Przejdź do treści

„Słowa mogą służyć odcinaniu się. Intymność buduje się w ciszy”. O znaczeniu milczenia i „zanieczyszczaniu” świata hałasem mówi psychoanalityk Tomasz J. Jasiński

Po co nam cisza? / fot. Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?

W świecie pędu, chaosu i hałasu cisza wydaje się stanem nienaturalnym. Unikamy bezdźwięku. Ciągle mówimy, często cokolwiek, byle nie zapadła ta niezręczna cisza. Mówi się, że milczenie jest złotem i gdy się zastanowić nad tym niepozornym powiedzonkiem, okazuje się, że skrywa się w nim głębia i tajemnica. Co się dzieje w ciszy? Czy da się milczeć wewnętrznie? Co może wyłonić się z ciszy i czy powinniśmy się tego bać? – Gdy zapada ciemność, poruszamy się po omacku. Ale po chwili wzrok się wyostrza, zaczynamy coś widzieć. Inne zmysły też czujniej odbierają bodźce. I to samo dzieje się, gdy zapada cisza. Najpewniej, gdybyśmy otaczające nas dźwięki zastąpili innym repertuarem, to zobaczyliśmy świat zupełnie inaczej, a być może odkrylibyśmy kawałek świata, który był dla nas nieznany i niewidzialny – mówi Tomasz J. Jasiński, psychoanalityk jungowski, psycholog i psychoterapeuta.

 

Alicja Cembrowska: Czym jest cisza?

Tomasz J. Jasiński: Gdy myślę o ciszy, to pojawia mi się kilka różnych jej poziomów. Z jednej strony to forma fizykalnej rzeczywistości. Teraz jesteśmy w kawiarni. Wokół nas jest szum i typowy kawiarniany chaos. Daleko nam do ciszy w tym fizycznym wymiarze. Już pani pytania i moje odpowiedzi są dźwiękami, czym zaburzamy możliwą ciszę między nami.

Często uciekamy przed ciszą.

I w tym stwierdzeniu pojawia się kolejny wymiar, który sugeruje, że cisza nie dotyczy tylko fizyczności.

W wakacje doświadczyłam tego drugiego wymiaru, który wyniknął z pierwszego. Fizyczna cisza we włoskich górach sprawiła, że w mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli, których na co dzień nie doświadczam w hałaśliwej Warszawie.

Postrzegam ludzi jako całość. Człowiek ma ciało, psychikę, emocje, intelekt. Dla mnie wszystko jest ze sobą mocno powiązaną i nierozerwalną całością. Więc jest cisza na poziomie fizjologicznym, w której po prostu nie ma dźwięków, ale też cisza emocjonalna oraz umysłowa – każda z nich nas w coś wrzuca i myślę, że nasze doświadczenie w sumie obejmuje wszystkie wymiary. Zaczyna się od tego, że nie ma wokół nas dźwięków i ten
bezdźwięk oddziałuje na inne strefy.

Powiedział pan, że cisza nas w coś wrzuca. W co na przykład?

W takim ogólniejszym znaczeniu cisza umieszcza nas w nas samych. Takiej ciszy potrzebujemy. Każdy z nas żyje w rzeczywistości zewnętrznej i wewnętrznej. Warunki względnej izolacji od hałasu zewnętrznego, umożliwiają nam otwarcie się na rzeczywistość wewnętrzną. Widać, że coraz więcej osób do tego dąży. Coraz popularniejsze są kabiny deprywacji sensorycznej, techniki nawiązywania relacji z wnętrzem, mindfulness. W psychologii dużym zainteresowaniem cieszą się nurty zorientowane w ten sposób. W świecie, w którym żyjemy, jest tak dużo hałasu, że raczej względnie rzadko mamy okazję do odłączenia się od bodźców dźwiękowych. To też sprawia, że częściej jesteśmy zanurzeni w dźwiękach rzeczywistości zewnętrznej, kosztem wsłuchiwania się w tę wewnętrzną. Jest w tym duża dysproporcja. Myślę zatem, że cisza mocno konfrontuje nas z tym, co nagle w sobie odkrywamy, a na co być może nie do końca kierowaliśmy uwagę na co dzień.

Bo cisza kojarzy się z nudą i ciemnością. To wszystko jest jakieś negatywne i pejoratywne. Nawet językowo cisza jest dziwna, niekomfortowa, nienaturalna, kojarzona z brakiem. Cisza jak makiem zasiał, zapada ta niezręczna cisza, ciche dni…

Ale może być też pozytywna. Psychika ma swoje życie wewnętrzne i swój rodzaj obiektywnego istnienia. W ciszy możemy się do tego zbliżyć.

Co to właściwie znaczy?

Wytłumaczę to, odwołując się do psychologii Junga: koncepcja obiektywnej psychiki nieświadomej zakłada, że jest w nas taki obszar, który ma swoje własne życie. Myślę, że nasze życie jako całość jest rozłożone między relacje z rzeczywistością zewnętrzną i wewnętrzną. W obydwu dzieją się różne rzeczy, które mogą mieć różną jakość. Mogą być dobre, przyjemne, pozytywne, ale też trudne, przykre, związane z lękiem czy niepokojem.

Tomasz J. Jasiński / fot. archiwum prywatne

A może zapaść tam cisza?

Ja bym powiedział, że im więcej mamy sytuacji, w których jesteśmy zorganizowani wokół ciszy, tym łatwiej jest nam wysłuchać tego, co się w środku dzieje. To znaczy, być może tam pojawia się czegoś więcej, a nie mniej. To jest trochę tak, jak myśli się o marzeniach sennych w perspektywie psychologii głębi. Praca z marzeniami, notowanie ich, interpretowanie, odkrywanie znaczeń jest częścią pracy nad sobą. Dzięki temu możemy zajrzeć jak gdyby pod powierzchnię świadomości, ponieważ gdy przychodzi noc i kładziemy się spać, bodźce zewnętrzne są odcinane, nasza świadomość się uspokaja, wycisza, a to sprzyja wejściu głębiej. Łapiemy większy kontakt z tym, co się pojawia „od spodu”. Myślę, że to najlepsza odpowiedź na pytanie, co może się stać, gdy zapadnie cisza.

To może być przerażające dla ludzi. Przecież nigdy nie wiadomo, co tam odkryjemy.

Być może między innymi właśnie dlatego przed ciszą uciekamy. Nie chcemy się konfrontować ze stanami, których się obawiamy, które nas przerażają. Mamy różne poziomy sposobów radzenia sobie z tym, co jest dla nas niewygodne. Możemy to tłumić, wypierać, dystansować się, odcinać się od tego za pomocą silnych bodźców. Psychika jest pewnego rodzaju systemem, dla którego istotna jest równowaga – analogicznie do ciała. Gdy pojawia się zmęczenie, musimy się wyspać, żeby ciało się zregenerowało. Jeżeli chorujemy, nasz organizm też w pierwszej kolejności sam próbuje się wyregulować – oznaką tego jest, chociażby gorączka.

Podobnie działa psychika, która również ma swoje sposoby na samoregulację. Jeżeli więc za bardzo odcinamy się od pewnych fragmentów naszego życia psychicznego i emocji, które są dla nas zbyt trudne, to na dłuższą metę zaburzamy proces, który ma na celu utrzymanie równowagi. Mówiąc obrazowo: emocje i przeżycia się kumulują, odkładają i ostatecznie pojawiają ze zwiększoną siłą, ponieważ po prostu nie chcą zostać przemilczane i porzucone.

Czyli długotrwałe uciekanie przed tym, co trudne nie jest dobrym pomysłem, a uczucia, których się boimy i tak o sobie przypomną?

Tak, ale to uciekanie często wynika z tego, że mamy za mało przestrzeni i czasu, żeby słuchać siebie. Współczesny rytm życia jest szybki i szalony, ale nie można być cały czas w mobilizacji i nie dawać sobie momentu wyciszenia. Rezygnowanie z ciszy i regeneracji po prostu kończy się źle. Ostatecznie zawsze pojawiają się dolegliwości na poziomie fizycznym i psychicznym.

Cisza wywołuje duży ładunek emocjonalny, ale czym właściwie jest to skrępowanie? Bez wątpienia jest to coś, co nie jest obojętne i neutralne. Pokazuje, że nawiązuje się jakaś więź, wymiana, nawet jeżeli jest ona poza słowami

Są tacy, którzy mówią, że kochają życie w biegu i są do tego stworzeni, że mogą pracować 24/7, a odpoczywają tylko, jak zdobywają górskie szczyty lub kolejne medale w maratonie.

Ewoluujemy jako gatunek, więc i nasze style życia się zmieniają. Kiedyś ludzie wstawali z kurami, a spać kładli się, gdy zachodziło słońce. Nie chodzi więc o to, że my teraz powinniśmy się cofnąć i zacząć stosować zasady sprzed lat. Na pewno musimy jednak szukać sposobu na przystosowanie się. Wyobrażam sobie, że to jest taki rodzaj dynamicznej wymiany między tym, jak nasz świat się zmienia, zresztą my jesteśmy czynnikami tej zmiany, a naszymi zdolnościami adaptacyjnymi. Jest już ciemno, my nadal rozmawiamy i pewnie żadne z nas jeszcze długo po powrocie do domu nie położy się spać, bo dostaliśmy takie możliwości i się do nich dostosowaliśmy. Są jednak jakieś granice.

W takich warunkach – dobrobytu, dostępności, mobilności – łatwo uwierzyć, że granice i jakaś nudna cisza wcale nie są nam potrzebne. Umysł daje jakieś sygnały, że pora zwolnić? Istnieje coś takiego jak psychiczna gorączka”?

To zależy, z jaką dozą konsekwencji próbujemy ignorować pierwsze znaki, które się pojawiają. Jest mnóstwo sygnałów, na przykład na poziomie zmiany samopoczucia, ale bywa, że bardzo trudno to zarejestrować. Każdy ma inną wrażliwość, a nasze reakcje to wypadkowa wielu czynników.

Takim częstym przykładem jest pojawienie się specyficznego zespołu symptomów, jakiejś choroby. Lekarze nie są w stanie na podstawie badań i objawów zdiagnozować problemu. Często dopiero wtedy uwaga kierowana jest na psychikę. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że nierzadko trudno jest wskazać osobie jakieś konkretne objawy, nazwać to, co dzieje się z ich wnętrzem. Czasem, gdy pytam pacjenta, co go do mnie sprowadza, pojawia się odpowiedź: trudno to jakoś nazwać, uchwycić, po prostu czuję, że coś jest nie tak. Dopiero w procesie uważnego przyglądania się, można stopniowo zobaczyć, z jakiego powodu ktoś pojawił się w gabinecie.

Cisza jest czynnikiem zewnętrznym, który wspiera ten proces przyglądania się i rozwiązywania problemów?

To bardzo ważne pytanie. Są różne szkoły psychologiczne, metody, podejścia i nurty. Wiele z nich wiąże się z rozwiązywaniem problemów. Natomiast moja praca bardziej nakierowana jest na przypatrywanie się, na słuchanie siebie w warunkach ciszy. W jakimś sensie to nie jest praca konwersacyjna. Pewnie stąd wzięło się to niezbyt pochlebne przeświadczenie, że psychoanalityk to ktoś, kto tylko siedzi i słucha, a niewiele mówi. Często osoby nie wiedzą, co zrobić z ciszą – i mówię tu nie tylko o sytuacjach w gabinecie.

Wrócę do początku naszej rozmowy i pytania, co się dzieje, kiedy zapada cisza, kiedy przeżywamy ciszę. Cisza nas krępuje, lecz można z nią pracować. Patrzę, co się z niej wyłania. Często widzę napięcie, wręcz lęk – i takie stany najczęściej nie wynikają z samej ciszy, ale właśnie z tego, co zaczyna się w tej przestrzeni pojawiać. Nieraz są to abstrakcyjne,
spontaniczne myśli, nieraz emocje lub określone obrazy.

Nie dziwię się, że pojawia się w ludziach lęk. Funkcjonujemy w kulturze nastawionej na czyny, na ciągłą produktywność, na cel. Byłabym skrępowana, gdybym miała teraz siedzieć i po prostu w ciszy na pana patrzeć.

A ja często mam takie doświadczenia w swojej pracy [śmiech]. Wchodzi pacjent, mówimy sobie dzień dobry”, następuje grzecznościowa wymiana zdań i… cisza. Czekam. A to potrafi być krępujące. Ludzie nazywają to wprost.

W jednym z raportów Światowa Organizacja Zdrowia nazwała zanieczyszczenie hałasem nowoczesną zarazą. Bardzo istotne jest to, że używa się tutaj słowa "zanieczyszczenie". To wskazuje, że mówimy o jakimś radykalnym braku równowagi

W sumie to dosyć sprytne. Cisza kojarzy się z jakąś niezręcznością, ale z drugiej strony buduje intymność. Potwierdzają to nawet badania. Pamiętam eksperyment, w którym ludzie mieli przez 4 minuty po prostu na siebie patrzeć. Nic nie mówić. Okazało się, że takie doświadczenie sprawia, że nawet z kimś zupełnie obcym, budujemy więź, chociaż nic do siebie nie powiedzieliśmy.

Bardzo ciekawe, prawda? Nasze technologiczne formy komunikacji kojarzą się z wielkim osiągnięciem cywilizacyjnym. A ja od razu myślę, co my tak naprawdę sobie robimy? Co to wszystko znaczy w kontekście relacji? Czy czasem sobie nie szkodzimy?

Od kilku lat zmagamy się z dosyć dużymi wyzwaniami jako ludzkość. Rzeczywistość dla wielu z nas jest trudna i obciążająca. Myślę, że w takich momentach jest szczególnie istotne, żebyśmy pielęgnowali taką najprostszą międzyludzką wymianę, żebyśmy nie skazywali się na samotne przeżywanie trudności.

Pytanie, w jakim stopniu potrafimy wymieniać intymność ciszy, a nie tylko słowa. Teraz wszystko jest zagadywane, każdy temat musi skomentować tysiąc osób, każdy musi dodać swoje trzy grosze. Wszędzie są słowa. I to bardzo często takie, które ostatecznie nic nie wnoszą. Może warto jednak zamilknąć, bo to w ciszy kryją się odpowiedzi i rozwiązania?

Zapominamy, że słowa mogą służyć odcinaniu się od relacji, a nie ich zacieśnianiu. Natomiast cisza może być właśnie głęboko relacyjna. To jest też to skrępowanie, o którym rozmawialiśmy. Cisza wywołuje duży ładunek emocjonalny, ale czym właściwie jest to skrępowanie? Bez wątpienia jest to coś, co nie jest obojętne i neutralne. Pokazuje, że nawiązuje się jakaś więź, wymiana, nawet jeżeli jest ona poza słowami. I myślę, że często jest to coś, co trudno osiągnąć podczas rozmowy. Jest to innego rodzaju doświadczenie bycia razem.

To chyba może być nowy test relacyjny: umiesz z kimś rozmawiać, ale czy umiesz z nim milczeć?

W ciszy rodzi się intymność z kimś innym i ze samym sobą. To jest obserwowanie człowieka, który jest ze mną. I który jest mną. Myślę, że to bardzo trudny test. Mam wrażenie, że naturalna potrzeba ciszy coraz mocniej się w nas odzywa. Powstaje coraz więcej stref ciszy, pojawiają się nowe zasady i regulacje dotyczące dźwięków. Doprowadziliśmy świat i siebie do momentu mocnego braku równowagi. Zaburzone są już tak podstawowe strefy, jak naturalne proporcje pomiędzy ciemnością i światłem, dźwiękiem i ciszą. Wydaje mi się, że biologicznie silnie to odczuwamy, więc pojawiają się różne mechanizmy kompensacyjne. W kontekście katastrofy ekologicznej dużo mówi się o zanieczyszczeniach fizycznych: ściekami, plastikiem, różnymi odpadami. Ale ludzie zanieczyścili też inne przestrzenie.

W jednym z raportów Światowa Organizacja Zdrowia nazwała zanieczyszczenie hałasem nowoczesną zarazą.

Bardzo istotne jest to, że używa się tutaj słowa „zanieczyszczenie”. To wskazuje, że mówimy o jakimś radykalnym braku równowagi. Wydaje nam się, że taki jest nasz świat – głośny, intensywny, gwarny. Gdy zatem doświadczamy jego przeciwieństwa, możemy być zdezorientowani. Podobnie, gdy nagle zapada ciemność. Poruszamy się po omacku. Ale po chwili wzrok się wyostrza, zaczynamy coś widzieć. Inne zmysły też czujniej odbierają bodźce.

I to samo dzieje się, gdy zapada cisza. Najpewniej, gdybyśmy otaczające nas dźwięki, zastąpili innym repertuarem, to zobaczyliśmy świat zupełnie inaczej, a być może odkrylibyśmy kawałek świata, który był dla nas nieznany i niewidzialny. To prowadzi do niezwykłych odkryć. Mam poczucie, że wyciszenie jest momentem powrotu do siebie, ze wszystkimi korzyściami. To wręcz odzyskanie siebie, bo warto podkreślać, że żyjemy w cywilizacji, która permanentnie nas przebodźcowuje i coś z nas wyciąga.

Jak zacząć oswajać się z ciszą?

Na przykład nie sięgać po telefon zaraz po przebudzeniu. Zadać sobie pytanie, co takiego chcemy zagłuszyć. Możemy słuchać dźwięków świadomie lub nieświadomie. Możemy być w ciszy świadomie lub nieświadomie. I chyba chodzi właśnie o to, żeby żyć świadomie, ze zrozumieniem swojego wnętrza.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?