Przejdź do treści

Aga Wojciechowska: Kobietom jest znacznie trudniej w zawodzie strażaka, ale to nie oznacza, że są dyskryminowane

Aga Wojciechowska fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Gdy dowiedziałam się, że będę mamą, musiałam przestać pracować. Pojawiła się we mnie wątpliwość, czy aby na pewno wrócę. Czy będę na tyle przygotowana fizycznie? Czy zdołam wrócić do sprawności sprzed ciąży? Ale udało się i sama byłam sobą zaskoczona. Gdy moje drugie dziecko skończyło rok i cztery miesiące, zdobyłam mistrzostwo Europy na zawodach Berlin Firefighter Stairrun w kategorii biegu po schodach w pełnym umundurowaniu – mówi Agnieszka Wojciechowska, zawodowa strażak Państwowej Straży Pożarnej, zastępczyni dowódcy zmiany w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 w Krakowie.

 

Marianna Fijewska: Miłość do pożarnictwa jest u was rodzinna?

Agnieszka Wojciechowska: Oj tak. Mój tata był strażakiem – podglądałam go w pracy i strasznie mi się to wszystko podobało.

Co najbardziej?

Ten pęd i brak monotonności. Gdy tata przychodził z pracy, nie był znudzony, ale zafascynowany. Nigdy nie powiedział: „W robocie jak w robocie, to co zwykle”. Bo tam zawsze działo się coś nieszablonowego, coś, co wymagało od niego kreatywności, szybkości działania, rozsądku, refleksu…

I siły psychicznej.

Na pewno, choć praca strażaka nie wygląda jak w filmach. Nie jesteśmy nieustannie wystawieni na widok ciał. Owszem, jeździmy do wypadków, czasem bardzo tragicznych, ale jeśli ktoś zmarł i ja nie muszę na to patrzeć, to tego nie robię. Dzięki temu, że obejrzę ciało zmarłej osoby, nie będę ani trochę lepszym strażakiem. Ale masz rację – ten zawód na pewno wymaga siły psychicznej i z tego też powodu moi rodzice nie byli entuzjastycznie nastawieni, gdy w 2004 roku dowiedzieli się, że zamierzam iść do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Doskonale zdawali sobie sprawę, że ta praca to nie sielanka, i chcieli mnie przed tym uchronić. Mówili, że jest przecież tak dużo fajnych zawodów dla kobiet, a ta praca nawet nie „gra” z macierzyństwem…

Aga Wojciechowska fot. archiwum prywatne

Dziś jesteś już mamą dwóch chłopców – przekonałaś się, czy mieli rację?

Oczywiście, że mieli. Gdy po raz pierwszy zaszłam w ciążę, pracowałam w podziale bojowym, czyli na akcjach – oczywiście, gdy tylko dowiedziałam się, że będę mamą, musiałam przestać pracować. Pojawiła się we mnie wątpliwość, czy aby na pewno wrócę. Czy będę na tyle przygotowana fizycznie? Czy zdołam wrócić do sprawności sprzed ciąży? Ale udało się i sama byłam sobą zaskoczona. Gdy moje drugie dziecko skończyło rok i cztery miesiące, zdobyłam mistrzostwo Europy na zawodach Berlin Firefighter Stairrun w Berlinie w kategorii biegu po schodach w pełnym umundurowaniu.

Wow.

Myślę też, że koniec końców macierzyństwo pomogło mi być lepszym… a na pewno rozważniejszym strażakiem. Jako kobieta mam dużą skłonność do ryzyka. Pamiętam taką scenę, że będąc w ciąży z drugim dzieckiem, strasznie zachciało mi się winogron. I zamiast iść do sklepu, to zdecydowałam, że z wielkim brzuchem wdrapię się na drzewo w ogrodzie, żeby zerwać te nasze, najpyszniejsze winogrona. To było dość niemądre, ale i tak moja skłonność do ryzyka jest mniejsza, niż była. Dzięki temu, że mam dzieci, zrobiłam się bardziej przezorna. Aktualnie pracuję jako zastępczyni dowódcy i gdy moi strażacy idą do pożaru, skrupulatnie sprawdzam, czy wszyscy mają dobrze zapięte ubranie specjalne i prawidłowo założone aparaty. A ostrożność to chyba dobra cecha w tym zawodzie.

Raz na jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o dyskryminacji kobiet w jednostkach Straży Pożarnej – jak to oceniasz? Czy dyskryminacja rzeczywiście istnieje? Czy kobietom jest dużo trudniej w tym zawodzie?

Dla mnie to dwie różne kwestie. Kobietom jest znacznie trudniej w tym zawodzie, ale to nie oznacza, że są dyskryminowane. Ze względów biologicznych ten zawód jest łatwiejszy dla mężczyzn – są tak zbudowani, że zwykle to jednak oni mają więcej siły fizycznej, a tu siła jest kluczowa. Do tego dochodzą umiejętności techniczne, które zwykle to nie nasza płeć lepiej „ogarnia”. Na przykład komuś zalewa mieszkanie – większość kobiet musiałaby się porządnie zastanowić, które zawory zakręcić, tymczasem faceci często po prostu wiedzą, że ten jest od wody, a ten od gazu. Podobnie z wiedzą dotyczącą podstaw budownictwa i konstrukcji budynków, która też się przydaje. Dlatego tak – mężczyznom jest zdecydowanie łatwiej niż kobietom. Ale czy kobiety są dyskryminowane? Uważam, że nie. Uważam, że w tej pracy naturalnie eliminuje się słabsze jednostki, którymi okazują się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Twoja płeć nie ma znaczenia, jeśli jesteś słaby lub słaba, zespół się z tobą pożegna, bo nikt nie chce pracować z osobą, której brak motywacji bądź przystosowania teoretycznego lub kondycyjnego. To wpływa na bezpieczeństwo ogółu.

Rekruci muszą zdać ten sam test sprawności fizycznej, ale mają inne kryteria oceniania. Mężczyźni muszą uzyskać 55 punktów, a kobiety zaledwie 45, aby zdać. Uważam, że ustawia to kobiety w pozycji osób poszkodowanych

Musicie polegać na sobie nawzajem, ufać swoim umiejętnościom.

I to jak! Począwszy od trywialnego przykładu, kiedy jedna osoba w zespole ma gorszy dzień – jedziemy do wypadku, trzeba wyciągnąć poszkodowanych z samochodu poprzez wycięcie drzwi. Wszyscy biorą się do roboty, a ta jedna osoba nie ma siły, by chwycić za narzędzia hydrauliczne, więc cała reszta musi pracować mocniej. Jeśli taka akcja ma miejsce raz, to ok. Jeśli dwa, robi się niepokojąco, a jeśli powtarza się systematycznie, to jest to jasny sygnał, że ta osoba nie nadaje się do pracy, bo dokłada innym pracy i stanowi zagrożenie. Kolejny przykład: w czasie pożarów zdarzają się sytuacje, że strażak zasłabnie. Jeśli jego towarzysze są fizycznie słabi, to nie dadzą rady wyciągnąć go z płonącego budynku. A dodam, że waga strażaka jest zawsze powiększona o jego kombinezon i sprzęt. Nacisk na siłę i sprawność fizyczną jest w tej pracy całkowicie zrozumiały i nie jest to kwestia dyskryminacji.

A ty czułaś się kiedyś dyskryminowana?

Nigdy, a przeszłam przez prawie wszystkie szczeble. Zaczynałam od strażaka szeregowego, czyli takiego, który w wozie strażackim zajmuje tylne miejsce. Później byłam dowódczynią zastępu, czyli dowodziłam jednym samochodem, ale na miejscu zdarzenia czekałam na dowódcę sekcji, który dowodził dwoma samochodami. Później sama stałam się dowódczynią sekcji i wreszcie zmiany, czyli wszystkich samochodów znajdujących się w jednostce. Teoretycznie polega to na tym, że dowodzisz i wydajesz polecenia innym. W praktyce zdarza się, że uczestniczysz czynnie w akcjach i wchodzisz do pożaru. Zaledwie kilka dni temu pojechaliśmy do dużego pożaru – zamiast stać i patrzeć, podpięłam aparat i weszłam do akcji.

Wracając jeszcze do twojego pytania, nie tylko nie czułam i nie czuję się dyskryminowana, ale nie czuję też, żeby ktoś w pracy dziwił się na mój widok. Tak samo, jak nikt nie dziwi się na widok umięśnionych kobiet trenujących cross fit czy callanetics na siłowni.

Mówisz, jak ważna jest sprawność fizyczna, więc zastanawiam się, na czym polega test sprawnościowy podczas rekrutacji do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Czy różni się w przypadku kobiet i mężczyzn?

