Siostra Ewa: Ludzie są tylko ludźmi, oboje są ułomni. A Bóg mnie nigdy nie zostawi, tylko jedna strona może coś zawalić, czyli ja
Siostra Ewa ma 35 lat. Należy do Zgromadzenia Sacré Coeur od 7 lat, jest jeszcze przed złożeniem ślubów wieczystych. Mówi, że jest zakochana w Bogu, choć nie zawsze tak było. Dopiero po studiach Bóg przestał być dla niej abstrakcyjną siłą i zaczęła mieć z Nim osobową relację. To możliwe – i nie tylko dla zakonnic – mówi.
Jest Siostra w miłosnej relacji z Bogiem?
Jak najbardziej. Relacja z Bogiem jest miłosna, nie tylko w przypadku sióstr zakonnych. Każda osoba wierząca jest z Bogiem w relacji miłosnej. Zresztą chodzi o miłość w życiu, prawda? Oczywiście różni się ona od innych relacji miłosnych, bo Boga nie widzimy i nie możemy go dotknąć. Ale nadal okazuje On nam swoją miłość na różne sposoby. Z jednej strony jest naszym Ojcem i opiekuje się nami jak ukochanymi dziećmi, ale możemy mieć z Nim też relację oblubieńczą, czyli bliższą tej romantycznej. Bóg jest tak szeroki, że mieści w sobie różne rodzaje miłości.
Siostra się zakochała w Bogu?
Możemy tak to nazwać. Nie zawsze tak jednak było. W dzieciństwie, choć nie miałam wątpliwości, że Bóg istnieje, to traktowałam Go raczej jak potężną odległą siłę, niż kochającego Ojca. Wiedziałam, że On ma władzę i jeśli nie będę posłuszna, to może coś w moim życiu zepsuć. To była relacja lękowa.
Dopiero po studiach odkryłam, że z Bogiem można mieć prawdziwą osobową relację i że On pragnie mojego dobra i szczęścia.
Stało się to głównie za sprawą rekolekcji ignacjańskich, czyli takich 5 dni w zupełnym milczeniu, kiedy modli się tekstami z Pisma Świętego. Zobaczyłam wtedy, że Bóg może do mnie mówić przez swoje Słowo. Potem coraz bardziej chciałam być blisko Niego i być jak On. W pewnym momencie poczułam się zaproszona do wyłącznej relacji z Jezusem, czyli do życia zakonnego. Ale będąc zakochanym w Bogu wcale nie trzeba iść do zakonu, można też żyć w małżeństwie i kochać swojego męża albo żonę. Relacja z Bogiem nie jest konkurencją dla innej miłości, ale właśnie uczy nas lepiej kochać.
Skoro można mówić o romantycznej relacji z Bogiem, to może słowo małżeństwo też jest trafione?
Jest inaczej niż w małżeństwie. W małżeństwie dwoje ludzi składa sobie obietnicę wierności na całe życie. A ludzie są tylko ludźmi, oboje są ułomni. A Bóg mnie nigdy nie zostawi, tylko jedna strona może coś zawalić, czyli ja.
Była Siostra w związku z mężczyzną? Ma Siostra porównanie między miłością romantyczną do Boga a miłością do człowieka?
Tak, mam takie doświadczenia. To nie jest tak, że zakonnice nigdy nie były w żadnych związkach. Byłam nawet narzeczoną, więc mam porównanie. Miłość do Boga, choć można ją opisać słowami też z kategorii miłosnej, jest jednak relacją, która jest ponad ludzką. Innych ludzi mamy kochać miłością, którą czerpiemy od Stwórcy. Kiedy byłam w związku z mężczyzną, to nie poznałam jeszcze prawdziwego Boga, myślałam innymi kategoriami, bardziej szukałam kogoś, kto sprawi, że będę się czuła mniej samotna. Myślę, że teraz przeżywałabym tę relację zupełnie inaczej. A będąc zakonnicą, doświadczam też miłości do Jezusa. Czuję na co dzień Jego troskę, trochę porównywalną do troski małżonka. Bóg robi mi różne niespodzianki, rozmawiam z Nim, to nie jest czyta abstrakcja.
Miłość do Boga to miłość spełniona?
Zdecydowanie. Kluczem do miłości spełnionej jest wzajemna komunikacja. Jeśli ktoś zakłada tylko istnienie Boga i nie ma z Nim relacji, to tak naprawdę nie ma większego znaczenia, czy On jest, czy Go nie ma. Jednak dla wielu osób to nieodkryte, że z Bogiem można rozmawiać. Oczywiście nie mówi On ludzkim głosem, więc trzeba być wyczulonym na Jego przychodzenie. Bóg mówi przez Pismo Święte, przez osoby i wydarzenia. Mówi też do mnie osobiście na modlitwie, choć nie słyszę żadnych głosów. Słyszę uszami swojej duszy. Najlepiej przygodę z Bogiem zacząć od Pisma Świętego, bo to jest po prostu Jego Słowo.
Siostra czuje, że Bóg ją uwiódł? Czy to adekwatne słowo?
Tak. Tego sformułowania używa w Biblii Jeremiasz, mówi: „Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść” (Jr 20,7). Nazwałabym to też fascynacją. Chciałabym być taka jak Bóg, chcę umieć kochać jak On.
”Ludzie czasem myślą, że idzie się do zakonu, żeby kochać już tylko Boga, a nie ludzi, a jest wręcz przeciwnie, chcę kochać więcej ludzi, tych, do których jestem posłana. Szczególnie tych, którzy czują się niekochani.”
Ja swoje powołanie odczytałam w trakcie jednej z modlitw, usłyszałam zaproszenie w swoim sercu. Miałam potem różne wątpliwości, bo nie znałam wcześniej zakonnic, nie myślałam nigdy o takim życiu. Ale pomyślałam, że sprawdzę, skoro Bóg mnie zaprasza, to co mi szkodzi. I odnalazłam swoje miejsce w Zgromadzeniu, w którym jestem.
Teraz na co dzień pracuję z osobami, które nie są pewne, jaką drogę chcą wybrać. Pomagam im rozeznać swoje powołanie. Wiele osób dziś ma problemy z taką decyzją. Kiedyś po studiach ludzie podejmowali decyzję, co dalej zrobią ze swoim życiem, jaką drogę wybiorą, a teraz czasem latami nie potrafią się zdecydować. Towarzyszę im w tej drodze. Przyjeżdżają i rozmawiamy o tym, co dzieje się na ich modlitwie, pomagam odkryć to, co Bóg zapisał w ich sercu. Szukamy tej najlepszej drogi dla danej osoby, pomagam jej pozbyć się lęków i wyobrażeń.
Czy Siostra miewa wątpliwości na temat swojej drogi? Czy sprawdza Siostra co jakiś czas, czy podjęła dobrą decyzję? Rozlicza Siostra tę relację z Bogiem jak ludzie relacje z partnerem?
Wątpliwości są częścią człowieczeństwa, ale ważne, na jakim etapie tej drogi jesteśmy. Ja jestem jeszcze w procesie przygotowania do ślubów wieczystych, więc ciągle zadaję sobie pytanie o to, czy to jest moje miejsce. Ten proces jednak kiedyś się skończy. Bez względu na to, czy to jest ślubowanie Bogu czy człowiekowi, zasada jest podobna. Skoro się na to zdecydowałam, skoro to wybrałam, nie ma znaczenia, czy nachodzą mnie wątpliwości. Dałam swoje słowo. Nie ma znaczenia, czy wybrałam wystarczająco dobrego człowieka czy właściwy zakon. Nie warto wtedy pytać, „czy to moje miejsce”, ale pytać, „jak mogę bardziej kochać tu, gdzie jestem”. Konkretna droga życia nie jest aż tak istotna. Trzeba to oddramatyzować. Celem jest życie w miłości, więc ciągłe zastanawianie się nad środkami może przynieść więcej szkody niż pożytku.
A jak wygląda życie seksualne w życiu sióstr zakonnych? Tego się w miłości z Bogiem nie realizuje.
Potrzeby seksualne są związane z relacjami. Mam dobre bliskie relacje i nie mam potrzeby realizowania swojej seksualności w akcie seksualnym. Może kiedyś będzie to we mnie silniejsze i wtedy to będzie pewną ofiarą, wpisaną w życie, które wybrałam. Niektórzy mogą się zastanawiać nad tym, co będzie z potrzebami seksualnymi, jak wstąpią do zakonu? Ale chyba nie należy o tym myśleć tak fundamentalnie. Bo jeśli to dla kogoś miałoby być poważną przeszkodą, to należy się sobie bardziej przyjrzeć, poszukać głębiej.
Jak zareagowali bliscy na wiadomość, że wybrała Siostra bycie zakonnicą?
Na początku nie entuzjastycznie. Bo zakonnica nie kojarzy się dobrze, są różne wyobrażenia, które niekoniecznie są prawdziwe. Rodzice akceptowali moją decyzję, ale potrzebowali czasu, żeby się oswoić. Kiedy odwiedzili moją wspólnotę, poznali siostry, mogli cieszyć się razem ze mną moim szczęściem. Teraz moja mama wysyła paczki na święta do wszystkich wspólnot, w których byłam i zawsze pozdrawia siostry. Moich znajomych ta decyzja nie szokowała w większości, bo byłam w takim środowisku, które to brało pod uwagę, a niewierzący znajomi ze studiów reagowali raczej pozytywnie, czasem z podziwem.
W środowiskach świeckich, w których się poruszam, ludzie reagują różnie na wiadomość, że jestem zakonnicą. Zwykle zależnie od swoich doświadczeń. Nie nosimy w naszym Zgromadzeniu habitów, więc na ulicy nie rzucam się w oczy, ale mówię o tym otwarcie, więc zwykle ludzie wiedzą. Czasem się zdarza, że jak ktoś przeklnie, to mnie przeprasza (śmiech), więc chyba czasem moja obecność powoduje, że ktoś się spina. Ale zupełnie niepotrzebnie.
Nie czuje się Siostra czasem samotna?
Nie. Mam swoje siostry we wspólnocie. Ale dużo ważniejsze w tej kwestii jest czucie się dobrze samemu ze sobą. Wchodzenie w związek z poczucia samotności nie jest dobre. Bo pustki, którą w sobie mamy, nie wypełnimy drugim człowiekiem, ani partnerem, ani siostrą. Tę pustkę wypełnia Bóg.
Polecamy
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
Marzenie każdego: by choć jedna osoba na świecie wierzyła w nas jak Hunter Woodhall w Tarę Davis
Oświadczyła się na igrzyskach olimpijskich. Wideo podbija internet
Contra-dating. Nowy trend w randkowaniu. Na czym polega, tłumaczy seksuolożka
się ten artykuł?