„Bez plastiku można żyć”. Paulina Górska mówi o tym, jak praktykuje ekologiczny styl życia we własnej rodzinie
– Kiedy czytam, że statystyczny Polak wykorzystuje 300 torebek foliowych rocznie, to pytam: „do czego?!” i „po co?”. To można zmienić od zaraz. Bez foliowych torebek można żyć – mówi Paulina Górska, promotorka zrównoważonego biznesu i autorka jednego z najpopularniejszych blogów o tematyce zero waste.
Z Pauliną spotykam się… w sklepie z ekologiczną żywnością! To osiedlowy punkt, w którym moja rozmówczyni robi zakupy w zasadzie dopiero od kilku tygodni. Po 7 latach postanowiła wyprowadzić się z własnego mieszkania i wynająć „cztery kąty” bliżej pracy. Kiedy pytam, ile kosztowała ją decyzja o opuszczeniu własnego, urządzonego „pod siebie” mieszkania i przeprowadzce do mniejszego, odpowiada:
Rozmawialiśmy o tym co najmniej rok. Nie było łatwo, ale to była dobra decyzja, wolę mieszkać w gorszych warunkach, ale mieć więcej czasu. Nie chcę spędzać dwóch godzin dziennie w korkach, szkoda życia.
Marta Dragan: Przeprowadzka to moment podsumowania. Do jakich wniosków doszłaś, kiedy byłaś zmuszona przenieść całą swoją garderobę do nowego, dwa razy mniejszego mieszkania?
Paulina Górska: Wyrzuciłam rzeczy z szafy, zaczęłam je segregować i podzieliłam je na ciuchy, w których faktycznie chodzę i te, których nie używam… Plus to, co kupiłam i nigdy nie założyłam. Powstały dwa stosy prawie pod sufit. Ups! Uświadomiłam sobie, że coś tu nie gra.
Przed przeprowadzką miałam swoje rytuały. Kiedy nadchodził weekend, często jego częścią były zakupy. Chodziłam do swoich ulubionych sklepów, żeby coś sobie kupić. Pewnie coś mi to wynagradzało (śmiech) albo po prostu sprawiało przyjemność. Wreszcie podjęłam decyzję, że przez trzy kolejne miesiące nie kupuję żadnych ubrań. Udało mi się, ale nie było łatwo.
Nie chodziło zresztą tylko o ubrania. Zaczęłam się wtedy interesować tzw. szybką modą. Spojrzałam na to, co mam w szafie – czy to rzeczy jednorazowe, czy starczają mi na lata. Bo łatwo oczywiście iść do sieciówki, wydać 200 zł na pięć rzeczy z wyprzedaży, a po dwóch miesiącach je wyrzucić. Teraz za te same pieniądze wolę kupić mniej, ale niech będzie to coś, co jest jakościowe, np. produkowane w Polsce, albo produkowane fair trade, albo po prostu tak dobrej jakości, że będzie służyć dłużej.
To przyznaj się, ile było tych rzeczy i co z nimi zrobiłaś?
Kilkanaście wielkich toreb. Część rzeczy oddałam znajomym, część miałam przeznaczone na SWAP, tj. wymianę ubrań, część po prostu planowałam sprzedać. Ostatecznie jeszcze nic nie sprzedałam, worki leżą w piwnicy i czekają, aż będę miała chwilę wolnego czasu. Znalazłam też bardzo fajną akcję – Bank ubrań, który zajmuje się zbieraniem odzieży biznesowej w bardzo dobrym stanie. Ta odzież trafia do dziewczyn z domów dziecka rozpoczynających pracę zawodową. Chciałabym oddać tam część rzeczy, być może nawet zrobię akcję wśród dziewczyn w pracy. Moja szafa jeszcze nie do końca wygląda tak, jak bym chciała. Jednak jest już lepiej.
A co było dla ciebie takim pierwszym impulsem do tego, by żyć bardziej ekologicznie, produkować mniej odpadów, konsumować mniej?
Kiedy byłam w czwartym miesiącu ciąży poszłam na kurs mindfulness i zaczęłam medytować. Kiedy nauczyłam się medytować, zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do samej siebie i tego, co jem, czym karmię swoją rodzinę. Zaczęłam nas przestawiać na ekologiczne jedzenie. Kupowałam książki o kuchni roślinnej i wkręciłam się w gotowanie. To był czas eksperymentów i poznawania nowych smaków. Dzisiaj większość tego, co jemy, to produkty ekologiczne albo lokalne.
Potem pojawiły się tematy związane z niejedzeniem mięsa. Przemysłowa produkcja mięsa jest wielkim kosztem dla środowiska. Nie jestem jeszcze wegetarianką, ale jem mięso sporadycznie, choć kiedyś było ono codziennością w moim menu. Całkowicie jednak wyeliminowaliśmy mleko. Nasz „nabiał” to odpowiedniki roślinne różnych serów, jogurty kokosowe, mleko roślinne.
”Łatwo było pójść do sieciówki, wydać 200 zł na pięć rzeczy z wyprzedaży, a po dwóch miesiącach je wyrzucić. Teraz za te same pieniądze wolę kupić mniej ubrań, ale lepszej jakości”
Jak dziś przygotowujesz posiłki, a jak to wyglądało kiedyś?
Zanim zaszłam w ciążę byliśmy na tzw. diecie pudełkowej. Produkowaliśmy pięć plastikowych pudełek dziennie na osobę, codziennie worek śmieci. Teraz obiady staram się robić w domu, ale zdarza mi się też korzystać z cateringu w termosach od MacroBios Bar, który bazuje na kuchni makrobiotycznej. Obiad jest przywożony w termosie, który oddaję następnego dnia. Ostatnio na tym rynku dzieje się coraz więcej dobrego i powstaje coraz więcej firm, które przywożą jedzenie w wielorazowych opakowaniach.
Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że ekologiczny styl życia nie jest na każdą kieszeń?
Sporo. To bardzo drogi styl życia. Mam to szczęście, że jestem w grupie uprzywilejowanych, których stać na droższe eko produkty, ale faktem jest, że ekologiczne zakupy mocno drenują nasz budżet domowy. Myślę, że zakup podstawowych produktów dla trzyosobowej rodziny to wydatek rzędu minimum 300 zł na tydzień. My, na samo mleko roślinne wydajemy tygodniowo 40 zł. Niestety, nie wszystkich na to stać.
Z drugiej strony, kiedy szuka się alternatyw, da się zaoszczędzić. Na przykład można zrobić mleko roślinne w domu, korzystać z kooperatywy. Nie ma też co fiksować się na tym, by 100 proc. produktów w naszym domu było eko.
W sklepie ekologicznym staramy się kupować jedynie warzywa i owoce, które są najbardziej narażone na wchłanianie pestycydów, mówi się o nich „parszywa dwunastka”. Są to m.in: truskawki, jabłka, seler naciowy, szpinak, pomidory, papryka, ogórki, jarmuż. To oznacza, że niekoniecznie trzeba kupić ekologicznego ananasa czy banana, ale już paprykę i jabłka tak.
Jakie inne dylematy związane z eko życiem spędzają ci sen z powiek?
Myślę, że podstawowy dylemat to ten, że „eko nie zawsze jest eko”, np. opakowanie. Co z tego, że kupuję ekologiczne jabłka, skoro są pakowane w plastik? Oczywiście dopadają mnie też dylematy, czy na pewno powinnam wydać więcej pieniędzy w związku z tym, że coś jest eko albo wyprodukowane w sposób zrównoważony.
Waham się też, czy mam zwrócić uwagę komuś, kogo dobrze znam, że kupuje kawę w jednorazowych kubkach czy pakuje wszystko do foliówek. Mam wyrzuty z powodu samochodu, używam go, bo na półtoragodzinną podróż komunikacją miejską nie mam czasu. Mindfuck to dla mnie także podróż autem do miejsca, gdzie mogę kupić rzeczy eko i bez plastikowego opakowania. Niestety, ostatnio dopadło mnie też sumienie w samolocie do Azji, bo przecież ogromny „koszt węglowy” ma taka podróż…
Dylematem jest też, że eko nie zawsze oznacza lepiej. Mam na myśli wymianę preparatów chemicznych na ekologiczne albo ekologicznych szczoteczek czy past do zębów. Kupuję już chyba dziesiątą pastę i żadna nie działa tak jak ta, której używałam wcześniej przez lata. Tak samo jest z preparatami czyszczącymi. Widzę, że przestawiam się na coś, np. orzechy piorące, ale efekty są gorsze od zwykłych preparatów. Wciąż idę na wiele kompromisów.
Do czego wróciłaś po takich próbach?
Odstawiłam na przykład te orzechy piorące. Wróciłam do swojej starej pasty do zębów. Z kosmetyków – niewypałem okazał się szampon w kostce. Po dłuższym stosowaniu i tak musiałam wrócić do swojego w plastikowej butelce. Hitem okazał się za to dezodorant naturalny w kremie. Eksperymentem było kupienie węgla aktywnego, który czyści wodę.
RozwińJak twoi bliscy podchodzą do zajawki na ekologiczny styl życia? Starasz się ich edukować, dyskutujesz z nimi?
Mój partner często jest poirytowany cenami produktów ekologicznych, ale akceptuje to, mam w nim duże wsparcie. Dziecko uczę segregacji śmieci. Apolonia z radością wyrzuca resztki do kompostownika, a żyjące w nim dżdżownice są hitem.
Zauważam też pozytywne zmiany w moim otoczeniu. Przyjaciółka kupiła sobie wielorazowy kubek na kawę, inna wielorazowe woreczki, ja też często obdarowuję kogoś czymś, co ma doprowadzić do zmniejszenia odpadów, np. woskowijkami. Kiedy jadę do rodziców, biorę swoje torebki, mama to widzi i przy okazji zwraca uwagę na to, ile ona sama produkuje śmieci.
”Less waste to dla mnie sposób na życie, bez wątpienia alternatywny i obarczony wieloma pytaniami, które muszę sobie zadawać. Ale robię to, bo mam świadomość, że decyzje które podejmuję dzisiaj, mają wpływ na życie mojego dziecka”
Co jest najprostsze do zmiany?
Kiedy czytam, że statystyczny Polak wykorzystuje 300 torebek foliowych rocznie, to pytam: „do czego?!” i „po co?”. To można zmienić od zaraz. Bez foliowych torebek można żyć. Zacznijmy od zakupów, które pakujemy do wielorazowej, bawełnianej torby, zamiast do foliowej. Weźmy na bazarek swoje woreczki, zamiast prosić o spakowanie każdego warzywa w inną foliową torebkę.
Inna zmiana, to kupowanie ubrań producentów fair trade, czyli takich, którzy dbają o pracowników. Taką firmą jest np. „Kokoworld” czy „Elementy Wear”. Oczywiście, często te rzeczy będą droższe. Ostatnio czytałam książkę Marka Rabieja „Życie na miarę” o produkcji mody w Bangladeszu. Odpowiedzialność w dużej mierze leży po stronie zarówno producentów, jak i konsumentów. Zacznijmy pytać, jak zostały wyprodukowane rzeczy, które chcemy kupić. Decydując się na zakup koszulki za kilkanaście złotych, musimy mieć świadomość, że została wyprodukowana za złotówkę, a człowiek, który ją uszył, dostał o wiele mniej.
No i zadajmy sobie pytanie, czy w ogóle musimy kupować tak dużo ubrań? Globalne dane pokazują, że połowy z tych rzeczy nigdy nie założymy, albo za chwilę po prostu wyrzucimy.
Twoje prywatne sukcesy? Z czego jesteś najbardziej dumna?
Myślę, że nie jestem już osobą, która kupuje dużo i w sposób nieprzemyślany. Decyduję się na rzeczy, które są naprawdę potrzebne. Na pewno marnuję mniej żywności. Ograniczyłam plastik w domu, nie kupuję wody w plastikowych butelkach. Po kawę chodzę z własnym kubkiem. Kupuję do własnych pojemników. Kupuję modę vintage.
Moje media społecznościowe wciąż rosną i to jest sukces. Cieszą mnie wiadomości od osób, które mnie obserwują: „coś zaczęłam robić w swoim życiu dzięki temu, że cię obserwuję”, albo „super, że jesteś”. Instagram jest specyficzny. Królują w nim treści przyjemne, rozrywkowe, bardzo lifestylowe. Ktoś, kto szuka takich treści, u mnie ich nie znajdzie.
Czym jest dla ciebie less waste?
Less waste czy zero waste to dla mnie sposób na życie, bez wątpienia alternatywny i obarczony wieloma pytaniami, które muszę sobie zadawać. Ale robię to, bo mam świadomość, że decyzje które podejmuję dzisiaj, mają wpływ na życie mojego dziecka. Bo zwyczajnie czuję strach, gdy czytam doniesienia związane ze zmianami klimatycznymi. Bo uważam, że należy przyjąć postawę, w której bierzemy odpowiedzialność za efekty naszego konsumpcyjnego stylu życia. Każdy jest w stanie coś zmienić na lepsze. Każdy, nawet mały krok, ma znaczenie.
Paulina Górska – autorka bloga o less waste i ekologicznym stylu życia. Na co dzień propaguje świadomą i odpowiedzialną konsumpcję oraz ograniczanie produkcji odpadów. Prywatnie – mama 2-letniej Apolonii, zawodowo – menadżerka związana z Grupą Wirtualna Polska. Na swoich profilach w mediach społecznościowych (Facebook i Instagram) pokazuje, jak praktykuje ekologiczny styl życia we własnej rodzinie.
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Aby mieć komfort kontemplacji, nie wrzucaj śmieci do ubikacji”. Na zabawnych plakatach tłumaczą, czego nie wolno wrzucać do toalety
„Zjawiska klimatyczne coraz częściej odbierają życie i środki do życia”. Naukowcy wyliczają, na ile sposobów może nas zabić globalne ocieplenie
Paulina Hojka o noszeniu ubrań po zmarłych: “Myślę, że żaden nieboszczyk się nie obrazi”
Wyjątkowy duet międzypokoleniowy. Oliwia i jej dziadek Marian stworzyli urządzenie ratujące pszczoły
się ten artykuł?