Przejdź do treści

Zaleszczyki – tam słońce nie parzyło, ale opalało, a kuracjuszy leczono napojami z winogron

Zaleszczyki / fot. NAC
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Latem temperatura na plaży Słonecznej nad Dniestrem przekraczała 50 st.C, a kiedy deszcz padał dwa dni pod rząd, pisano o tym w gazetach. Nic dziwnego, że rosły tam palmy, a najważniejszym wydarzeniem sezonu było winobranie. Położone na rubieżach przedwojennej Polski miasteczko nazywano Miastem Słońca i polskim Merano. W naszym uzdrowiskowym cyklu dziś Zaleszczyki!

 

Na początku ub. wieku pobyt w Zaleszczykach był szczytem marzeń i prestiżu. Położone w zakolu Dniestru, jak na półwyspie, miasteczko połączone było z lądem od północy. Na południe, po drugiej stronie rzeki, była już Rumunia. Wysokie na ponad 300 m brzegi Dniestru, zarośnięte bukowymi lasami, osłaniały to miejsce z trzech stron. To dlatego, jak pisała poetka Maria Jasnorzewska-Pawlikowska: „Lato odchodziło stamtąd leniwie, przeciągając się jak kot, a wracało szybko pikującym lotem jaskółki”. Sezon rozpoczynał się kilka tygodni wcześniej niż gdzie indziej, kończył się w październiku. Na organizowanych wówczas winnych dożynkach nie można było nie być, choć Warszawę i Zaleszczyki dzieliło ponad 600 km, a z Gdyni trzeba było przejechać Luxtorpedą 1314 km.

Egzotyki dodawały Zaleszczykom nieznane w innych rejonach Rzeczpospolitej owoce – już w maju zajadano się czereśniami, rosły tam arbuzy, pomarańcze, melony i morele, będące miejscową specjalnością. „Cały czas letnia pogoda, upały, błogie powietrze, moc winogron i przepysznych owoców wszelkiego rodzaju – po prostu raj ziemski zalany słońcem” – pisała o tym miejscu w swoich „Dziennikach” w 1937 roku Maria Dąbrowska.

Zaleszczyki / fot. NAC

Zaleszczyki / fot. NAC

Kuracjusze przybywali tam zażywać kąpieli słonecznych. Wzdłuż dwóch plaż – Cienistej i Słonecznej – ciągnęły się promenady obsadzone szpalerami przyciętych klonów z kawiarniami i restauracjami, plaże pełne były koszy i leżaków, na przystaniach cumowały łodzie i kajaki. „Plaża Słoneczna, rzucona wysoko na rozpalonych skałach, nie bardzo nadaje się do kąpieli. Dno tu kamieniste, brzeg wysoki i uciążliwe zejście do wody. Natomiast urządzona jest pięknie, posiada liczne kosze, leżaki, parawany, kabiny, elegancką restaurację i żywą orkiestrę plażową (…). Tu przychodzą głównie ci, co chcą się opalać, ewentualnie schodzą do rzeki drewnianym pomostem, biorą kajak i płyną w złocistą dal, wypożyczają motorówkę albo stateczkiem 'Osa’ robią rejs po Dniestrze” – opisywano kurort w przedwojennym magazynie „As”.

Słońca było dużo, nawet za dużo. Mówiono, że słońce tam nie parzy, ale opala, było to jednak lekką przesadą: „Jest przeraźliwie gorąco. Ni śladu powiewu. Z jasnego błękitu nieba leje się biały żar. Czterdziestu przedstawicieli młodzieży płci obojga w wieku poniżej lat pięćdziesięciu, roznegliżowanych do ostatnich granic przyzwoitości, leży bezwładnie. Tylko od czasu do czasu odwracają cielska, by równomiernie zbrunacić skórę. Nie wszyscy jednakże pławią się w słońcu. Kilka osób schowało się pod stoły i ławki. To ci, którzy z zachłannej chciwości ultrafiołkowych promieni pobrali ich już wpierw za dużo. Na ich rubinowej skórze ostro odcinają się białe plamki pęcherzyków” – przyznawał w 1936 roku Józef Konwiński w „Kurierze Polskim”.

Zaleszczyki Plaża słoneczna / fot. NAC

Zaleszczyki / fot. NAC

W latach świetności, na wypoczynek w sezonie przyjeżdżało do Zaleszczyk kilka tysięcy letników. Foldery reklamowe zalecały to miejsce „uzdrowieńcom, wątłym, lżej chorym piersiowo, fizycznie i nerwowo osłabionym, pragnącym spokoju i odpoczynku”. Miejscowy mikroklimat miał także sprzyjać chorym na nerki. Przyjeżdżającym na leczenie zalecano słońce, kąpiele i kurację winogronową.
Zaleszczyki, jak to kurort, przyciągały znane osobistości. Trzytygodniowe wakacje spędził tam w 1933 roku Józef Piłsudski. Zgodnie z jego życzeniem, nie urządzono ani hucznego powitania, ani pożegnania, nie było też oficjalnych przyjęć czy rautów. Lokalnym skandalem było nieprzyjęcie marszałka przez baronową Stellę Turnau z rodu Brunickich, właścicielkę Zaleszczyk. Ogłosiła publicznie, że nie będzie przyjmować w swoim domu socjalisty.

We wrześniu 1939 roku Zaleszczyki były ostatnim przystankiem dla wielu Polaków w ucieczce przed wojną. Tamtędy wyjechał m.in. Melchior Wańkowicz czy Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Po wojnie obronnej tamtędy wycofywali się polscy żołnierze. Choć polski rząd przekroczył granicę z Rumunią 90 km dalej, w Kutach nad Czeremoszem, to komunistyczna propaganda wykorzystała właśnie Zaleszczyki do opowiedzenia kłamliwej historii o ucieczce sanacyjnych władz z eleganckiego kurortu. Prawda była inna, ale opinia sanacyjnego kurortu dla bogaczy nie pomogła mieszkańcom Zaleszczyk w ocaleniu. Niemcy wymordowali mieszkających tam przez wieki Żydów, a Sowieci, przed wysadzeniem mostu nad Dniestrem, ustawili na nim wagony z polskimi i ukraińskimi jeńcami, przez lata oskarżając o tę zbrodnię Niemców. Po wojnie, kiedy Podole weszło w skład ZSRR, Rosjanie zdewastowali kurort do końca – zniszczyli plaże, hotele i wille, a na miejscu pięknego barokowego ratusza wystawili pomnik Lenina. Niestety, tragiczna historia tych rejonów Ukrainy ma swój dalszy ciąg. Naddniestrze jest celem ataków w trwającej od lutego rosyjskiej inwazji na ten kraj.

Zaleszczyki / fot. NAC

Zaleszczyki / fot. NAC

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: