaka. Wymyślałam figury, gwiazdy, przejścia. A gdy zaczęłam trenować pole dance, poczułam w sobie znów tę samą dziecięcą radość z ćwiczeń.
Pierwsze zajęcia pole dance…
Poszłam na nie z ciekawości. Na początku niewiele mi wychodziło. Uprawiałam długo sport, więc wydawało mi się, że nie będzie to dla mnie nic trudnego. Myliłam się. Wiele figur okupiłam bólem i siniakami. Ale tak się w to wkręciłam, że ćwiczę już od pięciu lat i… nie mogę przestać.
Na rurze jestem…
Silna.
Kasia Bigos – trenerka fitness, crossFit i pole dance. Fot: Katarzyna Milewska
W pole dance najbardziej kocham…
Przekraczać własne granice.
Najtrudniejsze są dla mnie…
Figury, do których nie mam predyspozycji. Nie jestem gimnastyczką, która wygina ciało w chińskie osiem. Pole dance to hardkorowa akrobatyka. Figury, które wymagają niezwykłego rozciągnięcia (i nie mówię tu o zwykłym szpagacie!), lub silne wygięcia do tyłu to nie moja bajka.
Mój największy sukces…
Złoty medal na Mistrzostwach Polski Pole Sport 2015. Jestem z niego przedumna!
Gdy nie chce mi się trenować…
Czasem odpuszczam. Ale częściej przypominam sobie, jak bardzo to kocham, i… idę na trening. To jest taka pasja, że zawsze po prostu pcha mnie do przodu.
Fire Workout…
To trening, który albo pokochasz, albo znienawidzisz. Wymyśliłam go razem z moim narzeczonym Andrzejem, bo brakowało nam programu treningowego, który zawierałby wszystko, co dobry fitness mieć powinien. Fire Workout pomaga spalać tkankę tłuszczową, wzmacnia mięśnie, kształtuje motorykę i poprawia stabilność. Żadne zajęcia nie wyglądają tak samo. Na każdych jest konkretny wycisk!
Moja ostatnia sportowa zajawka…
Joga antygrawitacyjna i acroyoga.
Sport, który mnie absolutnie nie kręci…
Piłka nożna.
W marzeniach …
Mam własny dom z ogrodem, dużymi oknami i widokiem na las albo morze. Dzieci i pies. W obliczu wielu rzeczy, którymi się zajmuję i które mnie tak bardzo pasjonują i pochłaniają, może się to wydawać dziwne, ale spokój to coś, za czym bardzo tęsknię. Oprócz tego marzy mi się dłuższa wyprawa do Stanów Zjednoczonych. Może już za rok…
Miłość jest dla mnie…
Trampoliną. Dzięki niej mogę więcej, dalej i wyżej!
Praca…
Żadnej pracy się nie boję! Byłam już kelnerką, hostessą, modelką, kosmetyczką, pracowałam w kantorze i… w pralni. A jestem po studiach dziennikarskich, studium kosmetycznym i studiach z PR. Od lat pracuję jako dziennikarka i trenerka. Gdy byłam mała, chciałam zostać… stewardesą.
Mój dzień…
Wstaję o ósmej i piszę. Potem mam własne treningi. Wieczorami codziennie do 22 prowadzę zajęcia. Mam zajęte wszystkie weekendy, ale nie narzekam, bo jeszcze niedawno nastawiałam budzik na… 4.30, żeby się ze wszystkim wyrobić!
Imprezuję…
Jak – mówiąc wprost ‒ stara baba. Rzadko wychodzę na imprezy. Wolne weekendy, które są luksusem, wolę spędzać po prostu z przyjaciółmi.
Moje ciało jest…
Moim mieszkaniem, najlepszym, jakie miałam, mam i mogę mieć. Traktuję je z dużym szacunkiem. To najdoskonalej stworzona maszyna. Odpowiednio użytkowana może czynić cuda.
Mój stosunek do nagości…
Prywatnie – zero stresu. Publicznie – masakra. Ostatnio wzięłam udział w nagiej sesji do sportowego kalendarza Dominiki Cudy. Szczytny cel, świetna praca. A jednak gdy miałam się rozebrać, poczułam absolutny paraliż. To było prawdziwe zmierzenie się z własną cielesnością. Ale też fajna lekcja życia. Cieszę się, że to zrobiłam. Dominika jest fantastyczna.
Tatuaż…
Ma dla mnie duże znaczenie, a sam pomysł wiąże się z moją babcią. To anioł na boku ciała. Projekt jest mój ‒ kiedyś pasjami rysowałam mangi ‒ zaś wykonał go Kuba Krzemiński.
Moja dieta…
Jeśli myślicie, że dzięki intensywnym treningom mogę jeść wszystko, to się mylicie. Bardzo zwracam uwagę na to, co jem, bo gdy jem źle – od razu to czuję. Lubię ostre przyprawy i niekonwencjonalne połączenia. Ostatnio na śniadanie zrobiłam wytrawne muffiny ze szpinakiem i serem. Pycha! Jem systematycznie pięć posiłków o stałych porach. Piję głównie wodę. Nie jem słodyczy (no dobra – czasem jem) ani fast foodów.
Moje jedzenie na pocieszenie…
Pizza! No i czekolada…
Moda…
Przestałam ogarniać, co jest teraz modne. Mam od jakiegoś czasu problem z kupowaniem sukienek i normalnych ciuchów. Wiem za to, co jest trendy w modzie sportowej. Na studiach kolekcjonowałam szpilki. Teraz stoją w szafie i się kurzą. Nie potrafię już w nich chodzić dłużej niż dwie godziny. Ale nadal uważam, że wyglądają świetnie!
Kiedy spada motywacja, powtarzam sobie…
Nie marudź, że masz pod górkę, skoro zmierzasz na sam szczyt.
Mój największy lęk…
Lęk wysokości. Hahaha…. I wcale nie żartuję!
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
„Można być obecnym ojcem, spędzając z dziećmi godzinę dziennie”. Z Jackiem Masłowskim rozmawiamy o „Syndromie tatusia”
Filip Cembala: „Komu z nas nie brakuje ulgi w czasach zadyszki wszelakiej?”
Kino, mecz, pójście na ryby pomagają wychodzić z bezdomności. „Droga do normalności to długotrwały proces, bywa bardzo bolesny, ale często też jest uwieńczony sukcesem”
Paulina Hojka o noszeniu ubrań po zmarłych: “Myślę, że żaden nieboszczyk się nie obrazi”
się ten artykuł?