Przejdź do treści

Pani Dorota, mama transpłciowego Bartka: ”Nie chcę, żeby żył w podziemiu. Chcę, żeby żył normalnie”

Zdjęcie ilustracyjne / Pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

O historii pani Doroty zrobiło się głośno trzy lata temu. Pochodzącej z małej miejscowości kobiecie chciano odebrać dzieci, bo jedno z nich identyfikowało się z inną płcią. „Zosia umarła, ja jestem Bartek” – usłyszała od młodszego dziecka, wówczas zaledwie 4-letniego. Dziś ma córkę i syna. Stoczyła batalię o to, żeby Bartek, urodzony w ciele dziewczynki, mógł normalnie żyć. Ale to nie koniec walki. Ostatnio udzieliła obszernego wywiadu Magazynowi TVN24, w którym opowiedziała, jak się żyje w Polsce transpłciowemu dziecku. 

„Kiedy dowiadujesz się, że masz dziecko transpłciowe, to nie jest wcale radosna nowina”

Jak opowiada mama chłopca w rozmowie z dziennikarką portalu Magazyn TVN24, Bartek chodzi do szkoły społecznej. Z mamą i starszą siostrą Marysią mieszkają w innej dzielnicy niż wcześniej. Przeprowadzka okazała się konieczna. O szkole publicznej nie ma mowy. Kto zwróci się do niego imieniem Bartek, skoro Zosia jest w akcie urodzenia? Jeśli coś poszłoby nie tak, przeszedłby na nauczanie domowe. Na wychowaniu fizycznym ćwiczy z chłopcami, ale co będzie dalej? Już rosną mu piersi. Korzysta z toalety nauczycielskiej, bo tak jest bardziej komfortowo.

Od dawna kąpie się w slipkach, bo nie chce widzieć swoich miejsc intymnych. Nie akceptuje swojego ciała. Okres dojrzewania dla dzieci transpłciowych jest najtrudniejszy. Zmiany, które zachodzą w ich ciałach, powodują zachwiania psychiczne.

Jak wygląda życie Bartka trzy lata po tym, jak lekarz postawił diagnozę, że jest dzieckiem transpłciowym?

 „Jest wciąż pod opieką psychologiczną i pod tą opieką musi być, bo wyzwania będą coraz większe. Bo choć teraz dzieciaki akceptują go bez większego zastanowienia, to żyjemy w Polsce, dopiero co otrzymaliśmy tytuł najbardziej homofobicznego kraju w Europie. W przyszłości młodzież czy inni rodzice mogą tego nie zrozumieć. Może pojawić się nienawiść. To, czego się boję, to wykluczania w szkole”– mówi pani Dorota w rozmowie z dziennikarką Klaudią Ziółkowską.

Niepokoi ją to, że Polska nie jest przygotowana na dzieci transpłciowe.

Ale ja nie chcę Bartka ukrywać. Nie chcę, żeby żył w podziemiu. Chcę, żeby żył normalnie„- mówi w wywiadzie.

Chłopiec ma napady złości i zachowania lękowe związane z poznawaniem nowych ludzi. Nie chce gości w domu. Cały czas sprawdza, czy na pewno jest zaakceptowany przez innych.

Pani Dorota żałuje, że „nie ma instrukcji obsługi do dzieci, a do dzieci transpłciowych to nawet nie ma wstępu do takiej instrukcji”. Takie dzieci są „wychowawczo bardzo trudne”.

„Nie potrafią wyrazić, co się z nimi dzieje i dlaczego tak się dzieje. Trzeba mieć dużo intuicji i wytrwałości. Przyznam, że czasami mi jej brakuje”- wyznaje. (…) – Kiedy dowiadujesz się, że masz dziecko transpłciowe, to nie jest wcale radosna nowina”.

"W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej mojej córce dano w twarz" - podkreśla Piotr Jacoń, dziennikarz i ojciec transpłciowej Wiktorii

„Zosi nie ma, Zosia umarła, ja jestem Bartek”

Pani Dorota dowiedziała się, kiedy Bartek (wtedy Zosia) miał cztery lata. Uwielbiał konstruować, nawet jeśli nie bardzo miał z czego. Z młotka do ubijania kotletów, taśmy i pompki rowerowej potrafił zrobić laskę dla dziadka. W przedszkolu siedział sam i układał klocki. Nie chciał tam chodzić, nie potrafił odnaleźć się wśród rówieśników. Miał napady złości, był coraz częściej agresywny. Jak wtedy, gdy próbowała mu założyć mu sukienkę albo spódnicę. Motylka na spodenkach musiała mu przerobić w dinozaura.

Pani Dorota stwierdziła, że trzeba poszukać fachowej pomocy. Najpierw zaczęła diagnozować dziecko w kierunku autyzmu. Kiedy usłyszała od niego „Zosi nie ma, Zosia umarła, ja jestem Bartek”, przeżyła szok. Zaczęła szukać pomocy u neurologów, psychologów, seksuologów.  Dopiero profesor Stanisław Dulko, seksuolog, dał jej do zrozumienia, że Bartek czuje się chłopcem.

Psychiatrzy dziecięcy nie chcieli zajmować się Barkiem. Z kolei seksuologa dziecięcego nie było w ogóle. W przedszkolu zaczęło się piekło. Rodzice nie chcieli mieć w swojej grupie dziecka, które się utożsamia z inną płcią. Przedszkole zawiadomiło kuratorium. Panią Dorotę, oskarżoną o przebieranie córki za chłopca, odwiedziła pani kurator. Nie stwierdziła nieprawidłowości.

Natomiast przedszkole nie dało za wygraną. Dyrektorka zawiadomiła miejscowy MOPS. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu rodzinnego.

Mama Bartka sprawę wygrała. W wyroku usłyszała, że dołożyła wszelkich starań, żeby rozpoznać, co się dzieje z Bartkiem. Jednak bliscy odsunęli się od niej, lokalne środowisko wyśmiewało. Ale Bartek poczuł ulgę, kiedy jego mama kupiła mu chłopięca bieliznę i zabrała do fryzjera.

Pani Dorota szybko zorientowała się, że takich dzieci, jak Bartek, w Polsce są setki. Dostawała wiadomości od matek, które były na początku drogi. Ale piszą do niej też młodzi transpłciowi ludzie, którzy nie wiedzą, jak o tym powiedzieć swoim rodzicom.

„Wtedy staram się ich wysłuchać. Albo dziękują mi za to, że pokazałam, że takie dzieci jak Bartek są. Często rozmawiam też z osobami transpłciowymi po to, żeby dowiedzieć się, co czują. Żeby lepiej zrozumieć Bartka” – mówi mama chłopca w wywiadzie.

W związku z tym, że chłopiec zaczyna dojrzewać, jego mama zaczęła kolejne poszukiwania – tym razem odpowiedniego endokrynologa, który powie jej, co dalej.

– Wiem, że w Polsce są dostępne blokery dojrzewania, odwracalne. Takich, które spowodują, że Bartkowi przestaną rosnąć piersi, nie będzie miesiączkował. Ale będą to zmiany odwracalne. Dlaczego? Bo jak w wieku nastoletnim podejmie decyzję, że chce być kobietą, taką terapię będzie mógł przerwać. Miesiączka wróci, piersi znów zaczną rosnąć. Będzie miał możliwość wyboru. Nie chcę podejmować drastycznych kroków, bo Bartek jest dzieckiem. Chciałabym, żeby decyzję podjął sam, jak dorośnie. Teraz dla mnie najważniejsze jest, aby ułatwić mu funkcjonowanie – zauważa.

Pani Dorota wolałaby żyć w kraju, w którym nie trzeba byłoby tych kwestii tłumaczyć.

„Bardzo by, chciała, żebyśmy nie musiały o tym rozmawiać, żeby to było normalne”- powiedziała na koniec dziennikarce Klaudii Ziółkowskiej.

źródło: Magazyn TVN24

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: