Przejdź do treści

Oto zdania, które skutecznie demotywują. Kiedy padają, z dyskusji robi się klasyczna „pyskusja”

Tekst o demotywujących zdaniach i skutecznej komunikacji. Na zdjęciu: Mężczyzna i kobieta stojący tyłem do siebie - HelloZdrowie
Oto zdania, które skutecznie demotywują. Kiedy padają, z dyskusji robi się klasyczna „pyskusja” Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?

Koleżanka permanentnie się spóźnia do pracy, dzieci zostawiają brudne naczynia w zlewie, zamiast wstawić je do zmywarki. Chcesz, żeby to się zmieniło? Nie używaj komunikatów, które demotywują! Ale najpierw je poznaj…

W wielu sytuacjach, gdy ktoś w kółko powtarza jeden i ten sam błąd, który dezorganizuje nam życie, pracę, codzienne funkcjonowanie, aż ciśnie się na usta: „Jeśli znowu to zrobisz, to porozmawiamy inaczej!” albo „Zwracałam ci na to uwagę setki razy!”. Niestety, tego typu zdania przynoszą skutek akurat odwrotny do oczekiwanego. Bo motywować do zmiany trzeba umieć…

Kobieta

Prawdopodobieństwo, że druga osoba zachowa się tak, jak tego oczekujemy, rośnie, gdy pokażemy jej, że spełnienie naszej prośby leży nie tylko w naszym, ale też w jej interesie. Że może mieć w tym swoją korzyść – podpowiada psycholog Edyta Jakubasz.

Innymi słowy: trzeba przekonać ją, że to, na czym nam zależy i do czego ją namawiamy, tak naprawdę jest fajne!

Trzeba zadziałać tak, żeby koleżanka, która w kółko spóźnia się na ważne spotkania w pracy, uwierzyła, że gdy zacznie przychodzić na czas, inni będą odnosić się do niej z większym szacunkiem. A gdy członkowie rodziny będą chować brudne naczynia do zmywarki, to będzie im się przyjemniej funkcjonowało w wysprzątanym mieszkaniu dodaje psycholog.

No dobrze, ale spójrzmy na to też z drugiej strony. Czego więc nie należy mówić, gdy próbujemy kogoś przekonać do zrobienia czegoś. Oto 4 zdania, przed wypowiedzeniem których lepiej cztery razy się zastanowić, a najlepiej i tak ugryźć się w język!

smutna kobieta spotkanie

„Jeszcze raz to zrobisz, to się przekonasz!”

Zauważ, że to zdanie ma w sobie coś z groźby! – Używając go, nie pokazujemy żadnych korzyści, jakie nasz rozmówca odniesie, gdy zrobi to, o co go prosimy. Budujemy w nim raczej strach i przygotowujemy go na to, że coś się wydarzy. I to tajemnicze „coś” będzie dla niego bardzo nieprzyjemne – mówi psycholog. To zdanie może wywołać zupełnie inny efekt, niż oczekujemy.

– Szef próbujący takim słowami wyeliminować błędy, które popełnia jego pracownik, może doprowadzić do tego, że podwładny popadnie w bezczynność. Przestanie robić cokolwiek wychodzącego poza schemat czy ryzykownego, bo będzie się bał, że spotka go za to kara – tłumaczy Edyta Jakubasz.

Groźba zawarta w tym zdaniu jest też mało konkretna. Jaki może być tego efekt? Sądząc po ludzkiej przekorności, może się zdarzyć też tak, że osoba, która słyszy to zdanie, celowo zrobi to, czego nie chcemy, żeby robiła, w celu sprawdzenia nas. Czy rzeczywiście okażemy się konsekwentni i zareagujemy? A jeżeli zareagujemy, to w jaki sposób? To jedno krótkie zdanie otwiera drogę do wielu nieprzewidzianych scenariuszy.

„Zrobiłeś X? Gratuluję, naprawdę gratuluję (z ironią)”

Jak skutecznie kogoś poinstruować, jak ma się zachować?

– Najlepiej tak, żeby ta osoba miała jasno wyłożone, czego od niej oczekujemy i co ma zrobić – tłumaczy psycholog. – To zdanie jest przeciwieństwem tego, co powinno być. Bo osoba, która słyszy ten komunikat, musi przefiltrować go w taki sposób, żeby dotarło do niej, że jest to ironia. Zaczyna też się zastanawiać, jak zareagować na te oryginalne „gratulacje”. Czy tak jak zwykle reagujemy, gdy ktoś nam czegoś gratuluje, żeby zaskoczyć przeciwnika? Czy może jednak posypać głowę popiołem? Takie dywagacje zabierają masę energii, a my i tak ciągle jesteśmy w lesie, czyli daleko od rozwiązania problemu – wyjaśnia Edyta Jakubasz.

Jeszcze jedna rada: sugerując komuś, jak ma się zachować, nie skupiajmy się już tak mocno na tym, co było kiedyś, i darujmy sobie drobiazgowe wspominanie, co ta osoba zrobiła. Skupmy się na przyszłości i na tym, co może zrobić, żeby to, co szwankuje, udało się poprawić.

Danuta Stenka na premierze nowego wydania książki "Flirtując z życiem"

3. „Dlaczego nie zrobisz tego jak Kaśka? I jak Monika?!”

– Wbrew pozorom tego zdania nie używają tylko rodzice w rozmowach ze swoimi dziećmi po szkolnych wywiadówkach – mówi psycholog.

Na takie zdanie aż chciałoby się odpowiedzieć: „Jak Kaśka? Jak Monika? Przykro mi, miej pretensje do moich rodziców, ja jestem Agnieszka. Ze wszystkimi tego konsekwencjami!”.

Stawianie kogoś w sytuacji, w której oczekujemy od niego, że będzie jak ktokolwiek inny, jest skazaniem się na porażkę. Lepiej mówić o problemie i konkretnym zachowaniu niż o innych ludziach, których dajemy za wzór. Lepiej zadziała powiedzenie komuś: „Słuchaj, następnym razem spróbuj wyjść piętnaście minut wcześniej na spotkanie. Czas nas wszystkich jest cenny, nie warto chyba ryzykować spóźnienia” czy nawet: „Zauważyłeś, jak zachowuje się Tomek? Wiem, że wiele was różni, ale jedno trzeba mu przyznać: jest dobrze zorganizowany i nigdy nie spóźnił się na zebranie. Chciałbym, żebyś ty też był tak punktualny”.

Porównywanie kogoś całościowo do innej osoby (lub innych osób) wprowadza chaos, bo jest mało konkretne i otwiera kolejną drogę do ewentualnego nieporozumienia. „Mam być jak Kaśka? Pewnie dlatego, że podobają ci się jej zgrabne nogi i o to ci naprawdę chodzi” – może odpowiedzieć zazdrosna koleżanka, zapominając o właściwym powodzie, dla którego zwracamy jej uwagę.

„Przecież mówiłam ci to tysiąc razy. I cały czas mnie nie słuchasz!”

Co jest nie tak w tym zdaniu? Po pierwsze to, że znów odnosimy się do przeszłości. Że ktoś czegoś nie zrobił. Że nie posłuchał. Że coś zaniedbał. Że coś się wydarzyło – kiedyś. Nie otwieramy się na to, co dopiero ma szansę się wydarzyć. I zmienić.

– Do tego oddalamy się od właściwego problemu. Załóżmy, że ktoś jest bałaganiarzem i bardzo nam to przeszkadza. Gdy wypowiemy takie zdanie, sami zaczynamy zapominać o tym, że chodzi nam o to, żeby druga osoba bardziej dbała o swoje otoczenie. Znajdujemy problem zastępczy: brak słuchania czy wręcz celowe niesłuchanie! – tłumaczy Edyta Jakubasz.

Jakie mogą być kolejne kroki? Nasz rozmówca zacznie tłumaczyć: „Przecież słucham cię zawsze”. I z dyskusji zaczyna robić się klasyczna „pyskusja”, w której po kilku zdaniach w głowie zaczyna nam kołatać się myśl „Co my właściwie chcieliśmy osiągnąć?”.

– Do osiągnięcia celu i porozumienia jednak wciąż jest daleko. A nawet odległość się powiększa – komentuje psycholog.

Jak zwracać więc komuś uwagę? Prosto. Konkretnie. Punktowo.

– Jest problem z bałaganem? Powiedzmy o tym, że jest dużo kurzu i naczynia straszą w zlewie. Zaraz potem dodajmy, że są przecież wygodne ścierki nasączone płynem do kurzu i że uruchomienie zmywarki zajmuje tylko kilkadziesiąt sekund. W zestawie z uwagą dajmy od razu propozycję narzędzia do poprawienia się. Nie mówmy tylko o tym, że chcemy, żeby ktoś złowił dla nas rybę. Dajmy mu też do wyboru fajną wędkę – radzi Edyta Jakubasz.

Do tego dochodzi jeszcze jeden argument przemawiający za tym, że warto mówić prosto, bez straszenia, wspominania tego, co było, i porównywania kogoś do innych. Jaki? Gdy to zastosujemy, nie będzie już miejsca do nadinterpretacji tego, co mówimy, tylko będzie można od razu zabrać się do pracy i schować naczynia do zmywarki. Albo sprawdzić godzinę i zaplanować dzień tak, żeby się nie spóźnić. Znaczy działa!

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?