Rekruci muszą zdać ten sam test sprawności fizycznej, ale mają inne kryteria oceniania. Mężczyźni muszą uzyskać 55 punktów, a kobiety zaledwie 45, aby zdać. Uważam, że ustawia to kobiety w pozycji osób poszkodowanych. Bo już na samym wstępie mają poczucie, że nie wykazały się aż tak, jak mężczyźni i że nie są im równe – przecież miały do spełnienia inne normy, a podczas prawdziwego pożaru nikt nie będzie patrzył na normy.

Uważam, że w tej pracy naturalnie eliminuje się słabsze jednostki, którymi okazują się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Twoja płeć nie ma znaczenia, jeśli jesteś słaby lub słaba, zespół się z tobą pożegna, bo nikt nie chce pracować z osobą, której brak motywacji bądź przystosowania teoretycznego lub kondycyjnego. To wpływa na bezpieczeństwo ogółu

Jak ty przeprowadziłabyś rekrutację do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, gdybyś mogła o tym decydować?

Odbywałam praktyki strażackie w Yuma w Arizonie i z wielkim podziwem patrzyłam na organizację rekrutacji w systemie amerykańskim. Tam test sprawnościowy jest niezwykle dobrze przemyślany. Na jednym torze znajduje się właściwie wszystko, z czym można spotkać się w pracy strażaka, każdy element ma głęboki sens. Jest to test adekwatny do pracy strażaka, choć trzeba przyznać, że ciężki. Ciężki, ale nie wygórowany. Przy czym normy są takie same dla kobiet i mężczyzn, a test odbywa się regularnie raz do roku. Myślę, że jest to wspaniałe antydyskryminacyjne narzędzie. Skoro ktoś był w stanie przejść test, to znaczy, że nadaje się do tej pracy bez względu na płeć. Koniec kropka.

Kropka. To zmienię temat – jakie akcje przeżywasz najbardziej?

Zdecydowanie samobójcze. Pamiętam chłopaka, który spadł z 25 metrów w krakowskim kamieniołomie Liban. Był pod wpływem alkoholu i miał tak zwiotczałe ciało, że nie zginął. Był naprawdę młody. Takie rzeczy zostają w człowieku, gdzieś w głowie krąży pytanie: „dlaczego?”.

Bycie strażakiem to dla ciebie misja czy praca?

Praca, bo dostaję za nią wynagrodzenie, za które utrzymuje rodzinę, a i podwyżką nie pogardzę. Z drugiej jednak strony mam sobie absolutną wewnętrzną determinację, aby nie robić niczego na pół gwizdka i żeby nieustannie się rozwijać oraz edukować innych. Choćby ostatnio – po ugaszeniu pożaru w jednym z mieszkań, musieliśmy odwiedzić pozostałych lokatorów budynku i poprosić, by wywietrzyli pomieszczenia. I w jednym z tych mieszkań o wymiarach dosłownie 12 metrów kwadratowych, był człowiek, bardzo ubogi zapewne, który ogrzewał je butlą gazową z promiennikiem. Czyli w tej maleńkiej przestrzeni miał otwarty płomień ognia. To jest szalenie niebezpieczne. Nie przeszłam obok tego obojętnie – o godzinie 23 poświęciłam swój czas, by porozmawiać z tym człowiekiem, czy na pewno nie ma możliwości ogrzewania prądem i czy wie, jakie zagrożenia niesie dla niego, to co robi.

Misją jest dla mnie edukowanie również samych strażaków. Nasza jednostka prowadzi kursy dla Ochotniczej Straży Pożarnej. Możemy je „zrobić”, a możemy maksymalnie zaangażować naszych kursantów i sprawić, że oni również będą chcieli być coraz lepsi w swojej dodatkowej pracy. A jakość bycia strażakiem ma ogromne znaczenie! Bo widzisz, strażacy mają bardzo wysoką skuteczność – koniec końców i tak ugasimy pożar lub wyciągniemy poszkodowanego z samochodu. Pytanie tylko, czy to mieszkanie ugasimy, używając 500 litrów wody, czy 5000 litrów wody i w jakim stanie zostawimy cały budynek? Pytanie, czy tego poszkodowanego, który nie może wydostać się z auta, wyciągniemy z poszanowaniem dla jego odczuć, maksymalnie minimalizując ból, czy jeszcze bardziej go traumatyzując? Pytanie jest o jakość, a jakość w zawodzie strażaka ma kluczowe znaczenie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: