Przejdź do treści

„Płeć nie jest ograniczeniem, a pasja i determinacja otwierają drzwi do wielkich osiągnięć” – mówi Kornelia Olkucka, kierowczyni wyścigowa

Kornelia Olkucka, kierowczyni wyścigowa - Hello Zdrowie
Kornelia Olkucka, kierowczyni wyścigowa /fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Na torze czuje się jak ryba w wodzie. Jej pasja do wyścigów zaczęła się, gdy miała zaledwie 12 lat. Dziś startuje w Formule 4, gdzie stawia czoła nie tylko trudnym warunkom fizycznym, ale także stereotypom, które wciąż panują w motosporcie. „Chcę inspirować dziewczyny, by sięgały po swoje marzenia” – mówi Kornelia Olkucka, kierowczyni wyścigowa. W rozmowie z Hello Zdrowie opowiada o swojej drodze, wyzwaniach oraz marzeniach, które napędzają ją do działania.

 

Ewa Wojciechowska: Jak zaczęła się twoja przygoda z motosportem?

Kornelia Olkucka: Motoryzacja była obecna w moim życiu od zawsze. Tata nie tylko opowiadał mi o samochodach, ale dzielił się ciekawostkami, których trudno szukać w książkach. W wieku 12 lat postanowiłam spróbować swoich sił na torze gokartowym. Pamiętam, że pierwszy tor, na który pojechaliśmy, był zarezerwowany na przyjęcie urodzinowe. Tata zabrał mnie więc na inny, gdzie wsiadłam do gokarta po raz pierwszy. Od razu poczułam, że to jest to i chcę to robić na poważnie. Tak zaczęła się moja droga – od gokartów w kategorii Rotax Junior i Senior, przez Kartingowe Mistrzostwa Polski, aż po Formułę 4.

Był jakiś moment, który utwierdził cię w tej pasji?

Bez wątpienia był to wyjazd do Monako, byliśmy w tym czasie na wakacjach we Francji i wracając postanowiliśmy zobaczyć Monako. To miejsce jest magiczne, niemal jak z innego świata. Chodziłam po ulicach, na których ścigają się kierowcy F1 i myślałam: „Naprawdę tu jestem!”. Byłam podekscytowana, szczęśliwa, ale też lekko zestresowana. Widziałam, każdy zakręt prostą, po których suną bolidy podczas wyścigów i poczułam, że chcę być częścią tego świata.

Formuła 4 to już wysoki poziom rywalizacji. Jak radzisz sobie z presją?

Presja jest nieodłącznym elementem motosportu. Studiuję psychologię, co pozwala mi lepiej rozumieć mechanizmy stresu i skutecznie sobie z nim radzić. Na początku bałam się, czy sprostam oczekiwaniom swoim, zespołu i kibiców. Teraz skupiam się na tym, co mogę kontrolować, na własnym występie i dawaniu z siebie wszystkiego na torze.

Często słyszę, że jako jedna z niewielu kobiet w motosporcie mam trudniej, ale uważam, że największym wyzwaniem są oczekiwania stawiane każdemu kierowcy, bez względu na płeć. Na szczęście coraz więcej mówi się o psychicznych aspektach motosportu. Daniel Ricciardo i Lando Norris otwarcie dzielili się swoimi trudnymi doświadczeniami depresji i ogromnej presji. To ważne, że takie tematy przestają być tabu. Moim marzeniem jest dołączenie do F1 Academy – projektu wspierającego kobiety w drodze do wyższych serii wyścigowych. Chciałabym również kiedyś pracować jako psycholożka sportowa i łączyć mojej wiedzę z praktycznym doświadczeniem.

Wiek nie ma znaczenia. Jeśli kochasz motosport, po prostu zacznij. Znajdź szkółkę gokartową, zrób pierwszy krok, przejedź się, spróbuj. Nie poddawaj się

Zdarzyło ci się spotkać z opinią, że motosport nie jest dla kobiet?

Niestety tak, seksistowskie komentarze i stereotypowe opinie są niestety częścią rzeczywistości. Słyszałam, że kobiety nie nadają się do motosportu i powinny „zostać w domu”. Staram się ignorować takie słowa, bo najważniejsze jest dla mnie to, jak się czuję, gdy wsiadam do bolidu. Wsparcie rodziny, zespołu i fanów daje mi ogromną motywację. Krytyka nie zniechęca mnie, ale wręcz przeciwnie, napędza, by pokazywać, że jestem na swoim miejscu.

Hejt będzie zawsze, ale ja znam swoją wartość i wiem, na co mnie stać. Kocham to, co robię, i chcę pozostać częścią motosportu, nawet jeśli kiedyś przestanę jeździć.

Skąd czerpiesz inspirację?

Susie Wolff jest moim wzorem. To ona stworzyła F1 Academy i otworzyła wiele drzwi dla kobiet w motosporcie. Dzięki niej kobiety mają szansę odnaleźć się w motosporcie nie tylko jako zawodniczki, ale również jako inżynierki, mechaniczki, specjalistki medialne czy dyrektorki zespołów. Ostatnio miałam okazję kibicować dziewczynom z F1 Academy na torze Monza, gdzie poznałam Martę Garcię, Dorian Pin, Biancę Bustamante i Lię Block. To było niesamowite doświadczenie. W F1 Academy młode talenty, takie jak 14-letnia Luna Fluxa, która zdobyła mistrzostwo w serii Champions of the Future Academy w kategorii OK Senior, pokazują, że przyszłość kobiet w motosporcie jest pełna możliwości. Marzę o spotkaniu z Susie lub podążaniu podobną drogą.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Inspirują mnie również dziewczyny z zespołu Iron Dames, które pokazują, że motosport nie jest wyłącznie męskim światem. Nie tylko startują, ale także wygrywają wyścigi długodystansowe i udowadniają, jak wiele siły i determinacji mają kobiety w tej branży. Podziwiam je i śledzę każdy ich wyścig, nie opuściłam ani jednego.

Pamiętasz moment z własnych wyścigów, który dał ci największą satysfakcję?

Zdecydowanie Brno! Startowałam z ostatniej pozycji, a mieliśmy ogromne problemy ze sprzętem. Mimo to udało mi się świetnie wystartować i w drugim wyścigu przebić się na szóste miejsce. Wyprzedzałam rywali czysto i skutecznie, co dało mi ogromną satysfakcję. Kiedy wyszłam z bolidu, wszyscy byli szczęśliwi. Zdobyłam szóste miejsce w klasyfikacji generalnej, trzecie wśród Rookie i P1 w kategorii lady. Pamiętam, jak oglądaliśmy potem wyścig z kamer, a komentatorzy mówili: „Kornelia próbuje z zewnętrznej! Nie udało się… A jednak!”, „Nie wiem, co ona robi, ale świetna robota!”. To było niesamowite.

Jessica Hawkins

Każdy tor to nowe wyzwania. Czy któryś z nich był dla ciebie szczególnie trudny?

Każdy tor ma swój charakter, coś wyjątkowego i wymaga przygotowania, ale jako kierowcy szybko uczymy się dostrzegać schematy i podobieństwa. Z fizycznego punktu widzenia żaden mnie nie przerósł, bo kluczowe jest przygotowanie i zapamiętanie zakrętów. Wyjątkowy dla mnie był tor Red Bull Ring, na którym jeżdżą kierowcy Formuły 1. Przygotowywałam się do niego szczególnie intensywnie. To właśnie tam poczułam, jak ważne jest skupienie i zapamiętanie każdego detalu.

Niezbyt przyjemnie jednak wspominam tor w Bydgoszczy, na którym podczas treningu uderzyłam w bandę. Wylądowałam na torze, a zawodnicy mijali mnie o włos. Po tym wypadku została mi duża blizna na nodze. Szczęśliwie, mimo groźnie wyglądającej sytuacji, kombinezon ochronił mnie przed większymi obrażeniami.

Twoje treningi to ważna część przygotowań. Jak wyglądają?

Trenuję codziennie. Siłownia, bieganie, ćwiczenia na mięśnie karku i szyi to podstawa. Przeciążenia w zakrętach sięgają 4G, a temperatura w kokpicie to nawet 60°C, więc kondycja musi być świetna. Bez tego nie dałabym rady wytrzymać trzydziestominutowego wyścigu. Mój trener, były zapaśnik, wprowadza też ćwiczenia na refleks, które świetnie przygotowują mnie do zmiennych warunków na torze. Jeśli nie idę na siłownię, biegam w swoim tempie. Trening musi być różnorodny, żeby ciało się nie przyzwyczaiło.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Jako kobieta liczę się także z tym, że mogę mieć gorszy dzień podczas menstruacji. Najtrudniejszy jest pierwszy dzień, kiedy psychicznie i fizycznie czuję się słabsza. Staram się jednak na tym nie skupiać. Jeśli jest naprawdę źle, biorę leki przeciwbólowe i jadę dalej, daję z siebie wszystko. Na torze nigdy nie musiałam przerwać jazdy, choć czasami czuję, że powinnam odpocząć. Podczas jazdy jednak koncentruję się tylko na tym, co mam do zrobienia. Mam dużą tolerancję bólu i nie zwracam uwagi na to, co dzieje się z moim ciałem, gdy jestem na torze. W Misano na przykład, po treningach zauważyłam siniaka na ręce i ranę, ale byłam tak skupiona na jeździe, że kompletnie tego nie czułam. Wszystko zależy od psychiki. Jeśli jest mocna, organizm mniej zwraca uwagę na trudności.

W jaki sposób przygotowujesz się do wyścigów pod kątem strategii?

Symulatory odgrywają ogromną rolę, zwłaszcza poza sezonem. Dzięki nim poznaję nitkę toru, punkty hamowania i optymalne ustawienia. Korzystam z książki „Drivers Book”, w której opisane są zalecenia dla poszczególnych torów i porównuję je z własnymi odczuciami. To pozwala mi zaoszczędzić czas podczas rzeczywistych treningów na torze.

Masz swoje rytuały, które pomagają ci wejść w odpowiedni nastrój przed wyścigiem?

Rano robię rozgrzewkę, by rozluźnić ciało. Po śniadaniu zakładam kombinezon i spotykam się z zespołem, by omówić strategię. Analizujemy prognozy pogody, ustawienia samochodu i ewentualne scenariusze. Tuż przed wyścigiem robię dodatkową rozgrzewkę, zakładam kask i rozpoczynam procedurę zapięcia w bolidzie. Inżynier przypomina mi procedury na wypadek problemów z samochodem, jak na przykład zjazd do pit lane. W czasie wyścigu każdy szczegół musi być dopięty na ostatni guzik, bo decyzje często zapadają w ułamkach sekund. Tak było przykładowo podczas wyścigu na torze Most, gdzie zmieniły się warunki pogodowe i musieliśmy błyskawicznie wymienić opony.

Chodziłam po ulicach, na których ścigają się kierowcy F1 i myślałam: „Naprawdę tu jestem!”. Byłam podekscytowana, szczęśliwa, ale też lekko zestresowana. Widziałam, każdy zakręt prostą, po których suną bolidy podczas wyścigów i poczułam, że chcę być częścią tego świata

Stosuję też afirmacje, które pomagają mi utrzymać koncentrację i pozytywne nastawienie. Powtarzam sobie: „Wiesz, co potrafisz”, „Na spokojnie”, „Działaj skutecznie”. Przed startem rozgrzewam też oczy i skupiam się wyłącznie na wyścigu. Ważne jest też, by inżynier nie rozpraszał mnie podczas jazdy i do mnie nie mówił, chyba że chodzi o kwestie bezpieczeństwa, takie jak pojawienie się „safety car” czy zmiana sytuacji na torze. Takie sytuacje mogą obniżyć poziom skupienia, ale wtedy wracam do afirmacji i przypominam sobie, że muszę zachować spokój. Powtarzam sobie: „Jeszcze raz, na spokojnie, dajesz z siebie wszystko”.

Po wyścigu wysiadam z bolidu, przechodzę procedurę ważenia i dostaję butelkę wody lub wody z elektrolitami. Potrzebuję też chwili na uspokojenie organizmu. Wystarczy mi 10 minut, żeby przeanalizować sytuację i powiedzieć sobie: „Już po wyścigu, czas na spokój”. Na torze jestem skupiona, ale po wyścigu emocje zawsze znajdują ujście.

Nie ukrywasz, że czasem pojawiają się też trudne chwile…

Nie boję się pokazywać emocji. To normalne, że czasami coś nie wychodzi. Kiedy coś idzie nie po mojej myśli, jak choćby w Salzburgu, gdzie mieliśmy problemy z hamulcem, pozwalam sobie na smutek. To część tego sportu. Dwa dni byłam załamana, bo przygotowywałam się do tego wyścigu przez cały sezon i chciałam zakończyć go z sukcesem. Pozwalam sobie na łzy, ale później wracam do działania.

Nie ukrywam też, że każdy wyścig jest dla mnie stresujący, ale w pozytywnym sensie. Nigdy nie czułam się tak zestresowana, by pomyśleć, że nie dam rady.

Jak uważasz, co powinno się zmienić, by motosport był bardziej dostępny dla dziewczyn?

Wiele dziewczyn zaczyna interesować się motosportem przez Formułę 1. Tak było też w moim przypadku. Uważam, że niezwykle ważne jest zwiększanie świadomości o możliwościach, jakie daje ten świat, i to nie tylko za kierownicą. Marzę, by jeździć do szkół i opowiadać o motosporcie, pokazywać, że można być jego częścią na wiele sposobów, np. jako mechaniczka, inżynierka czy członkini zespołu medialnego. Nie każda dziewczyna marzy o prowadzeniu bolidu, ale może interesować się mechatroniką czy strategiami wyścigowymi. Choćby Red Bull ma świetną inżynierkę, a F1 Academy pokazuje, że kobiety w rolach technicznych to przyszłość. Trzeba mówić o tym głośno i inspirować dziewczyny, by sięgały po swoje marzenia.

Joanna Walorska / fot. Aleksandra Sędek

Uważam też, że edukacja w szkołach to jedno, ale największe wsparcie powinno pochodzić od rodziców. To oni mogą zaszczepić w dzieciach wiarę, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko nie przestaną próbować. Trzeba pokazywać, że ich płeć nie jest ograniczeniem, a pasja i determinacja otwierają drzwi do wielkich osiągnięć. Miałam ogromne szczęście, że od początku w mojej drodze wspierali mnie rodzice, szczególnie tata. To on zawoził mnie na szkółkę gokartową, jeździł ze mną na zawody kartingowe i przez sześć lat był moim mechanikiem. Zawsze znajdował czas, by dzielić się ze mną swoją pasją. Dzięki temu łatwiej mi też teraz choćby rozpoznać, co może być nie tak z bolidem, co warto sprawdzić.

Co byś poradziła dziewczynom, które marzą o jeździe, ale boją się wejść do tego świata?

By przede wszystkim nie słuchały tych, którzy mówią, że się nie uda. Trzeba otaczać się ludźmi, którzy was wspierają. Często też dostaję wiadomości od dziewczyn: „Dzięki tobie zrozumiałam, że to możliwe, ale boję się, że już za późno”. Odpowiadam, że wiek nie ma znaczenia. Jeśli kochasz motosport, po prostu zacznij. Znajdź szkółkę gokartową, zrób pierwszy krok, przejedź się, spróbuj. Nie poddawaj się. Jedna z moich młodszych fanek, 14-letnia dziewczyna z Tychów, przyjechała na moje dwa wyścigi, by się ze mną spotkać. Ćwiczy na halowych torach, ma wielkie marzenia i determinację, by się rozwijać. Mogła zobaczyć mój bolid z bliska, nawet do niego wejść. To było wzruszające spotkanie, które pokazało mi, że każda z nas może być inspiracją.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?