Nałęczów – letnia stolica Polski słynąca z twórczej atmosfery i leczniczych źródeł doskonałych na serce i depresję
„Kto choć raz odwiedzi Nałęczów, ten wyjdzie stąd innym, lepszym człowiekiem” – pisał Bolesław Prus, któremu „wodnista kuracja” pomagała w leczeniu z agorofobii. Z Nałęczowem związał się też Stefan Żeromski, a koncerty dawał tam młody Ignacy Jan Paderewski. Zapraszamy do Nałęczowa!
Pierwsze wzmianki o osadnictwie na terenach obecnego Nałęczowa pochodzą z przełomu VIII i IX wieku. Miejsce to nazywane było Bochotnicą. Nazwa Nałęczów pochodzi od herbu „Nałęcz” jej właściciela Stanisława Małachowskiego. W 1751 roku kupił on rozległą posiadłość, a kilkanaście lat później wybudował tam okazały pałac otoczony parkiem. Jak się okazało, na jego terenie znajdują się trzy źródła wody. O zbadanie jej składu zabiegał w 1817 roku jego następca, cierpiący na podagrę Antoni Małachowski. Okłady z wody źródlanej przynosiły mu ulgę w bólu.
Na jego zlecenie analizę chemiczną wykonał Józef Celiński, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, a jej wyniki stawiały wody z nałęczowskich źródeł na równi z leczniczymi wodami w Czechach i Niemczech. Wieści te szybko ściągnęły do Nałęczowa pierwszych kuracjuszy, a w ślad za tym zbudowano uzdrowisko z łazienkami i sprowadzono lekarza.
Kontynuatorem działań Antoniego Małachowskiego był inny właściciel Nałęczowa, Michał Górski. Zafascynowany ideą „miasta-ogrodu” dopilnował, by budynki zdrojowe były wkomponowane w zieleń. Powiększony park zdrojowy obsadzono unikalną roślinnością, stosując się do zasad fitoterapii. Nałęczów pozostał „miastem-ogrodem” do dzisiaj, nadal można też podziwiać XVIII-wieczne założenia parku zdrojowego im. Stanisława Małachowskiego.
Zadbano, by w uzdrowisku leczono zgodnie z najlepszymi wzorami i pod opieką specjalistów. W 1880 roku dzierżawcami uzdrowiska zostali trzej lekarze. Fortunat Nowicki, Konrad Chmielewski i Wacław Lasocki powołali spółkę do prowadzenia zakładu leczniczego.
Wkrótce Nałęczów stał się najmodniejszym uzdrowiskiem w Królestwie Polskim, a dzięki inwestycjom przemysłowców i bogatych ziemian z kresów wschodnich, także jednym z najładniejszych.
Uważano, że w Nałęczowie świetnie pracuje się twórczo. Kiedy więc w 1877 roku uruchomiono dowożącą pasażerów z Warszawy linię kolejową, do nałęczowskich wód zaczęli jeździć pisarze, m.in. Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz czy Stefan Żeromski, a także Jan Lechoń, Zofia Nałkowska, Ewa Szelburg-Zarembina, Kazimiera Iłłakowiczówna, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Juliusz Osterwa. Tam powstały obszerne fragmenty znanych lektur, takich jak: „Placówka”, „Popioły”, „Lalka”, „Dzieje grzechu”, „Ogniem i mieczem”, „Rodzina Połanieckich”.
„Kto choć raz odwiedzi Nałęczów, ten wyjdzie stąd innym, lepszym człowiekiem” – pisał Bolesław Prus, który w Nałęczowie leczył agorofobię. Od 1882 roku spędził tam 28 sezonów! Nałęczowa dotyczą jego „Kroniki Tygodniowe”, powstały tam także obszerne fragmenty jego innych powieści i reportaże. Nałęczowski adres ma też obfita korespondencja pisarza. „Żaden kochanek nie tęskni tak do przedmiotu swych marzeń, żaden nie śpieszy z taką radością, żaden z takim zapałem nie próżnuje u boku ukochanej, jak niżej podpisany w Nałęczowie” – pisał w liście do Oktawii Rodkiewiczowej i bynajmniej nie były to peany miłosne do niej, ale do jego ukochanego uzdrowiska. Autorka cytowanego listu, zresztą żona Stefana Żeromskiego, i dwie inne mieszkanki Nałęczowa przez wiele lat załatwiały pisarzowi noclegi, posiłki, opiekę lekarską, no i oczywiście zapewniały towarzystwo na spacerach. Co ciekawe, w Nałęczowie wspominano Prusa jako człowieka łagodnego, uczynnego, rozluźnionego i radosnego, podczas gdy w Warszawie uchodził za konfliktowego, bezkompromisowego i niesympatycznego.
Nałęczów upodobał sobie także Stefan Żeromski, który pracował tam jako guwerner i poznał swoją przyszłą żonę. Przez kilka lat zajmowali się działalnością charytatywną, organizowali kursy dokształcające dla młodzieży i ochronkę dla sierot. Z honorarium za „Popioły” Żeromski opłacił wybudowanie w Nałęczowie niewielkiego, drewnianego domku, który stał się jego pracownią. Po śmierci pisarza Oktawia Żeromska przekazała Narodowi Polskiemu cały zgromadzony tam dobytek – meble, bibliotekę, notatki pisarza i rodzinne pamiątki. Od 1928 roku w jednoizbowym, góralskim domku zaprojektowanym przez Stanisława Witkiewicza mieści się Muzeum Stefana Żeromskiego, jedna z głównych nałęczowskich atrakcji. W Nałęczowie mieści się także jedyne w Polsce Muzeum Bolesława Prusa. Nieprzypadkowo na Lubelszczyźnie i w świętokrzyskiem Nałęczów przez wiele lat był obowiązkowym miejscem szkolnych wycieczek.
Prężny rozwój uzdrowiska zatrzymała II wojna światowa. Powołane w 1954 roku Przedsiębiorstwo Państwowe „Uzdrowisko Nałęczów” przejęło zniszczone budynki Zakładu Leczniczego, ale dopiero w latach 70-tych ub. wieku miasteczko doczekało się rozbudowy, a w 2002 roku zostało sprywatyzowane.
Obecnie do Nałęczowa przyjeżdżają głównie pacjenci z chorobą wieńcową, nadciśnieniem tętniczym i nerwicą sercowo-naczyniową, a także zawałowcy i osoby po operacjach serca.
Tak jak 200 lat temu, skarbem Nałęczowa jest krystalicznie czysta woda z trzech wapienno-żelaznych źródeł. Kuracjusze szczególnie cenią sobie niskosodową wodę ze źródła „Miłości”, która reguluje pracę serca i łagodzi skurcze, mrowienie, drętwienie mięśni, zmniejsza bóle głowy i uspokaja. Źródło „Barbara” ma wodę żelazistą, zalecaną przy problemach z oddychaniem, w zaburzeniach pracy jelit, depresjach i nerwicach. Źródło „Celiński” oferuje wodę wskazaną przy znużeniu, trudnościach z koncentracją, a także problemach ze skórą i wypadaniem włosów. Wszyscy znamy też „Nałęczowiankę” i „Cisowiankę”, to jedne z bardziej popularnych wód mineralnych w polskich sklepach.
Zobacz także
Jak cztery miedziane wanny dały początek uzdrowiskowej historii Ciechocinka, zwanego najtańszym biurem matrymonialnym i wypoczynkowym przedmieściem Warszawy
Jak Krynica, perła górskich uzdrowisk, zachowała klimat dawnej Galicji i ciągle przyciąga miłośników źródlanej wody i borowiny
Jak „ojciec Sopotu” walczył z przesądem, że kąpiele w morzu zagrażają życiu, i stworzył pierwsze uzdrowisko nad Bałtykiem
Polecamy
Majka Jeżowska w poruszającym wyznaniu: „Poroniłam na scenie, między koncertami”
Czarna słodycz, tajemnica włoskiej księżniczki i piemonckie złoto
Podróże w czasach Ozempiku. „Jeden z gości, na co dzień informatyk, pytał gospodarza, czy może poprzerzucać obornik”
Mieszanka z hiszpańską muchą, płynne złoto i pranie w glinie
się ten artykuł?