Przejdź do treści

„Taka duża dziura jakby pani wczoraj rodziła”. Parodia najgorszych tekstów ginekologów podbija sieć

"Ta Typiara" sparodiowała najgorsze teksty ginekologów
Parodia "Tej Typiary" o najgorszych tekstach ginekologów stała się viralem / Zdjęcie: Instagram.com @tatypiara_
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Najbardziej słabe komentarze od ginekologów na temat swojego ciała usłyszałam podczas wizyt ciążowych. Nie raz po wyjściu ryczałam” – przyznaje Barbara Cichocka-Mruk, autorka profilu „Ta Typiara”, na którym w komiczny, a przy tym niezwykle trafny sposób pokazuje różne ludzkie zachowania. Tym razem zwróciła uwagę na najgorsze teksty, które kobiety (niestety!) wciąż słyszą w gabinetach ginekologicznych.

„Trochę śmieszne, trochę prawdziwe…”

„Ta Typiara” to profil cieszący się sporą popularnością w sieci. Prowadzi go Barbara Cichocka-Mruk, z wykształcenia socjolożka, dla której – jak przyznała w jednym z wywiadów – tworzenie krótkich nagrań wideo stało się formą terapii. „Sama kiedyś byłam okropną babą, czepiałam się najdrobniejszych błahostek. Dziś mogę powiedzieć, że z biegiem czasu odpuściłam i dzięki temu mam szczęśliwy związek” – mówiła w rozmowie z „Czwórką”.

Zaczynała od publikacji na temat realiów bycia młodą mamą, ale z biegiem czasu nieco rozszerzyła tematykę swojego profilu przedstawiając codzienne (i niecodzienne) sytuacje, w których znajdują się kobiety. Naśladując równe ludzkie zachowania potrafi doprowadzić do łez. W ten, nieco komediowy sposób influencerka stara się uczyć ludzi dystansu do siebie i codziennych problemów, ale także zwracać uwagę na ważne kwestie, jak ocenianie kogoś przez pryzmat wyglądu, reakcje na kobiety w ciąży w sklepowych kolejkach czy doświadczenia związane z wizytami w gabinetach różnych specjalistów.

Jej najnowszy filmik, na którym sparodiowała najgorsze teksty ginekologów, stał się viralem. Na TikToku doczekał się już prawie 760 tys. wyświetleń.

Najgorsze teksty ginekologów

Autorka profilu „Ta Typiara” podkreśliła, że sama najsłabsze komentarze od ginekologów na temat swojego ciała usłyszała podczas wizyt ciążowych. „Nie raz po wyjściu ryczałam” – dodała. Na nagraniu influencerka wcieliła się w rolę ginekolożki, a rolę pacjentki, zresztą świetnie, odegrał jej mąż.

„Weszła”, „siada” – tymi słowami „ginekolożka” wita swoją „pacjentkę”. Internautki w komentarzach trafnie podkreśliły, że kiedy słyszą któreś z tych słów, to już wiedzą, co będzie „grane”, czyli z jakim typem lekarki będą miały do czynienia.

Pacjentka, która przyszła po tabletki antykoncepcyjne słyszy: „Lubi pani siupać? Takie kobiety teraz są… Chciałyby siupać, ale bez konsekwencji. Nie będzie komu robić później na nasze emerytury”.

Pacjentce, która przyznaje się, że nie zdążyła podmyć się po pracy, lekarka odpowiada: „Czuć. Spsikamy spirytusem”.

Kolejna scenka zaczyna się od pytania lekarki o to, czy pacjentka jeszcze karmi. „Moje dziecko ma 20 lat” – słyszy, na co ginekolożka odpowiada: „A taka duża dziura jakby pani wczoraj rodziła”.

Nie tylko słowa, ale również gesty na tym nagraniu oddają – choć nieco przerysowaną – rzeczywistość panującą w gabinetach ginekologicznych. Przykładem jest choćby pozbawione delikatności wprowadzanie wziernika do pochwy. Pacjentka dostaje komunikat: „Teraz luźniutko, luźniutko, nie ściupiać teraz”, a lekarka wymachuje wziernikiem we wszystkie strony.

W opisie nagrania Cichocka-Mruk podkreśliła, że szanuje pracę ginekologów i ginekolożek, zaznaczając tym samym, że jej parodia nie ma na celu generalizowania zachowań. „Bo w zawodzie nie chodzi o profesję, jaką kto wykonuje, a to – jakim, kto jest człowiekiem” – napisała. Influencerka zwraca uwagę na te zachowania, które bezdyskusyjnie nie powinny mieć miejsca w gabinecie lekarskim, choć niestety miały.

W komentarzach możemy przeczytać setki historii kobiet, które również doświadczyły braku profesjonalizmu ze strony ginekologów. Przytaczamy kilka z nich:

„Rok 1996. Podczas porodu mojej córki usłyszałam – ’chłopa się chciało, to teraz trzeba się męczyć, może zaszyje tak, żeby żaden się nie dostał’.

„Jak weszło to i wyjść musi”,

„Dokładnie z taką ginekolog miałam do czynienia podczas pierwszych nastoletnich wizyt. Bardzo nieprzyjemnie wspominam. Nie dziwię się, że kobiety zrażają się do tego rodzaju wizyt. Lekarze obowiązkowo powinni przechodzić jakieś kursy komunikacji z pacjentem i to aktualizowane co jakiś czas. Wielu lekarzy z tego powodu w ogóle nie powinno mieć do czynienia z drugim człowiekiem. A ginekolog to już szczególnie..”,

„Rodziłam 9 mcy temu i zwracanie się do pacjentki w trzeciej osobie ciągle króluje: ’kiedy rodziła?’, 'krwawienie jest?’, 'do domu chce się wypisać?’„,

„Mój jeszcze kiedyś powiedział, że nie lubi, kiedy pod koniec pracy myśli już o kolacji, a tu mu baba po 30 latach od porodu rozkłada nogi, a tam algi i stare śledzie. Przeginka, ale oni myślą, że są zabawni”,

„Z mężem nie mamy dzieci, mimo starań. Dwa razy usłyszałam od ginekologów: 'i nie rozwiodła się pani????’„,

„Samo życie niestety… Śmiech przez łzy. Nie zapomnę, jak na wizycie niedaleko po porodzie lekarz zapytał, jak rodziłam, powiedziałam że CC. ’Kolejna leniwa Polka’ – skomentował. Popłakałam się. CC było na cito, synek zapętlony 3x, umierał we mnie…”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: